Dodany: 28.11.2023 15:10|Autor: dot59
A w Krakowie wielka woda
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli się już na tę chęć zdobędę, wrażenia nie zawsze są takie, na jakie liczyłby autor, niemniej jednak od prawie każdej reguły są wyjątki, w moim zaś przypadku takim wyjątkiem jest seria z profesorową Szczupaczyńską, łącząca w sobie elementy obu tych podgatunków literatury kryminalnej. Owa szanowana krakowianka, żona niedocenianego przez władze Jagiellonki profesora anatomii Ignacego Telesfora Szczupaczyńskiego, nie znajdując w prowadzeniu domu i w ograniczonych konwenansem aktywnościach towarzyskich wystarczających bodźców, w ostatniej dekadzie XIX wieku zasmakowała w zajęciu wówczas dla kobiet oficjalnie bez żadnego wyjątku niedostępnym (przynajmniej na terenie C.K. monarchii), mianowicie w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. A skoro nie da się oficjalnie, można wszak całkiem niezobowiązująco tu gdzieś zerknąć, tam kogoś popytać i z uzyskanych strzępów informacji próbować wysnuwać wnioski, które potem podszepnie się sędziemu śledczemu Klossowitzowi…
Taka sytuacja ma miejsce i tym razem, podczas klęski powodzi, która nawiedza Kraków (i spory obszar Galicji) latem roku 1903. Profesorostwo dopiero co przeprowadzili się ze ścisłego centrum na „takie rubieże (…), ulicę Retoryka, gdzie dobrą dekadę temu nad malowniczą rzeczką Rudawą wybudowano całe mnóstwo efektownych nowoczesnych kamienic”[1] i gdzie „z okien domu Pod Śpiewającą Żabą widać było najprawdziwszą Wenecję”[2], oczywiście nie włoską, lecz krakowską. Obecnie, podobnie jak kilka przyległych ulic, a nawet Park Jordana, zalaną wodą do takiego stopnia, że przedostanie się na drugą stronę jest możliwe jedynie przy użyciu jednostek pływających. I z tej oto wody właśnie wyciągnięto topielca. Mimo trudności, jakbyśmy to dziś nazwali, logistycznych, profesorowa szybko dociera na miejsce, dokonuje rozpoznania sytuacji, a potem w ślad za zwłokami udaje się do Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie prócz paru szczegółów dowiaduje się także, że tego dnia woda pochłonęła nie tylko tego młodego mężczyznę z raną na skroni: drugi denat utonął we własnej wannie. Jak się okazuje, tym drugim był szanowany przedsiębiorca i kompozytor, zamieszkały w jednej z sąsiednich kamienic. I w dodatku przed śmiercią zdążył napisać do pani Zofii list z prośbą o pomoc, mając wrażenie, że na jego życie nastaje szwagier. Cóż to za bodziec dla dociekliwej natury profesorowej: niepoznany osobiście sąsiad usłyszał o jej sławie i docenił jej umiejętności na tyle, by wierzyć, że uda jej się zapobiec tragedii! A skoro się nie udało – list dostała wszak za późno, wszystko pewnie przez tę powódź – tym bardziej czuje się zobligowana do wyjaśnienia sprawy. I tym sposobem ma już na głowie dwa śledztwa, w których w dodatku nie może jej pomóc nieoceniona Franciszka, sama będąca na tropie pewnej przestępczyni; jest to wprawdzie sprawa dużo mniejszego kalibru, lecz także zasługująca na ukaranie…
Przyznam, że w kwestii zagadki śmierci Gustawa Popielskiego – „tego z wanny”[3] – oświeciło mnie nie wcześniej, niż samą profesorową Szczupaczyńską, ale za to skutecznie. Co do drugiego denata, nie oświeciło mnie wcale, choć wyjaśnienie było znacznie prostsze. Lecz czy cechą dobrego kryminału musi być intryga, którą każdy czytelnik, nawet mało lotny, z łatwością rozwiąże? Chyba nie, przynajmniej ja tego nie wymagam. Duże znaczenie przywiązuję za to do dobrze nakreślonego tła, „gołą” intrygę kryminalną uważając za czystą rozrywkę umysłową, a wszystko, co ponad nią, za wartość dodaną, dzięki której środek ciężkości przesuwa się w stronę słowa „literatura”.
Maryla Szymiczkowa już niejeden raz udowodniła, że potrafi to tło budować barwnie i zajmująco, często – co wszak nie szkodzi, jeśli dokonuje się tego bez przesady – z przymrużeniem oka, a zawsze z pokaźną porcją wiedzy o tym wycinku czasoprzestrzeni, w którym przyszło działać jej bohaterce. Scenę każdej opowieści zaludniają oprócz postaci czysto powieściowych także i prawdziwe, które, choć często pojawiające się tylko na dalszym planie lub jedynie wymieniane, dopracowane są w każdym szczególe, dodając całości autentyzmu; tutaj są to m.in. właściciele słynnych krakowskich placówek gastronomicznych, architekt Talowski - twórca domu Pod Śpiewającą Żabą, „straszna sufrażystka Bujwidowa”[4], prorokująca ku zgorszeniu pani Zofii, że już wkrótce kobiety będą lekarkami, profesor Leon Wachholz, autor czytanej przez profesorową broszurki „o uranicznym poczuciu płciowym”[5], a także pradziadek jednej z dwóch osobowości autorki, w tym przypadku Jacka Dehnela. Kraków odwiedza „wycieczka młodzieży szkolnej z zagranicy (a konkretnie z Sandomierza w guberni radomskiej”[6], obraduje w nim „XIII zjazd chirurgów polskich”[7], gazety dzień w dzień donoszą o stanie zdrowia papieża Leona XIII. Do portretu miejsca i epoki dokładają się nawet uroczo nieortograficzne relacje, które „napisałaby Franciszka, gdyby miała na to czas i ochotę” [8] (jeden z „magicznych” zabiegów, stosowanych przez oszustkę Wiktorię, opisywała ongiś w swoich wspomnieniach z tegoż czasu Magdalena Samozwaniec). Notabene, pisownia Franciszki okazała się tak sugestywna, że choć korekta powinna była wypaść „Obłędnie Bezbłędnie”[9], uwadze osób odpowiedzialnych wymknęła się nie tylko przekręcona nazwa własna („Kołymyi”[10]), ale też „terkot kuł dorożki po bruku”[11]…
Ale żarty na bok, tym bardziej, że żartów i żarcików przewija się między wierszami całkiem niemało, a czytelnik, skoro je już wszystkie przeczytał i zrozumiał, powinien podsumować wrażenia. A te są bardzo pozytywne, aż do ostatniego zdania (które to zdanie wieńczy posłowie autorki następującym stwierdzeniem: „nie jest prawdą, że na każdą okazję da się znaleźć cytat z Biblii, jest natomiast prawdą, że na każdą okazję da się znaleźć cytat z »Muminków«”[12]; przyjemność dociekania, co Szymiczkowa z owym cytatem zrobiła i z której części wzmiankowanej sagi pochodził, niech każdy sobie zafunduje we własnym zakresie).
[1] Maryla Szymiczkowa, „Śmierć na Wenecji”, wyd. Znak Literanova, 2023, s. 23.
[2] Tamże, s. 25.
[3] Tamże, s. 50.
[4] Tamże, s. 174.
[5] Tamże, s. 187.
[6] Tamże, s. 152.
[7] Tamże, s. 167.
[8] Tamże, s. 65.
[9] Tamże, s. 4.
[10] Tamże, s. 167.
[11] Tamże, s. 212.
[12] Tamże, s. 349.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.
Link został skopiowany do schowka!