Lektury szkolne - droga przez mękę?
Za swoich licealnych czasów (klasa biol-chem) byłam jedną z niewielu osób czytającą wszystkie lektury, i co więcej - zachwycającą się co niektórymi. Teraz jako "ciało pedagogiczne" z przerażeniem patrzę na wszystkie te ściągi, opracowania, streszczenia... Czy nikt już nie czyta lektur??? Czy młodych ludzi nie jest w stanie zachwycić nic z całego bogactwa naszej literackiej spuścizny? Jaką lekturę pamiętacie, cenicie, lubicie najbardziej? Która była właśnie ową drogą przez mękę?