Czy mogą Panie opowiedzieć, jak wyglądała praca nad książką „Dziewczyny chcą się zabawić”? Czym różni się praca w duecie od indywidualnej pracy nad książką? Co było dla Pań największym wyzwaniem?
IZABELA SZOLC: Praca w duecie to uczenie się szacunku dla drugiego człowieka. I celowo piszę człowieka, a nie pisarza. Choć pisarze z reguły są ludźmi… Mamy lepsze, gorsze dni, rzeczy, które nas gnębią, albo dają radość. Jestem mniej nieokrzesana po tej współpracy. A wciąż piszemy… Całkiem możliwe, że zagości we mnie spokój. Absurd jakim jest „samotność twórcy” znika. Po prostu na takiego egzystencjalnego focha nie można sobie pozwolić.
ADRIANNA MICHALEWSKA: Praca w duecie to znakomita przygoda. Można dyskutować nad fabułą, wspólnie układać wątki. Jeżeli potraktuje się to jak wyzwanie, można się wspaniale bawić. Pisarz jest zwykle sam ze swoim dziełem, a my miałyśmy siebie. Byłyśmy dla siebie lustrem i wsparciem.
Pani Izabela jest pisarką głównie kojarzoną z literaturą fantastyczną, a Pani Adrianna ma na swoim koncie opowiadania kryminalne. Jak doszło do współpracy, która zaowocowała powieścią o pokoleniu końca lat 80. XX wieku?
I.S. Pierwsze moje trzy powieści to były powieści obyczajowe. Wcześniej drukowałam opowiadania w „Nowej Fantastyce”, „Fenixie”, „Talizmanie”. Później trochę tak, trochę siak… Miałam ten kłopot, że dla ludzi lubiących fantastykę w moich tekstach było za dużo seksu i romansu. Szerszy krąg czytelników jeżył się na magię, duchy, wampiry. I jeszcze ten język, zachodniej literatury współczesnej… Wtedy taka różnorodność nie była jeszcze przyjęta. Jak ktoś mi mówi teraz o obecnej fali hejtu, modzie na nią, to ja tylko robię pyszczek kota… Ale jeśli wybierasz sobie jakiś zawód, na serio, to idziesz w niego. Czasem jest to pełzanie. Ale zawsze do przodu. Kiedy zawodowo trafiłam na Adę miałam już bardzo dobre rozeznanie w swoich mocnych i słabych punktach. Nasza współpraca nie tylko narzuciła się sama. Nie tylko była rozsądnym przedsięwzięciem. Ona przyszła naturalnie.
A.M. Spotkałyśmy się na gruncie zawodowym, ale szybko złapałyśmy kontakt i skończyło się na długich pogaduchach o życiu. No i przyszły wspomnienia. A ze wspomnień rodzą się westchnienia, marzenia „Ach, jakby tak choć na jeden dzień wskoczyć w tamte czasy” i pomysły. Chciałyśmy zapisać nasze rozmowy, ale przede wszystkim uczucia, które im towarzyszyły. I tak powstała saga „Życie i miłość”, którą rozpoczyna powieść „Dziewczyny chcą się zabawić”.