Dodany: 08.07.2009 11:56|Autor: verdiana

Czytatnik: Artes Liberales

Agata Tuszyńska - notatki


Długie życie gorszycielki: Losy i świat Ireny Krzywickiej (Tuszyńska Agata)

Sposób pisania biografii podobny do Siedleckiej, ale styl lepszy, bardziej literacki, piękniejsza polszczyzna.
Książka składa się głównie ze wspomnień różnych ludzi o Krzywickiej. Są one poukładane bardzo spójnie, ale spodziewałam się biografii, monografii, a nie wspomnień zebranych.

Mąż Krzywickiej, Jerzy, zginął w Katyniu. Syn Piotr w wieku 11 lat zachorował nagle na zapalenie wsierdzia i zmarł. Syn Andrzej w wieku lat 16 zachorował na polio, w wyniku którego do dziś porusza się o kulach. Albin, przybrany syn, zmarł na raka w wieku 20 lat. To Krzywickiej ćwiczenia z utraty.

Irena była kochanką Boya. Zupełnie jawnie. Kochała i Jerzego, i Boya.

Salon pani Stoll u Tyrmanda -> to salon Krzywickiej na Langiewicza. Urządzała czwartkowe bądź piątkowe obiady i zapraszała śmietankę intelektualną Warszawy. Tyrmand nigdy u K nie bywał. Podobno panią Stoll stworzył z zazdrości.

Paweł Hertz: „Była nieszczęściem Boya, który może – gdyby nie ona – zająłby się czymś innym” (s. 205).

Giedroyć odrzucił książkę Krzywickiej, ani nie zaproponował jej pisania do „Kultury”.


Maria Wisnowska: Jeśli mnie kochasz - zabij! (Tuszyńska Agata)

Aktorka teatru Dramatycznego, którą znaleziono z przestrzelonym sercem, ubraną w przezroczysty peniuar, leżącą na sofie tureckiej, w mieszkaniu wynajętym przez jej o 9 lat młodszego kochanka, Barteniewa. Nie wiadomo, czy pragnęła śmierci, czy to była gra, której Barteniew nie zrozumiał, czy zabił ją z premedytacją.

Książka jest biografią Wisnowskiej. Tuszyńska dotarła do dokumentów, informacji i zdjęć. Brak tu wspomnień innych, bo pewnie nie było już nikogo, kto mógłby je snuć, choćby z trzeciej ręki. No, może za wyjątkiem człowieka uważającego, że jego dziadek był synem Wisnowskiej (co jest mało prawdopodobne). Wyszło to książce na dobre – lubię pióro Tuszyńskiej. A mimo to jako całość książka nie dorównuje tej o Krzywickiej. Może dlatego, że mało mnie interesują realia przełomu XIX i XX wieku, a sama Wisnowska nie wydaje mi się aż tak ciekawą postacią jak Krzywicka (której zresztą nie sposób lubić). Poza tym nie lubię tajemnic, a tajemnica śmierci Wisnowskiej wciąż pozostaje nierozwiązana.

Wisnowska była emancypantką. Lubiła pokazywać się na scenie w kostiumach męskich. Nie chciała męża i dzieci. Krążyły jednak plotki, że urodziła za granicą bliźniaki – nigdy nie zaprzeczyła.

Tuszyńska bardzo wiernie odtwarza ostatnie dni życia W., z drobiazgowością kronikarską wręcz. Na koniec serwuje opis-zeznanie kochanka, przytacza dialogi, ostatnie słowa W.

1 lipca 1890 o 2-3 nad ranem kochanek zastrzelił W., celując w serce z małej odległości. Wcześniej ona sama piła porter z opium (jednak w ilości, która nie mogła jej zabić) i odurzała się chloroformem. Stało się to na Nowogrodzkiej 14/1. Ona miała lat 31, on – 22. Został skazany za morderstwo (ciężkie roboty, zsyłka na Syberię), ale nie wiadomo, czy wyrok odbył.

Grobowiec W. – Powązki, na wprost bramy św. Honoraty.

=> Terlecki „Czarny romans”



Ćwiczenia z utraty (Tuszyńska Agata)

Bardzo osobisty i poruszający ostatni rok życia Tuszyńskiej z Henrykiem Dasko, umierającym na raka mózgu.

„Nie jestem chory na twarz”, odpowiadał Dasko, kiedy ludzie mówili mu, że „dobrze wygląda”.

Dasko pisze swoją autobiografię w krótkim okresie remisji, może dlatego jest tak słaba stylistycznie.


Singer: Pejzaże pamięci (Tuszyńska Agata)

Po książce Bikont czytam tę książkę bez przyjemności, z narastającą irytacją. Długo się wciągam. Dopiero kiedy Tuszyńska pisze o Radzyminie, w którym mieszkał Singer w dzieciństwie, wciągam się i zaciekawiam. Znam to miasto.
Ta książka napisana jest w zupełnie innym tonie niż książka Bikont, mimo że temat antysemityzmu też jest poruszony i też są tu wypowiedzi mieszkańców miasteczka. Nie ma tu zacięcia, jadu, nienawiści, jak u Bikont, chociaż Singer wcale nie kochał Polski ani polskiego.

Rodzina Singerów była bardzo biedna. Tuszyńska rozmawiała z radzyminianami pamiętającymi jeszcze Żydów. Bo Radzymin był kiedyś miastem w połowie żydowskim. Granicę stanowiła ulica Warszawska. Zachowały się macewy na żydowskim cmentarzu (co wiem od przyjaciółki, która tam mieszkała przez większość życia). Żydzi mieszkali na Starym Mieście.

Stefan Modzelewski: „W Radzyminie były dwie synagogi, jedna murowana naprzeciwko przystanku autobusowego, druga drewniana, gdzie teraz stoją bloki (chyba naprzeciwko domu Reni, za pocztą?). (s. 71)

Jako nastolatek Singer mieszkał w Biłgoraju. Pochłaniał książki, po żydowsku, po polsku, po niemiecku.

Miał starszego brata Israela Joszuę, starszą siostrę Hindełe Ester i młodszego brata Mosze. Joszua i Hindełe pisali i publikowali. Wielu uważa Joszuę za większego pisarza.

Ciekawsze są losy siostry, niechcianej i niekochanej, o bogatszej i bardziej złożonej osobowości, ale o tym Tuszyńska pisze niewiele. Ojciec wstydził się, że ma córkę, powtarzał jej, że będzie i jest nikim. Wstydził się też, że jego dwaj synowie są pisarzami, sąsiadom mówił, że są sprzedawcami gazet.

Naga dusza – wg Kabały to dusza, która uszła z jednego ciała, ale jeszcze oczekuje na drugie (=> KR).

Singer znał polski dość słabo. Nauczył się go, żeby móc czytać polskie książki.

Mordechaj Canin: „[Singer] gdyby nie był Żydem, zapewne byłby antysemitą” (s. 165). W oryginale pisał „straszne rzeczy” o Żydach, które wygładzał bądź usuwał w tłumaczeniach. Miał dojścia i dlatego dostał nagrodę Nobla. Pisywał powieści brukowe dla prasy żydowskiej przed wojną. Był „chory na seks”. Śmiał się z czytelników, nie szanował ich, ale dawał im to, czego chcieli. „Singer to jest pornografia klozetowa” (s. 167).

Przypisywano mu mnóstwo romansów, ale przez pół wieku miał jedną oficjalną żonę, Almę Haimann. Poza żoną nie miał żadnych bliskich przyjaciół.

- W końcu kimże jest pisarz? – Pytał.
- Swoim dziełem – Odpowiadał.

Był wegetarianinem.

Nazywano go wielkim pisarzem, ale małym człowiekiem. Syna nie chciał widzieć, bo musiałby kupić mu prezent.
Lubił rymowanki, nie rozumiał wierszy wolnych.
Nigdy nie nauczył się prowadzić samochodu ani trafiać do sali wykładowej, w której miał zajęcia co tydzień.

Uważał, że talent jest dany, nie można się go nauczyć ani go zdobyć. Podobnie talent natchnienia. Talent nie pyta, czy pisać – talent MUSI pisać. A dobry pisarz zawsze uczy czytelnika.


Zastanawia, dlaczego Tuszyńska na bohaterów swojej biografii wybiera postacie, których nie można polubić.


Rodzinna historia lęku (Tuszyńska Agata)

Nie porwała mnie tak jak Tarnowski czy Szatkowska. Nie ciekawiły mnie losy przodków Tuszyńskiej – nie umiem powiedzieć dlaczego, Tuszyńska przecież ma dobre pióro. Nie wzruszyłam się, nie wzbudziły się we mnie żadne emocje.

Tytuł zasugerował mi, że to będzie... tak, tak, historia lęku, tymczasem o lęku nie ma nic, w ogóle nie ma tu psychologii, emocji, uczuć. To historia opowiedziana beznamiętnie – chyba dlatego mnie nie porusza. Nie mogę uwierzyć, że można pisać o istniejących, żywych ludziach bez emocji, jakby nic nie czuli, nie myśleli – nie istnieli. Jakby byli botami, papierowymi postaciami fikcji literackiej.

Podobne mam odczucia co do „Wspomnień” Dostojewskiej. Nie umiem polubić portretowanych przez Tuszyńską ludzi, podobnie jak nie umiem polubić Dostojewskiego widzianego oczami Anny. Z tą różnicą, że kiedy Tuszyńska pisze o kimś, kogo kocha (Dasko), porusza – Dostojewska nie. No i Tuszyńską zdołałam polubić, Dostojewskiej nie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1799
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: