Dodany: 18.01.2009 18:12|Autor: norge
„Dlaczego pani się tak spieszy?”
Pewnego dnia wybrałam się na basen. Popływałam, posiedziałam 15 minut w saunie, wzięłam prysznic i zaczęłam się pakować do wyjścia. W szatni, obok mnie ubierała się młoda Norweżka. Była z synkiem; tak na oko dałabym mu trzy latka. Chłopczyk, złotowłosy aniołek, nie spuszczał ze mnie wzroku. Cóż, dzieci nie widzą nic niestosownego w gapieniu się na człowieka, który je zaciekawia. Kiedy już byłam prawie gotowa do wyjścia, malec przerwał obserwację i głośno zwrócił się do mamy z wielkim znakiem zapytania w oczach: Mamusiu, dlaczego pani się tak spieszy?
Od lat nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak ta spontaniczna i niewinna uwaga małego chłopczyka. Na miłość boską, dlaczegoż ja się tak cały czas spieszę, chociaż w ogóle nie muszę? Tak, jakbym miała gdzieś zdążyć, jakby mi było szkoda każdej sekundy, każdej minuty... Szybko się ubieram, szybko jem, szybko pracuję, bardzo szybko gotuję obiad, nawet szybko czytam książki. Po co tak pędzę? Dokąd? Co na tym zyskuję, a co tracę? Czy chciałabym to jakoś zmienić?
Ziarenko zostało zasiane. Po przeczytaniu „Gdziekolwiek jesteś, bądź” Jona Kabatta-Zinna zaczęło ono we mnie rosnąć i wypuszczać delikatne pączki. Właśnie takiej książki potrzebowałam, żeby poczuć w sobie głęboką potrzebę zatrzymania się, żeby nauczyć się, jak to robić, uświadomić sobie płynącą z tego siłę. I zadziwić się, że to takie proste, choć nie znaczy, że łatwe.
Początek może być taki: Zanim wypijesz poranną kawę, weźmiesz prysznic lub do kogoś zatelefonujesz (wybierz dowolny moment swojej codzienności, ale zrób to świadomie), najzwyczajniej w świecie spokojnie usiądź. Zamknij oczy. Nic nie rób. Najpierw poczuj przez chwilę swój oddech, bicie serca, pulsowanie krwi w koniuszkach palców. Posłuchaj ciszy, jaka zapanowała. Zastanów się, co czujesz. Ciepło, zimno, może jakiś ucisk? Potem w twojej głowie zaczną pojawiać się różne myśli. Nic nie próbuj zmieniać. Obserwuj swoje myśli, ale nie dając się w nie wciągnąć, tak jakbyś stał(a) na brzegu strumienia i wpatrywał(a) się w jego nurt. Skup się znowu na oddechu. Zauważysz, że myśli przychodzą... i odchodzą. I tyle. Kiedy postanowisz znowu ruszyć dalej, będzie to już inny rodzaj ruchu, ponieważ się zatrzymałeś(aś).
To był mój pierwszy krok. Od razu mnie oczarował. A przecież do tej pory na dźwięk słowa „medytacja” uciekałam, gdzie pieprz rośnie. Myślałam, że trzeba przyjmować jakieś wyszukane pozycje, stać się mistykiem albo filozofem Wschodu. A tu się okazało, że to nic takiego. Żadne dziwactwa i tajemne praktyki, tylko po prostu zatrzymanie, rozejrzenie się wokół, aby mieć pełniejszy kontakt z tym, co się dzieje. Okazja do poobserwowania chwil „tu i teraz”.
Poradniki psychologiczne w większości usiłują przekonywać, że wszystko możemy kontrolować – mamy wpływ na nasze związki, sytuację w pracy, wygląd, samopoczucie, a nawet na choroby, na które zapadamy. Jak coś idzie nie za dobrze, to należy zmienić myśli (koniecznie na pozytywne) i wszystko się ułoży tak jak chcemy. Bo przecież na to zasługujemy. Ta książka, choć też poradnik, jest inna. Autor daleki jest od sugestii, że uważność (mindfulness) albo medytacja rozwiąże wszystkie nasze problemy życiowe. Mówi wyraźnie, że każdy musi wytyczyć własny szlak, ale aby go zobaczyć, koniecznie trzeba się zatrzymać. W pośpiechu, w gonitwie łatwo przestajemy dostrzegać chmury i krople deszczu na szybie. Nie widzimy innych ludzi. Nie mamy czasu, aby zobaczyć i poczuć samych siebie. Jeśli nie jesteśmy uważni, takie chwile braku jasności mogą przedłużać się i wypełnić nam większość życia. Zabiegani, nawet nie zdążymy sobie tego uświadomić. Chyba że mamy szczęście spotkać małego chłopczyka i pozwolimy mu się „obudzić”...
Dzięki tej książce zrozumiałam, że pośpiech jest wewnątrz mnie, że nikt ani nic mnie do niego nie zmusza. Jest podsycany automatyzmem czynności codziennego dnia, brakiem cierpliwości i niespokojnymi myślami, które bywają tak subtelne, że muszę uważnie wsłuchiwać się w siebie, aby je w ogóle dostrzec. A przecież nie jestem tylko swoimi myślami, prawda?
Polecam Kabatta-Zinna jako odtrutkę na zabieganie i codzienny stres.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.