Dodany: 21.12.2014 21:20|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Awaria prądu




Recenzuje: Mateusz Osiak

Co roku powraca ten sam schemat. Stephen King wydaje książkę, a recenzenci zachwycają się i krzyczą o „powrocie starego, dobrego Kinga”. Nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście „Przebudzenie” może konkurować z największymi dziełami mistrza horrorów.

Cytując autora, opisywano je jako powieść „przerażającą”, a to zupełnie nieprawdziwa informacja. Poza kilkoma momentami nie ma w niej grozy, fabuła nie powoduje przyspieszenia tętna, nie niepokoi. Mając w pamięci poprzednie pozycje Kinga, przez takie zapowiedzi czytelnicy mogą czuć się oszukani. A to tylko jeden z zarzutów, z jakimi „Przebudzenie” musi się zmierzyć. Zacznijmy jednak od początku.

Lata 60. XX wieku. Do niewielkiej miejscowości w Maine przyjeżdża nowy pastor – Charles Jacobs. Pierwszą osobą spotkaną przez tego młodego, zbzikowanego na punkcie elektryczności duchownego jest Jamie Morton, kilkuletni chłopiec z niezwykle licznej i pobożnej rodziny. Los wiąże ich aż po kres życia, a Jamie opisuje tę relację oraz całe swoje życie właśnie w „Przebudzeniu”.

Wiele tutaj typowego Kinga. Sielanka lat 60., obraz świata widziany z perspektywy małego dziecka i powolne przechodzenie w mrok. Pisarz jak zwykle szczególną wagę przywiązuje do samochodów oraz muzyki, której poświęca wiele miejsca, tym bardziej że Jamie jako nastolatek zaczyna grać w rockowych zespołach na gitarze rytmicznej. Tu znowu coś zgrzyta. King pisze o tonacjach, o kilogramach narkotyków w muzycznym światku, o łatwości zdobywania kobiet czy o przeżyciach związanych z występami na scenie. Problem w tym, że ten opis jest niewystarczający i na pewno nieprzekonujący. Z jednej strony to ważny element powieści, z drugiej – potraktowany po macoszemu. Nie zadowoli tych, którzy nie przepadają za muzyką, nie ukontentuje również fanów rocka, dla jednych i drugich zabrzmi trywialnie.

„Przebudzenie” to także atak wymierzony we wszystkie religie. Charles Jacobs, lubiany i wykształcony pastor, nie potrafi uporać się z utratą bliskich. Wygłasza bulwersujące całą miejscowość Straszne Kazanie i zostaje zwolniony ze swojej funkcji. Życie poświęca elektryczności, eksplorując nieznane naukowcom tereny i współpracując z mrocznymi mocami, które jego zdaniem decydują o losach świata. Stephen King za pomocą tej postaci dał kilka celnych i mocnych prztyczków w nos „letnim”, łatwo dającym się omamić wierzącym, którzy widząc dokonujące się „cuda” ofiarowują amerykańskim pastorom-showmanom swoje pieniądze, ale to trochę za mało, by co chwilę podkreślać zwątpienie bohaterów.

Fabuła opiera się na wspomnieniach Jamiego Mortona. Poznajemy go, gdy ma kilka lat, podróżujemy z nim przez adolescencję i dorosłość, dążąc aż do starości, kiedy to historia jego znajomości z Charlesem Jacobsem się rozwiązuje. Wydaje się, że przez 500 stron można zarówno doskonale opisać bohatera, jak i połączyć wydarzenia oraz przeskoki w czasie w logiczną całość. Tutaj niestety też coś szwankuje. Wiele sytuacji z życia gitarzysty, które nie mają wpływu na jego charakter ani na historię, można by pominąć, a zamiast tego wyjaśnić czytelnikom niektóre jego decyzje, bo część z nich wygląda na kompletnie irracjonalne i podejmowane głównie po to, by akcja mogła się jakoś rozwijać. Sam King chyba zauważył, że coś nie gra, dlatego tłumaczy związanie Mortona z Jacobsem w najprostszy sposób –„przeznaczeniem”.

Warto zauważyć, że Jamie w wielu momentach przypomina Kinga. Chodzi nie tylko o miejsce zamieszkania czy fascynację samochodami i muzyką, ale też o obraz starzejącego się mężczyzny. Historie Mortona dotyczą tego, jak ludzie w drugiej połowie życia postrzegają młodszych, „ostatnich rzeczy” w życiu, wspomnień. Czyżby staremu mistrzowi zaczynał dokuczać wiek?

„Przebudzenie” na pewno nie umywa się do „Zielonej mili”, „Christine” czy „Lśnienia”. Co prawda nie jest złe jako powieść rozrywkowa – czyta się je naprawdę lekko. Jednak wydaje się, że King dążył do czegoś ambitniejszego, szczególnie że mniej tu fantastyki, a więcej rzeczywistości. Ta próba się nie powiodła. Mistrz grozy już nie straszy. Dalej bywa dowcipny, potrafi błyskotliwe spuentować dialog czy wydarzenie, ale – wbrew zapowiedziom – brakuje tu dreszczyku emocji, który przykuwał do jego poprzednich powieści.

Czuję zdecydowany niedosyt. Jak na ogół horrorów – jest nieźle. Jak na samego Kinga – mizernie, daleko mu do jego wielkich czasów. Przepełnione prądem „Przebudzenie” nie elektryzuje i za mało w nim napięcia. Czy w następnej książce King naprawi tę awarię?


Autor: Stephen King
Tytuł: Przebudzenie
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo: Prószyński Media
Liczba stron: 536

Ocena: 3/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1648
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: