Dodany: 16.07.2005 04:49|Autor: Czajka

Książki i okolice> Z życia bibliofila

3 osoby polecają ten tekst.

Wyrzeczenia młodego czytelnika.


Czy przeczytanie jakiejś książki kiedykolwiek wymagało od was szczególnych poświęceń albo wyrzeczeń? A może spowodowało skutki uboczne, albo wręcz przeciwnie, dzięki lekturze wydarzyło się coś przyjemnego?
Ja najbardziej poświęciłam się przy czytaniu "Love story", którą to książkę w całości przeczytałam na stojąco. Brakowało mi wtedy pięciu lat do wymaganych osiemnastu, więc ustawiałam się strategicznie przy biblioteczce, żeby na odgłos wracających rodziców natychmiast odłożyć książkę na półkę.
Wiem, teraz taką niesubordynację potępiam!
Mam też na koncie przypalone ziemniaki razem z garnkiem (nic się już nie dało uratować) i kilka przystanków przejechanych za daleko.
Ciekawa jestem, czy i wy macie tego rodzaju doświadczenia?
Wyświetleń: 216377
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 148
Użytkownik: Lisica 16.07.2005 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Ja mam kilka garnkow na swoim koncie, a nawet czajnik z gwizdkiem (wtedy gwizdka nie bylo ;)).
I zdazylo mi sie kiedys zajechac do zwardonia, choc chcialam wysiasc w zywcu, gdy czytalam Wladce Pierscieni.
Na poczatku liceum, ukrywalam sie zeby przeczytac Pamietnik Fanny Hill :)
Użytkownik: bogna 16.07.2005 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Wiele lat temu, gdy byłam jeszcze w liceum, czytałam książki w nocy siedząc na parapecie okna, wykorzystując światło latarni ulicznych i księżyca. Czasem też była latarka pod kołdrą, ale to chyba dosyć popularny sposób czytania. Skutki? W klasie maturalnej zaczęłam nosić okulary!!! :-(
Użytkownik: Olutka 16.07.2005 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiele lat temu, gdy byłam... | bogna
A ja tak się cieszyłam, że mam fajną książkę w torbie, że wsiadłam do złego autobusu. Przez całą drogę nie zorientoawałam się, że źle jadę:)))
Użytkownik: safin 16.07.2005 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tak się cieszyłam, ż... | Olutka
ja zarobiłem kilka pał w tym jedną pamiętam szczególnie. Wiedziałem, że następnego dnia będzie sprawdzian a mimo to czytałem sobie najspokojniej w świecie po raz trzeci "harrego Pottera i więźnia'. Wtedy też po raz pierwszy i ostatni dostałem karę na czytanie książek, a staruszkowie się dizwili, że zamiast się cieszyć, że czytam, muszą mnie za to karać!!!
Użytkownik: agawa13 04.12.2005 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: ja zarobiłem kilka pał w ... | safin
pamiętam jak dorwałam Emilien i nie mogłam sie do niej oderwac... pała z matmy - nic.. ale jak mnie mama zobaczyła to już było coś.... wstyd mi po dziś dzień :p a z Harrym też miałam niezłe przeboje ;] "poprawisz sie z matmy dostaniesz Zakon Feniksa do przeczytania jak nie to książka poczeka do wakacji zamknięta u Mnie < czytaj Mamy > w pracy" ;/ buuu jaki to był ból zważając na to że ja prawdziwa humanistka o liczbach nie mam jakiego kolwiek < nawet tego zielonego > pojęcia :] ale jakoć wydołałam. Z spr < z trygonometrii > dostałam 4- Hi hi hi warto było :]
Użytkownik: tina 16.07.2005 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
'Dame Kameliowa' czytalam na stojaco przy biblioteczce, tak jak Ty, bo rodzina uwazala, ze historia kurtyzany jest niezbyt odpowiednia dla dwunastolatki:) A ile rzeczy przypalilam przez ksiazki, to az strach wspominac...
Użytkownik: Szczuk 16.07.2005 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: 'Dame Kameliowa' czytalam... | tina
ja tylko dostawałam upomnienia na lekcjach za czytanie ciekawszych ksiażek niż np.podręcznik od matmy :P
Użytkownik: cohen 28.02.2008 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: 'Dame Kameliowa' czytalam... | tina
Ohhh książki książki. Pamietam jak byłem w sanatorium. Pierwsza książka którą wziąłem do przeczytania do Głód Grahama Mastertona. Jak ktoś nie wie o czym to jest to służę. Historia upadajacej ameryki, pełna polityków którzy chcą się wzbogacić. Zabijania i seksu. Trochę dziwny horror.
Później przeczytałem Hobbita, drugi raz a co tam. xd
Trzecią ksiażką był Narrenturm. Wówczas nie wiedziałem że jest to taka dobra książka. W łacinie też byłem zielony, teraz znam parę zwrotów i kilka nazw kolorów, kilka nazw zwierząt i parę innych wyrazów. Narrenturm nic mi nie mówił. Nawet nie rozumiałem niektórych łacińskich zwrotów. Których tam było bez liku, teraz ostatnio ze słownikiem czytałem. I odkryłem tajemnicze słowa.
A najbardziej podobała mi się piosnka, "bibit albus, bibit niger...", dla niewtajemniczonych bibit znaczy pije, albus - biały, niger - czarny.
Nauczyłem się też czytania podczas chodzenia, zwykle jak opuszczałem budynek sanatorium i idę zlepiony w karty książki, przekręcając kartki nie oddalam się od grupy. xd
Jeszcze jak tak będę czytać to podczas jazdy rowerem będę czytał. Gdyż książki i jazda rowerem to są moje dwie pasje. Więc na złe by nie wyszło poświęcać czas jednocześnie na rower i czytanie....
Użytkownik: annah15 16.07.2005 16:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Mi siostra zakonna na religi rekwirowala ksiazki jakes 7. Pozniej po lekcji oddala. Ale na lekcji nie mialam co czytac. ;)
Użytkownik: Maxim212 16.07.2005 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Mam podobne doświadczenia do Twoich. Kilka razy upieczenie ziemniaków (razem z garnkiem), cała kolekcja spalonych czajników (teraz mam automatyczny), upieczenie na węgiel wołowiny (brytfanna wylądowała na złomowisku)...
Jeszcze pamiętam narzekania Rodziców na jakość baterii do latarek, bo coś szybko się rozładowywały (chyba były słabej jakości)...
Pozdrawiam zaczytanych :-)

Użytkownik: llindaa 16.07.2005 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Moi rodzice są raczej tolerancyjni i mogę czytać co mi się podoba (np. Sagę o Ludziach Lodu przeczytałam już w podstawówce, a zawiera pikantne fragmenty). W czasie jednych wakacji w biblioteczce mojego wujka znalazłam fragmenty Pamiętnika Fanny Hill i wtedy czytałam na stojąco z bijącym sercem, czy ktoś mnie przyłapie. Wiedziałam, że moje wujostwo nie pochwala takich lektur wśród młodzieży.
5 część Harrego Pottera została mi wyporzyczona na 24 godziny. Poświęciłam większość nocy i byłam trochę nieprzytomna w szkole, ale warto było.
Użytkownik: badger 03.08.2005 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Hmm... Zdaje się, że garnki to standard po prostu - następnym razem tak to będę tłumaczyć mamie:) oprócz tego np. Hrabiego Monte Christo czytałam pomimo testu następnego dnia - no i nie wyszłam na tym ciekawie:) W podstawówce zdarzało mi się odpuszczać rano lekcje, żeby skończyć książki Agathy Christie (upływ czasu najlepiej mierzyc tym, co się kiedys czytało:) ).
Użytkownik: UI 03.08.2005 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Nigdy przez czytanie niczego nie spalilem, a jedyne katusze, na jakie sie wystawilem, byly czysto duchowe - przy czytaniu "Alchemika" Coelho, ktorego, do tej pory nie wiem dlaczego, postanowilem przeczytac w calosci. A trwalo to miesiac cowieczornego kilkuminutowego cierpienia.
Użytkownik: ALIMAK 03.08.2005 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Ja czytanie na lekcji przypłaciłam kilkoma uwagami w dzienniku:)

"Pamiętnik Fanny Hill" także czytałam po kryjomu. Zrobiłam oprawkę z gazety, żeby ktoś przypadkiem nie zobaczył tytułu i zdjęcia na okładce. A czytałam przy latarce (teraz od roku noszę szkła kontaktowe).

No i oczywiście także mam na swoim koncie kilka przestanków przejechanych za daleko. To już standard:) Garnków jeszcze nie przypalam, ale wszystko przede mną:)))
Użytkownik: KaDeKa 12.08.2005 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytanie na lekcji prz... | ALIMAK
ja od pół roku chodzę w okularach przez nocne czytanie przy świetełku z komórki :-) i laratek
pozdr
Użytkownik: jakozak 12.08.2005 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: ja od pół roku chodzę w o... | KaDeKa
Myślisz, że to od czytania? Znam masę osób, które w życiu nie shańbiły się książką i noszą okulary.
---------------------
Ja też noszę od czwartej klasy podstawówki.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała z tego powodu kompleksy. A pamiętam takie dziwne opowiadanie mojej Mamy ( ma teraz 70 lat), która nosi okulary, że pewna baba dziwiła się, że mój ojciec się z nią ożenił. Była pewna, że Mama ukryła przed ojcem fakt noszenia okularów i założyła je dopiero po ślubie.
Użytkownik: KaDeKa 12.08.2005 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślisz, że to od czytani... | jakozak
:-) niezwykła opowieść. Co do tego, czy od nocnego czytania, to na 100%, bo wcześniej tego nie robiłam i wzrok miałam idealny.
Użytkownik: klara123 12.08.2005 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślisz, że to od czytani... | jakozak
Ja również noszę okulary od IV klasy podstawówki i też nie mam i nie miała żadnych kompleksów z tego powodu. Po prostu sie juz do nich przyzwyczaiłam i chyba gdybym mogła chodzić bez nich to ciężko by mi było się do odmiennej sytuacji przyzwyczaić. Jedyne co bym chciała to mieć mniejszą wadę niż obecnie, bo ta jest już dla mnie trochę uciążliwa.
Użytkownik: Gotenks 12.08.2005 16:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja również noszę okulary ... | klara123
Ja do tej pory wzrok mam bardzo dobry. Chociaż ostatnio oczy robią mi się czerwone. To chyba od zbyt długiego czytania bez robienia dłuższych przerw. Muszę się przejść do okulisty, może mi przepisze jakieś krople.
Użytkownik: jakozak 12.08.2005 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja do tej pory wzrok mam ... | Gotenks
Są w aptekach jakieś sztuczne łzy. Albo tradycyjnie kompresy ze świetlika. :-)
Użytkownik: Fil51 12.08.2005 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślisz, że to od czytani... | jakozak
Oczy rzeczywiście można sobie zepsuć od "niewłaściwego" czytania, jak też od komputera czy telewizora. Jeżeli często są przemęczone, mogą się zepsuć. "Nic nie może wiecznie trwać", jak śpiewała Jantar. Ale to też jest kwestia genów. Ja także znam wiele osób, które z książkami nie mają wiele wspólnego, a noszą okulary.
Pozdrawiam;-)
Użytkownik: Panterka 29.04.2007 08:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczy rzeczywiście można s... | Fil51
Moje dziecko ma lat cztery (prawie pięć), z książką ma wiele wspólnego, ale raczej nie czyta, a okulary nosi:-). Ja natomiast starsza od dziecka jestem o lat 30 i nadal wzrok mam może nie orlo-sokoli ("Góra Czterech Wiatrów") czy nawet świetny, ale powiedzmy poprawny i okularów nie noszę. Nawet do czytania. Powinnam sobie kupić te do komputera, ale wciąż coś innego niż optyk wypadnie...
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślisz, że to od czytani... | jakozak
Pyszne! :-D
To tylko odkryło rozmiar nietolerancji owej pani. Trzeba było złośliwie wytknąć jej jakiś niedostatek urody, a co! ;-)
Użytkownik: joanna.syrenka 08.12.2005 09:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytanie na lekcji prz... | ALIMAK
Pamiętnik Fanny Hill" to niec:)))
Nas (kilka dziewczyn, ale książka była moja - przyznaję siębez bicia...) polonistka przyłapała na czytaniu (wspólnym, hehe) "Kamasutry...
Kiedy po naprawdę, ale to naprawdę długim oporze pokazałyśmy jej co czytamy w klasie zapadła cisza...a polonistka powiedziała, ze to godna uwagi lektura i każdy powinien się z nią zapoznać...
No, byłysmy mile zaskoczone!
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętnik Fanny Hill"... | joanna.syrenka
Ja na próby w teatrze przemycałam "Sztukę kochania" Owidiusza albo pikantne fraszki Sztaudyngera. Nie muszę chyba dodawać, że reżyser, jeśli odkrył, nad czym tak "całą kupą" siedzimy, raczej nie bywał zadowolony... ;-)
Użytkownik: jamaria 13.08.2005 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Nie mam na sumieniu garnków ani czajników, ale oczy i owszem. Do genetycznego obciążenia dołożyłam czytanie pod kołdrą przy latarce i teraz jest minus 5,5. Ale co tam, było warto ...
Użytkownik: Agataq 04.12.2005 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam na sumieniu garnk... | jamaria
Ja okulary noszę od trzeciej klasy szkoły podstawowej - to genetycznie. Ale już moją osobistą zasługą jest minus 9D. Z tym, że nigdy ze światłem nie miałam problemów, bo mama dość szybko machnęła ręką na moje nocne funkcjonowanie.

Jedyne poświęcenie to było czytanie hm - jeśli dobrze pamiętam to książka ma tytuł "Ta okrutna Zelandia" - na stojąco, na krześle (bo leżała na półce pod sufitem) z mocno bijącym sercem, bo w każdej chwili może ktoś przyjść... a działo się to dopiero po tym jak mi książkę mama z pokoju zabrała, bo ja zupełnie niewinnie zabrałam się do niej jak do każdej innej... a 11 lat to zdecydowanie na nią za mało było...
Użytkownik: pilar_te 04.12.2005 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
A propo autobusów, nie cierpię, jak dojeżdżają do "mojego" przystanku, akurat jak mam jeszcze pół strony do końca rozdziału...
Najgorsze katusze przeżywałam, kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami i kazali mi się wcześnie kłaść spać, "bo to zdrowo" (nie cierpię wcześnie chodzić spać i wcześnie wstawać), a ponieważ spać mi się wcale nie chciało, długie godziny spędzałam na czytaniu przy światełku z komórki, bo latarki w domu niet.
Za czytanie na lekcjach w liceum nikt mnie nigdy nie ukarał, a i teraz na zajęciach zazwyczaj sobie chowam książkę pod ławką i zerkam :)
Użytkownik: Czajka 05.12.2005 05:51 napisał(a):
Odpowiedź na: A propo autobusów, nie ci... | pilar_te
Tak, trzeba przyznać, że autobusy nie mają w ogóle literackiego wyczucia. Na szczęście do pracy ze mną jeździ kilka osób i jak się trafią niezłośliwe, to na właściwym przystanku mnie z autobusu zawsze wypchną razem z książką. A jak nie, to z krańcówki mam niedaleko i w dodatku droga jest bardzo ładna, wśród pól. Wiem, bo oczywiście przejechanie właściwego przystanku też praktykowałam. :-))
Ps. Dla mieszkających poza centrum Polski - krańcówka to pętla autobusowa. Do niedawna myślałam, że wszyscy tak mówią, bo jak można mówić - pętla! Okropnie. ;-)
Użytkownik: pilar_te 05.12.2005 09:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, trzeba przyznać, że ... | Czajka
Jak ja mam w torebce jakąś miłą lekturkę, to się akurat na widok znajomej osoby skrzywić potrafię ;) zazwyczaj trafi mi się ktoś, z kim mi się wcale nie chce gadać, taka jestem aspołeczna, trudno.
Co do krańcówki, wybacz Czajko, ale pierwszy raz w ogóle słyszę takie słowo... pętla musi być! ;)
A gdy droga jest ładna, wśród pól, albo chociaż chodnik równy i ludzi mało, czytam sobie czasem, idąc. Zadziwiające, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w takiej sytuacji potknąć, choć zazwyczaj robię to nagminnie, potrafię się potknąć na całkiem równym asfalcie, co jest zresztą obiektem kpin i żarcików otoczenia najbliższego (całusy dla amsta ;)))
Użytkownik: joanna.syrenka 08.12.2005 08:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, trzeba przyznać, że ... | Czajka
:))))
No to w Poznaniu nie czułabyś sie najlepiej;D
U nas pewnie nikt nie wiedziałby co to krańcówka - za to pętli miałąbyś dosyć do końca życia...:D
Użytkownik: Czajka 08.12.2005 09:11 napisał(a):
Odpowiedź na: :)))) No to w Poznaniu n... | joanna.syrenka
Tej!
W Poznaniu bywałam często i zawsze dobrze się czułam. Chyba te koziołki macie takie fajne. :-)
Bardzo lubię regionalizmy, ale widzę wtedy, jak bardzo jestem przywiązana do swoich. Nie mogę się na przykład pogodzić z Gwiazdorem zamiast Mikołaja i z tym, że chyba tylko w centrum miga się w autobusie migawką. Wszyscy dokoła jeżdżą z prozaicznym biletem miesięcznym. :-)))
Ps. A może już u Was Gwiazdor nie chodzi?
Użytkownik: joanna.syrenka 08.12.2005 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej! W Poznaniu bywałam ... | Czajka
Gwiazdor - obowiązkowo Gwiazdor vel Gwiazdorek (nie znoszę...)...
Hehe, nasza rozmowa inspiruje mnie do utworzenia nowego offtopicu...;)
Co ja z Wami mam..;)

I nie tylko Koziołki mamy fajne;D
Użytkownik: Agis 08.12.2005 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Gwiazdor - obowiązkowo Gw... | joanna.syrenka
U mnie też w Wigilię chodzi Gwiazdor. Mikołaj to szóstego grudnia ;-)
Użytkownik: mchpro 08.12.2005 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie też w Wigilię chod... | Agis
A w okolicach Zamościa (skąd pochodzi moja mama) prezenty pod choinkę podkłada aniołek. Mikołaj działa 6. grudnia. Zaś kolacja wigilijna nazywa się "pośnik" czyli postnik - bo jest oczywiście postna.
Użytkownik: jakozak 08.12.2005 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: A w okolicach Zamościa (s... | mchpro
W kieleckim, skąd pochodzę Mikołaj to 6 grudzień, a w Wigilię, czyli postnik prezenty pod choinkę przynoszą aniołki.
Użytkownik: Agataq 08.12.2005 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: W kieleckim, skąd pochodz... | jakozak
Hm hm hm. Jestem z Kielc i zawsze dwa razy do mnie Mikołaj przychodzi. I 6 grudnia i w Wigilię. Moja mama pochodzi z Zamościa i to ona stworzyła tą teorię w mojej główce :?
Użytkownik: jakozak 08.12.2005 14:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm hm hm. Jestem z Kielc ... | Agataq
Rodzina mojej Mamy, która miała wpływ na postać Wigilii pochodzi z Opoczna i okolic. Być może tam tak było. Z kolei dziadek z Krakowa. Pewnie powstały jakieś takie zlepkomieszanki.
Ja sama już pomieszałam w potrawach wigilijnych, wybierając to, co mi najbardziej smakuje z różnych regionów. Kluski z makiem zamieniłam na cudowne śląskie makówki, wprowadziłam moczkę.
Pierwszy dzień świąt to barszczyk czerwony, ale z pasztecikami, a nie uszkami. Bo lepsze...
Użytkownik: Agataq 08.12.2005 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzina mojej Mamy, która... | jakozak
Bo nie miałaś przyjemności z uszkami mojej mamy!! ;)

U mnie w domu w ogóle eksperymenty są na miejscu. Karpia obecnie jadamy "po żydowsku", czyli pieczone paseczki rybci z rodzynkami, migdałami i pieprzem cayenne. Choć reszta jest nudnawa...
Użytkownik: anek7 28.10.2010 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W kieleckim, skąd pochodz... | jakozak
Koło Miechowa, gdzie mieszkam Mikołaj jak wszędzie 6 grudnia a w Wigilię prezenty przynosi Gwiazdka...
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Koło Miechowa, gdzie mies... | anek7
Anek, mieszkasz koło Miechowa? To może kiedyś wybierzesz się na spotkanie kieleckie? Albo krakowskie? :-)
Użytkownik: anek7 28.10.2010 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Anek, mieszkasz koło Miec... | miłośniczka
No bliżej mi zdecydowanie do Krakowa;-)
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 20:26 napisał(a):
Odpowiedź na: No bliżej mi zdecydowanie... | anek7
Zobacz na forum - Kraków dość długo się nie spotykał, ale widzę, że ostatnio dość silnie się motywują. Może do nich dołączysz? :-) Ja na pewno też kiedyś będę chciała, ale nie wiem, czy na to najbliższe spotkanie dam radę przybyć - pewnie raczej nie. Ale kiedyś - na pewno! :-)
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A w okolicach Zamościa (s... | mchpro
Za to u mnie w domu nigdy nie praktykowało się prezentów pod choinką, za to na Mikołaja obdarzaliśmy się nimi obficie. I tak sobie myślę, że jeśli będę miała swoją rodzinę w przyszłości, to też będę chciała podtrzymywać tradycję świąt bez prezentów. Wszyscy się dziwią, jak to, a ja odpowiadam: zwyczajnie. Wtedy chodzi nam o coś innego. I nigdy, przenigdy żadne z nas nie żałowało, że tego nie ma. Bo nie było i już. Za to Mikołaj 6 grudnia zawsze był - jak mówię - obfity. :-)
Użytkownik: Moni 08.12.2005 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie też w Wigilię chod... | Agis
U nas byl zawsze dwa razy Mikolaj - raz szostego grudnia, a potem w wigilie. W Niemczech sa rozroznienia na: Nikolaus i Weihnachtsmann, i bylo troche klopotow z tlumaczeniem dzieciom, ze po polsku i to, i to Mikolaj. No to Erik postanowil (za siebie i Svenusia, bo braciszek jeszcze maly), ze jest "pierwszy Mikolaj" (ten 6.12.) i "drugi Mikolaj".
Użytkownik: Moni 08.12.2005 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: U nas byl zawsze dwa razy... | Moni
A jeszcze tylko dodam, jakie bylo zaskoczenie mojego dziecka, gdy poznal w Polsce chlopczyka o imieniu Mikolaj... Tak mu to nie pasowalo, ze mozna miec takie imie...
Użytkownik: ion anthos 07.02.2007 00:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A jeszcze tylko dodam, ja... | Moni
ja też tak myślałam chyba do czasu starszaków w przedszkolu! wtedy przyszedł do naszej grupy Mikołaj... ;)
Użytkownik: Panterka 29.04.2007 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: U nas byl zawsze dwa razy... | Moni
Erik i Sven? Mój mąż byłby zachwycony! Próbował przeforsować Svena jako imię naszego synka, ale koniec końców się uparłam (imię niezbyt w Polsce popularne) i został Eryk. Ciotka moja rodzona płakała mojej rodzonej matce w słuchawkę, że jakieś niemieckie imię dziecku dałam... Hans czy jakoś tak...;-).
Użytkownik: jakozak 20.04.2007 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Gwiazdor - obowiązkowo Gw... | joanna.syrenka
Nie widziałam Koziołków, bo byłam w Poznaniu "w złej godzinie". <rotfl>
Użytkownik: joanna.syrenka 21.04.2007 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widziałam Koziołków, ... | jakozak
Byłaś w Poznaniu i nic nie powiedziałaś? Oj nieładnie, nieładnie ;>
Użytkownik: jakozak 22.04.2007 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłaś w Poznaniu i nic ni... | joanna.syrenka
Moja kochana Syrenko sklerotyczko! A z kim się spotkałam w Poznaniu, jak nie z Tobą, Lykosem, Ellą, Lilią, Kotem, Czarną Wdową i Peterem?
Użytkownik: joanna.syrenka 22.04.2007 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja kochana Syrenko skle... | jakozak
A to o tamtą wizytę Ci chodziłooooooo...!!! <gapa>
Użytkownik: emkawu 25.11.2006 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej! W Poznaniu bywałam ... | Czajka
Krańcówka? :-) Śliczne.
Po francusku pętla vel krańcówka to "terminus". Jakoś tak nieswojo mi się robiło, kiedy w autobusach wyświetlał się napis "zbliża się TERMINUS"...

Użytkownik: Czajka 28.11.2006 07:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Krańcówka? :-) Śliczne. ... | emkawu
:-)
Pętla jeszcze gorzej mi się kojarzy. :-)
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: :-) Pętla jeszcze gorzej... | Czajka
Krańcówka rzeczywiście ślicznie. :-)
Użytkownik: madadisia 19.04.2007 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Tej! W Poznaniu bywałam ... | Czajka
Co to znaczy, że w autobusie "miga się migawką"?
Użytkownik: Czajka 20.04.2007 08:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Co to znaczy, że w autobu... | madadisia
Pokazuje się kontrolerowi bilet miesięczny.
Użytkownik: czupirek 05.12.2005 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: A propo autobusów, nie ci... | pilar_te
> A propo autobusów, nie cierpię, jak dojeżdżają do
> "mojego" przystanku, akurat jak mam jeszcze pół
> strony do końca rozdziału...

E, zawsze można doczytać na przystanku. :-)
Rewelacyjnie doczytuje się na peronie SKM - do hałasu idzie sie przyzwyczaić, bo to zazwyczaj szum beztreściowy i pomijalny, nawet, jeśli zdarzy się grupka głośno gadających ludzi, to albo można sie przenieć ławkę dalej, albo poczekać - na pewno wsiądą do następnej SKMki, a ławki są szerokie, niektóre nawet z oparciem. :-)))
Użytkownik: pilar_te 05.12.2005 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: > A propo autobusów, n... | czupirek
"E, zawsze można doczytać na przystanku. :-)"

Tak też i robię, niemniej jednak przerywanie mi lektury na kilka zdań przed końcem jest niesmaczne. I haniebne ;)
Użytkownik: Czajka 05.12.2005 16:05 napisał(a):
Odpowiedź na: > A propo autobusów, n... | czupirek
Czupirek, wyobraź sobie - jadę rano do pracy, wsiadam do autobusu, czytam, jestem tuż przed końcem rozdziału, przejeżdżam zakładowy przystanek, wysiadam na krańcówce, jestem w połowie ostatniego zdania rozdziału, siadam na ławeczce, kończę rozdział, zerkam na zegarek, mam jeszcze chwilę, więc zaczynam nowy rozdział, przed końcem książki zerkam na zegarek, za pięć druga, już się nie opłaca wstępować do zakładu, wyjmuję drugą książkę... Po tygodniu kontaktuję się z rodziną, żeby przywieźli mi nowe książki i z szefem, żeby wystawił mi wsteczny urlop. ;-)))
Użytkownik: czupirek 05.12.2005 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czupirek, wyobraź sobie -... | Czajka
No dobrze. :-))) Ładna wizja. :-)
Użytkownik: jakozak 06.12.2005 10:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czupirek, wyobraź sobie -... | Czajka
<roftl>. Zwalniam Panią, Pani Czajka. Na zasiłku dla bezrobotnych będzie Pani mogła czytać, czytać, czytać...:-))))
Użytkownik: Agis 06.12.2005 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: <roftl>. Zwalniam P... | jakozak
>Zwalniam Panią, Pani Czajka.<
:-))))
Użytkownik: Agataq 08.12.2005 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: <roftl>. Zwalniam P... | jakozak
Kiepsko się czyta na bezrobociu. W końcu człowiek się łapie na tym, że nic nie robi. Co jest dobrym rodzajem zimnego prysznica. Tylko że wszystko tak ciężko idzie, mam wrażenie że nie umiem się skoncentrować w ogóle... nadmiar wolnego czasu jest szkodliwy. Bardzo. Przynajmniej w moim przypadku.
Użytkownik: Agis 06.12.2005 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Nigdy nie zarwałam nocy z powodu książki. Tak już mam od dziecka, że sen to dla mnie rzecz priorytetowa. Najbardziej nieobecnym dla świata czytelnikiem byłam w wieku 10-14 lat (jako studentka przeczytałam u Papuzińskiej, że to normalne). Pierwsza rzecz jaką robiłam po przebudzeniu to sięgnięcie po książkę. Nie raz zastygłam nad lekturą z ubraną jedną skarpetką, drugą trzymając w dłoni, dopóki nie wpadła mama by ze mną zrobić porządek ;-) Pamiętam też, że częstą moją odpowiedzią na to co mówili rodzice było nieprzytomne, zdawkowe: "Uhm". Potem oni wychodzili z domu, a ja wiedziałam, że coś miałam zrobić, ale nie wiedziałam co. I mój dziennik z tego okresu obfituje w skargi na tatę, który okrzyczał mnie za spalone mięso, które przecież nie jest w ogóle moją winą ;-)
Użytkownik: jakozak 06.12.2005 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie zarwałam nocy z... | Agis
Nigdy nie zarwałam nocy przez książkę - kocham spać.
Nie mogę czytać w środkach komunikacji, ani w samochodzie, bo mam chorobę lokomocyjna i po spuszczeniu głowy robi mi się niedobrze.
Użytkownik: joanna.syrenka 08.12.2005 08:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie zarwałam nocy z... | Agis
Hihi, dla mnie sen też jest sprawą priorytetową, co nie znaczy ze dla pasjonującej lektury nie jestem w stanie wytrzymać do świtu...

Ale z tym wiekiem to Papuzińska miała rację!!!
Wżyciu nie czytałam tyle co w tym wieku własnie!
Użytkownik: Anna 46 06.12.2005 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Było "coś" takiego w podstawówce; czwarta, albo piąta klasa; na miano "książki" raczej nie zasługuje, ale wspomnę!

Napisane w zeszcie w kratkę, "dzieło" jakiejś lokalnej grafomanki. Krążyło wśród wtajemniczonych w atmosferze skandaliku!:-)

"Smak miłości i łez" się nazywało: wielka miłość - zakazana (nie pamiętam, czemu),on - Mariusz albo Marcin (coś na "M"), ona - nie pomnę; jakieś "momenty" nad rzeką, potem on zostaje księdzem a ona chyba ma dziecko...Tak mi się majaczy.

Co ja się namęczyłam, żeby to schować, jak szłam do szkoły! Nigdy nie byłam pewna, czy po powrocie nie zobaczę zeszytu na wierzchu i nie usłyszę wkładu na temat "Co nastolatka czytać powinna"
Schowałam onegdaj w szafce z ryżem, cukrem i.t.p. Oczywiście Babcia znalazła. Oddała "dzieło" i zaczęła się śmiać. Tej zdrowej reakcji zawdzęczam to, że już potem niczego nie chowałam przed dorosłymi...

Już znacznie później, w prawie dorosłym życiu czytałam "Szpital przemieniena" w tramwaju. Ocknęłam się gdzieś za miastem (na obczyźnie to było - w Wiedniu), nieprzytomna zupełnie. Znalazłam się na Kahlenbergu - gdzie nasz Sobieski rozgromił Turka! Kościółek upamiętniejący zwycięstwo i świeże kwiaty - wielkie wzruszenie i jak miło, że jestem Polką!
Użytkownik: razar 07.12.2005 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
Zawalenie pierwszej klasy w technikum z jednoczesną nagrodą za najwięcej przeczytanych książek w szkole. :))))))))
Użytkownik: Anna 46 08.12.2005 07:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawalenie pierwszej klasy... | razar
Spóźnione gratulacje.
Nie pytam, jaka była reakcja Rodziców....:-)
Użytkownik: Czajka 08.12.2005 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Spóźnione gratulacje. Ni... | Anna 46
Hihihi, pewnie mieli uczucia mieszane. Uczucia mieszane ma na przykład ktoś, kogo teściowa rozbije się w jego nowym mercedesie. ;-)
Użytkownik: Anna 46 08.12.2005 07:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, pewnie mieli uczu... | Czajka
!!! :-)))
Użytkownik: xmagdusiax 01.02.2007 16:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
Wiataj! Poszukuje opowiadania Smak miłości i łez! Prosze Cie skontaktuj sie ze mną bardzo ważne dla mnie, a widziałam ze w swoim opisie miałas ze czytałas to! Pozdrawiam moj e- mail madziia55@op.pl a to moje gg 8332759!
Użytkownik: kkamka 30.03.2007 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
Witam! chciałam zapytać czy niewiesz czy jest moze mozliwosc dostania gdzies tego opowiadania.. bo bardzo mi na nim zalezy. Proszę o odpowiedz;)))
Użytkownik: Anna 46 30.03.2007 23:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam! chciałam zapytać c... | kkamka
Omatko! Ja to miałam w rękach trzydzieści kilka lat temu i krótko!
Nie miałam i nie mam własnego!!!
Odpuść sobie; jest prawdziwa literatura do czytania.
Pozdrawiam cieplutko. :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 31.03.2007 01:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko! Ja to miałam w rę... | Anna 46
Ty się śmiej, ale ja mam zakusy na Mniszkównę. Czytałam po wielokroć parodie (Samozwaniec), ale oryginału nigdy, a podobno warto...
Więc może nie opędzajmy się od arcydzieł grafomaństwa? Może warto się "wzbogacić" o takie doznania? ;)
Użytkownik: Anna 46 31.03.2007 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ty się śmiej, ale ja mam ... | joanna.syrenka
Syrenko, chcesz mi powiedzieć, że jeszcze nie czytała Trędowatej? To szybciutko sobie pożycz, ale najlepiej stare wydanie z prawie oryginalną pisownią. Warto, powiadam Ci, warto!
Trędowata, to arcyszmira i trzeba się "wzbogacić" o takie doznanie. :-))))
Użytkownik: joanna.syrenka 31.03.2007 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Syrenko, chcesz mi powied... | Anna 46
Poważnie się przymierzam, ale muszę się przygotować psychicznie na zetknięcie z tym utworem... (wytworem?)
Użytkownik: Czajka 01.04.2007 04:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Poważnie się przymierzam,... | joanna.syrenka
Syrenko i w chusteczki koniecznie się zaopatrz. :)
Tak myślę, bo nie czytałam.
Użytkownik: Panterka 29.04.2007 09:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Syrenko i w chusteczki ko... | Czajka
Tak a propos chusteczek - widziałam pomysły polskich projektantów. Wśród nich była właśnie "Trędowata" wydana na... chusteczkach. Takich papierowych w pudełku, oczywiście nadruk nie smarował nosa:-).
Użytkownik: imarba 31.03.2007 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
Czekaj ja tez to czytałam! Majaczy mi się jakieś samobójswo na koniec... Koleżanka miała to przepisane w zeszyciku z błędami... Miałam wtedy... Łoj czyba z 15 lat. Nie myśłałam, że to ogólnopolskie. Byłam pewna, że to wytwór koleżanki!
Użytkownik: Anna 46 31.03.2007 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekaj ja tez to czytałam... | imarba
Nie pamiętam zakończenia, ale też byłam przekonana, że to "dzieło" miejscowe. :-)))
I to jeszcze "żyje"??? Zgroza...
Użytkownik: ewazarzycka 16.02.2008 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
witam bardzo pania prosze jesli to mozliwe czy ktos niemiał by tej ksiazki ja tez ja czytałam w pani wieku i tez w zeszycie w kratkeformat a 4 było bardzo piekne prosze o odpowiedz pozdrawiam ewa zarzycka kraków
Użytkownik: Anna 46 18.02.2008 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: witam bardzo pania prosze... | ewazarzycka
To raczej nie jest możliwe. :-)
Pozdrawiam cieplutko.
Użytkownik: ewazarzycka 16.02.2008 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Było "coś" taki... | Anna 46
witam bardzo pania prosze jesli to mozliwe czy ktos niemiał by tej ksiazki ja tez ja czytałam w pani wieku i tez w zeszycie w kratkeformat a 4 było bardzo piekne prosze o odpowiedz pozdrawiam ewa zarzycka kraków chodzi o ksiazke ' smak miłosci i łez moze ktos ma
Użytkownik: garfunkel 24.12.2005 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Tysiące negatywnych ocen (kiedy leży przede mną ciekawa książka i podręcznik, to zawsze wybieram to pierwsze) :-).
Użytkownik: Eire 26.12.2005 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tysiące negatywnych ocen ... | garfunkel
Nieprzespane noce sie nie liczą, bo o oczywiste?
Jeśli coś poświeciłam to spokój żołądka, czytając w podskakującym autobusie oraz kieszonkowe. Mama żartuje, ze od razu może przesyłać je do księgarnii
Użytkownik: koko 26.12.2005 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Podpadłam strasznie na chemii w trzeciej klasie liceum, kiedy to czytałam "Joni". Nauczyciel widząc moje zainteresowanie wychowawczo poprosił mnie do odpowiedzi, dostałam, co miałam dostać - niedostateczny! - wróciłam do ławki i czytałam sobie spokojniutko dalej. Nauczyciel krążył całą lekcję wokół mnie jak rekin wokół rozbitka, a na koniec lekcji powiedział, żebym poszła z nim do dyrektorki szkoły. Miało się to skończyć wizytą rodziców u wychowawczyni, ale ta była miłosierna i dała się przekonać, że nie trzeba... Na stojąco też czytywałam pewną zakazaną młodym panienkom książkę. Sęk w tym, że stałam na stołku i małym stołeczku, bo książka owa była w pawlaczu w pokoju rodziców...
Użytkownik: Anna 46 26.12.2005 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Podpadłam strasznie na ch... | koko
Wisłocka?
Użytkownik: koko 27.12.2005 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Wisłocka? | Anna 46
Podglądałaś??? A wydawało mi się wtedy, że nikt nie widzi!
Użytkownik: Anna 46 27.12.2005 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Podglądałaś??? A wydawało... | koko
Ja też byłam kiedyś młodą panienką....:-))))
Użytkownik: koko 27.12.2005 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też byłam kiedyś młodą... | Anna 46
Przyznaj się, czytywałaś w ukryciu Wisłocką, bratnia duszo?
Użytkownik: Anna 46 27.12.2005 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaj się, czytywałaś ... | koko
No oczywiście! Każda sznująca się "panienka z dobrego domu" m u s i a ł a obowiązkowo przeczytać tę "książkę kucharską" (gotowe przepisy!) z wypiekami na obliczu i potajemnie!!!:-))))
Miało się ochotę wypróbować:-)...ale, i chciałabym, i boję się! (i tak szczerze, to jeszcze nie było z kim!).
Pozdrówki!:-D
Użytkownik: jakozak 27.12.2005 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No oczywiście! Każda sznu... | Anna 46
Zaraz, zaraz, nie każda.. :-))). Gdy ja byłam młodą panienką.....
.... Wisłocka jeszcze nie napisała swojej książki. Czytałam ją będąc żoną i matką, zatem legalnie.
Ja nielegalnie podczytywałam rodzicom jakieś Wychowanie seksualne. Z wypiekami na twarzy, oczywiście. :-)))
Użytkownik: Anna 46 27.12.2005 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaraz, zaraz, nie każda..... | jakozak
Było coś takiego autorstwa Masters - Johnson chyba, ale to było za uczone i bez r y s u n k ó w!
I był Lew - Starowicz, ale to chyba później.
Użytkownik: darenet 27.12.2005 23:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Było coś takiego autorstw... | Anna 46
Potwierdza się stara prawda, że najlepiej smakuje zakazany owoc. Jeśli służył on rozwijaniu miłości do książek - to chwała mu za to:)
Użytkownik: Anna 46 28.12.2005 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Potwierdza się stara praw... | darenet
"Zakazany owoc"? Raczej poczucie zażenowania względem Rodziców - przy Wisłockiej byłam pełnoletnia ( ale panienka!:-) )
Miłość do książek - to od zawsze; od książeczek "Poczytaj mi, mamo" :-)))
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.03.2007 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Było coś takiego autorstw... | Anna 46
A wcześniej było "Małżeństwo doskonałe" Van de Velde'a, które wypatrzyłam podczas wizyty u wujka w biblioteczce w saloniku, a że tam właśnie spałam, zbyteczne chyba dodawać, że leżąc sobie na kanapie z jakąś książczyną stosowną dla mego wieku (miałam wtedy ze 14 lat) odczekałam, aż gospodarze pogaszą światła, po czym wyciągnęłam z półki zakazane dzieło i studiowałam do białego rana... Z perspektywy czasu oceniam tę książkę jako znacznie mniej ciekawą i mniej szokującą (jak na ówczesną obyczajowość), niż "Sztukę kochania", ale wówczas, co to było!
Poprzednia moja przygoda z literaturą nie dla dzieci była jeszcze ciekawsza. Otóż kiedy wzięłam się za mitologię grecką (zaczynając bodaj od "Starożytności bajecznej" Zielińskiego) gdzieś w okolicach 2 czy 3 klasy podstawówki, trochę trudności sprawiało mi zrozumienie sytuacji związanych z procesem wydawania na świat potomstwa, do czego to bogowie greccy byli nadzwyczaj skłonni. Przeczuwałam przez skórę, że zapytanie o szczegóły kogoś dorosłego może nie tylko nie rozwiązać mojego problemu, ale – Boże uchowaj!- skończyć się usunięciem z zasięgu mojej ręki tak ciekawej lektury. Poradziłam więc sobie w sposób skądinąd oczywisty dla dziecka dwojga lekarzy: dotąd wertowałam stłoczone na jednej z półek opasłe tomiska w granatowych, szarych i zielonych płóciennych oprawach, aż w jednym z nich, kryjącym się pod skromną nazwą „Podręcznik położnictwa”, znalazłam prawie wszystkie informacje, o które mi chodziło, a przy okazji i trochę takich, o jakie nie zabiegałam. Zyskanej w ten sposób wiedzy nie zamierzałam ukrywać, toteż któregoś dnia po szkole zaprosiłam do siebie dwie koleżanki, wyciągnęłam ów bezcenny foliał i zapoznałam je z zawartymi w nim rycinami, obrazowo ukazującymi rozwój embrionalny człowieka, przebieg fizjologicznego porodu oraz rozmaite rodzaje komplikacji. Sprawa o mało co się nie wydała, bowiem nagle do pokoju wkroczyła bez uprzedzenia babcia. Którejś z nas na szczęście wpadło do głowy, by wsunąć rozłożoną książkę pod tapczan i przybrać dziwaczną pozę, jak przy szukaniu na dywanie zgubionej wsuwki do włosów czy guzika. Potem jeszcze nieraz, już bez udziału osób trzecich, wracałam do tego źródła nielegalnej wiedzy, ale nawet przy jego pomocy nie udało mi się dociec, jak przebiega proces, który w mitologii określano takimi oto słowami: „przyjął postać łabędzia i posiadł ją”. Dopiero wspomniany Van de Velde trochę mnie oświecił...
Użytkownik: koko 28.12.2005 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: No oczywiście! Każda sznu... | Anna 46
Ach, ten sprint, kiedy zdawało się, że klucz zazgrzytał w zamku... łza się w oku kręci...
Użytkownik: nutinka 28.12.2005 09:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, ten sprint, kiedy zd... | koko
Ja to załatwiałam inaczej, wprawdzie nie na Wisłockiej czy tym podobnych, ale kiedyś brat mi zabronił czytać ciąg dalszy trylogii Meissnera (byłam po pierwszym, bardzo wciągającym tomie), "za karę", bo próbował mnie wychowywać. Schował ten nieszczęsny drugi tom wysoko na szafę, pod leżącą tam zapasową pierzynę, w naiwności swojej sądząc, że nie znajdę :D. Znalazłam, wyciągnęłam, przeczytałam. Potem w obwolutę trzeciego tomu, stojącego na półce, wsadziłam przeczytany tom drugi, co umożliwiło mi dokończenie trylogii. A czytałam sobie spokojnie u siebie w pokoju, gdy brata nie było w domu. Dzieci potrafią :D.
Użytkownik: Anna 46 28.12.2005 09:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja to załatwiałam inaczej... | nutinka
Spryciula!!!:-)))
Użytkownik: joanna.syrenka 31.03.2007 01:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, ten sprint, kiedy zd... | koko
Oj, dziewczyny, pękam ze śmiechu! Jakoś przeoczyłam te perypetie z Wisłocką :)))
Użytkownik: veverica 28.12.2005 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: No oczywiście! Każda sznu... | Anna 46
Przyznam się od razu że u mnie w domu Wisłockiej nie było... Był natomiast jakiś amerykański poradnik, zwało się to bodajże "Radość seksu" i mając lat kilkanaście (tak raczej mniej niż więcej) czytywałam go skulona na podłodze koło półki w mamy pokoju, nasłuchując odgłosów w przedpokoju:)
Użytkownik: Morgana Wredzma 28.12.2005 02:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Nie przypominam sobie książki, którą musiałabym czytac ukradkiem i z poczuciem "nielegalności" lektury. Ale kosztów czytania pamiętam wiele:D Nieprzespane noce, przejechane przystanki, niewysłuchane wykłady, utrata poczucia czasu, wygotowane zupy. Czasem zdażało mi się zaczynać czytać książkę już po wyjściu z księgarni - niestety nie omijałam wtedy przeszkód na drodze:D
Użytkownik: inaise 28.11.2006 07:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Swego czasu moim ulubionym miejscem do czytania książek był autobus marki 180 :) od NiedalekoMnie do Wilanowa. Wtedy na tej trasie jeździły tylko niskopodłogowe solarisy, w których było cicho. W domu nie zawsze miałam warunki do czytania, więc wsiadałam i jeździłam w te i we wtę (o rany, jak to się pisze?).

Spalonych garnków, zarwanych nocy i lekcji na które zaspałam albo nie poszłam nie liczę. Oczu też nie :)

Żadnej książki chyba nie czytałam po kryjomu - a w każdym razie żadnej nie pamiętam.

W liceum zaś byłam genialna. Ze smutkiem stwierdzam, że mi przeszło.
Geniusz objawiał się podzielną uwagą do tego stopnia, że mogłam z zainteresowaniem i świadomie czytać książkę (i zapamiętać jej treść), jednocześnie śledząc tok lekcji.
Nie mam pojęcia jak to robiłam. Ale chciałabym tak umieć nadal :))))))
Użytkownik: inaise 28.11.2006 07:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu moim ulubiony... | inaise
a, zapomniałam!
Złamane kości śródstopia. Schodziłam w mokrych klapkach po schodach czytając książkę, "Imię róży" zresztą. I jakoś się tak..omskłam. :)

Nie życzę nikomu. :)
Użytkownik: Czajka 28.11.2006 07:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu moim ulubiony... | inaise
To przyznam, że u mnie objawiło sie tylko pół genialności, bo, owszem, czytałam książkę na wykładach (tylko na wojsku), ale nic nie wiem o czym były. Zresztą słuchanie wykładów z wojska groziło zaśnięciem nad książką, więc wolałam nie.

U mnie w domu warunki do czytania były, z tym że w takich ilościach w jakich bym chciała rodzice mi czytać nie pozwalali, bo lekcje leżały obok odłogiem, więc zamykałam się w łazience, stamtąd takt nie pozwala nikogo wyganiać. Brałam książkę i budzik żeby nie stracić poczucia rzeczywistości i żeby mnie nie zaprowadzili do lekarza przez domniemane choroby gastryczne. Taka byłam sprytna we wczesnej podstawówce. :-)
Użytkownik: Virvien 28.10.2010 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: To przyznam, że u mnie ob... | Czajka
Również często włączałam sobie budzik, za często traciłam kontakt z rzeczywistością.

Gdy byłam młodsza, miałam podzielną uwagę, spokojnie mogłam kogoś słuchać i czytać ze zrozumieniem jednocześnie, niestety zmieniło się to mniej więcej w okresie liceum :( A szkoda.
Użytkownik: ewena 25.03.2007 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
W liceum na lekcjach to ja robiłam na drutach:)(była taka możliwość na fizyce i geografii). Ponieważ chodziłam do szkoły muzycznej, bardzo często na pulpit zamiast nut, kładłam książkę. Czytałam interesującą lekturę a jednocześnie przebierałam palcami po klawiaturze ćwicząc nudne gamy czy wprawki. Byłam bardzo dumna z mojego pomysłu. Co do książek zakazanych, to pamiętam tylko Rzymiankę Alberto Moravii. Czułam się strasznie dorosła czytając ją w podstawówce.
Użytkownik: h8me 04.04.2007 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
hmm, za nagminne czytanie ksiazek i ignorowanie polecen nauczycielki na niemieckim po pewnym czasie wyladowalem u dyrektora. troche gadania i z tego co pamietam nagana wpisana do dziennika.
Użytkownik: koko 05.04.2007 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Acha, i jeszcze jedno, w związku z czytelnianymi doświadczeniami w szkole. W studium nauczyłam się notować wykład czytając książki. Nauczyłam się tego na podstawach nauk o kulturze, które były strasznie nudne a wykładowca przeokropny. Notowałam i zerkałam do książki, ale nie był to najlepszy sposób czytania, naprawdę. Wiele rzeczy umykało uwadze, mimo wszystko.
Użytkownik: Yestri 29.04.2007 04:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Muszę przyznać, że u mnie w domu można było czytać wszystko i o każdej porze dnia i nocy. Dzięki temu "Rzeźnię nr 5" Vonneguta, "Świat według Garpa" Irvinga, "Chłopaka rzeźnika" McCabe'a i "Czarodzieja snów" Gowdy przeczytałam przed trzynastym rokiem życia [sic!] co spaczyło dogłębnie moją psychikę i do tej pory nie da się tego odkręcić ;)
Mieszkałam w bardzo małym miasteczku, gdzie czytanie książek było uważane za dość dziwne i podejrzane, więc w posdtawówce byłam hmm... małym ewenementem społecznym z książką w ręku na lekcjach, na przerwach i w stołówce. A jak kończyłam jedną, to wyciągałam z plecaka następną ;P
W ogólniaku już nie można było czytać na wszystkich lekcjach, bo zdawanie z klasy do klasy stało się trochę trudniejsze :P Mogłam na polskim z racji tego, że większość lektur już czytałam, jako jedyna jeździałam na olimpiday z polskiego i pisałam scenariusze dla kółka teatralnego,, więc można czaem było sobie coś "podczytnąć".
Za to ciekawa rzecz przytrafiła mi się w pracy ostatnio. Jako recepcjonistka w biurowcu za zadanie miałam witać wszystkich klientów, sortować pocztę, wydawać pocztę, odbierać telefony i w sumie tyle. Od 9tej do 5tej siedzisz i czekasz aż ludzie skończą pracować i pójdą sobie do domu. Naturalnym odruchem było więc zabranie książki do pracy pewnego dnia. Na ten widok moja szefowa dostała szału i stwierdziła, że "to wygląda nieinteligentnie" i czy nie mogłabym zamiast tego prowadzić miłej konwersacji z ochraniarzem, "bo taki miły człowiek..."
Już tam nie pracuję. Nie byłam w stanie plotkować przez 8 godzin dziennie ;P
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że u mnie... | Yestri
Czytanie książki wygląda mniej inteligentnie od plotkowania z ochroniarzem??? <rotfl>
Użytkownik: jakozak 28.10.2010 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytanie książki wygląda ... | miłośniczka
Sie porobiło.
Użytkownik: Joka Bees 29.04.2007 09:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Ja świetnie pamiętam okoliczności w jakich przeczytałam książkę "Zabic drozda", chociaż było to bardzo dawno temu. Jechałam pociągiem relacji Kraków -Wrocław a ścisk był tak ogromny, że stałam dosłownie na jednej nodze z nosem przyciśniętym do szyby.:-)Książka pochłonęła mnie tak bardzo, że kilkugodzinna podróż minęła niczym parę chwil.:-)
Użytkownik: Panterka 29.04.2007 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Wkładanie powieści w okładki podręczników względnie trzymanie jednej po d drugim to był standard i z tym rodzice walczyli.
Ale ogólnie byli tolerancyjni. Pamiętam do dziś, jak waliłam w drzwi łazienki krzycząc "Oddaj moją książkę!", a ojciec mruczał, że zaraz, zaraz... Mama nieuświadomiona w czym rzecz się nie wtrącała i nie miała pojęcia że chodziło o "Justynę" de Sade'a...
Użytkownik: fodla 02.06.2007 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wkładanie powieści w okła... | Panterka
Ja zazyczaj zamiast położyć podręcznik na ławce,stawiam go tak,by zasłaniał książkę,którą aktualnie czytam;)
Użytkownik: Martap 03.10.2007 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Czytam te wszystkie komentarze i cieszę się, że nie jestem nienormalna. W domu na początku bardzo cieszono się, że czytam, potem uznano mnie za maniaczkę. Teraz widzę, że nie jestem wyjątkiem - też czytałam pod kołdrą przy latarce, przypalonych ziemniaków, czajników i mleka nie umiem zliczyć (większość w młodości, ale ostatnio też "zdarzyło" mi się przypalić wodę z cukrem na kisiel dla synków :-)). A z przygód podróżniczych: pomyliłam pociągi -zamiast do Lublina wsiadłam do Warszawy - z Siedlec to przeciwne kierunki. Uświadomił mnie konduktor - na szczęście nie musiałam płacić kary...
Użytkownik: kwiatpaproci{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 04.10.2007 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam te wszystkie komen... | Martap
osobiście rozgotowywuję jajka, przypalam mleko i ziemniaki, zapomniam nagrać program telewizyjny dla mojej mamy i notorycznie spóźniam się na zajęcia - bo jak dosiądę się raz do książki, to potem sobie tłumaczę "poczytam jeszcze chwilę, ale nadrobię ten czas biegiem", albo używam najbardziej mi bliskiego powiedzonka Oscara Wilde'a - "Jedynym sposobem, by pozbyć się pokusy to jej ulec" - tak więc przyjemność literacką stawiam zawsze na miejscu pierwszym - życie jest krótkie, a książek dużo :)
A co do stresu - pamiętam, jak czytałam Lolitę w sylwestra u koleżanki - ona wypożyczyła ją na swoją kartę, żeby przypadkiem się nie wydało, że to ja ją mam - bowiem w przydomowej bibliotece można wypozyczać tylko trzy książki, więc panuje szeroko rozwinięte małe oszustwo - trzy karty rodzinne - mojego brata, Mamy i moja stanowią pewnego rodzaju jedność - gdy te wstrętne restrykcje nie pozwalają mi na wypożyczenie wszystkiego, czego pragnę, zawalam także kartę brata i Mamy bez większych wyrzutów sumienia, co działa w wszystkie strony - więc w razie czego, wydałoby się. W tajemnicy czytywałam także dzieci z dworca zoo, wszystkie psychodeliczne książki, te o wypaczeniach psychicznych, o, namiętnie kryłam też ociekające krwią horrory, stephen king wyściełał deski materaca pod łóżkiem a pudełko na farby po brzegi zapełnione było największymi świństwami do których zasiadałam z wypiekami na twarzy w późnych godzinach nocnych.
Użytkownik: Eda 16.12.2007 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: osobiście rozgotowywuję j... | kwiatpaproci{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
przeważnie nie lubię czytać w dzień jest więcej ciekawszych rzeczy do roboty za to w nocy potrafię czytać nawet do 3 nad ranem gdy się zaczytam potrafię nawet spalić mleko którego miałam pilnować
Użytkownik: Virvien 28.10.2010 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam te wszystkie komen... | Martap
W pewnym momencie mamie przestało się podobać to, że tak długo czytam, nawet skarżyła się komuś tam w rodzinie. Na to mój kuzyn (niewiele młodszy od mamy, więc głupi nie jest [że nie jakiś młokos ;) ]) spytał się jej, czy wolałaby, żebym wieczorami siedziała na przystankach, paliła cygary, chlała wódę itepe. To ją przekonało ;)


Pozwolę sobie na małą dygresję. Często mówiła mi, że nigdzie nie wychodzę, a jak chciałam wybrać się na piknik, to mi nie pozwoliła :/ Więc co? Nauczyłam się nie mówić o wizycie u koleżanki, ewentualnie UPRZEDZAŁAM, że wychodzę, a nie pytałam się. Tyle dobrego, że mama już tyle przeżyła ze starszym rodzeństwem, że nie miałam z tym problemów ;)
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: W pewnym momencie mamie p... | Virvien
Masz dobrze. Ja jestem najstarsza. Przecierałam szlaki. ;]
Użytkownik: Virvien 29.10.2010 08:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz dobrze. Ja jestem na... | miłośniczka
Tak dokładnie można to nazwać - przecieraniem szlaków właśnie. Starsze siostry nie miały tak dobrze, ale za dużo mama z nimi przeżyła, żeby mi robić większe problemy.
Użytkownik: zagadka 26.12.2007 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Cóż, zarwanych nocy na koncie nie mam, późno wieczorem jak jestem bardzo zmęczona to nawet najciekawszej książki nie jestem w stanie czytać.
Standardem za to jest kiedy czytam a ktoś do mnie coś mówi, ja odpowiadam, tak, albo nie albo zaraz itp. po czym kompletnie zapominam o co mnie proszono i pogrążam się dalej w miłej lekturze.
Przypalonych garnków jeszcze nie było, ale za to pilnując kiedyś mleka specjalnie stanęłam koło kuchenki, żeby się nie przypaliło, ale ponieważ dłużyło mi się czekanie, więc sięgnęłam po książkę. Z pasjonującej lektury wyrwały mnie dźwięki kipiącego mleka. ;) Nie raz wykipiało mi też pół garnka zupy, bo z powodu zaczytania nie reagowałam na dochodzące z kuchni niepokojące odgłosy.
Poza tym od czasu do czasu prawie spóźniam się na autobus rano, bo zbyt mnie wciągnęła jakaś książka przy śniadaniu.
Przystanków na szczęście nie przejeżdżam, wysiadam na ostatnim. ;)
Użytkownik: Aquedita 15.01.2008 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Przegapienie przystanku autobusowego lub pomylenie trasy to norma, raz nawet dostałam mandat bo zapomniałam skasować biletu - musiałam dokończyć książkę i nie mogłam się oderwać!
Jedną książkę w życiu czytałam z latarką pod kocem - "Dziecko ciemności". Horror klasy B pożyczony od kumpeli, która ma na tym punkcie bzika. Jedną książkę w życiu chowałam pod łóżkiem, gdyż moja matka uważała, że jest dla mnie nie odpowiednia - "Szanghajska kochanka". Fajne, mnie tam się podobało :)
Ale na szczęście nic nie spaliłam :P
Użytkownik: koko 22.02.2008 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przegapienie przystanku a... | Aquedita
Nie macie pojęcia, jak capi przypalony, wykipiały na płyty elektrycznego pieca, owocowy sok z cukrem... i jaki to kłopot potem go uprzątnąć... lepki, gęsty i mnóstwo go. Cieknie po drzwiczkach piekarnika... ścieka na podłogę... podłoga lepi się do papućków przez długie dni, bo nie sposób jej domyć...
Tak oto się kończy poczytywanie w czasie, kiedy sok ma się tylko mocno zagrzać, żeby przelać go do słoika celem zapasteryzowania na zimę.
Może się tego soku odechcieć.
Czytania raczej nie.
Użytkownik: inheracil 22.02.2008 19:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie macie pojęcia, jak ca... | koko
Ja mam pojęcie jak się lepi taki sok, u mnie w domu późnym latem zawsze jest coś takiego :P.
Użytkownik: koko 22.02.2008 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam pojęcie jak się le... | inheracil
A... wykipiał Ci kiedyś...?
Produkuję wiśniowe i malinowe. Nie wiem, który kipi gorzej.
:))))
Użytkownik: inheracil 22.02.2008 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A... wykipiał Ci kiedyś..... | koko
Polecam Ci zrobić z białych winogron, jak wykipi to żaden inny się tak nie lepi ;D
Użytkownik: Sluchainaya 22.02.2008 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Ja przez moje czytanie popełniłam zbrodnię przeciwko książce :) Wracając z uczelni często czytam w autobusie. Jak jest zimno to nie czekam na mój autobus, tylko wsiadam do pierwszego i się przesiadam w połowie.

I tak pewnego razu się przesiadałam, a że akurat remontowali ulicę, to autobus jakoś idiotycznie podjechał i musiałam do niego podbiec, gdy zorientowałam się, że on już stoi na przystanku (u nas drzwi otwiera się samemu, a akurat nikt nie wysiadał, więc od razu nie było tego widać). W ręce trzymałam książkę, bo nie było sensu jej chować, skoro i tak zaraz wrócę do lektury. I nagle jak nie szurnę kolanami i książką o asfalt... Aż łzy mi stanęły w oczach i kilka chwil minęło zanim się uspokoiłam, żeby przypadkiem nie popłakać się w miejscu publicznym jak dziecko :) Patrzę - cała okładka książki zdarta, jedna strona przedarta w środku po skosie (tak trochę dziwnie, bo nie rozdarta, tylko taka dziura się w niej zrobiła). Co gorsza to była książka pożyczona od koleżanki. Od razu zaproponowałam jej odkupienie tej książki, ale po ocenieniu uszkodzeń stwierdziła wspaniałomyślnie, że nie trzeba :)
Użytkownik: Ayame 22.02.2008 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Jedyne, co mi się teraz przypomina: zaczęłam czytać "Złodzieja czasu" w Empiku i żeby nie sterczeć przy półce na stojąco, schowałam się w dziale z książkami dziecięcymi. Udało mi się przeczytać ok. 50 stron siedząc na małym, twardym, dziecięcym krzesełku, aż w końcu przyszedł kierownik i mnie stamtąd wyprosił przy ludziach :).
Użytkownik: Angendil 24.02.2008 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Oczywiście czytałam w nocy nielegalnie, przy zgaszonym świetle. Przez co nabawiłam sie w wieku dziewięciu lat okularów. Na lekcjach raczej nie czytałam, choć raz zostałam złapana na matematyce na przeglądaniu Rozważnej i Romantycznej. (chciałam sobie tylko coś przypomnieć, zanim oddam książkę do biblioteki) Kiedyś przeziębiłam się, czytając po kryjomu jakąś lekturę w zimnym, ciemnym pokoju.
Użytkownik: Sluchainaya 24.02.2008 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście czytałam w noc... | Angendil
Oj, a myślałam, że czytanie jest takie zdrowe dla duszy, a tutaj się okazuje, że może zrujnować nawet i zdrowie :)
Użytkownik: MagdaEureko 25.02.2008 15:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Eee..? Co to za temat? Jako czytelniczka nie mam żadnych wyrzeczeń, czytam, bo chcę. Książki mogą być wciągające, ale trzeba też stać przynajmniej jedną nogą na ziemi, a nie dać się ponieść. Nigdy nie zdarzyły mi się takie numery jak przypalenie mleka.

Pozdrawiam :).
Użytkownik: goszka89 28.02.2008 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Eee..? Co to za temat? Ja... | MagdaEureko
Podziwiam tą jedną nogę:)! Ja już całe lata sobie obiecuję, że najpierw obowiązki,a potem czytanie (milion razy w roku i obowiązkowo jako postanowienie noworoczne). I co? I nic;P Pasja czytania jest zdecydowanie silniejsza! Na razie udało mi się porządnie skrzywić sobie kręgosłup, spóźniam się wszędzie do tego stopnia, że jak przyjdę punktualnie,to wszyscy są zdziwieni (zawsze muszę doczytać jeszcze tylko kawałek;). Przypalić nic nie przypaliłam jeszcze, ale czasami głodna chodzę, bo dziwnym trafem nie miałam czasu nic ugotować... Przeważnie jestem niewyspana,a rzeczy które zawaliłam nie zliczę. Ale jaka szczęśliwa jestem:):):)!
Użytkownik: loginka 20.10.2010 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Moje wyrzeczenie polega na tym, że dojeżdżam do pracy autobusem, mimo iż zajmuje mi to ponad pół godziny dłużej niż własnym samochodem. Rano musze wczesniej wstawać, po południu - później docieram do domu, jesienią i zimą marznę lub moknę na przystankach... A wszystko po to, by w czasie jazdy autobusem, móc poczytać książkę. Odkąd zostałam pracująca mamą, często, jest to naprawdę jedyny moment w ciągu dnia, kiedy mogę sobie pozwolić na czytanie.
Użytkownik: jakozak 20.10.2010 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Tylko z komputerem - placki komputerówki, ziemniaki komputerynki, sos komputerkowy, ostatnio udka komputeraczki. Przypalone.
Użytkownik: jakozak 21.10.2010 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko z komputerem - plac... | jakozak
A wczoraj były żeberka z angielska. Oczywiście przypalone w trakcie nauki.
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 20:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Wyrzeczenia? Teraz sobie nie przypominam. U mnie raczej skutki. Przy wciągającej lekturze: głód (zaraz pójdę do lodówki, jeszcze tylko jeden rozdział, ostatni, naprawdę) i niewyspanie (dokładnie tak samo, tylko zamiast "zaraz pójdę do lodówki" jest: "zaraz zgaszę światło")... :-)
Użytkownik: anek7 28.10.2010 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Garnki i czajniki to standard, więc nie będę się rozpisywać. Genetycznie jestem obciążona dobrym wzrokiem więc jeszcze nie muszę nosić okularów, no chyba, że do komputera;-)

Natomiast jeśli chodzi o poświęcenie czytelnicze...przed maturą udało mi się wyżebrać do przeczytania "Władcę Pierścieni", tyle, że dosłownie na kilka dni. I zamiast uczyć się do matury czytałam jednym ciągiem żeby zdążyć oddać w terminie - była cała lista kolejkowa. Zadanie miałam ułatwione, bo mieszkałam w internacie, w domu mama pomimo książkowego bzika chyba by się nie zgodziła na takie traktowanie egzaminu dojrzałości. Bóg czuwa nad dziećmi i szaleńcami - tematy na pisemnym polskim i historii wyjątkowo mi "siadły" i nawet nieźle napisałam. Później na studiach zawsze miałam książkę do czytania na co nudniejszych wykładach...
Użytkownik: miłośniczka 28.10.2010 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Garnki i czajniki to stan... | anek7
Moja mama nigdy mnie od książek nie przeganiała, nieważne, co i jak ważnego miałabym w tym czasie robić. Powód tego był może i prozaiczny: to mamę trzeba było przeganiać, i to konkretnie. :-) Całkiem traci kontakt z rzeczywistością, jeśli tylko dorwie się do jakiejś książki. Mogłam więc śmiało robić przed maturą co mi się podobało, a kiedy wyłam mamie na dzień przed pisemnym polskim, że nie zdam, bo nie przeczytałam w liceum prawie żadnej lektury (tyle innych, fascynujących książek było do przeczytania!), mama spokojnie odpowiedziała: - Dziecko, ufam ci. Zdasz. I... pogrążyła się w lekturze. :-)
Użytkownik: anek7 28.10.2010 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja mama nigdy mnie od k... | miłośniczka
U mnie w domu książki były zawsze, czytała babcia i rodzice więc siłą rzeczy ja też musiałam. Jednak szkoła stała na pierwszym miejscu. Książek nie chowali mi za karę, ale najierw musiałam odrobić lekcje, doiero potem byl czas na lekturę. Moi rodzice, a szczególnie mój tato mieli bardzo szczególny system motywacyjny, który na mnie działał prawie zawsze;-)
Zacząć trzeba od tego, że rodzice prowadzili duże jak na naszą gminę, bo ponad 15-hektarowe gospodarstwo i my, tzn. ja, brat i dwie siostry musieliśmy w tym gospodarstwie pomagać. Ja zasadniczo mogłam robić wszystko poza... pieleniem ziemniaków czy buraków (wstręt do grzebania w ziemi mam do dzisiaj). I kiedy zaliczałam jakąś szkolną wpadkę mama wygłaszała bardziej lub mniej płomienne kazanie, zaś tato, z natury małomówny, kiedy już został wezwany do potępienia grzechów pierworodnej, wzruszał ramionami i kwitował problem mniej więcej tak: "Nie chce się uczyć? No to koniec ze szkołami. Kupi się jeszcze ze trzy krowy, zasadzi hektar buraków i przynajmniej z tego jakiś pożytek będzie..." Zawsze działało...
Dopiero później zrozumiałam, że tato by mnie chyba szybciej dokładnie obił, a nie uderzył mnie nigdy, niż pozwolił żebym przerwała szkołę. Urodził się jeszcze przed wojną, babcia zmarła gdy miał 9 lat, dziadek był inwalidą i tato pomimo, że chciał się uczyć i był bardzo zdolny skończył tylko szkołę podstawową. Dla niego nasze wykształcenie było priorytetem. Wszyscy czworo mamy maturę, najmłodsza siostra jest magistrem ekonomii, a my z bratem jesteśmy dylomowanymi pedagogami - ja z historii a brat z edukacji obronnej. A buraków nikt z nas nie sadzi...
Użytkownik: misiak297 28.10.2010 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Moja była kiedyś zabrała mi "Davida Copperfielda" Dickensa (rozrywka) i powiedziała, że nie dostanę dopóki nie przeczytam do końca "Sennika współczesnego" (lektura na studiach). Ależ ja tęskniłem za tym Davidem!!!
Użytkownik: livka 05.11.2010 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Z dala od byków…

Naczytało się dziecię sielskich scenariuszy. Ot, biedny pastuszek struga fujarkę, nudząc się śmiertelnie przy wypasaniu owieczek. Inny, łaciatej Krasuli na listku przygrywa, umierając z nudów, gdy ta powoli, z namysłem, soczyście zielną trawkę przeżuwa.
Więc cóż się dziwić, że dziecię wyrwało się do pomocy, gdy Ukochana Babcia poprosiła by pilnować krówki na zielonej łączce? Nim jednak dziecię do krówki pobiegło, przezornie zaopatrzyło się w lekturę, która to dłużący się czas umilić miała. Dla pełnego komfortu, dziecię wzięło też garści kilka czekoladowych ciasteczek, koszyk słodkich gruszek i malinowy soczek.
Krowa stoi. Leniwie się pasie. Spogląda spode łba. Przeżuwa. Dziecię przeżuwa ciasteczka, błogość słodyczy mieszając z błogością zatonięcia w lekturze. Dziecię czyta… Krowa żuje. Dziecię spogląda… Krowa spogląda. Dziecię czyta… Krowa żuje… Dziecię spogląda. Krowa spogląda. Czyta… Żuje… Spogląda… Czyta… Żuje… Spogląda… Czyta… Żuje… Spogląda… Czyta… Żuje… Spogląda… Czyta… Żuje… Spogląda… Czyta… Żuje… Spogląda… Dziecię spogląda. Krowy brak!!! Spogląda jeszcze raz, z żywą nadzieję, że krowa się pojawi. Krowy braaaaak!!!
Spogląda po raz trzeci, zupełnie już wyrwane czytelniczego letargu i sielskiej zadumy. Krowa, przepadła definitywnie. Nie ma jej na zielonej łące. Jak okiem sięgnąć. Nigdzie jej nie ma. W popłochu dziecię porzuca lekturę. Biegnie do Matki rodzicielki pomocy szukać. Łzy na nic. Matka rzecze, iż prostszej czynności, niż pilnowanie bydła, dziecięciu zadać nie może. Skoro mając lat blisko naście… dziecię dopilnować nie umie, to niech teraz sobie samo radzi. Bo Ona, Matka, nie takim rzeczom w młodości podołać musiała. Dziecię roniąc łzy wyrusza na poszukiwania. Szuka… płacze… szuka… płacze… szuka… marnując cenny czas, które oddać lekturze by mogło. Płacze… szuka… płacze… szuka… płacze… ryczy… Ryczy??? Tak!!! Wyraźnie z lasu dobiega ryk. Krowy! Nie bacząc na krzaki i raniące kolce, dziecię rusza na ratunek bydlęciu, które wyraźnie z wyplątaniem się z krzaków poradzić sobie nie może. Bohaterstwo dziecięcia w zarodku jednak stłumione być musi…
Krowa łaciata bowiem, tak bardziej z bliska okazuje się bykiem. Bykiem!!! I to bykiem mocno już poirytowanym przymusowym postojem. Dziecię wiedząc, że u Matki oparcia nie znajdzie, biegnie błagać o pomoc Stryja. Stryj, bardziej od matki litościw, pomoc obiecuje i teraz w stronę lasu biegną już razem. Biegną… biegną… biegną… z rozpędem wpadają w leśną gęstwinę. Nie bacząc na krzaki i raniące kolce… Biegną… biegną… biegną… Stop! Byk znikł!
Choć przed momentem tu był. Wołają, szukają… raz dziecię, raz Stryj. Stryj woła, dziecię płacze, stryj woła, dziecię płacze… Stryj ryczy? Nie. Wyraźnie słychać ryk byka dochodzący z łąki. I znowu bieg w kierunku byka. Biegną… biegną… biegną… Nagle NIE!!! Byk z wyraźnie zadowoloną miną pożera ciasteczka i gruszki, zlizuje rozlany malinowy soczek i przeżuwa… powoli… karteczka… po karteczce… książeczkę dziecięcia.
By nie przedłużać tej sielskiej opowieści powiem tylko, że dla byka lektura zakończyła się fatalnie. Gruszki zagryzane książeczką nie wyszły mu na zdrowie. Weterynarz, który do byka przybył na ratunek orzekł, że najlepiej nieco wcześniej zakończyć żywot bydlęcia. Wszak wszystko wskazuje na to, że byczek lektury nie strawi. Jak uradzili tak zrobili.
Dziecię do końca dnia szlochało tak bardzo, że nawet serce surowej Matki nieco żałośniej bić zaczęło. Przytula dziecinę. Pociesza. Wyjaśnia, że byczka żywot i tak miał przewidziane zakończenie na ruszcie. Na to dziecina płacząc już rzewnie robi wyznanie. Nie tyle zakończony żywot byka ją martwi, co fakt iż nigdy nie pozna zakończenia lektury…

Morał z tej opowieści wynika jedyny. Trzymajcie się z dala od byków dzieciny!!! ;-)))

Dziś sama jestem Matką. I z uśmiechem wspominam tę historię, widząc moje dzieci zatopione w lekturze.
Użytkownik: Akrim 05.11.2010 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Z dala od byków… Naczy... | livka
Świetna opowieść, przepysznie napisana! :-)) Ciepła i wesoła; w ten ponury wietrzny dzień uśmiałam się serdecznie. :-))) Ale też tragiczna dla byka i dla książki, a przede wszystkim dla Ciebie, bo nie wiedzieć, co dalej, gdy książka tak wciągnęła - straszne! :))
Użytkownik: livka 05.11.2010 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna opowieść, przepys... | Akrim
Historyjka z bykiem przypomina mi się za każdym razem, gdy mój 9-letni synuś z cielęcym wzrokiem wyjaśnia: „Sorry mamo. Zaczytałem się!”. Sorry… bo zapomniał sprzątnąć ze stołu… Sorry… bo nie wyniósł śmieci… zapomniał zjeść… czytał pod ławką na lekcji… Strach pomyśleć co będzie dalej. Cóż? Pojęcia nie mam po kim on to może mieć? He, he… Jak zobaczyłam ten wątek… nie mogłam się powstrzymać, by nie opowiedzieć o byku. Jeśli ktoś się pośmiał razem ze mną? SUPER. I… dziś już nie pamiętam, co to za książka powaliła byka;-(
Użytkownik: julka300 14.01.2011 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
O co chodzi z tymi garnkami , gwiazdkami itd . ? Jak je zdobywać ? Ja nigdy się nie zmuszam do czytania . Moja rodzina też mnie nie zmusza . Ja sama kocham książki . Nie lubię książek dla dorosłych właściwie to nie czytałam , ponieważ moi rodzice takich rzeczy nie czytają ( wo gule nie mają prawie książek ). Czasem czytam książki mojego taty które są o zarabianiu itd . Moja mama czyta dla matek itd . z serii balsamu . Są to bardzo ciekawe książki . Nie czytam książek których rodzice mi nie pozwalają . Lubię romanse , fantasty itp .
Użytkownik: benten 15.01.2011 00:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy przeczytanie jakiejś ... | Czajka
Ja się kiedyś niebezpiecznie w pociągu zaczytałam. Zamiast na dworcu Warszawa Zachodnia wysiadłam na Wschodniej. No cóż. Przynajmniej miałam dodatkowy czas w autobusie powrotnym na czytanie.

Ale ten post bardziej przypomina mi o mojej przyjaciółce, która ma ogólnie tendencję do koncentrowania się na jednej czynności do końca. Wielokrotnie pamiętam, jak dzieląc pokój na różnorakich obozach, owa przyjaciółka ubierając się na śniadanie, przysiadła nad książką. I tak siedziała jak ta książkowa Lo, metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce. A ponieważ same dziewczyny w sypialni, to były sytuacje, gdzie naprawdę przerywała ubieranie- dosłownie w jednej skarpetce, zaczytana.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: