Dodany: 26.01.2016 22:30|Autor: Lykos
Tym razem wierszyk
NORMALNOŚĆ
Raz pewien urzędnik w Brukseli
wyświeżony po rannej kąpieli
emanując opary wody po goleniu
przy biurku siedział w nabożnym skupieniu
i bardzo pilnie przeglądając dane
rytmicznie wypierdywał gazy cieplarniane.
Nadeszła pora lunchu, świętej przerwy w pracy.
Zjechał na dół i patrzy, a wszędzie rodacy:
żółci, czarni i śniadzi, i gdzieniegdzie biali
(choć w połowie czerwoni i w ćwierci zieloni)
w gorączkowym pośpiechu dokądś podążali
potrącając się wzajem, jakby ich ktoś gonił.
Poczuł się strasznie dumny, urosła w nim dusza
po trosze liberalna, a w części komusza.
Jak to dobrze jest mieszkać w kraju tak bogatym,
postępowym i takim, w którym już przed laty
zerwano z przesądami! Zjadł kebab u Turka,
popił beczkowym piwem – z kufla, prosto z kurka,
w windzie w lustrze się przejrzał, jak pięknie ubrany
i powrócił do swoich ukochanych danych.
A z danych Eurostatu widać jak na dłoni,
że Polska Starej Unii nigdy nie dogoni.
Bo dobrobyt jest w krajach, w których muzułmanów
jest dużo i pilnie pracują na panów.
Gdzie nie ma imigrantów – tam panuje bieda
i nawet dobry plan nic dobrego nie da,
ale z pewnością można go wykonać,
jeśli Polsce podesłać jakieś pół miliona
Arabów, Somalisów i Murzynów Bantu –
silnych i młodych, na schwał imigrantów.
Kryzys emerytalny będzie miała z głowy
i skład ludnościowy będzie bardziej zdrowy
i zacofaną kulturę wzbogaci -
pod każdym względem jej się to opłaci.
Napisał notatkę dla szefa w tym duchu.
Przez moment siedział cicho i bez ruchu
lecz zaraz ogarnął go olbrzymi podziw
dla własnych talentów – przecież o to chodzi,
że w pełni wykorzystał potęgę umysłu –
SWOJEGO umysłu pełnego pomysłów.
Sprzątnął biurko szczęśliwy, że znowu dał radę
i popędził do domu, gdzie czekał z obiadem
prześliczny partner przybyły z oddali
wierny i niezawodny Ibrahim ibn Ali.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.