Niestety dopadła mnie zmora. Zmora świąt Bożego Narodzenia. (...) Zaczęłam sprzątać i to zdecydowanie był błąd. Owszem, umyte na lśniąco okna i podłogi wyglądały o.k, poprzestawiane meble prezentowały się super, błyszczące kafelki aż raziły w oczy. Może na tym powinnam była poprzestać, ale nie!
Zmora przejęła nade mną całkowitą władzę. Z zapałem rzuciłam się do marketów po kapustkę palce lizać, flaczki prima sort, boczuś jak u mamy, barszczyk że hoo, hoo i te no... „Broń Boże NIE chińskie” borowiki suszone. (...)
Dołożyłam sobie jeszcze maraton prezentowy – a jakże! A co mi tam, jak każda kobieta przed świętami wierzyłam w swoją misję i niezniszczalność. Potem zabrałam się za gotowanie otwierając tym okres na: Nie ruszaj to jest na święta!
W wigilię jak przystało na panią domu słaniałam się na nogach, w oczach miałam mroczki, na palcach plastry (zaliczyłam kilka nożowniczych wpadek ), a w głowie jedną myśl - nie paść na pysk przed kolacją, bo wszak nie wypada.
(Fragment czytatki autorstwa BiblioNETkowiczki Imabry)
Cała historia "świątecznej gorączki" w czytatce Renifer Imarba ratuje święta.