Dodany: 29.09.2013 14:40|Autor: ka.ja
Łzawią oczy
PRL nie kojarzy się nam dobrze. Czasem ktoś westchnie, że przynajmniej praca była i „czy się stoi, czy się leży...” pozwalało jakoś wiązać koniec z końcem, ale poza tym rzadko słyszy się dobre słowo o tym okresie w historii Polski. Było biednie, szaro, źle i straszno. W sztuce cenzura, w przemyśle braki surowcowe, w budownictwie fuszerki, a w szkolnictwie propaganda. Rzecz w tym, że egzaminu z wolności raczej nie zdaliśmy. Zwłaszcza w dziedzinie estetyki. Szarość została zastąpiona przez taki obłęd kolorystyczny i taki chaos form, że nie wiadomo, gdzie podziać oczy. Zamiast cenzury jest samowolka, zamiast braków mamy wściekły nadmiar, a skoro nie udało się nam wyrugować fuszerki, to przynajmniej zrezygnowaliśmy z planowania.
Filip Springer jest piekielnie zdolnym młodym człowiekiem, autorem trzech książek o tym, co dolega polskiej przestrzeni publicznej; pisarzem bystrym, spostrzegawczym i błyskotliwym. „Wannę z kolumnadą” kupiłam bez sekundy wahania, bo wiedziałam już, że na jego talencie można polegać. Nie spodziewałam się jednak, że sięgam po dzieło tak ponure, przerażające i paraliżujące bezsilnością. To nie jest przewodnik po architekturze polskich miast i wsi, to nie jest zbiór reportaży, to jest upiorny dreszczowiec, w którego ostatnim rozdziale nie ma żadnej puenty, żadnego rozwiązania akcji. Jest zbrodnia na krajobrazie, są bezkarni sprawcy, jest zmowa milczenia i wrogość. Samotni bohaterowie, jak donkiszoci z błędnym wzrokiem, rzucają się na ohydę, próbując ją okiełznać, powstrzymać, zdusić, ale choćby nawet dali radę uciąć jej jedną parszywą kończynę, odrąbać jeden obmierzły łeb, zaraz wyrosną kolejne. Jeszcze bardziej jadowite kolorystycznie.
Gdzie leży przyczyna tego, że wjazd do Polski z zagranicy zawsze skutkuje łzawieniem oczu? Dlaczego nasza przepiękna przyroda nie ma szans w starciu z obłędem reklamowym, projektowym i budowlanym? Dlaczego tęsknimy za pięknem i komfortem, ale godzimy się mieszkać w miastach, które są tak potwornie brzydkie i nieprzyjazne mieszkańcom? Dlaczego wolność musi oznaczać przede wszystkim samowolkę i demolkę?
Książkę ilustrują najbrzydsze zdjęcia, jakie można sobie wyobrazić – pokraczne płoty, straszliwe zamczyska, potworne budy, koszmarne reklamy, obrzydliwe bajora, smętne blaszaki, klaustrofobiczne osiedla ogrodzone agresywną siatką, śmieci, rupiecie i plastikowe wychodki w szczerym polu. Wszyscy znamy te widoki, mijamy je codziennie, mamy je za oknami domów, żyjemy w tym paskudztwie, nasiąkamy nim jak smrodem. Każdy mógłby zrobić takie zdjęcia; takie i jeszcze paskudniejsze.
„Wanna z kolumnadą” to lektura obowiązkowa. Samorządowcy powinni czytać ją, a potem zdawać egzamin z jej treści, zanim obejmą swój urząd.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.