Zakazana psychologia: Pomiędzy nauką a szarlatanerią (
Witkowski Tomasz)
Książka pokazująca nadużycia, przekłamania, oszustwa w nauce, dokonywane przez samych naukowców. Czasami ma miejsce świadome fałszowanie wyników, czasem niedbalstwo czy nonszalancja. Witkowski skupia się na psychologii, bo sam jest jej przedstawicielem. Niestety, podobne zdarzenia mają miejsce we wszystkich dziedzinach nauki.
Pozycja ważna i potrzebna, szczególnie dziś, gdy każdy może zamieścić w internecie dowolną teorię, a przeciętnemu odbiorcy trudno jest sprawdzić (gdyby sprawdzać chciał), czy autor to szarlatan, czy rzetelny badacz; nawet jeśli pozbawia (często miłych) złudzeń, to przecież otwiera oczy. Jednak w tego typu publikacji, błędy są szczególnie irytujące. Jeśli bowiem zarzuca się coś innym, samemu winno się dbać o pozostawanie bez skazy. Może się zdarzyć że autor coś przeoczy, ale są jeszcze redaktorzy i korektorzy!
Przykłady:
- str 35: Witkowski opisuje jak hipotetycznie mogło wyglądać nadanie szlachectwa Cyrilowi Burtowi jesienią 1946 roku "przez Królową". Otóż w roku 1946 królem Anglii od dziesięciu lat był Jerzy VI. Królowa Wiktoria już dawno nie żyła, Elżbieta II wstąpiła na tron w roku 1952. Tę "Królową" autor powtarza kilkakroć.
- str. 51: Okoliczności łagodzące pozwalają zredukować karę 20 tys. dolarów grzywny do 250 tys. Zredukować? Nie zauważył tej bzdury ani autor, ani redaktor, ani korektor?
- str. 81: "ciotka Alberta, która niespodziewanie ubrała futro". A w co je ubrała? To błąd językowy na poziomie szkoły podstawowej!
- str. 103: "Jakież było moje zdziwienie, kiedy prowadząc badania w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Bielefeld w Niemczech poproszono mnie...". To kto prowadził rzeczone badania? Kolejny szkolny błąd.
- str. 159: "ja rozumię". Błąd znajduje się w liście cytowanym przez autora, co może sugerować, że został popełniony przez autorkę listu. Przeczą temu dwa fakty: po pierwsze, autorka jest osobą wykształconą, psychologiem, cały przytoczony list napisany jest dobrą polszczyzną, bez błędów, ładnie i logicznie skonstruowanymi zdaniami; po wtóre, w przypadkach cytowań wypowiedzi zawierających błędy, dodaje się zwykle uwagę o "pisowni zgodnej z oryginałem" - tutaj tego nie ma.
Próbowałam znaleźć oryginał listu - Witkowski podaje źródło: stronę internetową swojego bloga. Niestety, jest ona niedostępna. Autor ma nową wersję bloga. Sam autor wiele miejsca i energii poświęca problemowi danych, których nie można zweryfikować z powodu ich niedostępności. Tymczasem sam popełnia identyczny grzech.
- str. 160: Autor pisze o metodzie "pozytronowej emisyjnej tomografii komputerowej (PET)". Nie ma czegoś takiego. Jest pozytonowa tomografia emisyjna.
Niestety, książka jest po prostu niechlujnie wydana.
W drugiej części autor koncentruje się na udowadnianiu, że cała psychoterapia, wszystkie jej odłamy, to szalbierstwo i samo zło. To wyłącznie okłamywanie pacjenta, manipulowanie nim (za pieniądze!), w dodatku przy jednoczesnej ukrywanej dla pacjenta pogardzie, przynosi jedynie szkody jednostce i rodzinom. Bardzo to wszystko jednostronne i pod tezę. Przy czym podane przykłady rzeczywiście robią wrażenie: autor sam jest psychologiem więc wie o czym mówi, a w "Dodatku" na końcu książki zamieszcza wstrząsające przykłady z życia, choć sam przyznaje, że wszystkie dotyczą jednego nierzetelnego terapeuty.
Wiele z tego, co pisze Witkowski to prawda: ludzie sami chcą się oszukiwać, idą na łatwiznę pragną cudów i prostych rozwiązań skomplikowanych problemów, są leniwi i chętni do przerzucania odpowiedzialności za własne życie na cudze barki. Prawdą jest też to, że wielu terapeutów chce przede wszystkim zarobić i szybkie pozbycie się pacjenta może oznaczać potencjalną stratę źródła zarobku. Choć czy na pewno? Przecież zadowolony pacjent poleci swojego terapeutę znajomym i w miejsce jednego wyleczonego zjawi się czterech kolejnych. Czyli trochę to naciągana teza. Każda przesada szkodzi.
Mam zastrzeżenia właśnie do zbytniej generalizacji wstępnej tezy. Autor nie widzi żadnej pozytywnej strony psychoterapii.
Poza tym widzę też przekłamania: Witkowski na przykład operuje stereotypem: pacjent leży na kozetce, terapeuta siedzi za jego głową - ergo: sytuacja poniżenia i podporządkowania. Od lat już nie prowadzi się terapii w ten sposób! To jest wykorzystywanie fałszywych klisz i autor-psycholog musi to wiedzieć! Po co więc to robi?
Przytacza cytaty ze wspomnień samych terapeutów, któym taka sytuacja doskwiera: dla przykładu, na jednej tylko stronie 243 cytuje wypowiedź węgierskiego terapeuty (Ferenczi) z roku 1985 i amerykańskiego (Masson) z 1988. Stare. I znów wybrane pod tezę. Poza tym obraz pacjenta korzystającego z rad swojego osobistego terapeuty przez dziesięciolecia jest rodem z amerykańskiej komedii, choć pewnie też z tamtejszej rzeczywistości. W Polsce jednak coś takiego na razie nie ma miejsca, choćby dlatego, że psychobiznes miał szansę rozwinąć się dopiero po przemianach politycznych roku 1989. Witkowski ma wiele racji, piętnując szarlatanerię i pseudonaukę ale wrzucając wszystko do jednego wora staje się mniej wiarygodny. Zero przeciwwagi.
Co do skuteczności działania psychoterapii. Osobistych doświadczeń z tą formą terapii nie mam, ale znam dwie osoby, które korzystały z niej przed dłuższy czas (ponad rok) z dobrym skutkiem i były zadowolone. Jedna z nich to żona lekarza psychiatry, który w oparciu o opinie środowiska sam pomógł jej wybrać terapeutkę. Tenże mąż opowiadał mi o systemie superwizji w Polsce - o którym Witkowski mówi, że nie istnieje. Znów przekłamanie. Po co? Znam też osobę, która zdecydowała się na coaching i też była bardzo zadowolona, a także kolejne dwie osoby, które skorzystały z psychoterapii sporadycznie, z dobrym skutkiem. Witkowski wylewa dziecko z kąpielą: jeśli choć jednej osobie dany sposób leczenia pomógł, nie można go całkowicie odrzucać. Autor proponuje zamiast wizyty u terapeuty zwierzenie się przyjaciółce lub barmanowi w barze. Serio, serio! A co, jeśli ktoś nie ma przyjaciół, a do barów nie chadza?
Dalej: żaden terapeuta nie ma prawa udzielać rad pacjentowi, a coś takiego sugeruje książka. Jeśli terapeuta zachowuje się w ten sposób, postępuje nieetycznie. Książka ma, oczywiście, za zadanie piętnowanie nieetycznych zachowań, nadużyć i oszustw, ale nadmierną generalizacją może wyrządzić szkody. Należy też ubolewać nad faktem, że obecnie w Polsce można zarejestrować gabinet psychoterapeutyczny, nie mając żadnego merytorycznego przygotowania, bo to po prostu "usługi". Ale też beztroska prawodawcy i pacjenta nie jest podstawą do negowania pracy ludzi kompetentnych i rzetelnych. Czytając tę książkę odnosi się wrażenie, że autor sam czuje się skrzywdzony przez ogólnie pojętą psychologię, której studiowanie niegdyś podjął z dużymi nadziejami (sam o tym pisze). I teraz wahadło wychyliło mu się w drugą stronę.
W trzeciej części Witkowski bierze pod lupę mnożące się pseudo-instytuty, szalbiercze stowarzyszenia propagujące wyssane z palca, nierzadko szkodliwe "terapie"; pokazuje jak sprytni "psychobiznesmeni" bezwzględnie żerują na ludzkim strachu, naiwności, braku wiedzy. Państwo pozwala na to, ba, sankcjonuje nawet, wpisując na listę zawodów profesje takie jak astrolog czy wróżka (sporo tego również w "Dodatku"). Dużo miejsca poświęca autor własnej, głośniej niegdyś, prowokacji - opublikowanemu pod pseudonimem w czasopiśmie "Charaktery" artykułowi omawiającemu nieistniejącą metodę psychoterapii, reakcjom czytelników, Redakcji, środowiska naukowego.
Piętnowanie i wytykanie pseudonaukowych bzdur w każdej dziedzinie jest zajęciem żmudnym, ale bardzo pożytecznym. I tej pożyteczności Witkowskiemu nie sposób odmówić. Ale znów zapędza się w podsumowaniach ciut za daleko: wytyka grzechy psychologii od początków jej powstawania, przypomina długoletnie wspieranie metod eugeniki przez autorytety naukowe, tworzenie naukowych podstaw rasizmu, jak i współczesne, mnożące się teorie. Mam nieprzyjemne wrażenie, że pokazując same negatywne przykłady, usiłuje zdyskredytować psychologię jako naukę. A już na pewno obrzydzić czytelnikom szukanie jakiejkolwiek pomocy psychologicznej poza wspomnianymi wyżej przyjaciółmi i barmanem.
Książka warta przeczytania, ale z zachowaniem krytycznego dystansu i zdrowego rozsądku.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.