Przypadkowo, na kilka dni przed krwawą napaścią rosyjskich wojsk na niepodległą Ukrainę, rozpocząłem lekturę wydanej w 1948 roku monumentalnej powieści Irwina Shawa
Młode lwy (
Shaw Irwin)
.
Książkę zalicza się do czterech najważniejszych amerykańskich powieści dotyczących II Wojny Światowej opublikowanych bezpośrednio po jej zakończeniu, w których obraz wojny nie jest w żaden sposób zakłócony lub przetworzony przez wydarzenia kolejnych powojennych dziesięcioleci.
Pozostałe trzy powieści to:
Nadzy i martwi (
Mailer Norman Kingsley (właśc. Mailer Nachum Molech))
(wyd. 1948)
Bunt na okręcie (
Wouk Herman)
(wyd. 1951)
Stąd do wieczności (
Jones James)
(wyd. 1951)
24 lutego, kiedy wojska Putina siedmioma kolumnami ruszyły na Ukrainę, a komentatorzy polityczni na całym świecie zaskoczeni i przerażeni zastanawiali się, czy Kijów utrzyma się przez następne 72 godziny, podobnie jak wiele innych osób śledziłem wiadomości radiowe i telewizyjne, budziłem się rano i z niepokojem otwierałem komputer. Czy czołgi rosyjskie są już w Kijowie?
Wszak jeszcze dzień wcześniej, kiedy świat nie znał wojny i spał spokojnie, przeczytałem w powieści Shawa:
"Był pogodny czerwcowy dzień i słońce świeciło jasno nad świeżą zielonością pensylwańskich wzgórków. Ale radio zagłuszało wszystko i chociaż mały aparat powtarzał do uprzykrzenia to samo, Michael siedział przez cały dzień w wytapetowanej bawialni urządzonej po staroświecku filigranowymi mebelkami. Wokół niego poniewierały się gazety. Od czasu do czasu Laura wchodziła do pokoju, głośnym westchnieniem dawała wyraz swemu męczeństwu, pochylała się i zebrawszy rozrzucone dzienniki układała z nich schludny stosik. Michael nie zwracał jednak uwagi na żonę. Pochylony nad odbiornikiem kręcił gałkami i słuchał głosów - niskich, modulowanych, teatralnych (...)
- Dowiadujemy się ze źródeł nieoficjalnych, że Paryż nie będzie broniony. Naczelne dowództwo armii niemieckiej osłania tajemnicą ruchy zagonów pancernych wdzierających się w nadwątlony system obrony Francuzów.
Laura stanęła na progu i przemówiła tonem sztucznej cierpliwości :
- Obiecaliśmy Tony'emu, że dziś po południu będziemy grać w badmintona (...)
Whitacare opanował się i ze zdziwieniem usłyszał własny głos spokojny i układny:
- Jakie wydasz rozkazy?
- Przede wszystkim zamknij to wstrętne radio.
Na ustach miał już słowa protestu, lecz zawahał się na moment. Speaker właśnie mówił:
- Sytuacja jest dalej niejasna, wydaje się jednak, że Anglicy ukończyli pomyślnie ewakuację przeważającej części wojsk. Liczyć się należy z szybkim rozwojem kontrofensywy Weyganda, która ... " [1]
Na szczęście Kijów się obronił i nie było paryskiego déjà vu.
Drugie skojarzenie, które pojawiło się przy czytaniu "Młodych lwów" dotyczy tytułu powieści. Chyba każdy czytelnik naturalnie łączy tytuł z obrazem młodych żołnierzy, głodnych życia i pełnych marzeń. Żołnierzy, którzy rzucani są na arenę krwawych pól bitewnych, tak, jak dzikie, młode lwy były rzucane na arenę rzymskich amfiteatrów, gdzie walczyli gladiatorzy. Ale również wielu czytelników oczekuje bardziej dosłownej wskazówki od autora. W powieści brak tak wyraźnego przekazu, ale pewien cytat może być "cieniem" odpowiedzi. Dodatkowo jest to cytat o polskich oficerach, a więc bliski naszemu sercu - potwierdza również doskonałe rozeznanie autora w niuansach politycznych uwikłań II Wojny Światowej.
Fragment dotyczy pobytu jednego z bohaterów w bombardowanym przez Niemców Londynie i jednego z wieczorów spędzanych w lokalu korespondentów wojennych "Ognisko Międzysojusznicze":
" - Ameryka nie może przegrać wojny - ciągnął podpułkownik. - Ja to wiem, wy wszyscy wiecie... Ba! Dziś wiedzą nawet Japończycy i Niemcy. Powtarzam, chłopcy - wykrzywił się jak błazen cyrkowy i głęboko zaciągnął cygarem - wojna mało mnie interesuje. Prawdziwie ciekaw jestem przyszłego pokoju, bo, rozumiecie, to całkiem niepewna sprawa.
Dwaj polscy kapitanowie w dziwacznych rogatych czapkach, które zawsze przypominały Michaelowi ostrogi i druty kolczaste, weszli i stanęli za bufetem. Mieli nadęte, niezadowolone miny. (...)
W górze rozległ się przeraźliwy, szarpiący nerwy świst. Rósł, wzmagał się, przemieniał w łoskot i zgiełk bez nazwy. Był coraz bliżej, bliżej. Goście "Ogniska Międzysojuszniczego" padli na podłogę. W tej chwili wybuch targnął bębenkami uszu. Dom zadygotał. Na ulicy tysiąc szyb poleciało z okien. Światła mignęły i w szalonym momencie, nim zgasły, Michael spostrzegł, że starszawa blondynka zsuwa się na bok z krzesła, a okulary wiszą wciąż na jej lewym uchu.
Wybuchy zaczęły się oddalać. Były coraz słabsze. Akompaniował im łoskot walących się budynków i murów: grzechot cegieł zasypujących pokoje mieszkalne i podwórka. Pianino w ostatnim pokoju jęknęło, jak gdyby dwadzieścia rąk uderzyło naraz w klawisze.
- Dorzucę pięćset funtów - odezwał się z podłogi głos Węgra.
Michael wybuchnął śmiechem, bo uprzytomnił sobie, że żyje, że bomby ominęły "Ognisko Międzysojusznicze".
Światła zabłysły. Goście poczęli wstawać. Ktoś dźwignął starszawą blondynkę i usadowił ją na krześle. Spała smacznie. Na moment podniosła powieki. Tępo spojrzała przed siebie.
- To świństwo - wymamrotała. - Okraść starą kobietę podczas snu. Zabrać jej szalik! - Znowu zamknęła oczy.
- Gdzieś mi się trunek zawieruszył. Cholera! - zaklął Czigly i nalał sobie pełną szklankę whisky.
- Proszę spojrzeć - zwrócił się Ahearn do Michaela. - Jestem zlany potem.
Dwaj polscy kapitanowi włożyli rogatywki. Potoczyli dokoła wzgardliwym wzrokiem i ruszyli w stronę wyjścia. Zatrzymali się niedaleko drzwi, gdzie na ścianie wisiał plakat z Rooseveltem, Churchillem, Czang-Kai-szekiem i Stalinem. Jeden z nich wyciągnął rękę, szarpnął i oderwał podobiznę Stalina. Potem szybko podarł papier i białe konfetti rzucił w stronę gości.
- Bolszewickie świnie! - wrzasnął.
Francuz, który niedawno gryzł kieliszki do koniaku, zerwał się z podłogi i rzucił krzesłem. Uderzyło o ścianę, tuż nad rogatymi czapkami. Polacy odwrócili się i uciekli.
- Salauds! - krzyknął Francuz i podparł się o stół, bo niepewnie stał na nogach. - Chodźcie no! Już ja wam ...
- Ci panowie nie mają więcej wstępu do naszego lokalu - odezwała się gospodyni z głębi kuchni.
Michael spojrzał w stronę bufetu. Generał Służby Zaopatrzenia obejmował Louise. Pieszczotliwie klepał ją po pośladkach.
- Uuuch ... moja mała - powtarzał - Uuch ... moja mała.
- Spokój, generale - Louise uśmiechnęła się lodowato. - Już po bitwie. Może pan złożyć broń.
- Ach, ci Polacy - powiedział Węgier. - Dzieci natury. Ale trzeba przyznać, że są waleczni jak lwy." [2]
A na koniec, ze smutkiem, jeszcze jedno pytanie - czyżby po 80-ciu latach historia zatoczyła koło i znowu nastały czasy "młodych lwów".
Z nadzieją, że Ukraina przetrwa, a "młode lwy" szczęśliwie powrócą do domów ....
[1] Irwin Shaw
Młode lwy (
Shaw Irwin)
, przeł. Tadeusz Jan Dehnel, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1963, tom 1, s. 132.
[2] Irwin Shaw op. cit., tom 2, s. 233.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.