Wczoraj rozpocząłem bardzo interesującą dyskusję z Friderem dotyczącą filmów z serii "Hobbit" (jak ktoś jest ciekawy może ją przeczytać tu:
Jak z "Hobbita" zrobić dzieło obszerniejsze od "Władcy pierścieni", czyli skok na kasę.). Dyskusja fajna, bo w większości oparta na dobrych argumentach (dzięki Frider) i chociaż sam jestem w nią zaangażowany, to obiektywnie patrząc, muszę przyznać, że obydwie strony sporu mają dużo racji.
Jednak ta dyskusja przypomniała mi dlaczego nie zdecydowałem się na stałe zająć recenzowaniem / testowaniem. Chodzi oczywiście o to, że każdemu podoba się coś innego. Tam gdzie ktoś widzi nudny opis liścia inny postrzega piękny, metaforyczny obraz przyrody budzącej się do życia. Oczywiście... pewne kanony są nienaruszalne, ale stanowią one tylko niewielki fragment całości dzieła (literackiego, muzycznego, filmowego, teatralnego, czy jakiegokolwiek innego).
Co gorsza, zdarzają się sytuacje (przynajmniej w moim przypadku), kiedy zdaję sobie sprawę, że mam do czynienia z dziełem wielkim, które zwyczajnie mnie przerasta (np. "Ulisses", "Filozofia przypadku" lub "50 twarzy Greya" - na wszelki wypadek dodam, że to ostatnie to żart) i w związku z tym nie mogę o nim dobrze napisać, bo nie jestem w stanie przez nie przebrnąć (innymi słowy: mnie się nie podobało, chociaż wiem, że wina leży po stronie mojej inteligencji / wiedzy / zdolności percepcji). Nie polecę takiego utworu, bo duża część odbiorców podejdzie do niego podobnie - porzuci po przeczytaniu krótszego lub dłuższego fragmentu.
W efekcie każdy recenzent naraża się na bezustanne ataki ze strony czytelników. Wystarczy, że nie trafi w czyjś gust i... po ptakach. Niestety, większość dyskutantów w internecie nie oferuje dyskusji na poziomie Fridera, tylko od razu zaczyna rzucać inwektywami. Gdy czyta się coś takiego po raz n-ty, odechciewa się nawet odpowiadać, co z kolei nakręca osoby, które czują się w ten sposób zlekceważone. Dwa lata takiej pracy, potrafi skutecznie zniechęcić do recenzowania czegokolwiek (w moim wypadku były to "recenzje" samochodów - po dwóch latach pracy jako tester aut powiedziałem sobie "dość" - nawet otrzymywany co tydzień nowy samochód nie był warty użerania się z bandą "hejterów").
Dlatego do wszystkich biblionetkowiczów mam jedną wielką prośbę. Jeżeli znajdziecie w moim czytatniku coś co Wam się nie podoba - nie wahajcie się tego skrytykować, ale najpierw zerknijcie do czytatki o "Hobbicie" i weźcie przykład z tamtej dyskusji. A jeżeli ktoś poczuję nieposkromioną potrzebę wylania fali niecenzurowanego "hejtu" niech chociaż nie oczekuje ode mnie odpowiedzi.
Moja poprzednia czytatka:
O psie, który jeździł PKP - książka krótka, bo pies zdechł z głodu czekając na pociąg...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.