Columbine: Masakra w amerykańskim liceum (
Cullen Dave)
(US-CO-2009); ocena: 6
Książka zdobyła kilka nagród, m.in. Edgar Award: Best Fact Crime Book 2009.
Columbine to nazwa kwiatów rosnących w stanie Colorado. To także nazwa małej miejscowości w Jeffco County, Colorado i znajdującej się tam szkoły (junior/senior high school), do której uczęszcza około 2,000 studentów. Od 1999 roku słowo Columbine to przede wszystkim symbol szkolnej strzelaniny; masakry, która wstrząsnęła całą Ameryką.
20 kwietnia 1999 roku dwóch uczniów z klasy maturalnej, uzbrojonych po uszy, wkroczyło na teren szkoły i rozpoczęło strzelaninę, w wyniku której zginęło 12 uczniów i jeden nauczyciel, a 21 innych zostoło rannych; wśród nich przypadki bardzo ciężkie, które zakończyły się trwałym inwalidztwem. Mordercy, Eric Harris i Dylan Klebold, popełnili samobójstwo.
Zszokowana Ameryka żądała wyjaśnień. Jak to możliwe? Jak do tego doszło? Czy akcja policji była wystarczająco sprawna, czy też można było zapobiec choćby części ofiar? Początkowy chaos i zamieszanie nie sprzyjały rzetelnej informacji. Rodziły się mity, które przyjmowano za prawdę. Ponieważ mordercy ubrani byli w czarne, obszerne płaszcze, które pozwalały im maskować broń, poszła fama, że terrorystyczna akcja była dziełem Trench Coat Mafii; wiadomość o tyle prawdopodobna, że taka organizacje w Columbine High School kiedyś istniała. Jej członkowie ubierali się w czarne trencze, chcąc w ten sposób odróżnić się od reszty uczniów. Była to dziecinna zabawa, która ani z prawdziwym znaczeniem słowa mafia, ani z terrorystycznymi hasłami nie miała nic wspólnego. Eric i Dylan nie należeli do Trench Coat Mafii. Co więcej, dopiero po jej rozwiązaniu i gdy już nikt nie nosił czarnych trenczy, oni zaopatrzyli się w obszerne, czarne płaszcze, chcąc w ten sposób podkreślić swoją indywidualność.
Czarny ubiór morderców nasunął również przypuszczenie, że za atak odpowiedzialna jest subkultura gotów, a szczególnie zespoły muzyczne, w których gustowali młodzi mordercy. Dołączyły do tego inne mity, jak wpływ gier komputerowych i filmów obfitujących w terror i krwawą akcję.
Najbardziej prawdopodobne wydawało się posądzenie, że głównym powodem strzelaniny był mobbing. Do dnia dzisiejszego wiele osób uważa, że mordercom wyrządzono krzywdę, która z normalnych dzieciaków przekształciła ich w żądne krwi bestie. No i oczywiście trzeba było znaleźć winnych. Główni sprawcy nie żyli. To żadna satysfakcja obarczać ich winą bez możliwości ukarania. Trzeba było znaleźć winnych wśród żywych. Pryncypał szkoły był obwiniany za brak reakcji na mobbing, policja za zbyt opieszałą akcję. Ale głównymi winowajcami byli rodzice, za lekceważenie obowiązków rodzicielskich, za złe wychowanie synów. To, że zarzuty były bezpodstawne, nikogo nie interesowało. Potrzebny był obiekt nienawiści.
A jaka kryje się prawda za obrosłym mitami atakiem w Columbine? Dziennikarz, Dave Cullen, spędził 10 lat oddzielając ziarno od plewa i szukając odpowiedzi na dwa główne pytania: JAK i DLACZEGO. Kim naprawdę byli dwaj nietuzinkowi studenci? Obydwaj inteligentni wysoko ponad przeciętną. Popularni wśród młodzieży, zwłaszcza Eric, który obdarzony był charyzmatyczną naturą, a przynajmniej potrafił robić takie wrażenie. Spędzali razem sporo czasu, rozwijali wspólne hobby, jakimi były gry komputerowe, w tym również ich adaptacja do własnych potrzeb i produkcja programów video. Brali udział w różnorakich imprezach szkolnych. Dylan był mocno zaangażowany w szkolne przedstawienia teatralne; nie, nie na scenie, na to był zbyt nieśmiały, lecz za sceną, jako realizator dżwięku. Eric, z kolei, był doskonałym uczniem, oczytany, rozsmakowany w klasykach.
Obydwaj chłopcy pozostawili po sobie – z myślą o potomnych – zapisy w prowadzonych dziennikach i pożegnale nagrania video. Eric nazwał swój dziennik „Księgą Boga”. Skrupulatnie notowali przygotowania do ataku - zwłaszcza Eric, który był mózgiem operacji i konstruktorem bomb. Atak w Columbine planowany był na miarę zamachu w Oklahoma City, w którym zginęło 168 osób, a 680 zostało rannych. Planowana przez młodocianych morderców liczba ofiar w Columbine miała być wielokrotnie większa – ponad tysiąc. Na szczęście Eric okazał się marnym konstruktorem bomb. Żadna z nich nie wybuchła. Gdyby jednak wybuchły, jak było zaplanowane, liczba ofiar mogła oscylować blisko tysiąca. Od samej bomby podłożonej w kafeterii, gdzie młodzież zbierała się w porze lunchu, mogło zginąć w przeciągu kilku sekund około 500 osób. A takich bomb było więcej.
Jaka prawda wyłania się z prowadzonych notatek? Dwóch smarkaczy, nienawidzących świata i jego mieszkańców, choć z różnych pobudek. Eric, typowy psychopata-megaloman z przerośniętym ego, który gardził całą rasą ludzką i uważał się za istotę wyższą, za boga, który ma prawo decydować, kto będzie żył, a kto umrze. Dylan, głęboko wierzący w Boga i obwiniający Go za to, że stworzył go tak odmiennym od zwykłych ludzi, wystawiając go tym samym na próbę, której nie potrafił sprostać. Dylan był nad wyraz nieśmiały, żył w swoim wyimaginowanym świecie, uważał się za outsidera – choć naprawdę wcale nim nie był – cierpiał z tego powodu i nie umiał wyjść ludziom na przeciw – a przynajmniej tym, na których mu zależało. Ciągle zmagał się z samobójczymi myślami, wierzył, że miłość może go wyleczyć, ale nigdy nie odważył się zamienić jednego słowa z dziewczyną, która była obiektem jego marzeń i westchnień. Przylgnął do Erica i powoli oswajał się z jego konceptem Dnia Sądnego, w którym mieli dokonać masacry. Dla Dylana była to forma ucieczki z tego świata, sposób na samobójstwo, którego, w swoim niezdecydowaniu, sam nie potrafił popełnić.
Czy istniały szanse na uniemożliwienie ataku w Columbine? Okazuje się, że tak. Policja miała informacje o pogróżkach Erica Harrisa w stosunku do jednego z kolegów, które rodzina potraktowała poważnie, zwłaszcza w powiązaniu z bardzo agresywną, pełną nienawiści i pogróżek stroną internetową autorstwa Erica. Wielu kolegów Erica i Dylana wiedziało o konstruowaniu bomb, niektórzy nawet uczestniczyli w ich detonowaniu. Obydwaj chłopcy mieli za sobą wspólne włamanie do samochodu, byli aresztowani, następnie pod nadzorem kuratorskim, zaliczyli konsultacje i prace społeczne. Eric, typowy psychopata, potrafił oczarowć i zamydlić oczy wszystkim, którzy w jakiś sposób decydowali o jego losie. Sędzia, kurator, nauczyciele - wszyscy widzieli w nim młodego człowieka, który miał przed sobą świetlaną przyszłość. Najtrudniej przychodziło mu oszukać własnego ojca, który trzymał go raczej krótko, więc tu musiał się podwójnie starać, żeby robić dobre wrażenie. Metodą, która się świetnie sprawdzała, było przyznawanie się do małych grzeszków, połowicznie i ze skruchą, przysięgając, że już nigdy więcej... To zawsze robiło dobre wrażenie.
Były różne przecieki, spowodowane głównie chęcią pochwalenia się lub nastraszenia któregoś z kolegów. Wiele osób/instytucji było obeznanych z pojedynczymi elementami tej makabrycznej układanki. Nikt jednak nie potrafił zebrać tego w całość i wyciągnąć logicznych wniosków. Trudno się dziwić. To był rok 1999, zaledwie początki nowej epidemii, jaką są strzelaniny w amerykańskich szkołach.
Od czasów Columbine szkolne ataki terrorystyczne są na porządku dziennym. Niektóre z nich, jak np Virginia Tech, pochłonęły więcej ofiar. W innych sprawcami były osoby dorosłe, które zorientowały się, że masakry w środowisku szkolnym przyciągają znacznie większą uwagę mediów i społeczeństwa. Ale żaden z nich nie wywołał większego szoku, niż ten jaki przeżyła Ameryka w 1999 roku. I żaden z nich nie usunął krwawej skazy ze słowa Columbine.
Columbine – Oczami matki mordercy
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.