Dodany: 04.11.2007 09:05|Autor: Czajka
Czekając na świt
- Czy znasz taką rewelacyjną książkę o przyjaźni, właśnie o niej mówili w radiu, krytycy, psychologowie, czytelnicy, wszyscy oczarowani? – późną nocą wyrwała mnie ze snu telefonem rozemocjonowana kuzynka.
- A jaki tytuł? – trochę jeszcze nieprzytomnie zapytałam dla formalności, przekonana, że skoro rewelacyjna, to na pewno znam.
- „Żar”
– Hm. Dziwne, bo nic mi się nie kojarzy.
– „A gyertyák csonkig égnek” – kuzynka podała mi oryginalny tytuł w nadziei, że mi to pomoże w przypominaniu. Nie bardzo pomogło.
- Nie słyszałam chyba, a kto to napisał?
- Sándor Márai.
Uniosłam się ambicją osoby prawie oczytanej, poddałam zachwytowi płynącemu cały czas ze słuchawki i, nie czekając nawet na świt, udałam się do sklepu w Internecie. Sklep nie pachniał papierem ani farbą drukarską, nie miał atmosfery księgarni, ale miał „Żar”. Ponieważ niezwykłym zbiegiem okoliczności za trzy miesiące i osiemnaście dni miały być moje urodziny, bez skrupułów złamałam zakaz książkowych wydatków i po kilku dniach wyjmowałam z koperty niedużą książeczkę w miękkich okładkach, napisaną przez wybitnego pisarza węgierskiego.
Kiedy zaczęłam ją czytać wczesnym rankiem, tam też zaczynał się dzień, właśnie fermentowało wino, posłaniec przyniósł Generałowi list, a razem z listem przeszłość.
Generał się urodził, wykarmiła go niania, a potem minęło siedemdziesiąt pięć lat, zupełnie jak w życiu, tak pomyślałam i zostałam natychmiast owładnięta niezwykłym urokiem tej opowieści.
Opowieści żywej postaciami, w których wstrząsająco prawdziwie i przepięknie Márai zmieścił całą naturę ludzką. Opowieści o urzekającej melodii i pięknym, wręcz poetyckim, języku.
Ale pierwszym i dominującym wrażeniem w czasie całej lektury jest cisza. Jest to cisza lasu tuż przed świtem, kiedy noc jeszcze nie zabrała dzikich namiętności, a dzień jeszcze nie przyniósł spokoju i zrozumienia, cisza, kiedy jeleń zastyga nieruchomo tuż przed myśliwym z opuszczoną jeszcze bronią. Jest to cisza pełna napięcia i, wstrzymując oddech, czekamy razem z lasem i jeleniem, aż coś się wydarzy. I faktycznie, wydarza się, we wspaniale skonstruowanych scenach.
Cała historia opowiedziana jest bardzo oszczędnie i wydaje się, że beznamiętnie, ale jest to powściągliwość dogasającego w kominku polana – jedwabisty spokój na zewnątrz i pulsujący żar w środku. Żar przyjaźni, miłości, nienawiści, zazdrości, zdrady, prawdy, samotności, starości.
W ciągu jednego dnia wraca przeszłość, rozpala się na chwilę jasnym płomieniem retrospekcji i w końcu, przed świtem, ogień dogasa, dopalają się świece, dopala się życie i padają pytania. Jakie będą odpowiedzi? I czy w ogóle będą?
Mały format, wielka literatura - warto ją poznać i warto do niej wracać.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.