Dodany: 21.11.2014 18:59|Autor: Xapax

Czytatnik: Po godzinach

3 osoby polecają ten tekst.

Jak z "Hobbita" zrobić dzieło obszerniejsze od "Władcy pierścieni", czyli skok na kasę.


Wczoraj miałem okazję obejrzeć przedpremierowo ekranizację pierwszej połowy książki "Igrzyska śmierci: Kosogłos". Po raz kolejny przekonałem się, że tego typu zagrywki mają tylko jeden cel: zarobić dwa razy na jednej historii.

"Igrzyska śmierci: Kosogłos - część I" są wyjątkowo nudne, czemu trudno się dziwić, bo tak naprawdę są tylko przydługim wstępem do prawdziwego filmu (takiego z wartką akcją i efektownym finałem), który zobaczymy już za rok... Czekanie 12 miesięcy na dokończenie historii to dla mnie za długo, ale rozumiem przyczyny takiej decyzji producentów.

Po pierwsze: do tego czasu "zwykli" widzowie zapomną, że obiecali sobie nie iść na drugą część, po tym jak wynudzili się oglądając pierwszą "połówkę". Po drugie zaś, będzie to świetna okazja, by sprzedać "fanom" edycję specjalną części pierwszej, uzupełnioną o 16 sekund (na Blu-Ray 26 sekund) nigdy nie pokazywanych scen usuniętych z kinowego filmu :)

Szkoda, że widzowie dają się wciągnąć w taką grę. Spośród czterech sławnych "skoków na kasę", tylko w przypadku ostatniej części Harry'ego Pottera, mieliśmy do czynienia z uzasadnionym podzieleniem historii na dwie części. W końcu "Harry Potter i insygnia śmierci" to naprawdę obszerna i obfitująca w wydarzenia książka.

Decydując się na podział "Kosogłosu" i skierowanego do podobnej publiczności "Zmierzchu: Przed świtem", producenci zdawali sobie sprawę, że ekranizują książki o stosunkowo niedużej objętości. Świadomie zdecydowali się zaoferować widzom dwugodzinne zawiązywanie akcji, by korzystając z siły marki, podwoić zyski. A że efekt jest równie ekscytujący jak wyścigi z balkonikami w domu starców? Kogo to obchodzi? Zanim fani się zniechęcą, seria i tak się skończy.

Jednak zdecydowanie największym przekrętem jest "Hobbit". Przerobienie króciutkiej książeczki, na epicką opowieść dorównującą "Władcy pierścieni" musiała doprowadzić do stworzenia czegoś karykaturalnego. Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Tolkiena. Przyznam też, że ekranizacja Trylogii Pierścienia przypadła mi do gustu, jednak po obejrzeniu w kinie pierwszej części "nowej trylogii" (ha...ha...ha...), wiedziałem, że nie wydam już ani grosza na oglądanie jej kontynuacji.

Peter Jackson nie jest wielkim reżyserem (ani scenarzystą) - co najwyżej sprawnym rzemieślnikiem. Dopóki mógł się trzymać fabuły stworzonej przez wielkiego pisarza, wszystko było ok. Ale takie rozwiązanie w przypadku "Hobbita" nie wchodziło w grę, bo oznaczało materiał na jeden i to niezbyt długi film. Postanowiono więc "stuningować" dzieło Tolkiena, dodając historie z du... przepraszam, chciałem powiedzieć historie oderwane od książkowych realiów. Efekt dość mizerny, ale najważniejsze, że kasa płynie na konto. I to takim strumieniem, że coraz częściej mówi się o ekranizacji kolejnego dzieła J.R.R. Tolkiena. Jeżeli weźmie się za to Jackson, to w 2050 roku będziemy mieli premierę filmu "Silmarillion XXXIII"...

Chciałbym wierzyć, że dzielenie ekranizacji książek na części (bez żadnego uzasadnienia), to chwilowa moda. Ale biorąc pod uwagę wyniki finansowe, można w ciemno obstawiać, że w przypadku największych przebojów prędzej doczekamy się filmowania pojedynczych rozdziałów niż rezygnacji z podziału na części.

Moja następna czytatka: Dlaczego nie przepadam za Trylogią Helikonii?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4027
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: Frider 28.12.2014 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Wypowiem się w kwestii „H... | Frider
O, przepraszam, jeszcze proste pytanie, Xapaxie: jak, według Ciebie, wyglądałaby idealna ekranizacja "Hobbita"? ( i może "Władcy...") ??
Według mnie, pan Jackson zbliżył się do ideału, albo - na dzień dzisiejszy (biorąc pod uwagę możliwości techniczne, ale także nastrój, dynamikę i fantasmagorię świata) - go osiągnął.
Użytkownik: michudo 28.12.2014 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wypowiem się w kwestii „H... | Frider
Nie widziałem trzeciej części jeszcze, ale druga była według mnie trochę... przekombinowana. Pasuje Ci wątek Taurieli?
Użytkownik: Frider 28.12.2014 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widziałem trzeciej cz... | michudo
Tak, wybacz mi, ale pasuje mi wątek Tauriel :).
Odpiszę Ci może nieco opisowo, ale nie wiem, jak odpisać skrótowo.
"Hobbit",wraz z "Władcą Pierścieni" to świat. Ale nie jakiś tam malutki światek, kałuża z odbicia życia rzeczywistego. To ŚWIAT, coś olbrzymiego i nie poddającego się recenzjom kurdupli takich jak ja. To MISTERIUM, epopeja najwyższa w literaturze, to ten element książek, że przestajemy czuć się mężczyznami,kobietami, stajemy się zazdrosnymi obserwatorami świata, do którego nie dostaniemy promesy. To coś jednocześnie skończonego przez pisarza i jednocześnie zaledwie napoczętego w nieskończonej wyobraźni naszych mózgów, Tolkien dał nam zaczyn, jednocześnie miał ten fart, że był nieprawdopodobnym gawędziarzem, ale...jednak historia przecież z nim nie umarła? Uważam, że każdy o podobnej wrażliwości, równie potężnej wyobraźni, może pisać ciąg dalszy. Bo niby czemu nie? Przecież to fantazja...Zanurzmy się w niej... Czyż tego nie pragniemy najbardziej?
Użytkownik: Marylek 28.12.2014 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, wybacz mi, ale pasuj... | Frider
Jesteś prawdziwym fanem, Frider. :)
Polecam Ci Pierścień Tolkiena (Day David). Tolkien był bardzo skrupulatny i był tytanicznym znawcą mitów. Wszystko, absolutnie wszystko ma swoje miejsce w jego uniwersum, wszystko się pięknie łączy i zazębia. Nic nie jest tam pozostawione przypadkowi, nic nie jest niedokończone, nie prowadzi w ślepą uliczkę.
Użytkownik: Frider 28.12.2014 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś prawdziwym fanem, ... | Marylek
Mam tą książkę, od lat... I wiesz co? Boję się ją zacząć... Boję się, bo słyszałem już zdania, że Tolkien był schizofrenikiem, o światy przez niego wykreowane były wytworem chorej wyobraźni. I wiesz co dalej? Wierzę w to w zupełności. To, co nam przekazał musiało być wytworem umysłu, który bez absolutnie żadnych zastrzeżeń wierzył w w to co, co sam sobie podsunął. I stąd moje wahanie - nie chcę i boję się interpretacji innych osób. To, co stworzył Tolkiem na pewno jest płynnym, alternatywnym lustrem przestrzeni i rzeczywistości. Gdzieś tam, za delikatnym dotknięciem dłoni, za łapanymi ukradkiem spojrzeniami kącika oczu , wciąż jest równina, gdzie Rohirrimowie przeganiają konie krzycząc przenikliwie.
Nie chcę , aby ktokolwiek zepsuł mi to swoimi racjonalnymi rozważaniami (nawet jeżeli są bardzo, bardzo wciągające). Chcę czegoś innego. Chcę się obudzić na równinach Rohirrimów, zaczerpnąć tchu, rozciągnąć mięśnie i krzyknąć z radości życia. TO jest rola literatury - dać nam drugie życie.
Użytkownik: Marylek 28.12.2014 23:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam tą książkę, od lat...... | Frider
"słyszałem już zdania, że Tolkien był schizofrenikiem, bo światy przez niego wykreowane były wytworem chorej wyobraźni."

Absolutnie się z tym nie zgadzam! Chyba, że schizofrenia jest odmianą genialności. On żył w tym świecie, tam czuł się u siebie, może czasami bardziej niż w świecie rzeczywistym (tak zwanym rzeczywistym?). Cyzelował języki ras, które świat ten zamieszkiwały, genealogię, krajobrazy nawet. Jakie tam wszystko jest dopracowane! Tolkiem miał to przefiltrowane przez własną kolosalną wiedzę, przez multum przeczytanych książek, przez zasłyszane w dzieciństwie i gromadzone przez lata dorosłego życia baśnie i mity. Śródziemie nie jest krainą oderwaną od historii Ziemi, od jej kultury; jest dopełnieniem. Może być alternatywą. Wynika z wiedzy autora o jego planecie, ale wzbogaca się jego wyobraźnią. Nie chorą. Genialną! Schizofrenikiem był Van Gogh, schizofrenikiem był Nash, Dostojewski ponoć... Multum genialnych twórców, to dobre towarzystwo!

A że wszystko się łączy ze wszystkim - co sądzisz, na przykład, o tezie, że jedyne podatne na zranienie miejsce na ciele Smauga to odpowiednik pięty u Achillesa?
Użytkownik: Frider 28.12.2014 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: "słyszałem już zdania, że... | Marylek
Zgadzam się z Tobą, chociaż, gdyby Tolkien rzeczywiście był osobą mającą zaburzenia psychiczne na pewno nie zmniejszyłoby wartości jego twórczości.Natomiast, co do pytania, które zadałaś, hm...muszę się zastanowić. Tezy odnoszącej się do Achillesa nie znałem, aczkolwiek wydaje mi się bardzo zbliżona do mitu, nie wiem, czy Tolkiem zastosował ją w sposób zamierzony. Zwróć uwagę, że Tolkien miesza religię chrześcijańską z wierzeniami Dogonów i prymitywnymi dogmatami pogańskich kultur. Czyni to w sposób interesujący - miesza je, wynurzając z nich wspólne, ponadreligijne wartości jako najważniejsze. Nie tworzy oczywiście religii, raczej wskazuje, że odwieczne zmagania dobra i zła(a co za tym idzie różnego rodzaju "kodeksy") są rzeczą wtórną, wynikającą z wyższych wartości. Pokazuje Człowieczeństwo absolutne (chociaż w wykonaniu m.in hobbitów:), czyli coś, za czym wszyscy (my, ludzie inteligentni) tęsknimy - brak chamstwa, brutalności, przebiegłości, nieistnienie polityki, dresiarstwa itp. Są to rzeczy pozornie przyziemne, ale ściśle związane z pewnego rodzaju religią - dążeniem do doskonałości, idealizmem.
Użytkownik: Marylek 29.12.2014 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą, choci... | Frider
Tak, tak, masz rację, Tolkien miesza, i to nie tylko chrześcijaństwo i wierzenia pogańskie, ale też mnóstwo mitów ze wszystkich stron świata, od skandynawskich, nordyckich, poprzez germańskie i słowiańskie, po grecko-rzymskie, egipskie i afrykańskie. Pamiętaj, że on się urodził i wychował w Afryce. Z jego wiedzą i inteligencją możliwość zamierzonego wykorzystania tego wszystkiego jest wysoce prawdopodobna. I w wyniku czegoś w rodzaju komparatystyki mitów pokazuje, faktycznie, wartości uniwersalne, wszechobowiązujące. Dlatego idee jego książek są ponadczasowe. I zawsze będą.

Nic nie zmniejszyłoby wartości jego twórczości, ale nieuprawnione spekulacje na temat stanu zdrowia psychicznego twórcy mierżą mnie.

Ten przykład z niechronionym miejscem na ciele Smauga to właśnie z książki Davida Day'a. Chciałam Ci pokazać, że ona nic Ci nie zabierze, nie musisz się jej bać, wręcz przeciwnie: pokaże geniusz Tolkiena w jeszcze szerszym kontekście. Day odnosi się do całej twórczości Tolkiena, dużo tam analizy Silmariliona, sama symbolika pierścienia jest pięknie pokazana, od czasów najdawniejszych. Spróbuj chociaż zajrzeć!
Użytkownik: Xapax 28.12.2014 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno (nawiasem... | Frider
Tak - według mnie rozdmuchanie fabuły krótkiej książki do rozmiarów "Hobbita" jest tylko i wyłącznie skokiem na kasę. Być może uważam tak dlatego, że na pierwszej części "Hobbita" wynudziłem się tak bardzo, że drugiej już nie miałem zamiaru oglądać (na trzecią też się nie wybieram). Jedyne co było dobre w tym filmie, to piękne widoki. Dodatki w postaci Radagasta zachowującego się jak tolkienowski Jar Jar Binks, wzbudzały u mnie jedynie zażenowanie. Najgorsze, że wystarczyło zrobić to co w przypadku "Władcy pierścieni" (bo to była naprawdę udana ekranizacja) - w miarę wiernie odtworzyć materiał z książki w jednym filmie, by uzyskać pożądany efekt. Ale byłby to tylko odpowiedni efekt dla widza... studio filmowe potrzebuje więcej (i trudno ich za to winić).

Nie będę się starał przekonać Cię do zmiany zdania i do tego, żebyś zaprzestał zachwytów nad "Hobbitem" w trzech odsłonach, ale w mojej prywatnej ocenie - miłośnika Tolkiena i kinomana - jest to jedna ze słabszych ekranizacji w historii kina. Nie można oczywiście odmówić Jacksonowi rozmachu, ale dysponując budżetem przekraczającym ćwierć miliarda dolarów, można sobie na rozmach pozwolić.
Użytkownik: Frider 29.12.2014 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak - według mnie rozdmuc... | Xapax
Drogi Xapaxie! Drugiego stycznia idę ze znaczącą częścią mojej rodziny na ostatnią częścią "Hobbita". Wiem, że Cię to zaboli, ale na dodatek na seans 3D i 4K. Nie omieszkam napisać, jakie odniosłem wrażenia:). To oczywiście żart(aczkolwiek Wyprawa do kina jest faktem), ale już - tak na zupełnie poważnie - cieszę się strasznie na powrót do Śródziemia, gdziekolwiek leży, ktokolwiek zechce mnie do niego zabrać... Cieszę się strasznie, bo to to fragment większej całości, także całości mojego życia. A może nawet jestem zupełnie skrzywiony, bo postanowiliśmy sobie z Najlepszą z Żon, że kiedyś odwiedzimy Nową Zelandię, chociaż wiemy, że tam hobbitów jednak nie ma...(chyba?)
To jest magia, Xapaxie.
Użytkownik: Xapax 29.12.2014 07:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Drogi Xapaxie! Drugiego s... | Frider
Absolutnie mnie nie boli gdy ludzie cieszą się z życia i naprawdę bardzo się cieszę, że zrealizujesz swoją chęć obejrzenia ostatniej części "Hobbita" (bo to zawsze jest fajne gdy komuś udaje się zrobić coś co mu sprawia przyjemność).

A co do Nowej Zelandii - w jednym z moich wpisów napisałem, że jedyne co mi się naprawdę w "Hobbicie" podobało, to widoki. Zdradzę Ci też, że ja swoje marzenie o Nowej Zelandii zrealizowałem już po pierwszej trylogii i... bardzo warto tam jechać - trzymajcie się swoich planów i zrealizujcie to marzenie jak najszybciej.

Pozdrawiam.
Użytkownik: Xapax 29.12.2014 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jedno (nawiasem... | Frider
Odnośnie "Łowcy androidów" - film obejrzałem zanim przeczytałem książkę i traktuję go jako film na motywach powieści, a nie jako typową ekranizację. Nie uważam go też za skok na kasę. Dlaczego? Bo nie został podzielony na trzy części by zwiększyć dochody. I co najważniejsze - film jest absolutnie rewelacyjny - gdyby pomysły Jacksona na wzbogacenie fabuły "Hobbita" były chociaż w połowie tak dobre jak obraz wykreowany przez Scotta, prawdopodobnie nie przysypiałbym z nudów w kinie i nie miałbym nic przeciwko podzieleniu krótkiej książeczki na trzy części.
Użytkownik: Frider 29.12.2014 00:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie "Łowcy androidów... | Xapax
I robisz błąd - oczywiście jest to film na motywach powieści, podobnie jak "Hobbit", ale dlaczego traktujesz go inaczej jak "Hobbita"? W tym przypadku opowiadanie wyjściowe (bo trudno je nazwać powieścią), jest wręcz ubogie względem dwugodzinnego, przepięknego, poetyckiego filmu ( nie mówiąc o różnych wersjach z alternatywnymi zakończeniami). To nie jest skok na kasę? To co to jest? Może jednak artystyczna wizja? Czym się różni od filmu Jacksona? Przecież oba filmy to WIZJA, przetworzenie materiału wyjściowego w sposób zgodny z animuszem i fantazją reżysera. Wybacz Xapaxie - powtarzasz pewne chwytliwe frazesy - "długie, rozdmuchane, dla kasy, widowiskowe, nastawione na publikę" itp. Obecnie nie ocenimy siły "Hobbita" - będzie to możliwe dopiero za co najmniej kilka lat. Jedno jest pewne - na "Hobbita idzie tłum ludzi, podoba im się, roziskrza oczy, wzbudza emocje, cieszy, daje chocć na chwilę oderwanie od codzienności.
Ciesz się życiem Xapaxie, odsuwaj od siebie uprzedzenia, zasłyszane opinie, recenzje "mądrych ludzi" a będziesz szczęśliwszy. Nie sugeruj się zdaniem "autorytetów" Po prostu daj się porwać Opowieści.
Użytkownik: Xapax 29.12.2014 07:13 napisał(a):
Odpowiedź na: I robisz błąd - oczywiści... | Frider
Przepraszam, ale Ty chyba niedokładnie czytasz moje wypowiedzi.

Po pierwsze: skokiem na kasę nazywam bezsensowne dzielenie filmów na części (Tak! Hobbit jest bezsensownie dzielony).

Po drugie: moja opinia o "Hobbicie" jako filmie nie wynika z powtarzanych przez innych opinii, tylko z faktu, że na pierwszej części wynudziłem się jak na mało którym filmie w swoim życiu. I dlatego nie poszedłem do kina na drugą część. "Władca pierścieni" też był trylogią, ale tym różniącą się od kinowego "Hobbita", że był świetną historią (miał na to wpływ zarówno fakt, że nie był sztucznie rozciągany, jak i to, że generalnie "Władca pierścieni" był lepszą książką od "Hobbita" - myślę, że zgodzisz się ze mną w tej kwestii)

Po trzecie: nie mam nic przeciwko temu, że Tobie (i innym) film się podoba, ale nie będę nawet próbował porównywać go z filmowym dziełem jakim był "Władca androidów" (chociaż w jednym przyznam Ci 100 % racji - mnożenie jego wersji jest skokiem na kasę i dlatego... pozostaję przy pierwszej wersji reżyserskiej nie sięgając po inne).

PS. Po przeczytaniu Twojego wpisu, zaintrygowany tym jak jest oceniany "Hobbit" na tle "Władcy pierścieni" zerknąłem na (w moim przekonaniu) najbardziej wiarygodne źródło internetowe czyli Rottentomatoes.com. Średnia ocen prawdziwej trylogii: 94 %. Dwie pierwsze części trylogii "Hobbita": 62,5 %. Trzecia część jest na razie oceniana wyżej (74 %), ale biorąc pod uwagę, że w pierwszej fazie na film idą (i potem oceniają) przede wszystkim entuzjaści, trzeba liczyć się z tym, że także i ten film ostatecznie zostanie oceniony w granicach 65 %.
Użytkownik: Marylek 29.12.2014 08:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, ale Ty chyba... | Xapax
generalnie "Władca pierścieni" był lepszą książką od "Hobbita"

To nie tak. Nie w kategoriach "lepszy-gorszy" należy te książki rozpatrywać, to krzywdzi "Hobbita". Niezasłużenie.

"Hobbit" powstał z opowieści, jakie Tolkien-ojciec wymyślał dla swojego małego synka Christophera. Był pomyślany jako książka dla dzieci. Nie jest gorszy - jest prostszy. Władca pierścieni" jest natomiast dla dorosłych. Jest dopracowany w szczegółach, rozbudowany treściowo i naszpikowany różnymi odniesieniami czytelnymi dla człowieka dorosłego, z pewnym zasobem wiedzy i zapleczem kulturowym; im więcej wiesz, tym więcej we "Władcy" znajdziesz. I postacie, choć niby te same są inne, dojrzalsze, weź choćby Gandalfa: w "Hobbicie" to sprytny czarodziej, we "Władcy" - potężna, monumentalna postać, jeden z Istarich, a może nawet Valar. W porównaniu z Gandalfem z "Hobbita" to ktoś zupełnie inny, zostało imię, ale konstrukcja postaci dostosowana została do potrzeb czytelnika dojrzałego.

Ale nie byłoby "Władcy" bez "Hobbita" - dlatego należy się temu ostatniemu szacunek. Jest kamieniem węgielnym, jest punktem wyjścia. Nie jest gorszy.
Użytkownik: Xapax 29.12.2014 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: generalnie "Władca pierśc... | Marylek
W całości się z Tobą zgadzam
Użytkownik: alva 29.12.2014 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jutro wreszcie wybieram s... | Neelith
Neelith, pozwól, że zakrzyknę: Chapeau bas! oraz pokłonię się głęboko. Wyraziłaś to wszystko to, co sama myślałam, ale myślałam w sposób nieuporządkowany, bo "faza", jaką złapałam po podwójnym maratonie Śródziemia, trzyma mnie mocno i każe wydawać z siebie jedynie radosne piski :) Podpisuję się pod Twoimi słowami, pod słowami Fridera zresztą też, oraz nabieram mocnego przekonania, że muszę wrócić do książkowego Śródziemia. Nie po to, żeby porównać, ale żeby uzupełnić.
Użytkownik: Szeba 30.12.2014 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Jutro wreszcie wybieram s... | Neelith
A ja uważam że owszem, są w tych filmach przestoje-ornamenty, które podyktowała technologia 3d i której służą, a na co zwróciłam baczniej uwagę dopiero teraz, kiedy obejrzałam drugą część w telewizji, nie w 3d. W kinie, w 3d, to się w oczy nie rzuca, jest za to efekt "łał!" i o to chyba też twórcom chodziło, bo jak mawiam - treści w tych filmach za bardzo nie ma, ale ogląda się je cudnie i mają najlepiej zrobione efekty pod 3d z wszystkich 3d filmów jakie widziałam (raptem kilku, może kilkunastu, ale wg mnie jest duża, widoczna różnica).
Na ostatnią część idę po świętach :) Jedynki już za bardzo nie pamiętam, ale scena z pająkami i smocza z dwójki zostaną mi w pamięci na trochę ;)
Użytkownik: Szeba 30.12.2014 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam że owszem, są... | Szeba
Aha, i oczywiście, jest to skok na kasę, tak samo jak robienie ostatnich części popularnych cykli w rozbiciu na dwa filmy, patrz zamknięcie Zmierzchu, Pottera, czy Igrzysk.
Użytkownik: Xapax 30.12.2014 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam że owszem, są... | Szeba
A wiesz, że nie pomyślałem o tym, że w 3D może się to oglądać lepiej i że niektóre sceny mogły powstać na potrzeby trójwymiarowego obrazu. Ale to wina mojego utknięcia w poprzedniej technologicznej epoce ;)
Legenda
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: