Dodany: 17.02.2017 19:16|Autor: Marylek

Czytatnik: N

7 osób poleca ten tekst.

Zakazana psychologia - Witkowski


Zakazana psychologia: Pomiędzy nauką a szarlatanerią (Witkowski Tomasz)
Książka pokazująca nadużycia, przekłamania, oszustwa w nauce, dokonywane przez samych naukowców. Czasami ma miejsce świadome fałszowanie wyników, czasem niedbalstwo czy nonszalancja. Witkowski skupia się na psychologii, bo sam jest jej przedstawicielem. Niestety, podobne zdarzenia mają miejsce we wszystkich dziedzinach nauki.

Pozycja ważna i potrzebna, szczególnie dziś, gdy każdy może zamieścić w internecie dowolną teorię, a przeciętnemu odbiorcy trudno jest sprawdzić (gdyby sprawdzać chciał), czy autor to szarlatan, czy rzetelny badacz; nawet jeśli pozbawia (często miłych) złudzeń, to przecież otwiera oczy. Jednak w tego typu publikacji, błędy są szczególnie irytujące. Jeśli bowiem zarzuca się coś innym, samemu winno się dbać o pozostawanie bez skazy. Może się zdarzyć że autor coś przeoczy, ale są jeszcze redaktorzy i korektorzy!

Przykłady:

- str 35: Witkowski opisuje jak hipotetycznie mogło wyglądać nadanie szlachectwa Cyrilowi Burtowi jesienią 1946 roku "przez Królową". Otóż w roku 1946 królem Anglii od dziesięciu lat był Jerzy VI. Królowa Wiktoria już dawno nie żyła, Elżbieta II wstąpiła na tron w roku 1952. Tę "Królową" autor powtarza kilkakroć.

- str. 51: Okoliczności łagodzące pozwalają zredukować karę 20 tys. dolarów grzywny do 250 tys. Zredukować? Nie zauważył tej bzdury ani autor, ani redaktor, ani korektor?

- str. 81: "ciotka Alberta, która niespodziewanie ubrała futro". A w co je ubrała? To błąd językowy na poziomie szkoły podstawowej!

- str. 103: "Jakież było moje zdziwienie, kiedy prowadząc badania w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Bielefeld w Niemczech poproszono mnie...". To kto prowadził rzeczone badania? Kolejny szkolny błąd.

- str. 159: "ja rozumię". Błąd znajduje się w liście cytowanym przez autora, co może sugerować, że został popełniony przez autorkę listu. Przeczą temu dwa fakty: po pierwsze, autorka jest osobą wykształconą, psychologiem, cały przytoczony list napisany jest dobrą polszczyzną, bez błędów, ładnie i logicznie skonstruowanymi zdaniami; po wtóre, w przypadkach cytowań wypowiedzi zawierających błędy, dodaje się zwykle uwagę o "pisowni zgodnej z oryginałem" - tutaj tego nie ma.
Próbowałam znaleźć oryginał listu - Witkowski podaje źródło: stronę internetową swojego bloga. Niestety, jest ona niedostępna. Autor ma nową wersję bloga. Sam autor wiele miejsca i energii poświęca problemowi danych, których nie można zweryfikować z powodu ich niedostępności. Tymczasem sam popełnia identyczny grzech.

- str. 160: Autor pisze o metodzie "pozytronowej emisyjnej tomografii komputerowej (PET)". Nie ma czegoś takiego. Jest pozytonowa tomografia emisyjna.

Niestety, książka jest po prostu niechlujnie wydana.

W drugiej części autor koncentruje się na udowadnianiu, że cała psychoterapia, wszystkie jej odłamy, to szalbierstwo i samo zło. To wyłącznie okłamywanie pacjenta, manipulowanie nim (za pieniądze!), w dodatku przy jednoczesnej ukrywanej dla pacjenta pogardzie, przynosi jedynie szkody jednostce i rodzinom. Bardzo to wszystko jednostronne i pod tezę. Przy czym podane przykłady rzeczywiście robią wrażenie: autor sam jest psychologiem więc wie o czym mówi, a w "Dodatku" na końcu książki zamieszcza wstrząsające przykłady z życia, choć sam przyznaje, że wszystkie dotyczą jednego nierzetelnego terapeuty.

Wiele z tego, co pisze Witkowski to prawda: ludzie sami chcą się oszukiwać, idą na łatwiznę pragną cudów i prostych rozwiązań skomplikowanych problemów, są leniwi i chętni do przerzucania odpowiedzialności za własne życie na cudze barki. Prawdą jest też to, że wielu terapeutów chce przede wszystkim zarobić i szybkie pozbycie się pacjenta może oznaczać potencjalną stratę źródła zarobku. Choć czy na pewno? Przecież zadowolony pacjent poleci swojego terapeutę znajomym i w miejsce jednego wyleczonego zjawi się czterech kolejnych. Czyli trochę to naciągana teza. Każda przesada szkodzi.

Mam zastrzeżenia właśnie do zbytniej generalizacji wstępnej tezy. Autor nie widzi żadnej pozytywnej strony psychoterapii.

Poza tym widzę też przekłamania: Witkowski na przykład operuje stereotypem: pacjent leży na kozetce, terapeuta siedzi za jego głową - ergo: sytuacja poniżenia i podporządkowania. Od lat już nie prowadzi się terapii w ten sposób! To jest wykorzystywanie fałszywych klisz i autor-psycholog musi to wiedzieć! Po co więc to robi?
Przytacza cytaty ze wspomnień samych terapeutów, któym taka sytuacja doskwiera: dla przykładu, na jednej tylko stronie 243 cytuje wypowiedź węgierskiego terapeuty (Ferenczi) z roku 1985 i amerykańskiego (Masson) z 1988. Stare. I znów wybrane pod tezę. Poza tym obraz pacjenta korzystającego z rad swojego osobistego terapeuty przez dziesięciolecia jest rodem z amerykańskiej komedii, choć pewnie też z tamtejszej rzeczywistości. W Polsce jednak coś takiego na razie nie ma miejsca, choćby dlatego, że psychobiznes miał szansę rozwinąć się dopiero po przemianach politycznych roku 1989. Witkowski ma wiele racji, piętnując szarlatanerię i pseudonaukę ale wrzucając wszystko do jednego wora staje się mniej wiarygodny. Zero przeciwwagi.

Co do skuteczności działania psychoterapii. Osobistych doświadczeń z tą formą terapii nie mam, ale znam dwie osoby, które korzystały z niej przed dłuższy czas (ponad rok) z dobrym skutkiem i były zadowolone. Jedna z nich to żona lekarza psychiatry, który w oparciu o opinie środowiska sam pomógł jej wybrać terapeutkę. Tenże mąż opowiadał mi o systemie superwizji w Polsce - o którym Witkowski mówi, że nie istnieje. Znów przekłamanie. Po co? Znam też osobę, która zdecydowała się na coaching i też była bardzo zadowolona, a także kolejne dwie osoby, które skorzystały z psychoterapii sporadycznie, z dobrym skutkiem. Witkowski wylewa dziecko z kąpielą: jeśli choć jednej osobie dany sposób leczenia pomógł, nie można go całkowicie odrzucać. Autor proponuje zamiast wizyty u terapeuty zwierzenie się przyjaciółce lub barmanowi w barze. Serio, serio! A co, jeśli ktoś nie ma przyjaciół, a do barów nie chadza?

Dalej: żaden terapeuta nie ma prawa udzielać rad pacjentowi, a coś takiego sugeruje książka. Jeśli terapeuta zachowuje się w ten sposób, postępuje nieetycznie. Książka ma, oczywiście, za zadanie piętnowanie nieetycznych zachowań, nadużyć i oszustw, ale nadmierną generalizacją może wyrządzić szkody. Należy też ubolewać nad faktem, że obecnie w Polsce można zarejestrować gabinet psychoterapeutyczny, nie mając żadnego merytorycznego przygotowania, bo to po prostu "usługi". Ale też beztroska prawodawcy i pacjenta nie jest podstawą do negowania pracy ludzi kompetentnych i rzetelnych. Czytając tę książkę odnosi się wrażenie, że autor sam czuje się skrzywdzony przez ogólnie pojętą psychologię, której studiowanie niegdyś podjął z dużymi nadziejami (sam o tym pisze). I teraz wahadło wychyliło mu się w drugą stronę.

W trzeciej części Witkowski bierze pod lupę mnożące się pseudo-instytuty, szalbiercze stowarzyszenia propagujące wyssane z palca, nierzadko szkodliwe "terapie"; pokazuje jak sprytni "psychobiznesmeni" bezwzględnie żerują na ludzkim strachu, naiwności, braku wiedzy. Państwo pozwala na to, ba, sankcjonuje nawet, wpisując na listę zawodów profesje takie jak astrolog czy wróżka (sporo tego również w "Dodatku"). Dużo miejsca poświęca autor własnej, głośniej niegdyś, prowokacji - opublikowanemu pod pseudonimem w czasopiśmie "Charaktery" artykułowi omawiającemu nieistniejącą metodę psychoterapii, reakcjom czytelników, Redakcji, środowiska naukowego.

Piętnowanie i wytykanie pseudonaukowych bzdur w każdej dziedzinie jest zajęciem żmudnym, ale bardzo pożytecznym. I tej pożyteczności Witkowskiemu nie sposób odmówić. Ale znów zapędza się w podsumowaniach ciut za daleko: wytyka grzechy psychologii od początków jej powstawania, przypomina długoletnie wspieranie metod eugeniki przez autorytety naukowe, tworzenie naukowych podstaw rasizmu, jak i współczesne, mnożące się teorie. Mam nieprzyjemne wrażenie, że pokazując same negatywne przykłady, usiłuje zdyskredytować psychologię jako naukę. A już na pewno obrzydzić czytelnikom szukanie jakiejkolwiek pomocy psychologicznej poza wspomnianymi wyżej przyjaciółmi i barmanem.

Książka warta przeczytania, ale z zachowaniem krytycznego dystansu i zdrowego rozsądku.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7826
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 32
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 18.02.2017 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zakazana psychologia: Pom... | Marylek
Myślę, że jego celem było zwrócenie uwagi na to, że psychologia wspiera się na dość wątłych filarach. W innych naukach (biologia, fizyka, medycyna) kładzie się mocny nacisk na falsyfikację i powtarzalność, a w psychologii dalej promuje się niepotwierdzone lub słabo zbadane hipotezy (czy w gabinecie psychoterapeuty powinien wisieć na honorowym miejscu portret Freuda?). Buduje się całe systemy terapii tylko na podstawie czyjegoś myślowego projektu, bo wydaje mu się, że tak będzie ok. Mało kto to piętnuje, nie mówiąc już o oficjalnych ograniczeniach, jak choćby przy wprowadzaniu jakichś nowych procedur medycznych, czy lekarstw.

Też mi się nie wszystko w tej książce podobało, jednak doceniam wysiłek autora w zwracaniu uwagi na dziury w systemie.
Użytkownik: Marylek 18.02.2017 13:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że jego celem było... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Tak, rozumiem, co było celem autora, a niektóre z przytoczonych przykładów jeżą włos na głowie. Nawet pewnie nie tylko o te podstawy chodziło, ale o całkowitą wolną amerykankę jaka zapanowała w Polsce, o to, że nie ma odgórnej kontroli nad całym systemem poradni i "instytutów", że każdy może sobie założyć działalność gospodarczą i świadczyć jakiekolwiek usługi, w tym pseudo-psychoterapeutyczne. A prowokacja Witkowskiego z artykułem w "Charakterach" pokazuje, że nawet tzw. autorytetom nie możemy ufać i wszystko należy weryfikować. Obciążająca świadomość.

Z drugiej strony, od dorosłych ludzi można wymagać odrobiny zaangażowania we własne życie. Ludzie są w stanie sprawdzić jaka jest najlepsza firma produkująca pralki, gdy chcą kupić nową pralkę, a decydując się na terapię u psychologa nie sprawdzają jego kwalifikacji i jakości świadczonych usług? Szok. O tym zresztą Witkowski też pisze. Ale fakt istnienia hochsztaplerów nie dyskwalifikuje całej dziedziny. A jego ton jest taki, jakby wszystko było do niczego, jakby całą psychologię należało wyrzucić do kosza. Z tym się nie zgadzam.

Bulwersujące było dla mnie nawoływanie do wychowywania twardzieli. Czasy się zmieniają, zbytnia wrażliwość nigdy nie była za bardzo w cenie, ale chciałabym rozróżnienia między wrażliwością a histerią, między zwracaniem uwagi na cudze cierpienie, a folgowaniem niepotrzebnemu mazgajstwu. W tym momencie przykład dzieciaków biorących udział w walkach powstańczych i wychodzących z tego bez widocznych śladów na psychice wydaje mi się z lekka przesadzony.

Co do Freuda: nie wiedziałam, że oszukiwał. To, że różne teorie nie sprawdziły się po latach, że były solidnie "przegięte" - wiadomo. Ale to, że preparował wyniki, albo że traktował swoich pacjentów instrumentalnie, z wyższością czy wręcz pogardliwie (zresztą nie tylko on), to była dla mnie przykra nowość. Jedno zostaje: otworzył zamknięte drzwi pruderii i od jego czasów zaczęło się głośno mówić o tym, że seksualność może mieć wpływ na ludzkie motywacje. Przedtem słowa "seks" w towarzystwie wymawiać nie wypadało.

W świadomości ogółu zostają klisze. Myślimy nimi. Freud to jedna z takich klisz. Czytam teraz Higieniści: Z dziejów eugeniki (Zaremba Bielawski Maciej (Zaremba Maciej)) Czy wiedziałeś, na przykład, że Janusz Korczak, klisza: "dobry doktor", był zwolennikiem eugeniki? Ja nie.

Witkowskiego drugi tom pewnie przeczytam, ale muszę trochę odpocząć. Czuję się fizycznie zmęczona nadmiarem negatywizmu.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 18.02.2017 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, rozumiem, co było ce... | Marylek
Ogólnie to co piszesz jest mi bliskie, choć mam chyba poglądy bardziej sceptyczne co do teorii i metodologii psychologów i psychoterapeutów, dlatego wady tej książki tak bardzo mi nie przeszkadzały.
Natomiast co do Korczaka, to nie szokuje mnie to. Ja w ogóle staram się nie traktować innych jako absolutnych autorytetów. Nawet jeśli w jakiejś dziedzinie są wielcy, to przecież w innej mogą się mylić. Ciekawe co by Korczak myślał, gdyby eugenika została szybciej zweryfikowana naukowo. :-)
Użytkownik: Anna125 19.02.2017 01:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie to co piszesz jes... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Niestety muszę Was zmartwić, ponieważ nierzetelność badań wg Science dotyka wszystkich dyscyplin, też tych uznanych powszechnie za naukowe, jak medycyna, fizyka, chemia, o ekonomii nie wspomnę ponieważ tam badań nie robi się w ogóle. Niepowtarzalność eksperymentów opisywanych w najbardziej prestiżowym czasopiśmie to ok 70%. Związane jest to z jednaj strony z dużym parciem na naukowców do osiągania natychmiastowych rezultatów, liczby cytowań, statystyki, efektu Rozhentala, nie posiłkowania badań, ktore sie nie powiodły (brak wyników), nie dostawania grantów na powtórzenie badań - po co, przecież to już było.
Cóż ponowoczesność, wszystko jest towarem i musi się szybko sprzedać, ponieważ następne produkty już czekają w kolejce. Żyj chwlą, za chwilę już i tak nikt nie będzie tego pamiętał.
Odnośnie Freuda jego myślenie zmieniło świat i pewnie, że część jego wniosków, poglądów jest już passé z dwóch powodów, ponieważ w kilku sprawach się mylił, oraz jego sposób myślenia należy osadzić w określonym kontekście historycznym, tamtego społeczeństwa.
Misją Witkowskiego, też towarem jest tropienie mistyfikacji w psychologii i słusznie jednakże teza, że psychoterapia jest oszustwem jest nieuprawniona i opieranie się na przypadkach nie jest dowodem naukowym lecz publicystyką opartą na mniemaniach.

Powtarzalność w psychoterapii bardzo trudno osiągnąć, ponieważ warunki muszą być wystandaryzowane, a tutaj z obu stron mamy człowieka, subiektywne cierpienie i bardzo złożony proces. Najłatwiej w sumie wystandaryzować (tyle o ile, też nie w 100%) oddzialaywania w nurcie terapii poznawczo-behawioralnej przy zaburzeniach depresyjnych, PTSD. Zestawiano to z oddziaływaniem leków oraz oddziaływaniem mieszane. Efekty procedur są powtarzalne.

Pytanie co Witkowski proponuje w zamian, zamykanie ludzi na strychach, a może prozac na każdą okoliczność.
Użytkownik: Marylek 19.02.2017 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety muszę Was zmartw... | Anna125
To, że nierzetelność badań w nauce dotyka wszystkich dyscyplin jest smutne i przerażające. Poza wymienionymi przez Ciebie dotyka również medycyny, co może być groźne dla nas wszystkich. Witkowski mówi i o tym: o polskim systemie promocji na uczelniach i w instytutach naukowych; o dopisywaniu jako współautorów artykułów nazwisk osób na stanowiskach kierowniczych, żeby te miały stosowną liczbę publikacji w roku; o braku falsyfikowalności badań; o odrzucaniu wyników negatywnych, nie spełniających przyjętych założeń, co zafałszowuje cały obraz, czyniąc go jednostronnym i ułatwiając kolejne przekłamania; o potrzebie robienia takich badań, na jakie łatwiej dostać grant, a nie takich, jakie są najbardziej interesujące lub potrzebne. To jest wszystko smutna rzeczywistość. Nie znaczy to jednak, że cały gmach nauki stoi na fundamentach z piasku - jednak samochody jeżdżą, aparaty rentgenowskie działają, a prąd dociera do świetlówek po naciśnięciu pstryczka w ścianie. Możemy więc mniemać, że nadużycia to tylko margines.

Witkowski nie wypowiada się na temat innych dziedzin, tylko tej, w której sam się wyspecjalizował: twierdzi otóż, że psychologia jako nauka to właśnie dom na fundamentach z piasku. A ponieważ pisze zręcznie, publicystycznie właśnie i rzuca efektownymi przykładami, to znajduje szeroki oddźwięk, szczególnie że żyjemy w społeczeństwie, gdzie każdy lubi sobie ponarzekać. Tę właśnie nadmierną generalizację mam mu za złe.

"Pytanie co Witkowski proponuje w zamian" - otóż jeden z podtytułów rozdziału II brzmi: "Co w zamian?"
Pozwól, że zacytuję:
"Odpowiedź jest tyleż prosta, co brutalna - n i c. Rozwinę ją korzystając z wypowiedzi jednego z bardziej znanych krytyków terapii - Jeffreya Massona:
>>W odpowiedzi mógłbym zauważyć, jak to wyłożyła pewna przyjaciółka feministka, że nikt nie myśli o zapytaniu: czym można by zastąpić mizoginię. Jeżeli coś jest złe, słabe, albo niebezpieczne, to wystarczy pokazać, po co to jest. (...) Ktoś, kto zawsze uciskał inną ludzką istotę, niezmiennie pyta, co się stanie, gdy ucisk się skończy? Co się stanie z dziećmi, gdy przestaniemy je bić w szkołach? Co się stanie z niewolnikami, gdy zostaną uwolnieni z plantacji? Co stanie się ze zwierzętami, gdy przestaniemy zarzynać je dla jedzenia? Co się stanie z kobietami, gdy przestaniemy je sobie podporządkowywać? Co się stanie z nonkonformistami, gdy nie będziemy więzić ich w zakładach psychiatrycznych? Co się stanie z żonami, gdy mężowie już więcej nie będą ich bić?<< "
(str.221-222)

Ciekawie dobrany cytat: zwracam uwagę na tajemnicze "my" - z kimże to identyfikuje się autor?

To jest właśnie problem z Witkowskim: miesza fakty i oczywistości z sugestiami i manipulatorskimi, populistycznymi argumentami. Cytuje wybiórczo, pod tezę. Nie sposób odmówić mu racji, gdy piętnuje grzechy współczesnej psychologii akademickiej; nie sposób też odmówić mu prawa do wyrażania własnych opinii. Ale nie podoba mi się, że wszystkie przykłady są negatywne, że grupuje argumenty pod tezę, że zwyczajnie straszy. Bo w społeczeństwie takim jak nasze, gdzie ludzie często szukają odpowiedzi na swoje problemy najpierw w internecie, u sąsiadów i znajomych, potem u polecanych przez tychże znajomych pseudo-specjalistów i znachorów, a na końcu zwracają się do lekarza czy terapeuty, propagowanie nieufności w stosunku do naukowców jest szkodliwe. Dodajmy do tego - piętnowane również przez Witkowskiego - lenistwo umysłowe, niechęć do sięgania do źródeł, weryfikacji opinii, uczenia się, oraz tendencje do pójścia po linii najmniejszego oporu, a otrzymamy ruchy antyszczepionkowe, przeciwników GMO, profilaktycznych badań przesiewowych, klientów wróżek i astrologów. Ofiary wiary w spiskową teorię dziejów.

A z tym prozacem - w jednym miejscu Witkowski przytacza przykład, jak wyeliminowano jakieś tam problemy psychiczne, uzupełniając braki witamin z grupy B w pożywieniu. Poszukać i podać Ci cytat?
Użytkownik: Anna125 23.02.2017 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: To, że nierzetelność bada... | Marylek
Marylku, za zamieszczenie cytatu dziękuję, ponieważ wierzę, domniemuję, że tak może być i jest, oraz że ok. Od czasów Freuda (prekursorem był chyba Reich, za którym nie przepadam osobiście, ponieważ dużo głupstw popełnił) wiadomo, że psyche z ciałem związane jest niepodzielnie tj. jedno wpływa na drugie. Choroby tarczycy, cukrzyca, przewlekłe niedoslyszenie i każda w zasadzie choroba somatyczna wywołuje lub może konkretne zaburzenia "psychiczne" (nazwijmy to bardzo ogólnie) i podobnie zaburzenia psychiczne odciskają się na ciele i jego dobrostanie (też piszę w gigantycznym skrócie).
Czy gmach nauki stoi na glinianych nogach? Nie, tak nie uważam lecz niestety większość obecnych dokonań to albo niesprawdzone prawdy, albo poruszanie się w istniejącym paradygmacie z początku dwudziestego wieku. Kierunki badań dyktują granty, czytaj korporacje lub dotacje państwowe. Kryterium wyboru jest pragmatyzm, pożyteczność na "tu i teraz"; czysta nauka jest w zaniku i na peryferiach. Moźe tak musi być? W dotacje państwowe to nawet bardziej wierzę, ponieważ tam można się mylić, chociaż powoli zaczynają naśladować biznes, tyle że w wydaniu urzędniczym. Wszyscy jakby zapomnieli o Edisonie i jego powiedzeniu "Genius is one percent inspiration, ninety-nine percent perspiration". Kto wyznacza kierunki i dlaczego te, a nie inne? Nawet bym się z tym pogodziła, gdyby pozostały obszary bez nacisku. Niestety one się kurczą, oby nie do zera. Jednakźe głęboko ufam w ludzkie geny i silnie wierzę, że powoli zbliżamy się do kolejnego zwrotu, dokonanego przez mało znanego wszystkim człowieka. Na jakiej płaszczyźnie będzie - nie wiem?

Witkowskiego bardzo szanowałam, kiedy wydał swoją książkę. Niestety od pierwszego wydania minęło już wiele lat i dalej nic, ciągle to samo. Nawet nie postarał się o grant na badanie eksperymentów w polskiej psychologii. Kopiuje, zestawia wyniki badań psychologów amerykańskich i europejskich, ciągle te same (nawet ich nie aktualizuje), skłócił się z całym środowiskiem. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o jego prowokacji w stosunku do czasopisma Charaktery zachwyciłam się, teraz powoli zmieniam zdanie. Łatwo było upokorzyć "Charaktery" w tamtym czasie, bardzo młode czasopismo próbujące z trudem przekazywać wiedzę z zakresu psychologii, wszyscy działali tam wolontaryjnie, na etacie może dwie osoby i to niepełnym. Bardziej ceniłabym go, gdyby przyłączył się do redakcji, weryfikacji tekstów - do budowania, a nie burzenia. Od tamtej pory śledzę karierę pana Witkowskiego - badań własnych brak. Kiedy przyglądałam się temu, co wydaje założone przez niego wydawnictwo Moderator to są to różne rzeczy: wartościowe ( jak na przykład Ury) i so-so. Łączyło je niestety jedno - zapotrzebowanie rynku. Nie wspominałabym o tym, gdyby nie tezy "Zakazanej Psychologii". Bardzo tendencyjnie przedstawia psychoterapię, nie aktualizuje swojej wiedzy, nie podąża za dokonaniami współczesnej psychologii i psychoterapii, powtarza prawdy sprzed - zaryzykuję - 7/8lat, a i wtedy odwołując się do Massona odnosił się do książki z 1984 roku. Sam Masson jest w ogóle bardzo ciekawą postacią, Amerykanin, przeszedł pełną analizę, zaznajomiony z Anną Freud (aczkolwiek w psychoanalizie ona tez nie jest moim idolem), wolę psychoanalityków niezależnych.
Nie mogę się powstrzymać - anegdota - podobno początkiem końca psychoanalizy w Stanach były postulaty psychoanalityków, aby każdy kandydat na prezydenta przechodził obowiązkowo psychoanalizę, aby jego nieświadomość nie wpływała na jego decyzje. Groteskowość tej propozycji spowodowała, że psychoanaliza zaczęła tracić na popularności. Skojarzyło mi się to w kontekście obecnej dyskusji w Stanach dotyczącej Gold Walter Rules, czy psychiatrzy i psychologowie powinni zabierać głos na temat zdrowia psychicznego osób publicznych (czytaj Trump i list w NYT). Niestety to nie jest takie łatwe, w zasadzie niemożliwe, nieetyczne, norma jest szeroka, a diagnoza niepewna. Chyba, że w obliczu śmiertelnego zagrożenia.
Pomalutku będę odpowiadała. Dzisiaj już jest jutro :).pzd srd.
Użytkownik: Marylek 23.02.2017 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, za zamieszczenie... | Anna125
Aniu, związku psyche z ciałem nikt nie neguje (choć Witkowski ubolewa nad zwrotem medycyny w kierunku holistycznego traktowania człowieka, jako nad szkodliwą modą, co jest dla mnie kuriozalne dosyć). Chodzi mi o to, że on te witaminy proponował ZAMIAST, a nie oprócz. Znów to jednostronne spojrzenie.

Książkę popularnonaukową zawsze zaczynam od przejrzenia bibliografii. Witkowski pisze dużo o historii, nie dziwiła mnie więc obecność starszych pozycji na liście. Natomiast później, gdy już doszedł do permanentnej krytyki, było to dla mnie bulwersujące. Wskazywałam na to - cytaty z prac z lat 70-80 ubiegłego wieku, jakby nic się w psychologii od tamtej pory nie wydarzyło. Używanie kalek myślowych, klisz, jak z tą kozetką. Czy to nie zahacza o manipulację?

Za Reichem też nie przepadam, ale Lowen, jego uczeń, bardzo do mnie kiedyś przemówił. Nie wiem, jak odebrałabym go dziś, to było sto lat temu, pobudzał mnie nie tylko do myślenia, ale i działania. I związek psyche z ciałem jest u niego na widelcu. :)

Użytkownik: Anna125 23.02.2017 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Aniu, związku psyche z ci... | Marylek
Lowen też do mnie kiedyś bardzo przemówił :) i w jakimś sensie część z tego pozostało do dzisiaj. Kiedy się się kiedyś na żywo spotkamy "karbuję" sobie, aby opowiedzić Ci pyszną anegdotę (prawdziwą) na temat tego, jak czytaliśmy pierwsze teksty Lowena i co z tego wyniknęło.
Szkoda mi, że Witkowski "nie poszedł w naukę", bardzo zdolny, szalenie inteligentny, pomysłowy, krytyczny i w dodatku potrafi pisać. No cóż to trochę to też wina systemu nauki, że takich ludzi nie stara się utrzymać pomimo może niekoniecznie łatwego usposobienia. Z drugiej strony myślę sobie, że trzeba dużego samozaparcia i pozytywnego przypadku.
Kozetka to już jest wybitne nieporozumienie i niezrozumienie jej funkcji. Można z nią dyskutować lecz twierdzić, że poniża pacjenta? Bez sensu i on to powinien wiedzieć albo się dowiedzieć, skąd taki pomysł i jakie są jego zalety właśnie dla pacjenta.

Zmykam, ponieważ zasypiam, za dużo pracy;)
Użytkownik: Marylek 19.02.2017 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety muszę Was zmartw... | Anna125
Witkowski, między innymi omawia koncepcję poczucia koherencji Aarona Antonovsky’ego z roku 1979, ubolewając, ze jest mało znana wśród polskich terapeutów. Dodaje do tego koncepcję twardości (hardiness) Susan Kobasy z roku 1979. Na tej podstawie rozwija teorię budowania odporności na stres przez ekspozycję na niego. Buduje się w ten sposób twardość psychiczną, hartuje człowieka, eliminuje cieplarniane warunki niepotrzebnie stwarzane dla osłabienia morale. Eliminuje PTSD, którego przecież nie było przez wieki, sami go sobie stworzyliśmy, jak stwarzamy inne problemy po to, żeby móc je potem za opłatą rozwiązywać u pseudo-specjalistów. (str.231-238).

Cytat ze trony 236 jest charakterystyczny w tym kontekście:
"Koncepcja twardości i programy służące jej kształceniu brzmią dzisiaj trochę, jak echo epoki wiktoriańskiej, gdzie w akceptowanych systemach wartości kontrolę nad sobą stawiano na jednym z pierwszych miejsc. Propaganda spontaniczności i wrażliwości, która nadal niesiona jest na fali psychologii humanistycznej, odrzuciła już dawno te wartości, nie tylko jako zbędne, ale wręcz hamujące samorealizację i "bycie sobą". W rezultacie współczesne społeczeństwa cywilizacji zachodniej wychowują "wrażliwych" ludzi, którzy nie radząc sobie z własnymi emocjami "rozładowują" je na przykład strzelając z karabinu maszynowego do przypadkowo spotkanych ludzi w supermarkecie."

Chciałabyś to skomentować?
Użytkownik: Anna125 24.02.2017 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Witkowski, między innymi ... | Marylek
Tutaj muszę poruszać się ostrożnie, ponieważ nie znam bieżących badań. Antonovsky - wspaniale, na każdej polskiej uczelni teoria jest wałkowana. Kłopot nie w teorii lecz w życiu, warunkach, genetyce i indywidualnej historii.
Kiedy słyszę o koncepcji twardości to mnie "krew zalewa", sama koncepcja Kobasy ok. Ekspozycja na stres, czyli tzw. "zanurzanie" (kłania się lekko zmodyfikowany behawioryzm - badań brak) - na bardzo, bardzo ogólnym poziomie mogłabym się z tym zgodzić. Określenia typu: cieplarniane warunki dla osłabienia morale - te tezy brzmią absurdalnie. Brak refleksji, to tak jakby twierdzić, że klaps dla dziecka jest dobry. To nie klaps, nie przemoc lecz stawianie granic, ktore dziecko może przekraczać, buntować się i ciągły dyskurs może budować odporność. Przemoc fizyczna i psychiczna - nigdy. Może się zdarzyć lecz z poczuciem winy i empatią u rodzica. Nigdy jako reguła, zasady wychowania. Witkowski brzmi tak, jakby zatrzymał sie na końcówce dwudziestego wieku, ciągle niestety tak brzmi. To prawda, że niektórych jednostek chorobowych, przypadłości, lęków nie znaliśmy/nazywaliśmy wcześniej. Z jednej strony to postęp w diagnostyce tj. podejmowanie prób precyzyjniejszego diagnozowania lecz również rezultaty życia w obecnych czasach tj. ponowoczesność (napiszę w skrócie). Spokojnie za jakieś dwieście, trzysta lat zmiany staną sie zauważalne - ewolucja i dobór naturalny. Wiesz, pesymizm, sceptycyzm, wątpliwości są motorem prawdziwych przełomów i ja w frunie rzeczy w tym pokładam nadzieję. W sporze tkwi siła lecz Witkowski porusza się w obrębie poglądów społecznie aprobowanych, wśród półprawd, domniemań, usilnych swoich przekonań, no cóż więcej wymagałabym od niego.
Obecnie dostępne są bardzo profesjonalne, znormalizowane testy odporności psychicznej. W Polsce stosowane w biznesie, w Wielkiej Brytanii bardziej w edukacji. To nieprawda, że PTSD nie było przez wieki. Nazwy nie było, określenia nie było, a nie zjawiska. Irytuje mnie, kiedy żyjąc w świecie zupełnie innym, kiedy stres kumuluje się w nas i nie ma szansy na wyładowanie w postaci biegu, wysiłku fizycznego, wyrzutu nagromadzonej adrenaliny, noradrenaliny i hormonów, (w których nie jestem biegła) to ciągle przywoływanie metafory człowieka uciekającego przed niedźwiedziem.

Spontaniczni, wrażliwi ludzie nie strzelają w supermarketach i szkołach. Psychologia humanistyczna - zdaje się, że nasz Witkowski utkwił w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Ten nurt jest już dawno passé, na topie jest nurt poznawczo-behawioralny i psychoterapia analityczna, przynajmniej w Polsce, szkoda, że systemowa jeszcze nie. W psychologii humanistycznej jest bardzo poważny nurt psychologii egzystencjalnej zapoczątkowany przez Frankla. Oczywiście nasz Witkowski pomija to milczeniem.
Czy Breivik to wrażliwiec? Nie, to produkt wychowania, edukacji, polityki społecznej i genów.
Radzić sobie ze swoimi emocjami obecnie jest szalenie trudno. Najłatwiej jeśli nauczyliśmy się tego w todzińie pierwotnej. Niestety z tym w zachodniej cywilizacji coraz gorzej, a w Polsce tragicznie - statystycznie. Pomocy znikąd, edukacji znikąd, chyba że ma się szczęście trafić na kogoś kto zechce wejść z tobą w dialog.



Użytkownik: Marylek 24.02.2017 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Tutaj muszę poruszać się ... | Anna125
No właśnie. Dużo jest u Witkowskiego manipulacji, grania na najprostszych lękach, skrótów myślowych, które okazują się nie być skrótami tylko ścieżkami wiodącymi na manowce. Mam wrażenie, że sam zboczył, odbiegł od początkowego zamierzenia: piętnowania niedociągnięć i przekłamań, na rzecz zwalczania wszystkiego jak leci, każdej formy działalności psychologów czy zastosowanej terapii. I zafiksował się na tym. Wszystko pod tezę. A sugerowanie, że osobnik strzelający do ludzi to produkt wychowania w nurcie psychologii humanistycznej to po prostu nadużycie.

Ale jest to łatwe w odbiorze, a przez to może mieć spory zasięg, a co za tym idzie, narobić szkód społecznych. Jak każda propaganda. Piętnując przekłamania Witkowski czasem tak się zapętla, ze sam się nimi posługuje. Pójście na skróty i serwowanie uproszczonego obrazu przyczyn i skutków jest takim właśnie przekłamaniem.
Użytkownik: Anna125 25.02.2017 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Dużo jest u W... | Marylek
Masz rację, że łatwe w odbiorze. Ma dobre pióro, taka szkoda, ponieważ był ogromnie dobrze ocenianym, obiecującym doktorantem. W Polsce psychologia to ciagle czary, myślenie życzeniowe (chcielibyśmy, aby mogła więcej niż naprawdę może).

Sama psychoterapia ma wielu oponentów również wśród psychologów - bolą zwłaszcza opinie akademików z zakresu psychologii społecznej, gdy tymczasem ich badania są metodologicznie ok lecz jak wszędzie budowane na odrzuceniu tez i wskaźnikach statystycznych, czyli prawdopodobieństwo jest duże lecz nie wiemy do końca, czy prawdziwe, zwłaszcza, że większość badań jest wykonywana na studentach (kiedyś żartowaliśmy z tego, ale i obecnie stanowi znaczący odsetek badań). Z drugiej strony jeśli na studiach jest kłopot ze studentem, czy w ogóle z ludźmi, dziećmi relacjami oponenci swoje pierwsze kroki kierują do psychoterapeutów, psychologów klinicznych. Pomimo, że nie wierzą to wierzą, zabawne :).
Ciagle niestety w Polsce sprawa zawodu psychoterapeuty nie jest uregulowana (trochę to wina środowiska tj. różnych towarzystw psychoterapeutycznych, kamyk leży po trosze w ich ogródku). Kładzie się to cieniem na tym zawodzie, profesji. Nie jest też tak lukratywna, jak się wydaje, ponieważ aby być dobrym, odpowiedzialnym terapeutą trzeba się ciągle szkolić, poddawać swoją pracę superwizji i koniecznie funkcjonować w środowisku klinicznym (nie wspominam tutaj o obowiązkowej terapii własnej i 2-7 lat kształcenia w określonym nurcie psychoterapeutycznym, długość uzależniona od szkoły). Młodzi psychoterapeuci powinni uczyć się w zespołach klinicznych, pod nadzorem bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek. Jest nie najlepiej albo pisząc otwartym tekstem bardzo źle pod tym względem. Wystarczy popatrzeć ilu psychologów jest w szpitalach na etatach (i psychiatrycznych, i zwykłych), ilu w szkołach, ilu w poradniach itd.
Zaczęłam marudzić więc skończę i pozdrowienia serdeczne ślę.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 20.02.2017 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety muszę Was zmartw... | Anna125
A mogłabyś podać źródło tych badań nierzetelności? Z tego co ja się orientuję, to niecałe 70% tyczyło się właśnie psychologii, a w innych naukach nie było tego tak dużo, a przynajmniej nikt tego nie badał, a jedynie próbował oszacować jak może być. Jest o tym np. tu:
https://nicprostszego.wordpress.com/2013/02/09/dla​czego-nie-wiadomo-czy-wiekszosc-publikowanych-badan-jest-jednak-prawdziwa/
http://wyborcza.pl/1,75400,18666217,2-3-eksperymentow-naukowych-nie-udaje-sie-powtorzyc.html

Metodologia naukowa zakłada powtarzalność wyników, więc kontrowersyjne wyniki są często testowane i dogłębniej analizowane. W fizyce, chemii, czy biologii o to łatwiej, w medycynie trudniej, a w psychologii bardzo trudno.


Witkowski zdaje się poleca behawioryzm, bo wg niego jako jedyny ma przejrzystą strukturę i metody, choć nie nadaje się do wszystkiego
Użytkownik: Pingwinek 26.07.2019 07:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie to co piszesz jes... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Mnie zaś jeszcze bliższe jest to, co Ty piszesz o braku autorytetów absolutnych. I sceptycyzm wobec wszelkich psycho... też ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.02.2017 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, rozumiem, co było ce... | Marylek
"Co do Freuda: nie wiedziałam, że oszukiwał" - patrz, a ja byłem przekonany, że jesteś tego świadoma - nawet wiele razy w dyskusji przyjmowałem, że te fakty są Ci znane - to zmienia trochę stan rzeczy :) Ja mam przed sobą jeszcze parę książek właśnie nt. oszustw Freuda:
Freud i pseudonauka (Cioffi Frank)
Nabrani: Kłamstwa i oszustwa w psychoterapii (Kottler Jeffrey, Carlson Jon)
Potyczki z Freudem: Mity, pułapki i pokusy psychoterapii (Stawiszyński Tomasz)
Psychologia jako religia (Vitz Paul C.)

"otworzył zamknięte drzwi pruderii" - bardziej wyłamał zamek wytrychem, bądź wręcz wyważył drzwi z zawiasów, przez co różne brudne czy chore poglądy zaczęły zatruwać życie seksualne ludzi, szczególnie tych, którzy nadal zafascynowani są freudyzmem i biorą za dobrą monetę "erocentryczne" podejście w ocenie ludzkich motywacji.
Użytkownik: Marylek 20.02.2017 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do Freuda: nie wiedzi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Że oszukiwał i to w taki perfidny sposób - nie, nie przypuszczałam.

Natomiast nie zgadzam się, że ten, kto otwiera (czy nawet wyważa) drzwi, odpowiedzialny jest za to, co inni potem przez te drzwi wniosą lub wprowadzą. Nobel nie wynalazł dynamitu po to, żeby zabijać nim ludzi. Każdy odpowiada za siebie.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.02.2017 07:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Że oszukiwał i to w taki ... | Marylek
Dla mnie jednak Freudowi zabrakło delikatności i namysłu nad potencjalnymi następstwami*, posiekał tort toporem tudzież spełnił rolę Epimeteusza... BTW: czy wiesz, że imię męża Pandory oznacza "wstecz myślący"? ;) A Nobel - w końcu ekspiacja, czyli de facto poczucie winy, skłoniło go do ustanowienia nagrody swego imienia.

*(naprawdę podoba Ci się punkt, w którym jesteśmy? z dziewczynami, które w imię "wolności seksualnej" zamiast żądać szacunku od partnerów i równych praw w łóżku, machają przed byle kim publicznie swoim gołym tyłkiem, byle tylko ktoś go poklepał?)
Użytkownik: Marylek 21.02.2017 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie jednak Freudowi ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Oj Louri, chyba pojechałeś po bandzie. Naprawdę uważasz, że Freud osobiście powinien był przewidzieć, że kiedyś goły tyłek będzie mógł być legalnie pokazany w przestrzeni publicznej? Tego nie przewidziałby nawet genialny Lem, gdyby żył w XIX wieku.

Popełniasz błąd wytykany przez Witkowskiego - poszukiwanie winnego. I zbyt prosty jest skrót myślowy który zastosowałeś, albo zbyt duża ekstrapolacja. A weźmyż wreszcie odpowiedzialność za to, co robimy, na siebie! To nie dziadzio Freud jest winien temu, że jakaś "galerianka" robi to, co robi; to jej własny wybór i ona poniesie jego konsekwencje. I powinna to wiedzieć; jeśli nie wie teraz, to kiedyś i tak się dowie.

Nie, nie podoba mi się wzmiankowane przez Ciebie zjawisko. Ale po pierwsze, to jest część kultury (kultury?) w jakiej żyjemy, a ta z kolei rozwija się bazując na różnych ruchach, czerpie z wielu źródeł i w wiele nurtów się rozpływa. "Wolność seksualna" to pojęcie szerokie i pewnie możliwość machania czymkolwiek gołym przez kogokolwiek chętnego też się w nim mieści, jednak to, że możesz sobie kupić nóż w sklepie nie oznacza, że musisz nim kogokolwiek zabić. To Twój wybór i Twoja odpowiedzialność. Sądzę, że dobrze byłoby upowszechniać myślenie, stawiać na edukację, pokazywać przyczyny i skutki naszych wyborów. Uczyć, ale wybór zostawiać. I nie tylko chodzi o sferę seksualną przecież. Brak namysłu nad potencjalnymi następstwami potrafi rozwalić wszystko. A że nie wszyscy uczyć się chcą (nad tym też ubolewa Witkowski, pamiętasz?), to jest też sprawa indywidualnego wyboru.

A po wtóre, nie wszystkie dziewczyny tak się zachowują. Uogólnienia krzywdzą. Więc jednak są takie, które wybrały coś innego? Ciekawe, jaki procent jest tych ostentacyjnie "wyzwolonych".

Ruchy społeczne próbujące odwrócić bieg czasu też istnieją i mają swoich zwolenników. Czy to się da zrobić i czy ma sens? Jestem za edukacją i za wyborem, z którego mogę, a nie muszę korzystać. Niech w tym będzie nawet wybór pokazywania gołego tyłka! Uczmy ludzi, co warto wybierać.

Użytkownik: Pingwinek 26.07.2019 08:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie jednak Freudowi ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja również nie mogę pogodzić się z tym - jak piszesz - "erocentrycznym" podejściem w ocenie ludzkich motywacji. Obawiam się, że Freud więcej zrobił złego niż dobrego (* też mnie smuci...). Nobel nie kojarzy mi się z potworem, Freud z oblechem - owszem.
Użytkownik: Anna125 21.02.2017 01:01 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do Freuda: nie wiedzi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Kochani, (trochę eufemizm lecz tak o Was myślę - więź), czasu mam minus dwadzieścia cztery godziny, odniosę się na pewno, może jutro się uda, wieczorową porą, bardziej porządnie.
Marylku :), zaczęłam odpowiadać lecz musiałam przerwać i ponieważ pisałam bezpośrednio w bbnetce to zniknęło. Koniecznie powinnam się nauczyć się pisać gdzie indziej, po czym wklejać. Bardzo przepraszam za tak długi brak responsu.
Louri, ponieważ odpowiadam na Twoją wypowiedź. Wszystkie książki, które przytoczyłeś znam, to nie o to chodzi. Oszustwa Freuda - inny czas, kontekst, nic nie jest wieczne, nauka psychologiczna się rozwija, psychoterapia też. Freud to przeszłość w analizie, aczkolwiek niektóre jego idee są płodne - świadczy o tym ciągłe odnoszenie się do nich wszystkich świętych, osobiście wolałabym aby zajęli się też oprócz krytykowania swoim, czyli propozycją co zamiast. Tu niestety zero, krytyczna płodność, brak idei, myśli.
Potem tzn. po Freudzie było i jest wielu w analizie, szalenie naukowy Bion, Klein, Segal i Winnicot i inni, których nie będę przytaczać, ponieważ jak sądzę są kompletnie nieznani, prócz środowiska. Z polskich pozycji polecałabym K. Schier "Krewni i znajomi Edypa".

Psychologia jest szalenie łatwą do zaatakowania nauką, patrzymy przez pryzmat własnych przekonań, opowieści zasłyszanych, czasami własnych doświadczeń. Rozwija się, spokojnie, powinniśmy się modlić, aby psychologowie byli odpowiedzialni, dojrzali, etyczni i to, co mi się wydaje najważniesze - refleksyjni.
Użytkownik: Anna125 21.04.2017 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do Freuda: nie wiedzi... | LouriOpiekun BiblioNETki
OK, już jestem pod właściwą czytatką ;). Ambiwalencja (:D): z jednej strony dziękuję za wskazanie miejsca - na poważnie, bez żartów ale z drugiej złośliwy chochlik obmyśla panegiryk na rocznicę 2018. Za chochlika nie odpowiadam - przedświadomość, ledwie się przedarł przez mechanizmy obronne Ego. Naturalnie żartuję :).

Louri, to nie o takich książkach pisałam, nie o takiej liście. Te książki, które wyżej przytaczasz są polemiką z Freudem (Stawiszyński - bardzo cenię, filozof o rozległej wiedzy, popularyzator), Kotter zajmuje się etyką w psychoterapii, próbuje uogólnić (bardzo dobry, ta pozycja uwrażliwiająca, wyjaśniająca, ciekawa, ponieważ ujawnia zjawisko itp.). Inne, które się pojawiły w dyskusji - podobnie.
Ja odnosiłam się (w tamtym miejscu - mini złośliwość) do zmian w myśleniu, rozumieniu psychoterapii, wreszcie praktyce. To się stało/staje, zdarzyło, przeiceź minął więcej niż wiek od Freuda, a ludzie się z nim spierają odnosząc się do JEGO prac, czy opracowań i nie wiedzą, co się ostało, co zostało zanegowane i o czym myśli się teraz - już zupełnie inaczej. Nic w tym dziwnego, ponieważ należy odróżnić idee Freuda jako myśliciela, jego praktykę i wkład - pompatycznie się wyrażę - w rozwój wiedzy o naturze człowieka - z tym toczy się dyskusja, dla mnie już wtórna i bez znaczenia, przy okazji może nie zapominajmy o kontekście historycznym.

Polska Ludowa przerwała rozwój myśli i praktyki psychoanalitycznej, niestety też psychoterapeutycznej i psychoedukacji. Polscy wybitni psychoanalitycy i pionierzy to: Ludwik Jekels, Maurycy Bornsztajn i Gustaw Bychowski, Segal i inni, których nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć. Któż ich zna? Po II wojnie światowej myśl analityczną mozolnie próbowali kontynuować: Jan Malewski (wybitny psychiatra, który założył Rasztów). Łapiński, Sokolnicki. Tu powinno być łatwiej - pisali i działali. W socjalistycznej Polsce mogła rozwijać się tylko teoria poznawcza (niestety, nawet nie w wersji psychoterapeutycznej), potem przedarł się nurt humanistyczny (z opóźnieniem - lata '80 i wypaczeniem, w zasadzie na bazie '68 - to akurat moje przypuszczenie) i co nieco terapii systemowej. Po 1989 roku powoli, bardzo powoli zaczęło się odbudowywać środowisko myśli psychoanalitycznej i również powstała szkoła lżejsza tzw. psychoterapia psychoanalityczna (to różnica, psychoanaliza i psychoterapia psychoanalityczna), wreszcie jak zauważam - odbudowuje się psychoterapia stricte behawioralna. Polskie Towarzystwo Psychoanalizy powstało dopiero w 1997 roku. Polscy powojenni psychoanalitycy szkolili się w Czechosłowacji, Szwecji i Francji - poważny czas i poważne sumy pieniędzy przeznaczali, aby się szkolić.
Co innego dyskutować z teoriami Freuda dotyczącymi kultury, społeczeństwa, historii, a co innego na gruncie praktyki i kroku, ktory umożliwił leczenie dolegliwości psychicznych "out of hospital". Jeśli chciałbyś choć trochę poznać "praktykę" daj znać, a spróbuję wyszukać Ci namiary na jakieś wydarzenia np. film i dyskusja po nim w Wwie, czy jakiś wykład - zobaczyłbyś psychoanalityków i psychoterapeutów psychoanalitycznych na codzień, dzielących się myślami, komentujących.
Filozofowie - publicyści związani z psychoanalizą (rozumiejący praktykę), rzetelni i nie stroniący od jej krytyki to profesorowie Dybel i Leder. Ostatnio widziałam zapowiedź pracy Dybla dot. psychoanalizy międzywojnia w Polsce.
Oj, znowu się rozpisałam więc poprzestanę na tym i o tym skąd wziął się w Polsce lacanizm już nie wspomnę - tak aby zaostrzyć Twoją ciekawość :).
"Cholera" ;) - z czasem jestem jak zwykle "pod ścianą" i odpowiedzialnie nie mogę się zobowiązać się do szybkiego zamieszczenia listy pozycji przybliżających psychoterapię (oprócz Yaloma, który w bbnetce jest lecz akurat on jest szczególny; może najprawdziwsze przybliżenie mógłbyś znależć w Dar terapii: List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów (Yalom Irvin D.) ). Dlaczego potrzebny czas - chciałabym zweryfikować stare pozycje i przejrzeć szereg nowych, ponieważ "nie siedzę" w tym obecnie.
Jednak zamierzam jeszcze trochę pożyć więc obiecuję, że podam :D.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 25.04.2017 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: OK, już jestem pod właści... | Anna125
Rozumiem, jednak przy Alice Miller i "Murach milczenia" chodzi głównie o krytykę freudyzmu (rozsądną - z uznaniem doniosłości samego odkrycia metody, dokonania przełomu, a także przyznaniem słuszności części narzędzi Freuda).

Akurat jest zapowiadane coś w temacie chyba (trzeba w linku podmienić https na http, BNetka ma błąd): http://www.zysk.com.pl/nowosci%2C-zapowiedzi/poznawanie-pacjenta-w-psychoterapii-ericksonowskiej---krzysztof-klajs
Użytkownik: Anna125 25.04.2017 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, jednak przy Ali... | LouriOpiekun BiblioNETki
Alice Miller nie jest rozsądną krytyczką psychoanalizy, jest bardziej jest edukatorem i niesie swoją sprawę - bardzo ważną.
Link prowadzi do książki pana Krzysztofa Klajsa. On był i jest ericsonistą, Z psychoanalizą nie ma nic wspólnego, natomiast jest bardzo dobrym psychoterapeutą i też nauczycielem. Mamy wiele wielkich postaci psychologów i psychoterapeutów np. właśnie Milton Ericson - książka o Miltonie Ericsonie jest kapitalna - dla psychologów z pewnością;
Niezwykła terapia: Techniki terapeutyczne Miltona H. Ericksona: Strategiczna terapia krótkoterminowa (Haley Jay) ;
Virginia Satir - kanonem jest jej komunikacyjne podejście i praca z rodziną, Carl Rogers, Aaron Beck i wielu innych. Każdy z nich miał za sobą psychoanalizę, często też w niej się szkolił lecz pracował w innym podejściu. I znowu w telegraficznym skrócie - nie dlatego, że psychoanaliza była "be", chociaż czasem i tak się zdarzało ale najczęściej dlatego, aby skrócić proces terapii/leczenia, zwiększyć jej efektywność, inny sposób pracy był im bliższy. W gruncie rzeczy w psychoterapii chodzi o to, aby ulżyć cierpieniu, może inaczej wszystko poukładać lub nadać inne znaczenia sytuacjom, które mamy w głowie, zdać sobie z pewnych kwestii sprawę i pożegnać je, aby móc pójść dalej - żyć, czasem wcale nie szczęśliwiej ale bez objawów i mądrzej.
Użytkownik: verdiana 27.07.2017 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Zakazana psychologia: Pom... | Marylek
II tom też ma absurdalne błędy. :(
W dodatku autor, który niby rozprawia się z mitami, sam je szerzy, twierdząc, że autyzm to choroba.:/
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 27.07.2017 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: II tom też ma absurdalne ... | verdiana
Marylek się wziąć nie może i Ty przygarnęłaś? ;) Przeczytasz całą, czy tylko przeglądasz?
Użytkownik: verdiana 27.07.2017 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylek się wziąć nie moż... | LouriOpiekun BiblioNETki
Przeczytałam całą. ;) Teraz muszę nadrobić I tom. ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 28.07.2017 07:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam całą. ;) Ter... | verdiana
A, rzeczywiście, teraz widzę :) Ale ogólnie chyba dobre wrażenie, może jakieś wpadki się trafiają, lecz wiele jest słusznych uwag, prawda?
Użytkownik: verdiana 29.07.2017 00:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A, rzeczywiście, teraz wi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Prawda. ;)
Użytkownik: Marylek 28.07.2017 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylek się wziąć nie moż... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja się już wzięłam! Daga przeczytała wszystkie książki, które tu sobie przywiozłam w ramach przedzlotowego doczytywania! :-D
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 28.07.2017 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się już wzięłam! Daga ... | Marylek
Nono, świeci Ci przykładem :3 A "Źródło"?
Użytkownik: verdiana 29.07.2017 00:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nono, świeci Ci przykłade... | LouriOpiekun BiblioNETki
"Źródła" nie czytam. Nie znoszę tej autorki.
Użytkownik: Pingwinek 26.07.2019 07:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Zakazana psychologia: Pom... | Marylek
Mnie również strasznie irytują błędy w "poważniejszych" publikacjach, źle świadczą o autorze. Ostatnio zmęczył mnie podręcznik akademicki, w którym normą było kilka-kilkanaście błędów (interpunkcyjnych, składniowych, gramatycznych, leksykalnych - i mogłabym tak wymieniać...) na stronie. Wstydziłabym się jako pracownik naukowy takie coś wydać, podpisać swoim nazwiskiem i na dodatek rekomendować. Mówię o: Marketing: Podręcznik akademicki (antologia; Andruszkiewicz Krzysztof, Escher Iwona, Kaczmarczyk Stanisław i inni)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: