Dodany: 13.11.2018 09:38|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

2 osoby polecają ten tekst.

Naprawić lewicę


Ameryka (a i reszta świata też) wyjść nie może z podziwu nie tylko dlatego, że wybory do obu izb wygrała Partia Republikańska, ale że wybory prezydenckie wygrał Trump. Liberał Mark Lilla w eseju Koniec liberalizmu, jaki znamy: Requiem dla polityki tożsamości (Lilla Mark) stara się dojść do powodów zaistnienia takiej sytuacji, a prócz tego zaproponować rozwiązanie, które dałoby nadzieję na odwrócenie się koła fortuny politycznej. Elegia dla bidoków (Vance J. D. (Vance James David)) chyba poprzedza tę książkę i pewne sprawy lepiej tłumaczy - szczególnie jeśli idzie o zwycięstwo Trumpa.

Lilla stawia celne diagnozy:

"Rozmaite regulacje - w teorii służące szczytnym celom, ale wprowadzane w sposób nieskoordynowany przez dziesiątki agencji rządowych - paraliżowały małe przedsiębiorstwa i hamowały wzrost gospodarczy. Liberałowie twardo stali po stronie związków zawodowych, nawet jeśli te sprzeciwiały się rozsądnym zmianom służącym dostosowaniu do nowych technologii lub po prostu broniły przywilejów, o jakich robotnicy niezrzeszeni w związkach mogli tylko pomarzyć. Najgłupsze jednak było to, że liberałowie w coraz większym stopniu zaczęli odwoływać się do sądów, by obejść proces legislacyjny, kiedy ten nie dostarczał im tego, czego chcieli (i czego chciałem także ja)."[53]

tylko szkoda, że wnioski nie idą dalej. Rozwiązanie proponowane przez Lillę jest a-lewicowe, bo ona (a szczególnie neomarksiści) opiera swoje akcje na antagonizmie jakichś grup, a tu proponowane jest rozwiązanie solidarnościowe bez unifikacji: clou konserwatyzmu!

Minusem i niekonsekwencją podejścia (rzekomo) "obywatelskiego" (jednoczącego) jest krytykowanie wszelkich nielewicowych ludzi bez uzasadnienia/podania przyczyny "no przecież wiadomo jacy źli". Dodatkowo "rozdźwięk miedzy retoryką a rzeczywistością" w mniemaniu Lilli nie dotyka idei lewicowych.

(Na s.59 w przypisie cytowany jest "The Onion": "biblia zdrowego rozsądku, portal satyryczny" - wyśmiewany jest libertarianin, który dowodzi, że państwowa straż pożarna jest niepotrzebna, ale i tak dzwoni w przypadku pożaru - a co z naszym OSP?)
(rzucił mi się w oczy koszmarny błąd tłumacza: "z skądinąd")

Tajemnicą Poliszynela jest fakt, iż uniwersytety są oderwane od rzeczywistości, ale odchył jest lewicowy (zresztą po pewnym czasie Lilla to przyznaje). Jest na ten temat kilka intrygujących fragmentów, np.:

"Im bardziej obsesyjnie kampusowi liberałowie zajmowali się tożsamością jednostki, tym mniej chętnie angażowali się w racjonalną debatę polityczną. W ciągu minionej dekady z naszych uniwersytetów do medialnego mainstreamu przedostał się nowy, wiele mówiący zwrot: "Ja jako X...". Nie jest to niewinne wyrażenie. Mówi słuchaczowi, że w danej kwestii wypowiadam się z uprzywilejowanej pozycji. (Nikt nigdy nie mówi: "Ja jako homoseksualista azjatyckiego pochodzenia czuję się niekompetentny do zajęcia stanowiska w tej sprawie"). Stawia tamę pytaniom, które z definicji padają z perspektywy innej niż X. I przekształca spotkanie w relację władzy: zwycięzcą zostanie ten, kto przywołał moralnie wyższą tożsamość i kto wyrazi największe oburzenie z powodu bycia pytanym. A zatem debaty toczone na zajęciach, które kiedyś mogły się zaczynać tak: "Sądzę, że A i to są moje argumenty", dziś przybierają formę "Ja jako X czuję się obrażony tym, że głosisz B". Jest to w pełni zrozumiałe, jeśli uważamy, że tożsamość determinuje wszystko. Oznacza, że nie istnieje żadna neutralna przestrzeń do dialogu. Biali mężczyźni mają swoją "epistemologię", czarne kobiety swoją. Cóż więcej można powiedzieć?
Spór zostaje zatem zastąpiony tabu. Czasami nasze wyżej sytuowane kampusy wydają się zanurzone w świecie archaicznej religii. Tylko osoby o odpowiedniej tożsamości mogą, niczym szamani, wypowiadać się w niektórych kwestiach. Niektóre osoby - dziś są to osoby transpłciowe - otrzymują tymczasowe znaczenie totemiczne. Kozły ofiarne - dziś są to konserwatyści wypowiadający się na tematy polityczne - są starannie oznaczane i przepędzane z kampusów w ramach oczyszczającego rytuału. Twierdzenia są oceniane w kategoriach czystości i nieczystości, a nie prawdy i fałszu. i nie tylko stwierdzenia, ale nawet proste słowa. Lewicowi tożsamościowcy, którzy uznają się za stworzenia radykalne, kontestujące to i przekraczające owo, gdy chodzi o język angielski przypominają raczej sztywnych protestanckich belfrów - analizujących każdą rozmowę w poszukiwaniu nieprzyzwoitych zwrotów i trzepiąc po łapach każdego, kto przez nieuwagę ich użyje."[113-114]


Szkoda, że nie ma w Polsce wydanego nic wskazanego przez Lillę Horatio Algera - autora, który opisuje jak prości ludzie ciężką pracą wychodzą z ubóstwa. Za to wymieniony Anarchia, państwo i utopia (Nozick Robert) - super!

Co wg mnie wynika z eseju, to swoisty "kult ofiary" obecny jako zasada konstytuująca tytułowej "polityki tożsamości" - należy odnaleźć swój zestaw cech definiujących specyfikę bycia ofiarą. Oczywiście najgorzej mają WASP - im to nie przysługuje, nawet powinni w ramach ekspiacji zgłosić się na ochotnika do bycia kozłem ofiarnym. Lilla pisze:

"(...) liberałowie nabrali skłonności do traktowania każdej sprawy jako nienaruszalnego prawa. Nie zostawiała tym samym [taktyka ruchu na rzecz praw obywatelskich] żadnej przestrzeni do negocjacji, a w przeciwnikach politycznych kazała siłą rzeczy widzieć wyzbyte moralności potwory, nie zaś po prostu współobywateli o odmiennych poglądach. Zwolniła także liberałów ze żmudnej pracy polegającej na poznawaniu poglądów ludzi, podejmowaniu próby ich przekonania oraz budowania społecznego konsensusu, który jest najbezpieczniejszym fundamentem dla każdej polityki społecznej."[s136]

Problem w tym, że proponując rozwiązanie "obywatelskie" i solidarnościowe, szukające punktów wspólnych, a nie rozdrobnienia w coraz mniejszych (i egzotyczniejszych) mniejszościach (co jest atrybutem krytykowanej przezeń polityki tożsamości), równocześnie bardzo pogardliwie i z wrogością wyraża się o przeciwnikach z prawej strony - mało to spójne z jego postulatami.

==================================================​
Dziękuję serdecznie za pożyczkę Anna125 !

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 695
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Anna125 14.11.2018 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Ameryka (a i reszta świat... | LouriOpiekun BiblioNETki
Oj Louri, nie mogę się nie odezwać, wezwałeś mnie. Chyba niepotrzebnie :(.
Ameryka jest dla mnie w tej chwili trzecim światem, za wyjątkiem enklaw, o których sama już nie wiem, czy istnieją. I nie dzieje się tak z powodu prezydentury Trumpa, choć ona ten stan pogłębia. Pisząc trzeci świat myślę o szalonej biedzie, wbrew wszelkim naszym wyobrażeniom. Ten ukryty stan tego mocarstwa bardzo mnie martwi.

Trochę jestem smutna i rozczarowana, ponieważ myślałam, że docenisz przenikliwość i klarowność wywodu tego eseju, ważnego głosu drugiej strony. Druga strona to partner, jeśli go nie ma, to tzw. wózka się nie pociągnie. Liczyłam na czwórkę, ale cóż;), cieszę się, że przeczytałeś i byłeś zainteresowany!
Słabość za przekonania. Chciałabym mieć Twoją pewność, chociaż chyba jednak nie, gdyż wtedy tak łatwo o błąd, o niezamierzoną pomyłkę. Wolę wątpić i poddawać enigmatyczne "wszystko" weryfikacji. Wczoraj byłam na filmie „Winni”, bardzo mocny, chociaż nic się nie dzieje. Policjant siedzi przy słuchawce na zwykłej duńskiej linii alarmowej, gdyż nie może „chodzić na patrolu ulicznym”. Osiemdziesiąt pięć minut, trzyma w napięciu, ale innego rodzaju niż to reklamują - to nie adrenalina lecz w skrócie pisząc - psychologia. Trzeba oglądać w kinie, w domu znudzisz się i wyłączysz. Kilka osób zresztą wyszło z kina i jakże chciałabym usłyszeć ich odpowiedź na pytanie „dlaczego”. Pomimo późnej pory nie zasnęłam w kinie, a niekiedy mi się to zdarza.

Wracając do książki, tytułem polemiki. Lilla trafnie (moim zdaniem i Twoim również) definiuje przyczyny utraty zaufania do programów lewicowych: uniwersytety i oderwanie się od rzeczywistych problemów i autentycznych środowisk; koncentrację na eksponowaniu różnic i naleganie - wojujące - na ich akceptację poprzez składanie spraw w ręce sądów, a wszystko to zamiast szukania wspólnoty - zasad koegzystencji poszczególnych osobników, rodzin w społeczeństwie. W gruncie rzeczy ważne jest to (przynajmniej dla mnie): czy masz pracę i możesz utrzymać siebie oraz swoją rodzinę; czy masz gdzie mieszkać, czy możesz wieczorem bezpiecznie wyjść z domu, czy masz zaufanie do służb państwa, czy nie betonują Ci miasta, czy nie godzą się na smog, czy idąc do lasu nie potykasz się o stertę śmieci, czy możesz normalnie dojechać do pracy w rozsądnym czasie, czy nie obrażają Ciebie i wreszcie, czy ludzie uśmiechają się do Ciebie na ulicy i są pomocni. Solidarność jest też "clou" lewicowości, nie przynależy do konserwatyzmu :). Lewicowość to nie różnicowanie się, uznanie odmienności. Złe rzeczy pojawiają się, kiedy jakiś ruch występuje przeciw wolności i równorzędności drugiego i (spójnik) nie zatrzymuje się wtedy, gdy swoje prawa zaspokaja kosztem Innego, kiedy narzuca i karze za brak akceptacji, zamiast rozmawiać. Wyważanie racji i stawianie problemów do rozwiązania, a nie udawanie, że nie istnieją zdaje mi się istotne.

Rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością i naszymi marzeniami dotyka wszystkie strony i istnieje zawsze, nieprawdaż? Przywołując wieszcza - „zestrzelmy myśli w jedno ognisko”. Da radę, czy nie? Pod jakimi warunkami? Kiedy? Czy coś możemy poświęcić w imię tego, a jeśli tak to ile, co?

Błędami tłumacza nie będę się zajmowała, ponieważ i tak - zdaje mi się - esej bardzo dobrze przetłumaczony.

„Kult ofiary” - chyba żartujesz? Lille nie propaguje takiego kultu, raczej atakuje, w gruncie rzeczy swoje środowisko wskazując na błędy, a cytat uwypukla raczej błędy liberałów i nie znajduję w nim odsądzania drugiej strony od czci i wiary. Louri, w jaki sposób Lilla wyraża się pogardliwie o drugiej stronie, gdzie znajdujesz tę wrogość? Poobrażali się na niego jego koledzy i koleżanki, a reakcje drugiej strony - zadowolenie. Dla mnie nie ma dwóch, trzech, czterech i więcej stron. Ja chcę żyć: a/ bezpiecznie, b/ w pokoju, c/ w zdrowiu, d/ tak pięknie jak to możliwe, e/ we wspólnocie - człowiek inaczej nie umiem ale też jest to dobre dla niego.

Hm, mam dwie inne książki - polecanki. Jedna to Poza mapą: Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca (Bonnet Alastair) może być dla Ciebie nudna lecz dedykuję jedną opowieść z rozdziału Miejsca ulotne, Parking portu lotniczego Los Angeles) oraz Tak umierają demokracje (Levitsky Steven, Ziblatt Daniel)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 29.11.2018 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj Louri, nie mogę się ni... | Anna125
No to różnimy się co do obrazu Ameryki, dla mnie nie jest na pewno Trzecim Światem - może różnica wynika z definicji tegoż? W USA podwyższa się nieustannie tzw. "próg ubóstwa" - parę lat temu poniżej tego progu kwalifikowano rodziny posiadające wolnostojący dom, samochód i kilka telewizorów... co oczywiście nie znaczy, że prawdziwie dotkniętych biedą tam nie ma!

Słabo rozumiem drugi akapit Twojej wypowiedzi - po części zawsze się stawia ocenę trochę za zgodność z własnymi przekonaniami (szczególnie nie-beletrystyce), ale nie wiem, o jakiej "pewności" piszesz? Dla mnie zabrakło obiektywizmu w tym wywodzie - to o tym piszę "pogardliwie i z wrogością wyraża się o przeciwnikach z prawej strony" oraz ""rozdźwięk miedzy retoryką a rzeczywistością" w mniemaniu Lilli nie dotyka idei lewicowych".

Dalej już bardziej wynika, że podobnie odczytujemy Lillę. Natomiast piszesz "czy masz zaufanie do służb państwa" - i u mnie go brak albo jestem bardzo sceptycznie nastawiony; podobnie przy solidarności - ona jest możliwa i POŻĄDANA na poziomie wspólnot lokalnych i takichże samorządów - zaś powyżej pewnego rozmiaru zarządzanego ośrodka demokracja przestaje działać poprawnie (o tym pisał już Arystoteles), a szczególnie szkodliwe jest ulubione przez lewicę 'centralne planowanie' - najlepiej każdego przejawu aktywności, bo: Oni wiedzą lepiej: Samozadowolenie jako podstawa polityki społecznej (Sowell Thomas).

Napisałem ""kult ofiary" obecny jako zasada konstytuująca tytułowej "polityki tożsamości"" - zaś Lilla krytykuje/głosi kres "polityki tożsamości" - właśnie ze względu na ów "kult ofiary"!

Zaś by spełnić Twoje wypunktowane postulaty - pięknie, masz moje poparcie, ale nadal z eseju wynika mi stereotypowe dzielenie na "nas" i "onych"...

Postaram się znaleźć chwilę na znalezienie fragmentów, w których Lilla wrogo odnosi się do przeciwników, jednym z przykładów jest wspomniane wyżej określenie poglądów innych niż ma lewica, jako posiadające "rozdźwięk miedzy retoryką a rzeczywistością".
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: