Dodany: 02.10.2016 20:48|Autor: zsiaduemleko

O byciu lekko nieznośnym


Kundera och, Kundera ach. A u Kundery to, u Kundery tamto, Kundera taki i owaki. No właśnie, bo zwykle jeśli już spotykałem się z nazwiskiem czeskiego (choć niekoniecznie piszącego po czesku) pisarza, zazwyczaj odbywało się to wśród aplauzów. Mniejszych i większych, ale jednak. I tak jakoś wryło mi się w pamięć jego dźwięczne nazwisko, zakodowało się jako synonim wysokiej jakości literatury, a moje oczekiwania narastały pomimo przekładanego z roku na rok pierwszego razu z jego twórczością. Ale nawet kiedy już miałem (zdobytą w dosyć przypadkowych okolicznościach) "Nieznośną lekkość bytu" na półce, podświadomie nieśpieszno mi było do podjęcia wyzwania. Powieść przygnieciona brzemieniem oczekiwań stała smutno przez blisko cztery miesiące, bo zawsze jakaś książka brzmiała bardziej zachęcająco, aż wreszcie – kierowany trochę litością, a trochę już zirytowany widokiem stale tego samego grzbietu – westchnąłem, wymamrotałem do siebie coś w rodzaju "no dobra, zobaczymy" i zacząłem czytać tego przeklętego Kunderę, który przecież wystał swoje w kolejce i należało mu się choć minimum zainteresowania z mojej strony. Pewnie uznałem, że lepszego momentu już nie będzie. Albo po prostu chciałem w końcu odhaczyć z listy DO PRZECZYTANIA jednego z autorów, z którymi mi nigdy nie było po drodze. Przyznaję, że mało to chwalebne, bo w jakimś sensie zmusiłem się do lektury, co nie przystoi żadnemu książkoholikowi. Na swoje usprawiedliwienie dodam, iż byłem w swoim podejściu otwarty, uległy oraz chciałem dać się ponieść lekturze, a potem dołączyć do chóru wyrażającego zachwyty Kunderą i posadzić go na tronie najważniejszych czeskich osobistości świata kultury. Niestety, Krecik nie da się tak łatwo strącić ze szczytu.

Mam wrażenie, że "Nieznośna lekkość bytu" aspiruje do bycia czymś więcej niż powieść o miłości i jej trudnych momentach. Jestem tego nawet pewien i czuję, że stąpam po cienkim lodzie, pisząc teraz o niej, bo pewnie nawet w połowie nie zrozumiałem jej głębszego przekazu, nie dostrzegłem emocjonalnego ładunku, który w sobie niesie i zabrakło mi wrażliwości, by w odpowiedni sposób przeżyć lekturę. Cóż, najwyraźniej są książki, które wprowadzają w odpowiedni nastrój, a także książki, które należy czytać wyłącznie będąc w odpowiednim stanie ducha. Osobiście wolę pierwszą opcję, bo ukazuje siłę literatury i ma realny wpływ na samopoczucie czytelnika. Posłużę się tendencyjnym przykładem i napiszę, że wolę zainspirowany jakimś fragmentem zrobić się głodny, niż czekać, aż głód nadejdzie, by móc poświęcić się uważnej lekturze książki kucharskiej. Stąd u mnie przeczucie, że powieść Kundery należy do tej drugiej kategorii i na jej nieszczęście moje przygotowanie do lektury było niewystarczające, by docenić jej urok. Czuję, że on gdzieś tam jest, musi przecież być, ale ja go nie dostrzegłem.

"Kiedy po raz pierwszy przestąpiła próg mieszkania Tomasza, zaczęło jej burczeć w brzuchu. (...) Było to straszne – stanąć przed Tomaszem i słyszeć głośne dźwięki swych wnętrzności. Chciało jej się płakać. Na szczęście Tomasz po dziesięciu sekundach objął ją i mogła zapomnieć o odgłosach swych kiszek"[1].

Historia w ogólnym zarysie dotyka pary: Tomasza (chirurg) i Teresy (kelnerka), choć może to z mojej strony niesprawiedliwe zawężenie. Nazwijcie mnie łobuzem i ignorantem, jakoś to zniosę. Kundera podszedł do sprawy patriotycznie i za najistotniejszy element fabularnego tła wybrał burzliwy rok 1968, kiedy to nastąpiła radziecka inwazja na Czechosłowację (Rosjanie chyba nigdy już nie wyzbędą się tego przykrego nawyku, są nawet większymi łobuzami niż ja). Wśród antykomunistycznych nastrojów w Pradze między Tomaszem a Teresą pojawia się uczucie. W zasadzie pełny zespół uczuć, nie zawsze chwalebnych i pozytywnych, ale w ogólnym rozrachunku można to chyba nazwać miłością. Największą przeszkodą na ich wspólnej drodze do szczęścia nie jest, wbrew pozorom, fakt, że Tomasz lubi sikać do umywalki (ponoć powszechny zwyczaj wśród czeskich chirurgów), ale to, że jest kobieciarzem i nie potrafi zrezygnować ze swoich zasad "erotycznej przyjaźni". W sensie, że lubi bzykać na boku (metaforycznym). Teresa jakoś to znosi, wyraża nawet milczącą zgodę, chciałaby Tomasza uratować, ale ma trudności z pogodzeniem się ze swoim losem, gdy włosy jej ukochanego roznoszą intymne zapachy innych kobiet. Łysienie właśnie nabrało jakiegoś sensu. Albo czepek pływacki.

"Już kiedy miała osiem lat, usypiała, ściskając jedną swą rączką drugą, i wyobrażała sobie, że trzyma mężczyznę, którego kocha, mężczyznę swego życia. Jeśli więc teraz ściskała przez sen rękę Tomasza z taką wytrwałością, to dlatego, że od dzieciństwa to trenowała i przygotowywała się do tego"[2].

Taki układ powoduje, że związek między Teresą i Tomaszem nie należy do idealnych, tradycyjnych czy wyjątkowo namiętnych. Bardziej przypomina przyzwyczajenie i przywiązanie niż płomienną miłość, ale ona nie wyobraża sobie życia bez niego, a on po wizycie u kochanki wraca do Teresy stęskniony. Jest dosyć nieszablonowo, to zaś prowadzi nas do wspomnianych wyższych aspiracji "Nieznośnej lekkości bytu". Pewna nielogiczność związku Tomasza i Teresy jest dla Kundery podstawą dla głębszych rozważań nad naturą ludzką. Autor chwilami porzuca opowiadanie historii, by oddać się śmiałemu filozofowaniu o siłach kierujących naszymi – ludzkimi – losami. O przypadku czy też (jak kto woli) przeznaczeniu. O tym, co wpływa na taki, a nie inny obraz naszych związków – o współczuciu, nieporozumieniach, konieczności, lęku przed samotnością. No sam nie wiem, ale to jako całość wypadło dość anemicznie – wysnute wnioski do mnie nie przemawiają, chwilami brzmią jak opinie nadętej pani z warzywniaka. Nie odnotowałem żadnej celnej i cennej uwagi, odnotowałem natomiast fakt, że Kundera w pewnym momencie dosyć mocno zatracił się w próżnych rozważaniach o gównie (tak, dosłownie). A miałem go za prozatorskiego eleganta. Poczułem się niezręcznie i zupełnie zgubiłem koncepcję "Nieznośnej lekkości bytu".

Tak kartkuję teraz książkę w poszukiwaniu olśnienia. Jest w tej powieści jakiś niepotrzebny kontrast, nierówności, ciągłe odrywanie się od wątków i elementy, które nijak mi do siebie nie pasują. Dumanie Kundery w pewnym momencie zaczęło mnie drażnić i jako czytelnik czułem się szczęśliwszy z każdą chwilą, gdy wracał on do losów Tomasza oraz Teresy, do ich mało spektakularnej prozy życia, bo relacje międzyludzkie zwykle są bardziej interesujące niż teoretyzowanie o zawartości jelita. Nie chcę być nazbyt surowy i z łatwością potrafię zrozumieć, że dla kogoś to powieść ważna, ale dla mnie książka jest emocjami, jakie wzbudzi podczas lektury i tym, co pozostawi w mojej pamięci, a "Nieznośna lekkość bytu" po pierwsze, dostarczyła mi tyle wrażeń, co podróż windą, a po drugie, w zasadzie już wolałbym do niej nie wracać, tylko chciałem najpierw napisać ten tekst. Być może winny takiego stanu rzeczy jestem wyłącznie ja, ale to nic nie zmienia. Teraz z czystym sumieniem mogę zacząć procedurę zapominania.


---
[1] Milan Kundera, "Nieznośna lekkość bytu", przeł. Agnieszka Holland, wyd. W.A.B, 2014, str. 49.
[2] Tamże, str. 66.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7496
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: bobogumizelka 07.12.2016 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Kundera och, Kundera ach.... | zsiaduemleko
Dziękuję, ubrałeś w słowa to, czego ja nie potrafiłam :)
Użytkownik: nainala 24.01.2018 08:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Kundera och, Kundera ach.... | zsiaduemleko
A myślałam, że tylko ja nie potrafię zachwycić się tą książką. Dziękuję!!!
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 24.01.2018 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: A myślałam, że tylko ja n... | nainala
Jest nas więcej, uwierz :) Nadal jednak trudno się przebić z wołaniem, iż "król (?) jest nagi" Między H. Millerem a Coelho
Użytkownik: nainala 24.01.2018 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest nas więcej, uwierz :... | LouriOpiekun BiblioNETki
Wierzę, tylko myślałam, że po tylu "achach" i "ochach" wstyd powiedzieć swoją negatywną opinię. Dziękuję.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: