Dodany: 17.01.2024 00:22|Autor: Losice

Rok 2023 w czytelniczym podsumowaniu


Wbrew tradycji, mijającego roku nie kończyłem szampanem, a "nieco" mocniejszym alkoholem - włoskim likierem ziołowym strega. Ten znany od połowy XIX wieku żółto-zielony trunek o silnym korzennym zapachu wytwarzany jest na bazie piołunu, mirry i owocu jałowca, z domieszką lukrecji, szafranu i cynamonu. Jego pojawienie się na naszym noworocznym stole, wzbudziło zdziwienie i pewne zaciekawienie mojej żony, zakończone pytaniem popartym krótką analizą etykiety.

- Jacku, dlaczego wybrałeś właśnie ten, aż 40-sto procentowy likier?
Moja odpowiedź była nadzwyczaj grzeczna, to już chyba taki utarty rys ostatnich godzin starego roku ("szarmanckość" rośnie wraz z iloścą wznoszonych toastów).
- Marylko, zapewniam Cię, że jest tylko jeden powód tego wyboru i jest on ściśle .... literacki.
- No oczywiście, prawie wszyscy pisarze i pisarki to znane ochlapusy, więc jeśli chcesz mi znowu opowiedzieć o kolejnym "chwalebnym" przykładzie, to zostaw to na przyszły rok. Wiesz chyba, że ten likier zawiera piołun, a piołun to... - w tej momencie nastąpiła znamienna przerwa i zawieszenie głosu mojej żony (posiadającej medyczne wykształcenie).
- Tak wiem, wiem ... piołun to absynt, a on jest oficjalnie zakazany w wielu krajach, również mojej ukochanej Francji i w samym Paryżu.
Chyba opowiadałem ci, że nalewkę na bazie piołunu pił również kiedyś mój dziadek. Było to w połowie zeszłego wieku. Cierpiał na przypadłość, którą nazywano wtedy "katarem żołądka". Szczęśliwie dożył 92 lat, a piołunówkę "aplikował" od 55 do 75-tego roku życia. Wtedy, zaskoczył całą rodzinę i ...'wyzdrowiał.
- Może cierpiał na zespół halucynacji popiołunowych i tylko mu się wydawało, że wyzdrowiał - nieufnie zauważyła moja żona.
- Ylu (jest to skrót, użyty w wołaczu, od imienia mojej żony, Maryla, używam go w sytuacjach "natury delikatnej" wymagajacych odpowiedniego taktu i wyczucia), daj spokój, mój dziadek był idolem mojego dzieciństwa, chociaż rzeczywiście, pod koniec życia doznał pewnej przemiany i kojarzył mi się z Kaczorem Donaldem. Nabrał w mowie dziwnej maniery przeciągania niektórych samogłosek i jednoczesnego wywijania warg w kaczy dziób. Pamiętam, że gdy odwiedzaliśmy go, witał mojego ojca słowami "Kaaaziu, dooobrze, że przyjechaaaałeś". Siedział w łóżku z położonymi pod plecy trzema poduchami i kręcił swoją kompletnie łysą "kaczo-donaldowatą" czaszką na wszystkie strony. Wzrok miał rozbiegany, ale ciemne oczy nadal bystre i spostrzegawcze ....
- Nic mi o tym nie mówiłeś, ostatnio wspominałeś, że w dzieciństwie twój dziadek przypominał ci raczej Zeusa (bo czytałeś wtedy mitologię grecką) i nawet podejrzewałeś, że pod postacią łabędzia zapłodnił jakąś waszą sąsiadkę, która samotnie (po śmierci męża) prowadziła gospodarstwo. Chyba miała na imię Lidia, miała też dwoje nieślubnych dzieci, o czym huczała cała "wasza" wieś. Ta "wspaniała i kolorowa" wieś, letnich wakacji twojego dzieciństwa.
- Wiesz, dzisiaj już sam nie wiem. Ludzie nieprzychylni mojemu dziadkowi, bo i tacy, jak to w życiu bywa, znaleźli się, rozsiewali kłamliwe plotki, które usłyszałem kilka lat później, gdy byłem już w liceum. To raczej sąsiadka dybała na mojego dziadka, a on, jak Odyseusz powracał do mojej babki. Nie mam pewności czy pałał uczuciem do sąsiadki, uczuciem podobnym do tego, jakim Odyseusz darzył wróżkę Kirke.
- Pewnie "pałał", a Odyseusz też miał z Kirke syna - wtraciła moja żona.
- Oczywiscie nieślubnego - zauważyłem głupawo, chyba będąc już w lekkim likierowym "zakręceniu".
- Jacku, dosyć bujania w obłokach, rozważania przygód twojego narkotyzującego się dziadka i pozowania na Hemingwaya i jego kompanów....

Wzmianka mojej żony o Hemingwayu naprowadziła mnie na pewien fragment powieściowego debiutu wielkiego Ernesta Słońce też wschodzi (Hemingway Ernest). Dotyczy on słynnego absyntu, którym delektował się główny bohater powieści Jake (alter ego autora). Fragment ten wybrałem, jako najbardziej urzekający cytat 2023 roku:

"Przypatrywaliśmy się początkowi ostatniego wieczoru fiesty. Po absyncie wszystko ukazało nam się w różowszych barwach. Piłem go bez cukru, z kieliszka pokrytego kropelkami wilgoci i czułem jego przyjemną goryczkę" [1]
(Dla wyjaśnienia, chodzi oczywiście o fiestę w hiszpańskiej Pampelunie, która odbywa się co roku od 6 do 14 lipca, a jej główną "atrakcją" jest słynne "encierros", gonitwa byków po ulicach miasta.)

Całkiem przypadkowo, moja żona w pewien sposób zbliżyła się do literackiej przyczyny wyboru likieru strega na celebrowanie tego ostatniego wieczoru 2023 roku.

Ale zacznijmy od początku ...
W 1947 roku, Guido Alberti włoski producent likieru strega, ufundował najważniejszą i najbardziej znaną na Półwyspie Apenińskim nagrodę literacką, przyznawaną corocznie tylko w dziedzinie prozy Premio Strega. Trudno nie pochwalać takiej decyzji i chyba równie trudno znaleźć podobny przykład finansowego wspierania literatury przez producenta alkoholu. Oczywiście, nie ukrywajmy, że wielokrotnie większe znaczenie dla światowej literatury, ma sam fakt spożywania (najczęściej w nadmarze) alkoholu przez ludzi pióra, niż finansowe wsparcie udzielane światu literatury przez producentów alkoholu. Od strony finansowej, przy spożyciu alkoholu przez ludzi pióra, przepływ kapitału odbywa się już w przeciwnym kierunku, od twórców literatury do producentów trunku (i nie jest już tak chwalebny)...
Powyższa alkoholowo-literacka ciekawostka (Premio Strega) zapewne zniknęłaby w natłoku innych wydarzeń literackich, gdyby nie powieść pochodzącego z Neapolu pisarza Rafaelle La Caprii Śmiertelnie ranny (La Capria Raffaele), uhonorowana Nagrodą Stregi w 1961 roku. Książka ta została moją największą niespodzianką 2023 roku. W ten oto sposób likier strega wkroczył na moje salony literackie. Nie sądziłem, że napotkam go jeszcze kiedykolwiek na kartach literatury.
Jak zapewne się domyślacie byłem w błędzie. Muszę znowu powrócić do Ernesta Hemingwaya, bo wspominiał on o likierze strega prawie 20 lat wcześniej, nim świat usłyszał o ufundowaniu włoskiej nagrody literackiej. Wracamy na karty wydanej w 1926 roku Słońce też wschodzi (Hemingway Ernest):

"Wszedłem do środka i zjadłem kolację. Posiłek był obfity jak na Francję, ale po Hiszpanii wydał mi się bardzo oszczędnie wydzielony. Do towarzystwa wziąłem sobie butelkę wina château margaux. Przyjemnie było popijać wino powoli, rozsmakowywać się w nim i pić w pojedynkę. Butelka wina była dobrym towarzyszem. Później wypiłem kawę. Kelner zalecił mi baskijski likier nazywajacy się izzarra. Przyniósł butelkę i nalał do kieliszka. Powiedział, że izzarrę sporządza się z kwiatów pirenejskich. Prawdziwych kwiatów rosnących w Pirenejach. Likier wyglądał jak olejek do włosów, a pachniał podobnie do włoskiej stregi. Kazałem kelnerowi zabrać z powrotem pirenejskie kwiaty i przynieść mi vieux marc. Marc był dobry. Wypiłem jeszcze jeden po kawie.
Kelner był najwyraźniej trochę urażony za te kwiaty z Pirenejów, więc dałem mu specjalnie duży napiwek."[2]

Ten piękny hemingwayowski styl i jego pisarska technika "góry lodowej", albo "technika pomijania".
Jeśli piszesz o czymś, o czym wiesz prawie wszystko, to możesz pominąć wiele z tego co wiesz, a czytelnik i tak odniesie wrażenie, że autor o tym napisał. Puste miejsca zostaną wypełnione w wyobraźni czytelnika. Jeśli nie znasz tematu, puste miejsca na zawsze będą stanowić pustkę. Obserwując górę lodową widzimy tylko jej jedną ósmą część, ogromna wiekszość skrywa się pod poziomem wody, ale my wiemy, że tam jest. Jeśli znasz temat to ważniejsze jest to co pominąłeś, niż to co napisałeś. Legenda głosi, że w Słońce też wschodzi (Hemingway Ernest) Hemingway wykreślił przed publikacją pierwsze trzy rozdziały.

I jeszcze jedna uwaga - izzarra, tajemniczy baskijski likier produkowany z pirenejskich kwiatów. Nazwa po baskijsku oznacza gwiazdę. Traktowany jest jako narodowy trunek we francuskiej części Kraju Basków, a ośrodkiem jego produkcji jest miasto Bayonne.
Jake, bohater powieści zatrzymał się w tym właśnie mieście i tam miał samotną kolację.

Nazwa izzarra i określenie "likier pirenejskich kwiatów", tak mi się spodobały, że postanowiłem wprowadzić jeszcze jedno, moje coroczne wyróżnienie. Nagroda "pirenejskich kwiatów" dla książki, której styl pisarski najbardziej mnie zauroczył.
W roku 2023 nagrodę tę postanowiłem przyznać książce napisanej przez izraelską pisarkę Zeruyę Shalev Życie miłosne (Shalev Zeruya (Szalew Ceruja)).

Zarekomendowała mi ją ewa1207, zacytuję więc, jako uzasadnienie mojego wyboru fragment mojej rozmowy z ewa1207.

Bardzo ładny i precyzyjny język narracji, miałem wrażenie, że każde zdanie ma dokładnie optymalną i odpowiednią liczbę słów opisujących kreowaną przez autorkę rzeczywistość - żadnego brakującego, ani zbędnego słowa. Słowa kreowały obrazy, ale podobnie jak oglądanie dna morskiego poprzez idealnie przezroczysta wodę, słowa "były przezroczyste", a obrazy tak ostre i niczym niezakłócone - że słowo "stawało się obrazem i żyło w mojej wyobraźni".
Podobne odczucie miałem ostatni raz, gdy czytałem Pianistka (Jelinek Elfriede), ale tam język był tak precyzyjny jak fraza muzyczna, każde słowo, jak poprawnie uderzony klawisz fortepianu.
No i oczywiście, tytułowe "życie miłosne", zapewne dla wielu czytelników, balansujące na granicy akceptowalności, (ale ten temat zawsze niesie z sobą takie ryzyko). Miejscami ocierające się o pornografię i "lekko muskające" wulgaryzm (myślę, że wiele zależało tutaj od elastyczności i precyzji tłumaczenia), ale chyba dla znaczącej większości czytelników w pełni akceptowalne - w odróżnieniu do nadal wzbudzających liczne kontrowersje: Zwrotnik Raka (Miller Henry), Kompleks Portnoya (Roth Philip) i chociażby wydane już w XXI wieku Udław się (Palahniuk Chuck), czy wspomniana powyżej Pianistka (Jelinek Elfriede).



Chyba nadeszła pora, żebym za radą żony przerwał już bujanie w obłokach i powrócił do czytelniczego podsumowania 2023 roku.

Przeczytałem 37 książek napisanych w następujących językach:
- literatura angielska 5
- literatura angielska/USA 7 (w tym Nobel 1, Pulitzer 1)
- literatura angielska/Zanzibar 1 (w tym Nobel 1)
- literatura francuska 5 (w tym Nobel 1, Nagroda Goncourtów 3)
- literatura niemiecka 1 (w tym Nobel 1)
- literatura norweska 5 (w tym Nobel 5)
- literatura rosyjska 2
- literatura hebrajska 2
- literatura polska 2
- literatura katalońska 1
- literatura japońska 1
- literatura niderlandzka 1
- literatura włoska 1 (w tym Premio Strega 1)
- literatura turecka 1 (w tym Nobel 1)
- literatura rumuńska 1
- literatura węgierska 1


Książka roku 2023:
Dziady i dybuki (Kurski Jarosław)

Po raz pierwszy w historii moją książką roku została pozycja literatury faktu, a nie literatury pięknej. Fascynująca podróż autora "do kresu poznania" - poznania genealogii swojej rodziny i odkrycia tego, co w opinii nawet najbliższych mu osób (szczególnie tak bliskiej mu zawsze matki), nie powinno być nigdy odkryte. Jednym z najciekawszych fragmentów książki jest przypis zawierajacy wiersz "Non omnis moriar…" Zuzanny Ginczanki, polskiej poetki pochodzenia żydowskiego. Jest to ostatni z zachowanych wierszy Ginczanki, w którym podała ona nazwisko byłej dozorczyni kamienicy przy ulicy Jabłonowskich we Lwowie, która była szmalcowniczką i dwukrotnie zadenuncjowała poetkę do Niemców. Po wojnie, dozorczyni kamienicy, Zofia Chomin, była sądzona i skazana na cztery lata więzienia za szantażowanie i denuncjowanie obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Rękopis wiersza stanowił dowód w sprawie sądowej.

"Non omnis moriar — moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi — nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze —
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury prutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przerobi."

Zuzanna Ginczanka nie przeżyła wojny.


Największa niespodzianka 2023 roku:
Śmiertelnie ranny (La Capria Raffaele)

Włoski pisarz, Veronesi Sandro, jako jedyny w XXI wieku otrzymał dwukrotnie Nagrodę Strega i uważany jest za gwiazdę współczesnej włoskiej literatury. Jest on cenionym krytykiem literackim. W jednej ze swoich wypowiedzi radiowych, zdobył się na rzadkie wśród pisarzy i odważne stwierdzenie. Wymienił jeden tytuł włoskiej powieści, którą uważa za "najlepszą powieść w całej historii włoskiej literatury".
Jest to laureatka Nagrody Strega z 1961 roku, napisana przez pochodzącego z Neapolu pisarza Raffaele La Capria powieść Śmiertelnie ranny (La Capria Raffaele).
Fascynująca, wykorzystująca technikę strumieni świadomości, powieść o Neapolu, która weszła do kanonu włoskiej literatury, a której ramy czasowe są tożsame ze słynną powieścią Eleny Ferrante Genialna przyjaciółka (Ferrante Elena). Jestem przekonany, że powieść Ferrante nawiązuje do powieści La Caprii, nie waham się powiedzieć, że z nią "rezonuje". Neapol La Caprii to Zatoka Neapolitańska i nabrzeża Neapolu, ekskluzywne kluby żeglarskie pełne bogatej młodzieży z wyższych klas, czasami już lekko zbankrutowanych, ale nadal kultywujących arystokratyczne korzenie. Miasto gdzie Wezuwiusz, morze i zatoka stanowią inetrgralną jego część, rodzaj jeszcze jednej dodatkowej dzielnicy, a wyprawy na sąsiednie wyspy i słynną Capri to codzienność. Autor dostrzega problemy miasta i regionu, jego biedę i zacofanie w stosunku do bogatej Północy Włoch, pewien fatalizm i maraz, z którego wyrywają się tylko nieliczni.
Ale nawet ci nieliczni nigdy nie odwiedzili dzielnic, gdzie mieszkają bohaterowie powieści Ferrante, gdzie mieszkają dzieci, które zobaczyły pierwszy raz morze w wieku 10 lat i nie zdawały sobie sprawy, że Neapol leży nad zatoką. Ta opozycja obu powieści była dla mnie szalenie intrygująca - spojrzałem na Ferrante przez pryzmat La Caprii i ujrzałem nowe załamania światła odbitego od lustra wody Zatoki Neapolitańskiej.

Powieść w Polsce była ostatni raz wydana w połowie lat sześdziesiątych, a w swoich zbiorach nie miała jej żadna biblioteka w Warszawie. Zapewne w tym miejscu zakończyłaby się moja "przygoda" z książką Rafaelle La Caprii, gdyby nie przypadek. W ramach porządkowania mieszkania po moich rodzicach, musieliśmy z bratem dokonać podziału rodzinnego księgozbioru. Kolekcjonowanie książek było namietną pasją mojej matki, a wizyty w księgarniach były stałym "rytuałem" mojego dzieciństwa, aż po lata studenckie. W rezultacie musiałem poszukać dodatkowego miejsca na 860 książek, a wśród nich na polskie tłumaczenie wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy włoskiej powieści "Ferito a morte" ....

"Nie udawało mu się, nie mógł. Neapolitańczyk żyjący w psychologii cudu, ciągle w oczekiwaniu nadzwyczajnego zdarzenia, które zmieni nagle jego położenie. Dwuznaczne oblicze człowieczeństwa neapolitańczyka z jego antytezą nędzy i komedii, życia i teatru. Dwa Neapole, jeden na pokaz, a drugi prawdziwy, Neapol skąpany w morzu i Neapol, do którego morze nie dociera, Wezuwiusz i anty-Wezuwiusz. I tak dalej, i tak dalej. Spędzają czas na pielęgnowaniu i obliczaniu mistyfikacji tego rodzaju, na sprzedawaniu ich temu, kto daje najwięcej, na żadaniu zrozumienia i podziwu, jakby domagali się kredytu, z miną zakłopotaną i jaśniepańską. Nie udawało mu się. Płacą długi przeznaczeniu silniejszemu od nich, pokutują także za innych neapolitańczyków, że uczynili z samych siebie legendę. Że wierzą w nią, że żywią ją swoim własnym życiem." [3]



Gwiazdy sezonu:
Zima 2023:
Wyznaję (Cabré Jaume)

Książka od wielu lat znajdowała się na mojej "krótkiej liście" (powinienem raczej napisać liście hańby). Przeczytałem ją w ramach nadrabiania czytelniczych zaległości. Jest tak popularna, że doczekała się wielu entuzjastycznych opinii i recenzji, nie będę więc ich powielał. Chciałem jednak powrócić do pewnego fragmentu, w którym Cabre przywołuje Wisławę Szymborską - co zawsze jest miłe dla polskiego czytelnika.

"Po tylu intensywnych dniach przyszedł odpoczynek. Początek jesieni. Poranek zamyka bilans mojego życia. Włączyłem telewizor i trafiłem na prezentera prognozy pogody, który z zaspaną miną zapewnił mnie, że w najbliższych godzinach temperatury gwałtownie spadną i lokalnie wystąpią deszcze. Pomyślałem o Szymborskiej, która mówiła, że choć kolejny dzień zapowiada się słonecznie, tym, którzy ciągle żyją, przyda się jeszcze parasol. Mnie, oczywiście, nie będzie już potrzebny do niczego."[4]

Wiosna 2023:
Kochanek (Duras Marguerite (właśc. Donnadieu Marguerite))

Lato 2023:
Pustynia miłości (Mauriac François)

Jesień 2023:
Piersi i jajeczka (Kawakami Mieko)
"Magia przenosząca nas do nieznanych światów"


Nagroda specjalna dla książki, która najbardziej wpłynęła na zmianę mojego postrzegania świata, w którym żyłem (i żyję):
Utracona cześć Katarzyny Blum albo Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić (Böll Heinrich)

Jeszcze jedna moja nadrobiona zaległość czytelnicza, tym razem niemieckiego Noblisty. Z pewnością warta przeczytania, szczególnie w dzisiejszym świecie zbrutalizowanych mediów.


Najlepsza książka 2023 w dziedzinie biografia/autobiografia/pamiętnik/reportaż:
Dziady i dybuki (Kurski Jarosław)

Najbardziej urzekający cytat 2023 roku (tym razem o fiescie w hiszpańskiej Pampelunie i smaku pewnego kultowego alkoholu):

"Przypatrywaliśmy się początkowi ostatniego wieczoru fiesty. Po absyncie wszystko ukazało nam się w różowszych barwach. Piłem go bez cukru, z kieliszka pokrytego kropelkami wilgoci i czułem jego przyjemną goryczkę" [1]

Nagroda "pirenejskich kwiatów" (albo Nagroda Izzarry) dla książki, której styl pisarski najbardziej mnie zauroczył w 2023 roku:
Życie miłosne (Shalev Zeruya (Szalew Ceruja))



[1] Ernest Hemingway Słońce też wschodzi (Hemingway Ernest), przeł. Bronisław Zieliński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1966, s. 237.
[2] Ernest Hemingway Słońce też wschodzi (Hemingway Ernest), przeł. Bronisław Zieliński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1966, s. 247.
[3] Raffaele La Capria Śmiertelnie ranny (La Capria Raffaele), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1964
[4] Jaume Cabre Wyznaję (Cabré Jaume), , przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013, s. 756.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 380
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.01.2024 08:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Wbrew tradycji, mijająceg... | Losice
A już myślałem, że likierem nawiązujesz do Strega (Lykke Holm Johanne) tudzież Woda na sicie: Apokryf czarownicy (Brzezińska Anna (ur. 1971))
Użytkownik: Monika.W 17.01.2024 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wbrew tradycji, mijająceg... | Losice
Przepiękne podsumowanie. Tak dobre, jak polecane powieści..

PS. Pani La Capria zamówiona. W Krakowie owszem jest w kilku bibliotekach, tylko z magazynu muszą ją dla mnie wyciągnąć...
Użytkownik: beatrixCenci 17.01.2024 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Wbrew tradycji, mijająceg... | Losice
W Warszawie jest ponoć w wypożyczalni 50 i 54.
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 18.01.2024 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wbrew tradycji, mijająceg... | Losice
Dzięki za ten tekst. Był sporą przyjemnością czytelniczą. Jak zresztą wiele innych podsumowań w tym roku. Ale... zaciekawiłeś mnie tą Ginczanką. Zacytowany wiersz piękny, świetny. I toczyła się tarcza zegara mojego dnia nieubłaganie dalej, aż doszedłem wieczorem w trakcie lektury do wiersza (czytanego przeze mnie właśnie tomiku w ramach "wyzwania '24" Wiatrołomy: (Kronika jednego sezonu) (Karasek Krzysztof)) pt. "Canticum Canticorum" (nic szczególnego jeśli chodzi o treść). Zaintrygował mnie natomiast tytuł, gdyż gdzieś tam w głowie brzmiał znajomo, ale nie mogłem sobie przypomnieć. No więc zaglądam do Internetu, wpisuje frazę...i znajduję takie cudo:

"O Centaurach, Canticum canticorum"

Pienią się winne jagody
Pachnący nard
Ciężko zalewa sady.
Pasłam braciom mym trzody
W słoneczny skwar -
Dlatego jestem śniada.
Szumi noc granatowa,
Od żółtych gwiazd
Gore, popieli się niebo.
Oczy płonące chowam
W rzęs cyprysowy las
Jako sadzawki w Hazebon.

'O, miła moja, otwórz!
Obiegłem sad,
Mam sypką rosę w kędziorach -
Usta mi twoje powtórz,
Bym znowu zgadł,
Czy piłaś jabłka z wieczora'.
'Jak mam tobie odemknąć
Skrzypiące drzwi,
Gdy suknie z siebie zwlekłam,
Matki mnie trzykroć przeklną,
A stada kóz
Nie dadzą słodkiego mleka'.

Noc granatowa szumi
I szczepki winnic rozchwiane,
I liście fig -
I wcale zasnąć nie umiem.
Bramy rozwieram drewniane -
A miły znikł.
Szafranu i kasji wonność.
Olejek ściekł
I mirra ścieka na klamkę.
Ścieżka zaciera się wolno
Jak spruty ścieg.
Mrok czarnooki za gankiem.

Szukałam go - nie znalazłam.
Wołałam go
- Lecz mi się wcale nie ozwał.
(A piękny jest jako gwiazda,
Jak niebios dno -
Każdy go tedy rozpozna).

Zaklinam was, panny w wonnościach,
Przez sarnę z kniei,
Przez łanię nagłą jak zamach:
Nie szukajcie zawczasu miłości,
Nie budźcie jej,
Pokąd do was nie przyjdzie sama.

[wiersz zacytowany ze strony wolnelektury.pl, łacińska fraza nawiązuje do Biblijnych Pieśni nad Pieśniami]

I tak, nie wierząc w przypadki, postanowiłem, że twórczość tej młodej kobiety muszę poznać bliżej i głębiej. Jakaż szkoda, że tak młodo zginęła! Ileż talentów pozbawił nas okupant! Ech....


Widzę, że zostałeś mocno poruszony książką Utracona cześć Katarzyny Blum albo Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić (Böll Heinrich). Ja czytałem ją jakiś czas temu, niezbyt dobrze pamiętam, patrząc jednak na swoją ocenę, nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia. Natomiast gorąco mogę Ci polecić jego Człowiek z nożami [Książka i Wiedza] (Böll Heinrich). To maleństwo, wydane w serii KOLIBER, niespełna 100 stron - a jakież to dobre, 3 krótkie opowiadania, a ile refleksji i myśli po skończeniu, dawno nie czytałem czegoś tak literacko kunsztownie skonstruowanego, skondensowanego pisarskiego geniuszu w krótkiej formie. Może sięgniesz?
Użytkownik: Losice 21.01.2024 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za ten tekst. Był ... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Mam bardzo podobne odczucie jeśli chodzi o poezję Zuzanny Ginczanki, na pewno warto się w tę poezję zagłębić - wszak do pisania zachęcał ją sam Julian Tuwim, a to już inny poziom rekomendacji poetyckiej, niż nasza konstatacja.
Fragment wiersza Ginczanki "Gramatyka" umieściła jako swoją wizytówkę biblioNetkową fugare i napisała o tym w Twojej czytatce Liryka, liryka, tkliwa dynamika....
Masz rację, że chyba nieprzypadkowo przyszedł "jakiś czas" na Zuzannę Ginczankę ..... zginęła tak tragicznie, ale jej wiersze zostaną, one nie zginą nigdy ...

Do Böll Heinrich również powrócę, dziękuję za rekomendację (dopisałem do mojej "krótkiej listy"). Utracona cześć Katarzyny Blum albo Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić (Böll Heinrich) przeczytałem w ramach mojej akcji "czytania Noblistów".
W ramach tej akcji czytałem 6-ciu Noblistów i o dziwo żaden mnie nie zawiódł.
O trzech wspomniałem w podsumowaniu - sadząc po twoich ocenach, myślę że szczególnie zainteresowałby Cię Mauriac François (Nobel 1952).

Kolejni dwaj noblisci byli bardzo blisko wyróżnienia:
Noce zarazy (Pamuk Orhan) ostatnia książka mojego ulubionego tureckiego Noblisty
Powróceni (Gurnah Abdulrazak) pierwsza przetłumaczona na język polski książka angielskiego (ale pochodzacego z Zanzibaru) Noblisty, którą odbieram jako pewne odniesienie (i jednocześnie inne spojrzenie) do słynnego Pożegnanie z Afryką (Blixen Karen (pseud. Dinesen Isak lub Andrézel Pierre)).
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 21.01.2024 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam bardzo podobne odczuc... | Losice
Chyba dobrze to określiłeś "czas" na Zuzannę Ginczankę. Już w drodze do mnie jej wiersze zebrane. Mam nadzieję na wspaniałą ucztę poetycką.

O Mauriac François bardzo pochlebnie i często pisze Józef Hen w swoich trzech tomach Nie boję się bezsennych nocy... (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) (ogólnie Hen dużo tam pisze i literaturze francuskiej, polskiej emigracji tam przebywającej, paryskiej Kulturze etc.); dla mnie ciut za dużo, ale Mauriac mnie interesuje, właśnie ze względu na rysy jakimi go opisał. Co szczególnie byś mi polecał na początek?

Co do reszty czytanym przez Ciebie noblistów, to wpisują się na moja listę "hańby", mojej hańby, bo mam ogromne zaległości w czytaniu ich. Pamuk szczególnie mnie ciekawi, ale Powróceni (Gurnah Abdulrazak) też zeschowkowane.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: