Dodany: 01.01.2024 13:24|Autor: Marylek

Czytatnik: N

1 osoba poleca ten tekst.

Lektury roku 2024 - I kwartał


Marzec


28. Pieśń o Achillesie (Miller Madeline)

Mit o Achillesie pięknie opowiedziany przez Patroklosa.



27. Pasterska korona (Pratchett Terry)

Ostatnia książka napisana przez Pratchetta. Dłuuugo zwlekałam...

Tiffany Obolała wyrosła na największą czarownicę na Dysku.

Czuje się jednak pewną schyłkowość. Wszystko się zmienia, a czytelnik będzie musiał sobie kierunek tych zmian sam wymyślić.



26. Życie na naszej planecie: Moja historia, wasza przyszłość (Attenborough David)

Temat - arcyważny.
Wykonanie -świetne technicznie.
Mam jednak jedno "ale" do części trzeciej.

Książka podzielona jest bowiem na trzy części.
Pierwsza opisuje zmiany na Ziemi w czasie trwania życia zawodowego autora, z uwzględnieniem rosnącej liczby ludności i stężenia CO2 w atmosferze, a malejących dzikich obszarach.
Druga przewiduje, co czeka ludzkość, jeśłi dalej będzie traktować planetę w sposób rabunkowy, jak dotychczas.
Trzecia, optymistyczna, przedstawia możliwości naprawy sytuacji. I tu mam zastrzeżenie. Ta część, to właściwie zbiór pobożnych życzeń. Należy, trzeba, powinniśmy, musimy... Pojedyncze przykłady pozytywnego działania kilku niewielkich społeczności, mają się nijak do tego, co wyczyniają wielcy gracze, napędzani chciwością i dążeniem do władzy. Samo mówienie, nawet bardzo mądrych rzeczy, niczego nie zmieni. A ci, którzy mogliby zmienić podejście do spraw ochrony klimatu i różnorodności biologicznej - nie są zainteresowani.



24. Wybrana (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej))
25. Przegrana (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej))

Po dylogię o komisarz Iwonie Banach sięgnęłam po "Ptaszniku" Ptasznik (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej)), gdzie i ona się pojawia. Spodobała mi się jako postać.

Pierwsza część Wybrana (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej)) jest naprawdę dobra. Istotnie nie da się przewidzieć kto w jakiej roli występuje, a poza wątkiem głównym - trudna sytuacja nie tylko zawodowa, ale i osobista Iwony Banach po nieudanej próbie zatrzymania podejrzanego - jest jeszcze wątek ważny, przerażający i mało nagłaśniany. Wszystko się zazębia.

Część druga Przegrana (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej)) zaczyna się tam, gdzie kończy się pierwsza i wydaje mi się, że sama nie zafunkcjonuje dobrze jako odrębna lektura. W pewnym momencie autor popada w patos i już do końca ta niepotrzebna patetyczność się utrzymuje. Poza tym, zakończenie było dla mnie boleśnie przewidywalne, niestety. Dopuszczam jednak myśl, że to po "Ptaszniku"



23. Obcy we własnym kraju: Gniew i żal amerykańskiej prawicy (Hochschild Arlie Russell)

Chciałam zrozumieć, dlaczego wielki kraj, będący światowym liderem we wszystkim i mający ogromne możliwości, dokonuje takich, a nie innych politycznych wyborów. Są one bardziej emocjonalne, niż racjonalne. W gruncie rzeczy są wbrew rozsądkowi. Emocje ważniejsze są niż logika i fakty.

Autorka, wieloletnia profesorka z Berkley, odbywa w ciągu pięciu lat serię podróży do Luizjany, drugiego od końca najbiedniejszego i najbardziej zanieczyszczonego stanu, którego budżet w 44% składa się z dotacji rządowych. Matecznika amerykańskiej prawicy. Zaprzyjaźnia się z mieszkańcami, wspólnie z nimi bierze udział w uroczystościach rodzinnych, dyskusjach politycznych i światopoglądowych, wreszcie we wiecu wyborczym Donalda Trumpa. Buduje coś, co nazywa "głęboką historią" - opis dążenia do spełnienia amerykańskiego marzenia z punktu widzenia mieszkańca Południa. Wszyscy jej znajomi i nowi przyjaciele zgadzają się z tym opisem. Historycznie wiele on tłumaczy i też odnosi się do emocji.

Książka z pełnym aparatem badawczym - kto chce, może sprawdzić źródła. Jednocześnie napisana jest ciekawie i przystępnie, językiem reportażu; opisywani i cytowani Luizjańczycy chętnie opowiadają o losach własnych i swoich przodków.

Rozumiem każde słowo. Ale wciąż nie rozumiem, jak można nie widzieć sprzeczności Wielkiego Paradoksu.




22. "Anne ze Złotych Iskier" (tłum. Bańkowska Anna) czyli Ania ze Złotego Brzegu (Montgomery Lucy Maud).

Tę część opowieści o Anne czytałam w dzieciństwie tylko raz i nie pamiętałam z niej zupełnie nic. Tymczasem to jedna z lepszych, jako że poświęcona głównie dzieciom Anne i Gilberta, a pisanie o dzieciach, ich problemach i fantazjach, wychodzi Montgomery chyba najlepiej. Końcówka, poświęcona znów wyłącznie Anne wypada na tym tle sztampowo, sentymentalnie i cukierkowo, sprawdza się jednak jako świadectwo epoki.

Jak zawsze - tłumaczenie Anny Bańkowskiej jest świetne!



21. Ptasznik (Stelar Marek (właśc. Biernawski Maciej))

Heinrich Vogel, niegdyś Henryk Ptasznik, mieszka na łodzi i mając podwójne obywatelstwo żyje między Niemcami a Polską. Sam, bo matka zmarła, a ojca nie chce znać. Jednak po śmierci tego ostatniego duchy przeszłości zaczynają męczyć Heinricha i zmuszony jest podjąć prywatne śledztwo, żeby móc się ich pozbyć.

Stelar w świetnej formie. W powieści spotyka czytelnik postacie znane z poprzednich cykli autora - tytułowego Ptasznika i komisarz Iwonę Banach. We wspomnieniach przewija się nawet Suder. Tworzy w ten sposób autor własne uniwersum, co bardzo, jako czytelnik, popieram.



20. Empuzjon: Horror przyrodoleczniczy (Tokarczuk Olga)

Na jesieni 1913 roku Mieczysław Wojnicz przyjeżdża na leczenie do Görbersdorfu na Dolnym Śląsku, z powodu dolegliwości płucnych. Zatrzymuje się w Pensjonacie dla Panów, na zabiegi chadza do pobliskiego Kurhausu, a w międzyczasie oddaje się dyskusjom na różne tematy, popijaniu miejscowego trunku i wycieczkom po okolicy. Znamy? Znamy.

Świetny język, ciekawe typy bohaterów, fascynujące pełne mizoginii cytaty i ich trawestacje. To było chyba najciekawsze - trochę śmieszne, trochę straszne. Straszniejsze niż duchy i zjawy. Ludzie są zawsze najstraszniejsi.

Tytułowe empuzje występują w roli niewidzialnych narratorek-komentatorek wydarzeń.

Niestety, ani los Mieczysława (i jego tajemnica), ani żadnego z innych panów zupełnie mnie nie poruszają. Aż żal.


Luty

17-19
Jesień zapomnianych (Kańtoch Anna)
Lato utraconych (Kańtoch Anna)
Wiosna zaginionych (Kańtoch Anna)

Cała seria to dobrze napisane, wciągające kryminały. Ostrzeżono mnie, że pierwszy tom chronologicznie dzieje się na końcu, czytałam więc "od tyłu". Akcja części pierwszej i ostatniej rozgrywa się w aglomeracji górnośląskiej, drugiej - w lasach Podkarpacia. Poza tym, retrospektywnie, wszędzie pojawiają się Tatry.

Jesień zapomnianych (Kańtoch Anna) to rok 1963. Krystyna, główna bohatera, ma lat 21, mieszka w Sosnowcu, jest studentką prawa i na własną rękę, z pomocą zaprzyjaźnionego dziennikarza usiłuje rozwikłać zagadkę dziwnej serii samobójstw młodych ludzi w Katowicach-Szopienicach. Jest to też dla niej bodziec do podjęcia decyzji o przyszłej pracy w milicji.

Lato utraconych (Kańtoch Anna) - Rok 1998. Prawie cała rodzina ginie podczas wakacji w leśniczówce. Jedyny ocalały, siedemnastoletni syn ojca z pierwszego małżeństwa, nic nie pamięta. Krystyna jest już komisarzem policji z dużym doświadczeniem śledczym.

Wiosna zaginionych (Kańtoch Anna) Krystyna jest na emeryturze, ma 73 lata i mieszka w Katowicach-Nikiszowcu. Jest rok 2018. Starszy, bogaty właściciel willi w Janowie zostaje zamordowany. To tak blisko, że Krystyna chadza tam na spacery z kijkami. Ponieważ śledztwo prowadzi jej dawny podwładny, Krystyna trochę wspiera go radą, a trochę działa na własną rękę, tropiąc zjawy z własnej przeszłości. Nota bene, jeśli czyta się cykl w tej kolejności co ja, to zjawy te są już znane i oswojone.

Wszystkie postacie dobrze podbudowane psychologicznie. Dialogi w gwarze śląskiej i realia historyczne z PRL-u - to też plus. Intrygi kryminalne oryginalne i dopracowane. Redaktor serii mógłby wychwycić różne nieścisłości - np. Łukasz w "Jesieni" pracuje dla popołudniówki "Wieczór", a w "Wiośnie" - dla "Trybuny Ludu". Regionalizmy w dialogach są świetne. ale w narracji odautorskiej już nie powinno ich być (np. zaparzyć herbaty vs. zaparzyć herbatę). No i nie wiem, kto napisał list do Jerzego, gdy był w seminariom ("Jesień"), aczkolwiek nie wykluczam, że nieuważnie czytam i to mi umknęło.

Gdyby powstała część czwarta, też chętnie bym przeczytała ;)



16. Familoki: Śląskie mikrokosmosy: Opowieści o mieszkańcach ceglanych domów (Iwanicki Kamil)

Zbiór reportaży o Śląsku i charakterystycznych dla niego budynkach domach robotniczych. Atutem jest mnóstwo zdjęć, dobra kwerenda zrobiona przez autora, wiele obrazków z życia i użycie gwary śląskiej w cytatach, tłumaczonej jednak na końcu książki.

Styl jest nieco podręcznikowy. Daleko mu do literackiej biegłości choćby "Karoliny Kuszyk Poniemieckie (Kuszyk Karolina). I czasem autor się powtarza, być może poszczególne teksty były gdzieś wcześniej publikowane we fragmentach. Jednak i tak warto - ilość zgromadzonych faktów jest ogromna. To Gratka dla zainteresowanych regionem.



15. Źródło (Pasierski Jędrzej)

Tym razem Beskid Sądecki. Dobrze przedstawiona mentalność małej społeczności, która nie dopuszcza obcych do swoich tajemnic. Nawet, jeśli oznacza to chronienie potencjalnego mordercy.

Ofiary znalezione nad potokiem są dwie, Nina Warwiłow jest w ciąży, a miejsce akcji tak oddalone od świata, że w niektóre miejsca nawet terenówka nie dojedzie i trzeba iść pieszo.

Ocena byłaby wyższa, gdyby nie pies. Świetny pies, jeden z lepszych psich portretów książkowych. Ale ta maniera współczesna, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu doprowadza mnie do pasji. Po co i dlaczego? Nie można było inaczej?

Wybór autora, oczywiście, a ocena to mój wybór; książka w swojej kategorii jest dobra.



14. Dwanaście prac Herkulesa (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))

Opowiadania. Ciekawy pomysł - szukanie powiązań pomiędzy współczesnymi wydarzeniami, a mitologicznymi dwunastoma pracami Herkulesa.



13. Elegancja jeża (Barbery Muriel)

Powieść.

Rzecz dzieje się w Paryżu, współcześnie. W starej kamienicy, z konsjerżką i bogatymi lokatorami.

Narracja pierwszoosobowa. Narratorki są dwie. Jedna to rzeczona konsjerżka, lat 54, z ubogiej rodziny, wdowa, samouk, mieszka z kotem. Postać mało wiarygodna, ale sympatyczna. Druga to lokatorka, dziedziczka nazwiska i jakiejś tam fortunki, lat 12, egzaltowana do bólu. Niesympatyczna, jednak całkiem wiarygodna postać. Łączy je ponadprzeciętna inteligencja i bystrość umysłu, miłość do książek i ogólnie literatury (ambitnej), do filozofii, krytyczny stosunek do świata i niezbyt wysokie mniemanie o większości lokatorów kamienicy.

Na okładce piszą, że to współczesna bajka dla dorosłych. Ale świeża. Wygląda na to, że wolę bajki stare. Mogą być dla dzieci.

Zakończenie - operowe. To moje pierwsze skojarzenie. W operze bywa, że protagonista stoi dwadzieścia minut na scenie śpiewając: "I am dying, I am dying, I am dyyyyying!"

Kot Lew jest gruby i sympatyczny (dla mnie). Przemycane w tekście przez autorkę (doktor filozofii) rozważania są przeinteletualizowane, wydumane i ciężkie do zniesienia (dla mnie). Obawiam się, że jestem mało wrażliwa.

Mogłam sobie darować. Należało ocenić książkę po okładce - przecudnie różowej - i odrzucić przed przeczytaniem.



12. Jak pokochać centra handlowe (Fiedorczuk-Cieślak Natalia (Fiedorczuk Natalia))

Powieść o trudnościach macierzyństwa w czasach mediów społecznościowych.

Pisana w pierwszej osobie w formie zapisków najpierw matki in spe, a potem już "pełnoetatowej". Bohaterka zbudowana jest z wielu realnie istniejących matek, z którymi autorka rozmawiała przed napisaniem książki.

O depresji poporodowej wspominał już Hipokrates, jak zauważa autorka w posłowiu. Jej bohaterka cierpi jednak na depresję jeszcze przed zajściem w ciążę, potem jest tylko gorzej, chyba że korzysta z pomocy specjalisty.

Książka zmęczyła mnie, znudziła i zirytowała - powtarzalnością nagromadzonych "nieszczęść", jednostronnością przekazu, nagromadzeniem określeń i nazw przedmiotów (często stosowany przez Fiedorczuk środek stylistyczny), ogólnie sposobem narracji. Mam wrażenie, że przetrwaliśmy jako gatunek, bo nie było Internetu, który stanowi dziś obowiązkowy punkt odniesienia tudzież źródło wiadomości wszelakich. Nawet lustro nie czyni takiego spustoszenia w mózgu, jak media społecznościowe.



11. Poniemieckie (Kuszyk Karolina)

Jakie to jest dobre! Przemyślane, dopracowane, wręcz wypieszczone.

Historia "ziem odzyskanych", czyli nie mającego chyba w Europie precedensu systemowej wymiany całej ludności na dużym terenie (1/3 powierzchni Polski) w krótkim czasie. A jednocześnie wiele historii jednostkowych - Polaków i Niemców, często całych rodzin, bo na omawianych ziemiach dorasta już piąte pokolenie. Rozmowy z repatriantami, historykami, pisarzami, lokalnymi działaczami; nie trzeba nawet osobistych rozmów, by dać głos ludziom pierwszej fali przesiedleń - były w czasach PRL-u organizowane konkursy na pamiętniki repatriantów, autorka często je cytuje. Dokopuje się też do źródeł trudno dostępnych, jak akty prawne z czasów powojennych.

Po książkę sięgnęłam bezpośrednio po Odrzania: Podróż po Ziemiach Odzyskanych (Rokita Zbigniew), Rokita wspominał o niej; ukazała się w 2019 roku, a "Odrzania" w 2023. Trudno ich nie porównywać.

Gdyby książka była obrazem, Poniemieckie (Kuszyk Karolina) to potężny, różnobarwny fresk, pełen fascynujących szczegółów, od którego trudno oderwać wzrok, a Odrzania: Podróż po Ziemiach Odzyskanych (Rokita Zbigniew) - dziecięcy rysunek, stworzony z zapałem i uczuciem. W najlepszym razie obraz malarza-prymitywisty.

Gdyby książka była mapą, to Poniemieckie (Kuszyk Karolina) jest rozrysowaną w dużej skali mapą fizyczną, na którą nakłada się polityczna, a Odrzania: Podróż po Ziemiach Odzyskanych (Rokita Zbigniew) planem z zaznaczonymi miejscowościami i skrótowo zaznaczoną drogą z punktu A do B i C.

Co, oczywiście, nie znaczy, że w każdej sytuacji potrzebujemy dużej mapy i wielkiego obrazu. Czasem wystarcza mały planik, a dziecięcy rysunek bardziej wzrusza, niż wymuskane dzieło specjalisty.



Styczeń

10. Odrzania: Podróż po Ziemiach Odzyskanych (Rokita Zbigniew)

"Reportaż poetycki" - tak określa swoją książkę sam autor. I wiele w tym prawdy.

Rokita podróżuje po "Ziemiach Odzyskanych", rozmawia z różnymi ludźmi - z mieszkańcami, ale i z historykami, pisarzami, szuka wspólnego mianownika. Ukuł termin "Odrzania", chociaż Gdańsk, Warmia i Mazury nad Odrą nie leżą. Wraca też pamięcią do Gliwic, gdzie się wychował, a nawet jedzie do Namibii, bo to dawna kolonia niemiecka.

Książka jest bardzo emocjonalna, autor czasem popada w patos, pewnie na bazie wspomnianej poetyckości. Jest też chaotyczna - nie wiadomo, co kierowało Rokitą w doborze kolejności opisywanych podróży. Po Kajś: Opowieść o Górnym Śląsku (Rokita Zbigniew), które mnie zachwyciło, spodziewałam się po Rokicie czegoś lepszego.

A, i jeszcze denerwujący błąd merytoryczny: upiera się pan Rokita, że Polska leży na lewym brzegu Odry, a Niemcy na prawym. Brzegi rzeki określa się stojąc przodem do ujścia, a tyłem do źródeł.
Może Rokita ma problem z rozróżnieniem prawej i lewej strony, bo jedno ze zdjęć też jest źle opisane - trudno pomylić powojenny stos gruzów z ładnie odbudowanym miastem - pozostaje pytanie, gdzie był redaktor? W stopce z nazwiska wymienionych jest dwoje redaktorów i korektor.



9. Honor (Shafak Elif (Şafak Elif))

O tym, jak różnice kulturowe determinują ludzkie życie, ze szczególnym zwróceniem uwagi na losy kobiet.

Kurdyjsko-turecka rodzina emigruje ze Stambułu do Londynu. Czytelnik poznaje trzy pokolenia, bo i rodziców z obydwu stron, i ich dzieci.

Temat ważny i na czasie, a autorka niewątpliwie zna realia, jednak książka mało poruszająca dla mnie. Być może od czasu jej wydania w 2011 roku temat tak mocno wałkowany był przez media, że spowszedniał?



8. Osada (Śmielak Michał)

Po dwóch bardzo dobrych powieściach - takie rozczarowanie!

Osada (Śmielak Michał) jest niedopracowana, jakby pisana pospiesznie, zgrubny szkic (chociaż ma ponad 300 stron). Grzybów w ten barszcz autor nawrzucał od groma, trup ścieli się gęsto i to na trzech płaszczyznach czasowych, ale umiaru brak.

Główna oś akcji osadzona jest w niewielkiej osadzie w Kotlinie Jeleniogórskiej w czasie zimy stulecia w 1978-79 roku. Autor wykorzystuje sprawdzony wzorzec: mała społeczność, odcięta od świata i grasujące w niej zło. Jednak tym razem tylko dwie pierwsze zbrodnie są logicznie uzasadnione, potem wszystko rusza niczym śnieżna lawina: niedokończone wątki, niezidentyfikowane postacie. W ogóle bohaterowie też nie są do końca prawdopodobni, szczególnie przedstawiciele władzy - milicjant, a później policjanci. Pomysł z umiejscowieniem osady niedaleki wsi Wnyki, znanej z wcześniejszych powieści autora jest zacny, ale nie ratuje powieści. Wygląda to na zmarnowany potencjał, ale mnie zniechęciło do autora.

Błędy logiczne Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu , gramatyczne typu "wszem i wobec"; "nie szło zrozumieć" , a nawet pozamieniane słowa (typu "gości" zamiast "kości"; "pić", zamiast 'bić" - skąd to się bierze? Z polegania na korekcie Worda?). Redaktor zdecydowanie się nie przepracował.



Cykl Kosma Ejcherst:
obie powieści eksplorują temat niewielkiej, zamkniętej społeczności, która rządzi się własnymi prawami i skrywa swoje sekrety przed światem zewnętrznym. Przytłaczająca, duszna atmosfera, bohaterowie z poczuciem humoru i dobrze poprowadzona intryga. Akcja mocno osadzona w polskiej rzeczywistości, tak obecnej, jak i historycznej.

7. Bielma (Śmielak Michał)

Kosma Ejcherst, znów na polecenie wujka-biskupa, tym razem jedzie w Bieszczady, do małej miejscowości Bielma. Byłemu kościelnemu objawił się tam na starej lipie Jezus Chrystus, coraz więcej ludzi zjeżdża z całej Polski, żeby zobaczyć cud, a sam kościelny ogłasza się prorokiem. Wysłany przez biskupa dla zbadania sprawy ksiądz ulega nieszczęśliwemu wypadkowi - topi się w sadzawce.

6. Wnyki (Śmielak Michał)

Kosma Ejcherst, niedoszły ksiądz, który po opuszczeniu seminarium został policjantem, jedzie do zapadłej wsi w Karkonoszach o nazwie Wnyki. Do tamtejszej parafii zsyłani są na przymusowy urlop księża, którzy przekroczyli jakieś kościelne przepisy. Niedawno jeden z nich zaginął. Na miejscu okazuje się, że nie był pierwszym...



5. Klimat to my: Ratowanie planety zaczyna się przy śniadaniu (Foer Jonathan Safran)

Pod pretekstem nawoływania do ratowania planety przed katastrofą klimatyczną spowodowaną globalnym ociepleniem, Foer pisze o sobie. O swojej rodzinie, swojej książce "Zjadanie zwierząt", Bar Micwie swojego syna, ucieczce babci przed hitlerowcami, o swojej duszy (z którą prowadzi dyskusje), swoim sumieniu, swoich upodobaniach kulinarnych... Książka jest redundantna niczym szkolny podręcznik, tak bardzo autor się powtarza. zawiera mnóstwo przypisów i odniesień do źródeł, a i tak ma się wrażenie wodolejstwa. A najgorsza jest egzaltacja i megalomania, przekonanie o własnej nieomylności i wszechwiedzy. Foer ma pretensje do swojego przyjaciela o to, ze nie przeczytał jego "Zjadania zwierząt", bo oznacza to, ze nie chce niczego dowiedzieć się o wpływie hodowli przemysłowej na klimat. Wszak książka Foera jest jedynym źródłem takiej wiedzy, nieprawdaż? Nie mogąc się zdecydować, czy pisze literaturę piękną, czy popularnonaukową, szpikuje swoją dość cienką książkę mnóstwem, anegdotek i ciekawostek, które z początku robą sympatyczne wrażenie urozmaicania tekstu, ale szybko zaczynają nużyć. Trąca różne struny, żadnej jednak, z wyjątkiem tej dotyczącej chowu przemysłowego zwierząt, nie pozwalając wybrzmieć do końca. A i to potraktowane jest skrótowo. No i traktuje temat bardzo jednostronnie. Nawet bowiem, gdyby wszyscy ludzie na świecie od jutra przestali jeść produkty odzwierzęce na śniadanie, nie uratujemy w ten sposób świata.

Można pisać o katastrofie klimatycznej merytorycznie, posiłkując się twardymi danymi, tabelkami, wyliczeniami, etc., jak Bill Gates: Jak ocalić świat od katastrofy klimatycznej: Rozwiązania, które już mamy, zmiany, jakich potrzebujemy (Gates Bill)

Można napisać reportaż, pokazując, co się zmieniło, gdzie i jak, w ciągu stosunkowo niedługiego czasu, jak Dahr Jamail: Koniec lodu: Jak odnaleźć sens w byciu świadkiem katastrofy klimatycznej (Jamail Dahr)

Można napisać dziennik, zawierając w nim swoje obawy i przemyślenia, jak Hennig Mankell: Grząskie piaski (Mankell Henning)

Można podejść do tematu filozoficznie i z dystansem, jak Ulanowski, czy Stawiszyński: Ostatnia minuta: Pieszo przez antropocen (Ulanowski Tomasz)
Reguły na czas chaosu (Stawiszyński Tomasz)

Można zgromadzić bardzo osobiste refleksje, pisząc o swoich i swoich bliskich odczuciach, ale bez manieryczności i przemawiania ex cathedra, stworzyć poruszający obraz zmian, obaw i nadziei, jak Andri Snær Magnason: O czasie i wodzie (Magnason Andri Snær)

Można poprosić o merytoryczne zdanie ekspertów, jak Greta Thunberg: Książka o klimacie (antologia; Thunberg Greta, Brannen Peter, Shapiro Beth i inni)

Można przedstawić temat na milion sposobów, z których każdemu można z pewnością coś zarzucić, nie zanudzając jednak czytelnika i bez zbędnego eksponowania siebie. Foerowi się to zdecydowanie nie udało.



4. Samotnia (Kańtoch Anna)

Pewien autor kryminałów, świeżo po rozwodzie i jeszcze bardzie świeżo po powtórnym ożenku, ulega wypadkowi samochodowemu, skutkiem czego traci wzrok. Traci również częściowo pamięć z dnia wypadku oraz mobilność - z powodu złamania nogi. W wyniku powyższych okoliczności siedzi i rozkminia: okoliczności wypadku, wydarzenia przeszłe, bieżące i ewentualne następstwa. A że rekonwalescencja trwa dosyć długo, to i rozkminy też.

Książka jest koszmarnie przekombinowana i przegadana. Narrator, który z powodu świeżej niepełnosprawności nagrywa swój tekst na telefonie, wymyśla coraz dziwniejsze motywy do sytuacji z przeszłości, których, jak się okazuje, też często nie pamięta. Same sytuacje też wymyśla. I kłamie patologicznie, zresztą nie tylko on. Kłamią wszyscy na potęgę.

Prawdziwość psychologiczna postaci słaba, motywy takie sobie, intryga cienka jak niteczka. Zakończenie jakby zbyt pospieszne. Nawet policjanci się nie bronią. Atmosfera - żadna, a miał być trzymający w napięciu thriller. Napięcie widać wysiadło.

Ogółem - rozczarowanie. Pani autorce już dziękuję.



3. Kierunek zwiedzania (Wicha Marcin)

Lubię Wichę. Lubię jego sposób pisania, skojarzenia, spojrzenie na rzeczywistość. Malewicza - niekoniecznie. Ale skoro Wicha uznał za sensowne poświęcić czas i wysiłek na napisanie o Malewiczu, to się zainteresowałam.

Cały czas zastanawiałam się podczas czytania, czy Wicha lubi Malewicza. Mam wrażenie, że mu współczuje. (Ja trochę też). Ale czy lubi?

Malewicz to postać wpisana w swoje czasy i na ich tle tragiczna. Czy gdyby urodził się kiedy indziej i gdzie indziej, jego życie potoczyłoby się inaczej? A kto to wie? Ale takiego Chagalla, dla przykładu, i dziś ogląda się z przyjemnością...

Malewicza nie polubiłam. Książka mnie miejscami bardzo męczyła. Pomysł Wichy na oprowadzanie czytelnika po życiu malarza niczym po galerii jest świetny i bardzo bym chciała, żeby znalazł jakiegoś innego bohatera, który go zainspiruje. Bo Wichę dalej lubię.



2. Bez tchu (McCulloch Amy)

Sam pomysł kryminału z akcją osadzoną w najwyższych górach świata wydał mi się początkowo karkołomny i przesadzony, ale skoro autorka była tam, zdobyła Manaslu, ósmy pod względem wysokości szczyt Ziemi, postanowiłam jej zaufać. Nie będzie chyba wciskać kitu, niczym Dan Simmons w "Abominacji". Nie wciska raczej. Warunki górskie przedstawione są rzetelnie, choć do samej aklimatyzacji i liczby powtórzeń wejść i zejść do poszczególnych obozów można by się przyczepić. Nie to jednak jest najgorsze.

Najgorsze jest to, że książka jest zwyczajnie nudna. Przez jakieś trzy czwarte powieści nic się nie dzieje. Główna bohaterka, młoda dziennikarka porzucona przez partnera zazdrosnego o zaproponowany jej przez znanego wspinacza wywiad, usiłuje samą siebie przekonać, że da radę i nie jest taką nieudacznicą, jaką widzi ją otoczenie i po części ona sama. Smętne i mocno paranoiczne podkreślanie własnych niemożności to słaba oś akcji thrillera. Akcja nabiera tempa pod sam koniec, niestety, brak zaskoczenia, jako że liczba osób mogących pretendować do stanowiska mordercy jest bardzo ograniczona.

Niezłe opisy gór to nie jest to, co najlepiej charakteryzuje dobry thriller. Nie polecam.



1. Fałszerze pieprzu: Historia rodzinna (Sznajderman Monika)

Kolejna historia mieszanej polsko-żydowskiej rodziny. "Oni wszyscy zginęli, myśmy wszyscy przeżyli". I kolejne zdumienie, nigdy mnie ono nie opuści. Nie jestem w stanie pojąć nienawiści do ludzi, którzy zawinili tylko tym, że należą do jakiegoś narodu, klanu, wyznają jakąś religię.

Książka jest świetnie napisana. Trochę przerażające, że można tak pisać o zagładzie, cierpieniu, śmierci, że po tylu latach wciąż rezonuje to u czytelnika, dla którego, fortunnie, opisywane czasy są tylko historią. Czasy - tak. Jednak ludzkie uprzedzenia, postawy, pozostają niezmienne. Może właśnie dlatego wciąż trzeba o tym mówić.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 687
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 01.01.2024 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Marzec 28. Pieśń o ... | Marylek
"Fałszerzy" czytasz w związku z inbą wokół tej książki i nakazem wycofania nakładów z fałszywymi informacjami?
Użytkownik: Marylek 01.01.2024 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: "Fałszerzy" czytasz w zwi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Nie, zupełnie bez związku.

Mam wydanie II z 2019 roku, to chyba jeszcze to stare, prawda?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 01.01.2024 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, zupełnie bez związku... | Marylek
Sprawa jest świeża, więc jest "po staremu", wrzucałem info w nota wydawcy – warto mieć to na uwadze przy lekturze :)

Swoją drogą akurat w Letnisko: Subiektywny przewodnik po linii otwockiej (Kowalska Agnieszka [architektura]) znalazłem zdjęcie pradziadka autorki, którego historię opisała.

Użytkownik: Marylek 01.01.2024 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Sprawa jest świeża, więc ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Gdybyś nie wrzucił infa, nic bym nie wiedziała. Nie wiem więc, czy to taka znowu imba ;)

Jestem świeżo po siedmiu (!) z rzędu tomach beletrystyki fabularnej i po prostu musiałam sięgnąć po coś poważniejszego i non-fiction. Mózg mi się troszku zlasował. A "Fałszerze" akurat leżeli na wierzchu stosika.

Nota bene, dobrze się to czyta, pomimo tematyki.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 01.01.2024 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybyś nie wrzucił infa, ... | Marylek
>dobrze się to czyta, pomimo tematyki

Tematyka żydowska w kontekście Polski jest fascynująca, wcale się nie dziwię. Dla mnie oczywiście szczególnie w powiązaniu z Otwockiem i okolicami (zapewne wiesz o getcie i wywózce do Treblinki). Warto nie zagubić tej historii, bo kultura Żydów polskich nadal przenika kulturę polską. I warto nie dać się wkręcić w "strony sporu" – czyli np. być świadomym zarówno istnienia antysemickich nastrojów czy czynów, jak i szlachetnych czy heroicznych postępków; a także smutnych przypadków imputowania godnych potępienia postaw czy uczuć obu stronom.
Użytkownik: misiak297 12.01.2024 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Marzec 28. Pieśń o ... | Marylek
Myślałem, że to Dickensowi dałaś 3 i na chwilę oniemiałem ze zdumienia... :)
A czytałaś inne kryminały Anny Kańtoch?
Użytkownik: Marylek 12.01.2024 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślałem, że to Dickensow... | misiak297
Dickens wciąż łypie na mnie z najbliższej półki z wyraźnym wyrzutem, że tak długo czeka... ;)
Użytkownik: jolekp 12.01.2024 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Marzec 28. Pieśń o ... | Marylek
Z tego co widzę "Samotnia" to była twoja pierwsza styczność z Kańtoch i to moim zdaniem był wybitnie niefortunny wybór. Mnie ta książka też mocno rozczarowała, mimo że inne kryminały tej autorki bardzo mi się podobały. Gdybyś chciała jeszcze mimo wszystko dać jej szansę, polecam gorąco rewelacyjne Lato utraconych (Kańtoch Anna) - niby to druga część trylogii, ale zupełnie spokojnie da się czytać osobno i sugerowałabym tak zrobić, bo jest zdecydowanie najlepsza. Ma duuużo prostszą intrygę, bardzo poruszającą historię i akcja wciąga dosłownie od pierwszej strony. Poza tym udało mi się z powodzeniem wcisnąć tę książkę już trzem osobom i nie mam niezadowolonych klientów:).
Użytkownik: misiak297 12.01.2024 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co widzę "Samotnia... | jolekp
Podbijam. Jestem strasznie wybredny, jeśli chodzi o kryminały. Dałem się namówić na Kańtoch, sięgnąłem po "Wiosnę zaginionych". Czytało się nad podziw dobrze, ani się obejrzałem, jak byłem wciągnięty w tę historię. Koniec końców nie była to może rewelacja, ale zostawiła po sobie dobre wrażenie. Od razu sięgnąłem po "Lato utraconych" - i to była rewelacja, oj, tak (ja dałem 5, Lutek 6). Potem czytałem jeszcze bardzo przyzwoitą "Jesień zapomnianych".

"Lato..." bardzo, bardzo polecam.
Użytkownik: Marylek 12.01.2024 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego co widzę "Samotnia... | jolekp
Pierwsza styczność i od razu rozczarowująca :/

A dlaczego cykl z porami roku w tytule jest trylogią, skoro można czytać oddzielnie i nie po kolei? Na czym polega jej trylogiczność?
Użytkownik: jolekp 12.01.2024 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsza styczność i od r... | Marylek
W każdej książce jest zupełnie odrębna zagadka kryminalna, natomiast we wszystkich występuje ta sama bohaterka-policjantka oraz wątek związany z zaginięciem jej brata kilkadziesiąt lat wcześniej. Ten wątek jest drugoplanowy, a poza tym w każdej części jest przypominany na tyle, że spokojnie wszystko tam zrozumiesz. Poza tym te książki mają odwróconą chronologię - pierwsza dzieje się współcześnie, druga w latach dziewięćdziesiątych, a ostatnia w sześćdziesiątych.
Użytkownik: Marylek 12.01.2024 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: W każdej książce jest zup... | jolekp
No, jeśli mi wpadnie w łapki to dam jej szansę.
Skoro "nie masz niezadowolonych klientów" ;)
Użytkownik: Raptusiewicz 12.01.2024 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: No, jeśli mi wpadnie w ła... | Marylek
Też popieram, że Kańtoch nie jest zła, chociaż mnie się "Wiosna zaginionych" bardziej podobała od "Lata…" (za "Wiosnę…" dostała Nagrodę Wielkiego Kalibru). Może bym jej skróciła niektóre opisy tylko ;P W ogóle to zauważyłam, że Kańtoch się opiera na prawdziwych sprawach kryminalnych nieraz, tylko je inaczej potem rozwiązuje.
Użytkownik: ilia 12.01.2024 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: No, jeśli mi wpadnie w ła... | Marylek
Mam wszystkie trzy książki. Mogę Ci pożyczyć. Przy najbliższym widzeniu się?
Użytkownik: Marylek 12.01.2024 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wszystkie trzy książk... | ilia
O! Bardzo chętnie, dziękuję :)

W zamian mogę Ci ofiarować "Samotnię". Na zawsze ;)
Użytkownik: misiak297 10.03.2024 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Marzec 28. Pieśń o ... | Marylek
Ja też wczoraj skończyłem czytać "Anne ze Złotych Iskier" (to jedyny tom cyklu, którego nie powtarzałem do tej pory). Psychologia dzieci oddana jest świetnie. Kryzys małżeński też, choć rozwiązanie tego wątku.... musiało takie być. Jest parę dłużyzn (to pikowanie kołder, te swaty). Co mnie zdumiało ogromnie to fakt, że Shirley - najmłodszy syn Ani - w tej powieści praktycznie nie istnieje. Nie jest opisany, nie ma osobowości, nie przeżywa żadnej przygody. Z tego, co pamiętam, w następnych tomach też pozostaje tylko imieniem...
Użytkownik: Marylek 10.03.2024 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też wczoraj skończyłem... | misiak297
A wiesz, że też zwróciłam uwagę na Shirley'a, a właściwie jego brak w akcji książki. W ogóle zdziwiłam się na początku liczbą dzieci, nie mogłam się ich doliczyć, bo pamiętałam, że było ich pięcioro. Do tego stopnia wypadł mi z pamięci ten najmłodszy chłopak!

Ogólnie, te dziecięce historie są bardzo dobre. Swaty - przynajmniej zabawne. Natomiast to, co nazywasz "konfliktem" - bardzo sztampowe jednak, nawet werbalnie (te opisy wyglądu Christine!). No ale rozwiązanie faktycznie nie mogło być inne, biorąc pod uwagę charakter cyklu.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: