Dodany: 09.02.2015 08:36|Autor: Xapax
Wysyp porno-romansów (czytatka dla dorosłych)
Za kilka dni premiera ekranizacji najlepiej sprzedającej się kiczowatej książki w historii ludzkości, czyli "50 twarzy Greya". Pominę kwestie sensowności takiego posunięcia - film musi być bardzo "wygładzony" w stosunku do książki, bo nie trafiłby do szerokiej widowni, a bez (cenzura) to żadna atrakcja - skoncentruję się tylko na tym co w związku z premierą dzieje się w księgarniach.
A tam... Po pierwsze - trylogia "Greya" na każdym kroku. Pojedyncze tomy, zestawy, promocje, superpromocje, hiperpromocje, itp.
Po drugie - mnóstwo premier wątpliwej jakości literatury erotycznej - w ciągu ostatnich trzech tygodni naliczyłem ich więcej niż 15. Oczywiście na każdej okładce widnieją hasła typu - "Nawet Grey by się zawstydził", "Bardziej Grejyowaty od samego Greya" czy "Megagreyowa, wygreyowana, greyastyczna historia w stylu Greya".
Po trzecie - wznowienia innych cykli porno-romansów, które zyskały w naszym kraju (i poza nim) sporą popularność - Cross, kolorowe dni, itp.
Przyznaję się bez bicia - żadnej z tych książek nie przeczytałem w całości. Jednak pozwoliłem sobie przejrzeć kilka egzemplarzy produktów typowych dla tej literatury i muszę powiedzieć, że mają jedną dużą zaletę. Można się zdrowo uśmiać. Jeżeli tak wygląda życie erotyczne mieszkańców naszej planety, to ja wszystkim bardzo współczuję. To co ma szokować - w większości przypadków śmieszy, a z czasem nudzi. Banał przebija nawet z pozornie wyrafinowanych seksualnych "układów". A dodatkowo pomiędzy kopulacjami (trudno to inaczej określić) główni bohaterowie przeżywają problemy rodem z Harlequina. Jedno co wprowadza w zdumienie, to niektóre określenia używane dla opisywania stref intymnych. Kurczę... czy naprawdę ktoś je tak nazywa???
No dobrze. Przestanę się pastwić nad "popularną literaturą erotyczną" - w końcu kupuje ją i czyta miliony ludzi. Znaczy się, coś musi być na rzeczy. Przypuszczalnie to ten sam czynnik, który każe ludziom zaglądać na pornograficzne strony internetowe, podglądać przez lornetkę sąsiadów z bloku naprzeciwko czy wybierać się na erotyczne live-show. A ten czynnik to nasz wrodzony voyeuryzm - skłonność do podglądactwa. I nic nie przeszkadza, że w przypadku książki kreujemy ich wygląd w naszej wyobraźni. W końcu jest ona tak doskonałym narzędziem, że nawet seks z płytkiej opowiastki może wyglądać jak marzenie.
Moja poprzednia czytatka:
Hobbit w wersji kinowej raz jeszcze
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.