Książka bez tabu
Jestem wielkim fanem Jeżycjady, a jednak z tomu na tom coraz bardziej psioczę na poznański cykl. Z drugiej zaś strony działa na mnie tak, jak działać powinien. Dot określiła go mianem literatury ku pokrzepieniu serc i jest to trafna uwaga. A jednak coraz częściej pojawiają się głosy, że Borejkowie przypominają karykaturę samych siebie, że są snobowaci, tendencyjni, a ich problemy rozwiązują się, ledwo zdążą się zjawić. Pytania się mnożą: dlaczego wszystko płynie mlekiem i lukrem, dlaczego Róża nie zażywała pigułek antykoncepcyjnych, kto czyta Grocholę, dlaczego Ida nie zostawi męża, czemu nikt nie zjawił się na Paradzie Równości, skąd gloryfikacja niepracujących matek? I tutaj oczywiście odzywają się głosy: aborcje, rozwody, homoseksualizm, autoagrasja, kalectwo - to wszystko znajdzie się w innych książkach. No i słusznie. Za to przecież kochamy Jeżycjadę. Chwila zapomnienia.
Dobrze jest pamiętać o powieściach Małgorzaty Musierowicz, sięgając po "Tabu", gdyż Kinga Dunin napisała tę książkę jakby na przekór poznańskiej sadze. Muszę Wam się przyznać, że jestem trochę rozdarty - mnie w Jeżycjadzie brakuje tych problemów, dylematów, pewnego ciężaru. Zbyt polukrowane dla mnie to wszystko. A z drugiej strony uwielbiam się właśnie w ten lukier zapadać! Niemniej z ciekawością zajrzałem do czegoś anty-Jeżycjadowego. Cóż mogę napisać? Brawo, brawo, brawo.
W "Tabu" można odnaleźć wiele elementów wspólnych z jeżyckim cyklem. I tu, i tu mamy kochającą się, mądrą rodzinę. W dodatku oczytaną (choć może na półce postaci Dunin nie stoją "Rozmyślania" Marka Aureliusza, a "Świat Dysku") i integrującą się przy grze w scrabble'a. Ale u Szumskich nie brakuje pyskówek, ostrych utarczek światopoglądowych. Często zarzuca się rodzicom błędy wychowawcze, małżonkom błędy małżeńskie, dzieciom błędy wieku dorastania - a jednak wszystko z należytym szacunkiem i miłością.
Postaci u Dunin są bardziej złożone - to nie te szablony, które zdążyliśmy pokochać, jak Gabrysia-matka Polka, mądry, ale bujający w obłokach senior Borejko, surowa, ale kochająca Babi: często ludzie niejako wybieleni. W "Tabu" nic nie jest czarno-białe, każdy ma prawo do wad i błędów.
I tutaj zaczynają się schody jednoczesnych różnic i nawiązań. Zauważcie, jak nazywają się rodzice w "Tabu": Jacek i Mirka. Przypomnijcie sobie Ignacego i Milę (nigdy nie zwracałem na to uwagi, ale zarówno Jacek i Ignacy, jak Mila i Mirka brzmią podobnie. Przypadek?).
Jacek jest wielkim indywidualistą-filozofem, ale jeśli wymskie mu się jakaś łacińska sentencja, przezywany jest tatą Borejko. To nie do końca ścisły wegetarianin, nałogowo uprawiający jogging i bardzo kochający swoją żonę (co nie przeszkadza mu się z pożądaniem oglądać za pewną atrakcyjną biegaczką).
Mirka z kolei jest kobietą czynną zawodowo, a przy tym SPEŁNIONĄ! To ona jest główną żywicielką rodziny Szumskich, odznacza się rozsądkiem i wyczuciem. A jednak ten niemal chodzący ideał popala sobie po kątach, bo przecież każdy ma jakieś swoje małe sekrety, w dodatku nie ma ślubu kościelnego (przypomnijmy, że Borejkowie są ścisłymi katolikami).
Ich mały synek Józinek (jak syn Idy!) to żywy obraz rozkosznych dzieci - tła z pierwszych części Jeżycjady. Przypomnijcie sobie, jak w "Szóstej klepce" zapłakany Bobcio przynosi swojego Mysza. Poranionego wróbla, którego przynosi Józinek, co prawda nie da się już uratować, ale jest to okazja do zapoznania się ze śmiercią dla tego wrażliwego, pełnego uroku dziecka. Zresztą nie tylko jakichś koneksji z Bobciem należałoby tu szukać. Rap Józinka o umarlakach idealnie wpisuje się w makabryczną rymowankę Mamerciątek w "Kłamczusze" - "Jedna małpa, drugiej małpie..." - i tak dalej.
Najbardziej skomplikowaną i najbardziej chyba nie-Jeżycjadową postacią jest dorastająca Marta. Krytykuje swoich rodziców i ich styl życia, choć przecież bardzo ich kocha. Jest raczej typem samotnika, a jak kocha, to już całym sercem, a kocha... No właśnie, tego nie mogę Wam zdradzić, dość powiedzieć, że ta miłość w społeczeństwie nie ma racji bytu. Dla rodziny Szumskich będzie to czas zweryfikowania swoich liberalnych poglądów, zapytania, czy są w ogóle jakiekolwiek granice, gdzie się zaczynają, gdzie kończy się tolerancja.
Równolegle jest przedstawiona rodzina Webberów - Anna, siostra Mirki jest zagorzałą katoliczką. Jednak Kinga Dunin - i liczy jej się to in plus - nie stworzyła karykatury, a raczej alternatywę. Anna nie jest jakimś "moherowym beretem", rzucającym klątwy na wszystkich innowierców (a zauważcie, jak groteskowo i prześmiewczo Musierowicz przedstawia feministki!). To osoba o jasno sprecyzowanych poglądach, czytająca pisemka religijne, ale nieepatująca tym innych, wtrącająca co najwyżej jakieś uwagi o papieżu. Jej mąż Karol jest już bardziej dogmatyczny, nie uznaje antykoncepcji i jest zwolennikiem twardej ręki w wychowaniu. To chyba jedyna postać, której zwyczajnie nie sposób polubić - choć i on ma swoje racje. W tej katolickiej atmosferze wyrastają dzieci - Julia, która porzuci swoje dziecko i wyjedzie za granicę, przyszły fizyk Marek i kilkoro innych.
Nie wiem, czy tytuł tej powieści jest do końca trafiony. Bo właśnie okazuje się, że na jej kartach nie ma tematów tabu! Niczego nie zamiata się pod przysłowiowy dywan, wszystko w swoim czasie zostanie przedyskutowane, odbędzie się ostra wymiana poglądów, nikt nie będzie udawał, że sprawy nie ma. Zauważcie, jak rzadko śmierć pojawia się w Jeżycjadzie - o tym się milczy. Kinga Dunin porusza mnóstwo autentycznych problemów, dręczących współczesne społeczeństwo (nie tylko nastolatków), stawia pytania i nie daje gotowych rozwiązań. Mistrzowsko poradziła sobie z tematem śmierci - ale o tym będziecie musieli już przeczytać sami.
Podczas lektury niejednokrotnie nasuwało mi się pytanie: czy literatura dla młodzieży powinna być do tego stopnia kontrowersyjna? Niektórzy mogą na przykład stwierdzić, że pisarka propaguje zażywanie narkotyków i przedślubne współżycie - ale z prezerwatywą, ha! - a jednak przecież nie jest tak, że o tym się nie mówi. Zdaje się, że tylko na Roosevelta "seks" to słowo zakazane.
Jedyne, co może mam tej książce do zarzucenia, to pewne nieścisłości stylistyczne. Dlaczego Marta i Marek pisząc maile nie zaczynają zaimków od wielkiej litery? Dlaczego u Dunin bohaterowie "stawiają czoło" problemom, a nie "stawiają im czoła"? I wreszcie skąd forma "granie z Scrabble'a"! Być może jest to zresztą kwestia wydania.
"Tabu" porusza naprawdę autentyczne problemy, a przez to jest literaturą dobrą dla czytelnika w każdym wieku, pokazuje rozterki, stawia pytania, pozostawiając odpowiedź czytelnikowi. Powieść naprawdę warta przeczytania.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.