Wśród borów kryje się piękno
Moje pierwsze spotkanie z powieścią Orzeszkowej miało miejsce, gdy miałam 14-15 lat. Skończyło się na kilkunastu stronach i powrocie do twórczości Sienkiewicza, która mnie wtedy fascynowała. Tak minęło 6 lat i zapomniałam o „Nad Niemnem” zupełnie. Przypomniał mi fragment filmu i zapragnęłam przenieść się w te bory. Sięgnęłam ponownie po książkę Orzeszkowej i tym razem zakochałam się w niej nieodwołalnie.
„Dzień był letni i świąteczny. Wszystko na świecie jaśło, kwitło, pachniało, śpiewało. Ciepło i radość lały się z błękitnego nieba i złotego słońca; radość i upojenie tryskały znad pól porosłych zielonym zbożem; radość i złota swoboda śpiewały chórem ptaków i owadów nad równiną w gorącym powietrzu, nad niewielkimi wzgórzami, w okrywających je bukietach iglastych i liściastych drzew”[1].
Już pierwsze zdania są zapowiedzią wspaniałej wędrówki po Niemnie, lasach i polach pełnych zbóż. Plastyczne opisy przyrody przenoszą w czasie i przestrzeni. Bogactwo roślin, kwiatów i krzewów występujące w powieści jest zdumiewające. W wydaniu, które posiadam uwagi dotyczące roślinności oparto na pracy prof. dra Bolesława Hryniewieckiego „Przyroda w twórczości Orzeszkowej”. Dzięki nim dowiedziałam się między innymi, że chwoszczaj to białoruska nazwa skrzypu[2], brusznica to gwarowe miano borówki, a czernica - czarnej jagody[3].
Jednak nie tylko opisy przyrody w „Nad Niemnem” mnie urzekły, także sama historia wijąca się niczym stara baśń, a jednocześnie całkiem realistyczna. Nie brak tu legendy i mitologizacji historii, a nawet patosu. Jednocześnie Orzeszkowa gloryfikuje pracę i proste, wiejskie życie. To połączenie sacrum w postaci Mogiły i profanum – prac w polu i przyśpiewek. Wszystkie te elementy tworzą niespotykany klimat, złudzenie nieomal, że samemu uczestniczy się w wydarzeniach.
Przeplatają się ze sobą dwa światy - dworski, do którego wciąż jeszcze należy Justyna, mimo swojej niezamożności i wiejski, który reprezentuje Jan. Nad pogłębiającą się między nimi przepaścią most porozumienia pragnie przerzucić Witold. To on godzi zwaśnione strony i przypomina wspólną walkę w powstaniu. Przeciwwagą dla jego zaangażowania i pracy jest zaś Zygmunt Korczyński, z życiem wypełnionym pustką i złudzeniami. Gdzieś obok stoi Marta, co odrzuciła miłość ze strachu przed trudnym życiem, które i tak jej nie minęło. Z drugiej strony mamy Kirłową, której mąż odwiedza sąsiadów i zostawia jej zarządzanie całym gospodarstwem. Obie przedstawiają dwie możliwe drogi otwierające się przed Justyną – może zostać we dworze i pomagać jak ciotka, albo wyjść za Różyca i najprawdopodobniej wziąć odpowiedzialność za jego zrujnowany majątek.
Kiedyś postać Justyny nie potrafiłaby chyba do mnie przemówić, dziś z zadziwieniem się w niej odnajduję. Rzeczowa i praktyczna, świadoma swojej pozycji uparcie dąży jednak do szczęścia, które pragnie zdobyć przez pracę własnych rąk. Odrzuca jednocześnie awanse mężczyzn z wyższych sfer i wszelkie jałmużny ze strony krewnych. To ona mówi: „ja myślę czasem o szczęściu takim, którego by żadne najprzeciwniejsze wiatry rozwiać nie mogły i innego nie chcę”[4].
Natomiast Jan to ciężko pracujący i jasno myślący człowiek. Rozżalony swoim losem, skarży się Justynie: „Bodaj to takie życie i szczęście! Przeklęta dola, która człowiekowi daje tylko to, co bydlęciu! Orz dlatego, abyś jadł, buduj na to, abyś miał gdzie zasnąć! I bydlę ma takie szczęście! Kiedy prawdziwego kochania zażądasz, to ono dla ciebie za wysoko rośnie; kiedy dla ludzi uczynić, co zechcesz to nie masz sposobów ani wiadomości. Na zgubę tylko małym mrówkom Bóg skrzydła daje!”[5].
Powieść Orzeszkowej to nie tylko próba realizacji pozytywistycznych haseł, ale również opowieść o łanach zbóż i odwiecznych borach. O świecie jej współczesnym, który dziś istnieje już tylko na kartach książek. Świecie pewnych wartości, mogłoby się wydawać - dziś już obcych, ale dotyczących ludzi, którzy są wciąż tacy sami. Zmieniają się epoki, a my nadal odczuwamy podobnie. Poczucie krzywdy i przekonanie o własnej racji dotyczą nas tak samo jak procesujących się Bohatyrowiczów, a i strach Marty przed ciężką pracą i biedą brzmi znajomo. Kochamy i nienawidzimy z równą zaciętością co bohaterowie powieści sprzed lat.
Może do niektórych książek trzeba dorosnąć, a może przeczytać je w odpowiednim momencie życia. Ja odkryłam na nowo.
---
[1] Eliza Orzeszkowa, „Nad Niemnem”, Firma Księgarska Jacek i Krzysztof Olesiejuk - Inwestycje, Warszawa 2004, str. 5.
[2] Tamże, str. 321.
[3] Tamże, str. 211.
[4] Tamże, str. 194.
[5] Tamże, str. 121.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.