Zainspirowana niektórymi czytatkami użytkowników, stwierdziłam, że ja też stworzę osobiste podsumowanie miesiąca. Mogę poszczycić się następującymi dziełami:
1.
Pani Nikt (
Begley Dan)
Dostałam na Gwiazdkę, więc najwyższy był czas żeby to przeczytać. Podobała mi się z dwóch powodów: po pierwsze od dłuższego czasu nie miałam "luźniejszej" książki w rękach, a po drugie była strasznie naiwna. Zakładam, że nie takie było zamierzenie autora, ale chwila rozrywki dobrze mi zrobiła.
2.
Igrzyska śmierci (
Collins Suzanne)
Z okazji wielkiego hitu filmowego (który nawiasem mówiąc bardzo mnie zawiódł) odkurzyłam sobie całą trylogię.
3.
W pierścieniu ognia (
Collins Suzanne)
Ta część nadal pozostała moją ulubioną. Na pytanie "Peeta czy Gale?" zawsze odpowiem z radością: Finnick!
4.
Kosogłos (
Collins Suzanne)
Przy tej uroniłam nawet kilka łez, co było dziwne, gdyż przy pierwszym przeczytaniu było sucho.
5.
Mechaniczny anioł (
Clare Cassandra (właśc. Rumelt Judith A.))
Tym razem z okazji wydania drugiej części w kwestii odświeżenia.
6.
Mechaniczny książę (
Clare Cassandra (właśc. Rumelt Judith A.))
Perełka. Kto czytał to wie jakie emocje targają czytelnikiem. Współczucie na Willa, żal dla Jema i (co mnie zaskoczyło) złość na Tessę. Taka sierotka niezdecydowana się z niej zrobiła. Niesmacznie.
7.
A. D. XIII: 1 (antologia;
Kossakowska Maja Lidia,
Komuda Jacek,
Przechrzta Adam i inni)
Męczyłam tą antalogię i męczyłam. Brnęłam przez te opowiadania z niezmordowanym uporem i powiedziałam sobie: "Nigdy więcej!". Jedno opowiadanie zapadło mi głębiej w pamięć, to o samolotach. Mimo ostrzeżeń z okładki i tak jeszcze tam wsiądę, aczkolwiek ciekawe podejście do problemu.
8.
Oskar i pani Róża (
Schmitt Éric-Emmanuel)
Muszę się przyznać, że mam pewną wadę. Lubię tytuły. Jak niektórzy ludzie oceniają książkę po okładce, ja sugeruję się tytułem. Tak było i w tym przypadku. Jednak moja intuicja nie zawiodła i przeżyłam z tą książką naprawdę niesamowite pół godziny (dla niewtajemniczonych - książka ma około 40 stron). Autentycznie wzruszyłam się na końcu.
9.
Alicja w Krainie Czarów (
Carroll Lewis (właśc. Dodgson Charles Lutwidge))
Klasyka, którą postanowiłam przeczytać. Cudowna abstrakcja, pełna zabawnych sytuacji. Mimo wszystko czuje się ten ton, który zaznacza, że docelowymi odbiorcami są dzieci.
10.
My, dzieci z dworca Zoo (
Christiane F. (właśc. Felscherinow Christiane Vera),
Hermann Kai)
Mimo wszystko smutne. Dobitnie pokazuje jak można zmarnować sobie życie. Jak kiedyś w moim umyśle pojawiła się myśl by spróbować narkotyków to została właśnie zdeptana, zakopana w trumnie, a kluczyk wyrzucono do Tamizy. Powinni kazać czytać to dzieciom.
11.
Wesele (
Wyspiański Stanisław)
Tragedia. Nie wiem jak może się to podobać ludziom. W pierwszym akcie piją, w drugim są już tak urżnięci, że mają widzenia, a w trzecim klasyczny przykład dobrego kaca pt. "Co ja robię tuuuu z kosą w ręce?"
Podsumowując: 11, z czego 4 ponownie. Mało, zważywszy na to, że połowę maja miałam wolną. Trzeba nadrobić w czerwcu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.