Dodany: 17.11.2014 16:34|Autor: afrowiewiora

Czytatnik: Kamyczki literackie, czyli bajki prawdziwe

2 osoby polecają ten tekst.

Od czego by tu zacząć?


Najlepiej od początku... Tylko gdzie on jest i gdzie go szukać?

Czy zaczyna się w przeszłości, ileś tam lat temu, czy raczej teraz, w tej oto chwili?

Właściwie trudno powiedzieć gdzie i w którym miejscu doszukiwać się go... Teraz po latach odgrzebywać pierwotne źródło mojej pasji, to dla mnie nawet trudne i chyba zbyt nudne dla tych, którzy wezmą się za czytanie tego oto tekstu...

Pasję czytelniczą miałam... od zawsze, czyli odkąd zaczęłam samodzielnie składać literki.

Początkowo lubiłam książeczki z dużą ilością obrazków, najlepiej kolorowych i z małą ilością tekstu. Obrazki im pogodniejsze, weselsze, tym częściej były przeze mnie oglądane i lubiane. A te szare, bure, ponure, albo robione ku przestrodze to już raczej nie zachęcały mnie. - {Czy wiecie, że: bajki dla dzieci z lat dawnych czasami były dosyć brutalne i w tekście i w rysunkach? Czy wiecie też, że pierwszą książeczką dla dzieci wydaną w Polsce było: " Wiązanie Helenki"? I była to książka - poradnik napisana z myślą o dorosłych? Z czasem ten oto poradnik przerobiono na książkę dla dzieci. Książka ta zawierała zbiór kar i przestróg dla małych ludzi, stosowanych przez rodziców i opowiadała co grozi dzieciom za dopuszczenie się takiego a takiego czynu. Czy to nie straszne karmić dzieci taką oto lekturą? Ale w XVIII i może jeszcze na początku XIX wieku, taka oto książka miała wielkie wzięcie i była chętnie milusińskim kupowana, właśnie ku przestrodze.)

- No więc szare, bure i ponure, teksty pisane ku przestrodze, omijałam skrzętnie i raczej rzadko je przeglądałam. Pamiętam, że była jedna bajka, której bałam się okropnie. Miałam ją na własność w domu i raczej wciskałam ją w najdalszy kąt w pokoju, żeby tylko jak najrzadziej na nią patrzeć. Była to książeczka napisana dla dzieci nieco starszych, bo już z dosyć dużą ilością tekstu, ale z obrazkami tak okropnymi, że bardzo pobudzały moją dziecięcą fantazję. Do dzisiaj pamiętam, że bajeczka dotyczyła Mistrza Twardowskiego i diabła, który tego mistrza prześladował. Sam tekst może nie miał w sobie niczego nadzwyczajnego i właściwie opierał się na legendach, czy też podaniach, które wśród gawiedzi krążyły od zawsze, ale obrazki do tego tekstu były tak fatalnie wykonane, że mam je w głowie do dzisiaj. A więc prawdą jest stwierdzenie, że to co w dzieciństwie bardzo nam się podoba, albo bardzo nam się nie podoba, zostaje przez umysł zarejestrowane jako silny bodziec i przez długi czas w naszej psychice oddziałuje. Tak było też i ze mną.

Kraszewski, Józef Ignacy (1812-1887).
Tytuł: Mistrz Twardowski.
Wydano Warszawa : Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1987. (A może było to raczej wcześniejsze wydanie z 1986?)

Wiem, że ta bajka zrobiła na mnie wówczas ogromne wrażenie - a ilustracje diabłów, a właściwie jednego diabła z okładki, który w kontuszu i w kozakach z szablą w dłoni, straszył dzieci już na dzień dobry - śniła mi się po nocach.

Inną bajką, która wywoływała u mnie dreszcze i pobudzała moją wyobraźnię była: "Jak myszy zjadły Popiela".

Do dzisiaj pamiętam dwie ilustracje z tamtej książeczki: ilustrację uczty, gdzie Popiel truje swoich gości podając im puchary z winem; i drugi obrazek: jak to myszy za karę zjadają okrutnego Popiela. Ilustracja ta przedstawiała malutkie polne myszki, które w spichlerzu się najadały, brodząc wśród słomy, a Popiel i jego rodzina próbowali przed tymi myszami uciec. Niby obrazek nie bardzo straszny, ale ja z moją bujną dziecięcą wyobraźnią, próbowałam sobie wyobrazić, że te myszy to takie potwory, które w nocy rosną i rosną, i rosną ... i w końcu są tak zmutowane, że potrafią człowieka połknąć w całości. (Tak jak wąż z Małego Księcia, połykający słonia w całości - coś w tym stylu...) No i z tego powodu miałam niekiedy nocne koszmary.

Potem jak już dobrze czytać umiałam, to ilustracje w obu książkach przestały mnie przerażać, ale mimo wszystko wydawały mi się tak okropne, że aż śmieszne. A jak już dorosłam i po latach sięgnęłam po te bajeczki na nowo, to stwierdziłam, "ot i czego się tu było bać... Widocznie ilustrator był takim beztalenciem, że porządnie rysować nie umiał". Tylko nasuwa się pytanie, po co go w ogóle zatrudniono?
Czyżby wtedy na rynku wydawniczym był taki deficyt ilustratorów, że przyjmowano do pracy każdego kto się nawinął? A może taka była po prostu moda na brzydotę i moralizatorstwo? Teraz już tego nie będę dochodziła.

Powiem tylko jedno. To nie te książeczki ukształtowały mój gust czytelniczy i to nie one spowodowały, że w chwili obecnej jestem na takim, a nie innym poziomie czytelniczym, i normalnie końmi nie można mnie od książek odgonić. Ale właśnie tamte, brzydactwa sprzed lat, pamiętam bardzo dobrze i to one wryły mi się w pamięć na tyle, że chciałam od nich zacząć moją poczytałkę ;-) i przedstawić je jako anty-lekturę dla małych dzieci.

Ludzie... nie dawajcie do czytania brzydactw swoim pociechom. Niech one mają normalne dzieciństwo i niech rosną w otoczeniu dobrych bajek. Na rzeczy brutalne i złe w każdej chwili przyjdzie pora. A rzeczy ładne, słodkie, kolorowe i dobre, to atut dzieciństwa, rodzinnego ciepłego domu i bezpieczeństwa, które z czasem niestety bezpowrotnie się traci... Niech nasi milusińscy mają normalne dzieciństwo ( Ja też je miałam wbrew pozorom), bo potem będą miały co wspominać, a rzeczy złe, brzydkie i smutne i tak ich dopadną, a proza życia też da się im we znaki... ale niech to będzie później, a nie zbyt wcześnie...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2216
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.11.2014 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepiej od początku... ... | afrowiewiora
O Boże, z brzydactwami to masz mnóstwo racji! Do dziś z przerażeniem nieomal patrzę na Sny szczęśliwe (Czechowicz Józef) z takimi pięknymi ilustracjami:

http://1.bp.blogspot.com/-w2_5WCurLis/TqFqzarDN8I/AAAAAAAABUs/hrkYNxQThQM/s1​600/DSC05830.JPG
http://2.bp.blogspot.com/-rBdDLMlCVsM/TqFqpz__ZZI/AAAAAAAABUc/0mR8N_j0F00/s1​600/DSC05828.JPG

albo Nie płacz, Koziołku (Michałkow Siergiej) (tu cały zestaw, niczym z H. Boscha):
http://jarmila09.files.wordpress.com/2011/11/nie-pc582acz-kozioc582ku_blog.jpg

Ale i dziś bywają okropne ilustracje, nie mówiąc już o jakości tekstów, silących się na rymy - coś mam zamiar o tym pisnąć, bo dzieciom swym muszę "w locie przekładać" na prozę te produkcyjniaki ;)
Użytkownik: ka.ja 18.11.2014 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: O Boże, z brzydactwami to... | LouriOpiekun BiblioNETki
A tu się czasem można bardzo zdziwić dziecięcymi gustami. Mnie dorosłą wizerunek świnki Peppy przyprawia o dreszcze i głęboki wstręt - skojarzenia mam same najgorsze, życzę grafikowi przekwalifikowania na roboty murarskie albo rybactwo dalekomorskie, cokolwiek, co nie zostawia czasu i siły na rysowanie. Dzieci uwielbiają to ohydztwo. Z własnego dzieciństwa pamiętam trzytomowe wydanie baśni Andersena ilustrowane przez Stannego, Jaworowskiego i Strumiłłę - bałam się tych ilustracji, ale znam je na pamięć, bo uwielbiałam przyglądać im się i wynajdywać kolejne detale. Tak samo przerażały mnie przecudne przecież ilustracje Stasysa - te wyłupione oczy, rozmaite więzy pętające postaci, niebywale długie paznokcie, dziwne zwierzęta i niepokojące miejsca. Bałam się, ale uwielbiałam ten strach.

Nie przed obrazkami z "Nie płacz, koziołku" chciałabym chronić młode pokolenie, ale przed zalewem odrażającego kiczu w stylu tego czegoś: http://bajki.biz.pl/p/2013/10/zabawa-z-bajka-krolewna-sniezka-wyprzedaz-3642293614.jpg albo http://ksiegarnia.pwn.pl/public/pic/hcovers/240/5c​/barbie-ksiniczka-i-piosenkarka-ksieczki-dla-dzieci--kredki_237059.jpg Zaryzykuję stwierdzenie, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym sobie potem miasto oplakatuje. Wielkoformatowo.
Użytkownik: afrowiewiora 28.11.2014 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: A tu się czasem można bar... | ka.ja
To prawda, że można się zdziwić dziecięcymi gustami. Ja pisałam o Mistrzu Twardowskim w kontekście anty- bajki, a na 7 - 9 - latkach takie teksty i ilustracje już nie robią większego wrażenia. Syn mojej kuzynki uwielbia fantastykę i im więcej w tej fantastyce obrzydliwości, to jest bardziej zachwycony. On w tej chwili kocha "Kroniki Spiderwick" i wszystkie trolle, krasnoludy, a nawet niksy i te inne zwierzęta magiczne. On prawie wierzy, że chochliki istnieją na świecie i jak tu go teraz wyprowadzić z błędu?

Jego wyobraźnię rozpalił też ten przewodnik terenowy i ciągle twierdzi, że może będzie go u siebie w piwnicy szukał. Oczywiście rodzice się śmieją z jego pomysłu i próbują mu to wyperswadować, ale Mateusz na razie nie wierzy rodzicom i wciąż o tym przewodniku mówi. Na razie dorośli biorą tę fantazję z pobłażaniem, bo dzieci mają takie myśli. W końcu Mateusz to mądry chłopak i niebawem odkryje, że ta bajka to stek kłamstw. Jakież będzie jego rozczarowanie jak już dojdzie do tego, że żadnych niks i trolli nie ma na świecie.

Nie wiem czy te angielskie bajki dla dzieci są takie dobre.

Tony DiTerlizzi i Holy Black zbili na tych opowieściach pieniądze, ale jak dla mnie to nie są dobre bajki. W tej chwili są one modne, ale jest w nich trochę obrzydliwości. Nie wiem czy to jest dobra lektura dla dzieci. Nie sądzę...

Tony DiTerlizzi i Holy Black
Kroniki Spiderwick. Księga 1 "Przewodnik Terenowy"
Warszawa: Wydawnictwo Egmont, 2003/2004, 123 stron
Użytkownik: afrowiewiora 28.01.2015 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepiej od początku... ... | afrowiewiora
Faktycznie Louri. Te ilustracje, które tu pokazałaś są tak samo okropne jak te, które ja wspominam. Nie mogę tylko nigdzie znaleźć obrazka ilustrującego tego o co mi chodzi.
Przypuszczam nawet, że to co tu pokazałaś mógł stworzyć ten sam ilustrator, który stworzył również owego rzeczonego przeze mnie diabła. Bo to było brzydactwo w podobnym stylu.
Użytkownik: afrowiewiora 28.01.2015 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie Louri. Te ilus... | afrowiewiora
Przepraszam, że pisałam jak do kobiety. Teraz już wiem, że Louri to mężczyzna. Za moją nieświadomość i błąd z tym związany jeszcze raz przepraszam.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 28.01.2015 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam, że pisałam j... | afrowiewiora
Nie ma problemu, myślę, że nie jestem jedyny o "genderowym" nicku ;D
Użytkownik: ketyow 28.01.2015 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma problemu, myślę, ż... | LouriOpiekun BiblioNETki
Osobiście to wprowadziłbym symbole Marsa i Wenus koło nicków. To naprawdę ułatwiłoby sprawę, bo rzeczywiście po samym nicku czasami łatwo pomylić płeć, jak się nie przyjrzało wcześniejszym wypowiedziom (a czasami się trzeba naszukać).
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 28.01.2015 14:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Osobiście to wprowadziłby... | ketyow
W dzisiejszych czasach trzeba by to rozszerzyć ;D
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/archive/b​/b6/20080730170743!SF_gender_symbols.png
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 28.01.2015 14:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Osobiście to wprowadziłby... | ketyow
albo https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c5/0f/90/c50f905f4f152af8c7690​83e371625f2.jpg z objaśnieniami
Użytkownik: ketyow 28.01.2015 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: albo https://s-media-cach... | LouriOpiekun BiblioNETki
Spaliło mi telefon. :P
Użytkownik: afrowiewiora 29.01.2015 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepiej od początku... ... | afrowiewiora
Świetny pomysł z tymi symbolami. A te rozszerzone to już w ogóle rewelacyjne. Pozdrawiam
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: