Dodany: 07.12.2009 17:42|Autor: AnnRK
Wstyd się przyznać?
Im więcej czytam, tym bardziej zdaję sobie sprawę ile mam w tym czytaniu zaległości. Bywa, że autorzy w swoich książkach zamieszczają tytuły, bądź nazwiska pisarzy, których cenią, znają, polecają. Bywa, że ich bohaterowie sięgają po pozycje, o których nie słyszałam lub tylko coś mi się obiło o uszy, a teraz nagle czuję, że absolutnie muszę wiedzieć co też takiego mają w sobie te książki, o których wspomina się w swym własnym dziele. Czasami nawet wstyd mi, że danej książki nie znam.
Są też książki, które mają mocne pozycje w świecie literatury i ich nieznajomość zawstydza mnie tym bardziej. Dopiero całkiem niedawno przeczytałam "Imię róży". Przeczytałam, bo jak tu się głośno przyznać, że widziałam tylko film, a sama książka kurzy się na półce od czasów, kiedy Wyborcza wypuściła kolekcję powieści z XX wieku?
Kiedyś w bibliotece zapytałam o "Egipcjanina Sinuhe". "To pani tego jeszcze nie czytała?" - zdziwienie bibliotekarki było tak widoczne, że poczułam się naprawdę głupio i mało brakowało, a równie głupio zaczęłabym się tłumaczyć.
Nie czytałam "Pana Tadeusza" ani "Lalki". Nie mogę się zmobilizować do sięgnięcia po "Annę Kareninę", "Czarodziejską górę" czy "Blaszany bębenek". Nie przeczytałam też ani jednej książki Sapkowskiego, Tolkiena, Austen czy Reymonta.
Czy według Was są tacy autorzy, czy napisano takie książki, do których nieznajomości wstyd się przyznać?