Moja pierwsza przygoda z książkami Marii Nurowskiej to było stuprocentowe fiasko. Dawno nie czytałem tak pod każdym względem kiepskiej książki jak "Nakarmić wilki". Niedopracowanie techniczne, banalność, skrótowość, tandeta - to wszystko ogółem można było zarzucić tej powieści. A jednak postanowiłem dać drugą szansę tej pisarce. Wybrałem
Drzwi do piekła (
Nurowska Maria)
- powieść swego czasu reklamowaną nawet na przystankach autobusowych. Liczyłem, że tym razem moje spotkanie z Marią Nurowską będzie należało do udanych (zdziwiłbym się, gdyby mogła powstać jeszcze gorsza książka niż "Nakarmić wilki".
Narratorką "Drzwi do piekła" jest pisarka Daria Tarnowska-Konieczna, która trafia do więzienia za zamordowanie męża, wpływowego intelektualisty Edwarda Koniecznego. Sama powieść obejmuje cztery lata jej pobytu w więzieniu. Kobieta musi przystosować się do nowego trybu życia, poznać prawidła twardej więziennej rzeczywistości. Praktycznie od razu wikła się w dziwne niejednoznaczne relacje - ze swoim więziennym "wychowawcą" - fascynującą Izą, a także z Agatą - więziennym postrachem o wyglądzie maszkarona. Pierwsza z nich fascynuje Darię, znajomość z drugą ewoluuje - od nienawiści aż do wzajemnego zrozumienia. A jednak to toksyczna relacja z zamordowanym mężem wysuwa się na pierwszy plan w rozlicznych retrospekcjach... Czytelnik poznaje historię Darii stopniowo - całość przypomina całkiem zręczną układankę.
Nurowska miała świetny pomysł na książkę. To właściwie opowieść o tym jak zahukana i miażdżona przez całe życie osoba w warunkach więziennych "uwalnia się", staje się "prawdziwą" sobą. I staje się kimś naprawdę ważnym dla innych (dorabia się roli spowiednika towarzyszek więziennej niedoli, dzięki czemu czytelnik może poznać również inne - nie mniej fascynujące - życiorysy). Jednocześnie to opowieść o toksycznej miłości - o tym jak uzależnienie od drugiej osoby prowadzi do wyrzeczenia się własnego "ja". Te dwie płaszczyzny przeplatają się ze sobą w interesującej konstrukcji (przypominającej nieco strumień świadomości). A teraz wróćmy do pierwszego zdania tego akapitu. Nurowska miała świetny pomysł na książkę. Miała. No ale go nie wykorzystała.
Bo dobry pomysł nie wystarczy. Wszystko w tej książce jest kompletnie powierzchowne. Choćby ukazanie życia więziennego - niektóre procedury więzienne opisane są zaledwie jednym zdaniem. Nurowska zazwyczaj opowiada zamiast opisywać - może dlatego "Drzwi do piekła" w gruncie rzeczy szybko i dobrze się czyta. Z drugiej strony trudno uwierzyć, że przy końcu książki "już minęły cztery lata" i Daria wychodzi na wolność, bo w gruncie rzeczy tego upływu czasu się nie czuje. Bohaterki pojawiają się i znikają, jakby Nurowskiej nie chciało się pochylić nad ich portretami (jedynymi ciekawie oddanymi postaciami w tej książce są: Daria, Agata i Edward), zdarzenia gnają (ledwo ogłasza się casting na aktorów do więziennego przedstawienia "Trzech sióstr", na następnej stronie już czytamy o premierze), a większości z nich brakuje wyrazistości (nawet retrospekcje toksycznego związku Koniecznych są blade przez swoją skrótowość). Do tego dochodzą błędy czysto techniczne (pojedyncze zdania w czasie teraźniejszym pojawiające się w środku akapitów napisanych w czasie przeszłym). Wyjątkowo niesmacznym zabiegiem jest też sen głównej bohaterki, w którym anonimowy krytyk przedstawia recenzję jej książki (a właściwie książki samej Nurowskiej). To tak jakby pokazywać odbiorcy głębię (która w tej powieści niewątpliwie się znajduje), ale nachalnie. "Spójrz, czytelniku, tak masz to odczytywać). Jakby Nurowska nie wierzyła w inteligencję tych, którzy sięgną po jej książkę. Jeszcze jeden fakt pozostaje dla mnie niesmaczny: "Drzwi do piekła" to trzecia wersja napisanej już wcześniej (i to dwukrotnie!) historii, jak sama Nurowska przyznaje w wywiadzie. "Do trzech razy sztuka. I dopiero za trzecim podejściem udało mi się przekazać wszystkie emocje" - przyznaje się. A w czytającym te słowa rodzi się pytanie: to po co pani wydawała dwie poprzedniczki "Drzwi do piekła", skoro pani wiedziała, że nie wyszło?
"Drzwi do piekła" to wbrew pochwałom nie jest opowieść mroczna, która prawdziwie uderzyłaby w czytelnika - a taką powinna być. I pozostaje tylko myśleć, kto z naszych polskich współczesnych prozaików napisałby ją lepiej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.