Dodany: 13.05.2012 19:21|Autor: imarba

Ekoczytanie i „fast czyty”.


Nie jestem osobą zamożną. Nie skarżę się na to, ani też, co oczywiste nie szczycę się tym. Po prostu stwierdzam fakt. Tak jest i już. Nic, jak na razie nie da się z tym zrobić.

Wiem też, że wielu Boblionetkowiczów, (o ile nie większość) mogłaby stwierdzić dokładnie to samo nie popadając przy tym w przesadę. Pociesza mnie to na tyle, że zaczęłam się nad tym faktem zastanawiać z punktu widzenia czytelnika.

W czym biedny czytelnik lepszy jest lub gorszy od zamożnego? A jest lepszy? Może jednak groszy? Postanowiłam przemyśleć wszystkie za i przeciw i oto rezultat.

Nie będąc bogata nie mam osobnego pomieszczenia na książki, nie mam też pięknych, dębowych szaf bibliotecznych, ale to przecież nic strasznego. Nie pasowałyby do mojego mieszkanka, a poza tym i tak nie miałabym ich gdzie wstawić. Nie mając miejsca na książki, nie mam po co ich kupować, co bardzo odciąża mój skromny budżet. To już jest jakiś pozytyw, ale to nie wszystko!

Mnie po prostu nie stać na książki! Co więc robię? Każdą, którą zamierzam kupić, pięć razy oglądam, wertuję, sprawdzam, w końcu wypożyczam z biblioteki, żeby stwierdzić, czy warto dać za nią zawrotną sumę trzydziestu kilku złotych. Kiedy okazuje się, że warto poluję na nią na allegro. Mogę poczekać, w końcu już ją czytałam. Po jakimś czasie kupuję książkę za grosze, jestem z siebie dumna i szczęśliwa. Nie powiecie mi, że nie umiem oszczędzać!

Inna sprawa jest z nowościami. Nowości nie czytam, to zrozumiałe, ale nie takie w końcu straszne. Wszystkie nowości są świetne, jak głoszą blurby, co innego zresztą mają głosić, to w końcu ich praca! Ja czekam. Kiedy opadnie kurz, wyrwane włosy i połamane w kolejkach paznokcie, kiedy ucichnie tupot nóg i szloch tych, dla których zabrakło kolejnej fascynującej, celebryckiej biografii, albo poradnika jak być seksi babcią po osiemdziesiątce, ja tak jak w starym kawale „idę sobie tup, tup do biblioteki”. Mam tam znajomości. Ha! To, co warte przeczytania na pewno mi odłożą, reszta szybko ustąpi miejsca kolejnym „fascynującym” nowościom.

Nie mogę też pozwolić sobie na kaprysy. O co to to nie. Dziś mam ochotę na romans powie ten czy tamten tfu, bogacz, kusi mnie dobra proza psychologiczna powie ktoś inny i bez zastanowienia biegnie do księgarni z wypchanym portfelem w dłoni. Ja na to sobie po prostu nie pozwalam. Człowiek, taki powiedzmy zamożny, wchodzi do księgarni jak do baru szybkiej obsługi. Zachowuje się jak w jakimś „fast czycie”! Rozgląda się, zastanawia na co ma dzisiaj ochotę, a potem hyc, wrzuca do koszyka dwa kilo romansu, trzydzieści deko kryminału i pęczek fantasy. Ja nie. Ja patrzę, patrzę i patrzę. Wychodzę „napatrzona” i głodna, to fakt, ale od tego się nie umiera! Jak do baru mlecznego, szybkim krokiem zmierzam znów do biblioteki. Tam starannie studiując półki, dobieram sobie takie menu, na jakie mam w danej chwili ochotę. Nie spieszę się. Pierwsze danie, drugie danie, o i może jeszcze deserek...

Po drodze spotykam listonosza, który nawet sobie z tego nie zdając sprawy dzierży w ręku skarb. Ciężką kopertę. Gdybyż on wiedział... Za nic by mi jej nie oddał! Toż to biblionetkowa wędrująca książka zwiedziwszy kilka bliżej mi nie znanych miast zawitała do mnie by dać mi, lekką ręką, kilka godzin zachwytów.

Wracam do domu i rozkoszuję się lekturą. To czysta rozkosz! Czysta i do tego bezpłatna! Nie wydałam na książki ani grosza... I nie zajmą mi miejsca na tych kilku półkach, które upchnęłam pomiędzy oknem, a tapczanem. To miejsce jest szczególnie cenne, bo jest go bardzo niewiele. Książka, żeby dostąpić zaszczytu zamieszkania tam na stałe musi się naprawdę ciężko napracować i bardzo, bardzo postarać! Musi mieć nie tylko porządne nazwisko na okładce, ale jeszcze coś do powiedzenia!

Nie mieszkam co prawda w wielkim mieście, gdzie biblioteki wyrastają jak grzyby po deszczu i gdzie w setkach antykwariatów zdobyć można takie cuda, o których ludzie piszą na portalach społecznościowych powodując, że innym, z zawiści, mroczki latają przed oczami i noże otwierają w kieszeniach, ale i w moim mieście przy odrobinie uporu, dobrej woli i samozaparcia da się żyć, to znaczy czytać. Tak więc nie czuję się specjalnie upośledzona z powodu moich marnych dochodów. Ba, widzę nawet pewne plusy tej sytuacji. Czytam ekologicznie. Nie zaśmiecam sobie głowy i biblioteki byle czym, nie znoszę do domu śmieci, nie kupuję wszystkiego co mi wpadnie w ręce, kupując na wyprzedażach ratuję zagrożone gatunki, to znaczy egzemplarze... Fakt, czasem w bibliotece trafię na jakiegoś gniota, ale zawsze mogę, a nawet powinnam, odnieść go jak najprędzej z powrotem do biblioteki. Chronię w ten sposób lasy i w ogóle...

Tak więc powiem wprost. Niezamożni czytelnicy wszystkich krajów, płci i ras łączmy się! My wcale nie jesteśmy biedni!
Quod erat demonstrandum.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8194
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 21
Użytkownik: Incrusta 13.05.2012 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Podoba mi się to, co napisałaś.

Czasem patrzysz zazdrośnie na ludzi, którzy co tydzień, co dwa mają "stosiki" nowości, a Ty wciąż biegasz do biblioteki, kombinujesz jak tu przeczytać tę nową książkę, której dobre recenzje czytałaś, a budżet nie pozwala Ci na takie wydatki.

Najważniejsza jest ta satysfakcja przeczytanej książki. Po co Ci uginająca się półka, skoro i tak wiesz, że po połowę z tego, co tam jest już prawdopodobnie nigdy więcej nie sięgniesz. I mimo, że te nabytki mogą cieszyć, Ty masz możliwość wyszukania tytułów zapomnianych, tych, które już dawno zniknęły z półek księgarni. Idziesz do biblioteki, gdzie czeka kilkanaście egzemplarzy świetnej, ale dawno zapomnianej książki.

Przecież to też kiedyś był bestseller...

Użytkownik: imarba 14.05.2012 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Podoba mi się to, co napi... | Incrusta
Nie tylko bestsellery bywają dobre :)
Użytkownik: Incrusta 14.05.2012 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko bestsellery byw... | imarba
Oczywiście. :)
Użytkownik: Eida 14.05.2012 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Innym sposobem na zorganizowanie sobie książek bez nadwyrężania budżetu są spotkania biblionetkowe. Polecam
Użytkownik: Lwiica 14.05.2012 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Ja nie kupuję książek w ogóle. Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam dla siebie książkę. Może 3? Może 4 lata temu? Myślę, że coś koło tego. I bardzo się z tego tak szczerze powiedziawszy cieszę. Nie jestem typem który wraca do raz przeczytanych książek. Zdarza się to naprawdę rzadko. Jeśli potrzebuję coś sprawdzić, radzę sobie ściągając szybciutko e-booka. Obywam się bez całych regałów książek i dobrze mi z tym:)

A na moje czytelnictwo nie ma to żadnego wpływu :)
Użytkownik: Pani_Wu 14.05.2012 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Co jakiś czas popadam w podobne rozważania. Kupno nowej książki jest wielką przyjemnością, ale jak zauważyłaś, mieć nie znaczy czytać oraz można czytać nie kupując. Świadczą o tym stosiki, które leżą i czekają, a ja myślę już o czymś nowym, co zobaczyłam, na przykład na internetowej stronie księgarni.
Chcę powiedzieć, że w dziedzinie książek można także ulec owczemu pędowi, reklamom, czy wręcz zakupoholizmowi. Wiadrem wody na moją głowę było podliczenie wydatków na książki w ciągu zeszłego roku.
Co z tego wynika?
Czy przyrost wiedzy jest adekwatny do poniesionych kosztów? Niekoniecznie. Znam ludzi o niebo lepiej oczytanych ode mnie, którzy nie kupują tylu książek co ja.
No i mam to, o czym piszesz - całkiem sporo dzieł nijakich, kupionych przypadkiem. Na szczęście mam miejsce na półki oraz na tychże półkach.
Blurby jak zauważyłaś, nie są miarodajnym źródłem informacji. Nie znałam tego słowa, dlatego wrzuciłam je do googla i wiesz co mi zaproponował? Znaczenie słowa - blubry. Blubry, to po poznańsku - bzdury.
Czyli blubry w blurbach :)
Reasumując - żeby napić się piwa, nie trzeba od razu kupować browaru :)
Użytkownik: imarba 14.05.2012 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Co jakiś czas popadam w p... | Pani_Wu
No wiesz.... To świetny pomysł! Browaru nie, ale wydawnictwo to bym chętnie kupiła...
Jakbym miała taką możliwość...

Marzenia, to chyba najlepsze co się zdarza człowiekowi!
Pani_Wu - Jesteś GENIALNA!

Użytkownik: Pani_Wu 14.05.2012 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiesz.... To świetny p... | imarba
He, he, ewentualnie można sobie kupić jeszcze księgarnię :) Przyjemne z pożytecznym, bo i praca będzie :)
Użytkownik: jakozak 09.06.2012 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
A zatem jesteśmy bardzo, bardzo bogate. W przeżycia i zdobycze. Kupić? To takie proste.
I pewnie niedługo cieszy.
My się cieszymy.
:-)
Użytkownik: livka 13.07.2012 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Imarba! Wcale nie jesteś biedna. Obawiam się, że to ja jestem biedna…! Obiecuję Cię naśladować! Mam straszne problemy z kupowaniem książek, a osobą bogatą bynajmniej nie jestem. Czy kupuję dużo? Średnio ok. 2… no dobra 3 książki miesięcznie, z czego czasem młodzieżowe dla syna. Dla mojego budżetu to duże obciążenie, mimo że kupuję najtaniej jak się da! Dochodzi do tego wyrzut sumienia, że może lepiej było kupić za to ubranka dla dzieci, albo zaoszczędzić.
Najrozsądniejszym wyjściem był zakup czytnika. 419 zł, zwróciło się po przeczytaniu 15 książek. Niestety zaraz też odkryłam tanie internetowe księgarnie z nowościami. Interesująca mnie książka za 10 i 15 zł… znów kusiła. W ten sposób zakupiłam już minimum 10 sztuk, co oznacza, że straciłam ponad 100 zł. Wczoraj przyszedł do mnie Pan Żebrak. Co jakiś czas do mnie zachodzi. Pieniędzy do końca miesiąca nie wiele… a ja właśnie znalazła e-booka w promocji. Postanowiłam się przemóc i pieniędzmi wspomóc Pana, zamiast wydawać na książkę. W efekcie Pan dostał kasę a i książeczka trafiła na czytnik. Takie było moje wyrzeczenie ;-( Strasznie mi wstyd. Głównie dlatego, że i tak nie mam kiedy tych wszystkich książek przeczytać. Pewnie, gdybym się na jakąś pozycję solidnie „wyczekała”, wówczas lektura smakowałaby lepiej. Ech… Też z zazdrością patrzyłam na osoby, które kupowały na raz 20 książek. Głupia to była zazdrość!
Podziwiam Cię za pomysłowość i silną wolę… i strasznie jestem ciekawa, jakie książeczki stoją u Ciebie pomiędzy oknem, a tapczanem! Dziękuję Ci za tę czytatkę!
Pozdrawiam :-)
Użytkownik: modem2 13.07.2012 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Imarba! Wcale nie jesteś ... | livka
Miałam zadać to samo pytanie, zwłaszcza, że Imarba nie chce nam zdradzić tajemnicy... A to przecież, w takim kontekście, byłaby lista arcydzieł [subiektywna i niepowtarzalna oczywiście]. Może inni też napiszą, co mają [postawiliby] między oknem a tapczanem. Na ile sztuk się umawiamy? 5?
Użytkownik: imarba 13.07.2012 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam zadać to samo pyta... | modem2
To OCZYWIŚCIE nie mogłaby być lista arcydzieł, tylko książek przyjaciół, a na to arcydzieła są za bardzo wymagające.
To raczej książka, która cię przytuli, gdy źle, rozśmieszy, gdy smutno, pocieszy, gdy nie wiesz co masz ze sobą zrobić.
Więc, nie DZIEŁO, choć dzieło, nie WIELKOŚĆ choć wielkość.
Książka, którą można przytulić do serca jak wyliniałego psa ;)
Użytkownik: modem2 14.07.2012 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: To OCZYWIŚCIE nie mogłaby... | imarba
Oczywiście, że tak - nie używałam "arcydzieł" w podstawowym znaczeniu, tylko właśnie jako "książek cudownych/ważnych itp." konkretnie dla kogoś.
Użytkownik: Krzysztof 18.08.2013 01:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
Wielce zawiłymi drogami trafiłem na Twoje strony, i po przeczytaniu paru czytatek poczułem wdzięczność dla tych zawiłości.
Dziękuję Ci za miłe chwile z Twoimi słowami.
W Bolesławcu pracowałem parokrotnie, ostatnio w maju tego roku.
Placyk przy nieczynnej fontannie, z jednej strony duży wieżowiec, z drugiej szklana fasada chyba domu kultury, a z przeciwnej pływalnia. Wiesz, gdzie jest to miejsce? Rośnie tam piękny wiąz górski. Gdy zobaczysz go, pozdrów ode mnie, Imarbo.

Użytkownik: imarba 18.08.2013 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Wielce zawiłymi drogami t... | Krzysztof
Dzięki za miłe słowa, jak następnym razem ..... Zaraz, zaraz, czy chodzi o to wesołe miasteczko?! *(Chyba, że coś mi się myli) Byłam tam obok! Szkoda, że nie wiedziałam, można było urządzić kawiarniane spotkanie, to duże szklane coś to budynek urzędu miasta, choć za nim jest rzeczywiście ośrodek kultury - co do wiązu, jejku, najpierw go zauważę, a dopiero potem zobaczę i pozdrowię :)
Jak będziesz następnym razem, podejrzewam, że w sierpniu? Daj znać! Koniecznie!
Użytkownik: Krzysztof 18.08.2013 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki za miłe słowa, jak... | imarba
Dziękuję, Imarbo.
Tak, to jest to miejsce. Wiąz rośnie na szczycie małego wzniesienia (pewnie wydaje mu się, że jest w górach, w swoich ojczystych stronach), które stromym zboczem opada w stronę długiego wieżowca. W tym roku widziałem to drzewo w najpiękniejszej szacie: całe z seledynowych skrzydlakach, jak nazywają się skrzydełka unoszące malutkie nasionko. W słońcu, oglądane z zadartą głową, pod czystym niebem, wyglądało jak ogromny bukiet kwiatów.
Zajrzyj tutaj, proszę, dla wyobrażenia sobie wyglądu tego drzewa w maju.
http://drzewa.nk4.netmark.pl/atlas/wiaz/wiaz_gorsk​i/wiaz_gorski.php
Autor pisze tam o wiązie w Bukowcu w Bieszczadach; dwa lata temu stałem przed nim z zadartą głową i pewnie otwartymi ustami, podziwiając to drzewo.
Wracam do placu: niżej rosną głogi. W tym roku jeszcze nie kwitły, ale przez kilka dni rok temu oglądałem je w ich najpiękniejszym stroju.
Tak, chodzi o wesołe miasteczko. Po wakacjach na pewno nie pojedziemy tam (jeśli będą tam jakieś karuzele, to nie firmy w której pracuję), a czy będziemy wiosną przyszłego roku – nie wiem. Szef narzekał na mały ruch w Twoim mieście, dlatego nie wiadomo co postanowi na wiosnę. Jeśli jednak będziemy w Bolesławcu, obiecuję napisać o tym.

Poruszasz tutaj temat, który wałkuje mi się w głowie chyba od zawsze: praca i pieniądze. Moja praca jest ciężka, zwłaszcza psychicznie, ale trzymam się jej nie tylko dlatego, że niemal od zawsze pracowałem w lunaparkach, chociaż akurat ten fakt ma niemałe znaczenie; pracuję tutaj z powodu pieniędzy, których dostaję przyzwoitą ilość, pozwalającą mi nie tylko na godziwe utrzymanie rodziny, ale i na takie ekstrawagancje jak kupowanie książek czy wyjazdy góry.
Cały jednak czas, przez te wszystkie lata tutaj, mam świadomość słonego płacenia za te pieniądze.
Tyle gdzie one przychodzą łatwo? Gdybym znał takie miejsce, poszedłbym tam.
Podoba mi się plan Czajki: czytać i czytać mając pieniądze. Dodałbym jeszcze pisanie i łazęgi górskie – i już nic więcej.
Problem ze znalezieniem miejsca na swoje książki i ja miałem w małym naszym mieszkaniu. Moja biblioteka znalazła swoje miejsce w… przedpokoju. Po dodaniu biurka z trójkątnym blatem (bo tylko na takie było miejsce w kącie), z tego małego pomieszczenia zrobiło się przytulne miejsce:)
Użytkownik: Czajka 18.08.2013 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem osobą zamożną.... | imarba
A ja chciałabym być bogata, bo wtedy nie musiałabym chodzić do pracy, nie musiałabym biegać po sklepach w poszukiwaniu kolejnych kartofli, ani zmywać kolejnych garów, tylko siedziałabym sobie w cieniu jabłoni albo przy kominku i czytała, czytała, czytała.

Użytkownik: Monika.W 18.08.2013 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja chciałabym być bogat... | Czajka
A ja nie muszę być bogata. Ja chciałabym być tylko rentierem. Piękne pojęcie, które zaniknęło w PRLu, a tak powszechne choćby u Balzaka. Te wszystkie obligacje i procenty od nich... I nie mylić z rencistą proszę.
Użytkownik: espinka 18.08.2013 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja nie muszę być bogata... | Monika.W
Moniko - jestem na tak :)
Rentier... to brzmi wspaniale.
Jest o czym pomarzyć.

Swoją drogą również jestem ciekawa tych wybranych stojących między oknem a tapczanem...
Użytkownik: aleutka 18.08.2013 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja nie muszę być bogata... | Monika.W
O! Dokladnie! Zyc z procentow od kapitalu na tyle dobrze, zeby moc osobny pokoj przeznaczyc na ksiazki, wygodny fotel i dobra lampe. Dziecieciem bedac ogladalam w ksiegarniach... no moze nie dziela zebrane Lenina, czy inne cytaty ze Stalina, na to juz bylo za pozno, ale jakies produkcyjniaki i kryminalki z wzorowymi milicjantami i niezamierzonym walorem komicznym (ktory nauczylam sie doceniac znacznie pozniej), a dobrych ksiazek dla dzieci i mlodziezy na lekarstwo. Biedne ksiegarnie byly a ja marzylam o posiadaniu Musierowicz na wlasnosc zamiast wypozyczania w kolko z biblioteki. Potem ksiegarnie sie zrobily jakies bogatsze, ale ja bylam biedna bibliotekarka i kupowalam wylacznie ksiazki, o ktorych wiedzialam, ze bede do nich wracac. Zdumiewajaco niewiele jest takich. Doswiadczeniem z pogranicza ekstazy byl dla mnie zakup nowosci dla filii. Jechalo sie do hurtowni i wkraczalo do raju. Ja sama mam do dzis odruch namyslu zanim kupie nowa ksiazke. Czy na pewno warto? Dopiero pomieszkawszy w Irlandii czas jakis zrozumialam opis Anne Fadiman, o tym jak to jej ojciec, czytajac jednorazowki na lotniskach bez skrupulow wydzieral przeczytane rozdzialy, aby zmniejszyc wage bagazu. A wiec mozna kupowac ksiazki od niechcenia, na raz.
Teraz kupuje duzo ebookow, ale obecnosc ksiazek papierowych jest bardzo kojaca. Nie mialabym nic przeciwko duzej ilosci pieniedzy, ktore moglabym przeznaczyc na wlasna biblioteke. Bycie biedna czytelniczka nauczylo mnie paru rzeczy ale to raczej cnota wynikajaca z koniecznosci.
Użytkownik: Czajka 20.08.2013 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja nie muszę być bogata... | Monika.W
Och, Balzak. Tak, bogactwo to oczywiście pojęcie względne - dla mnie renta dożywotnia i na tyle długie półki, żebym nie musiała ustawiać książek w dwóch rzędach. I mały ogródek z leżakiem.
Tak sobie pomyślałam teraz, że u Balzaka ten rentier rzuca się bardzo w oczy. To były piękne czasy w ogóle, kiedy kupowało się rentę i było nie pomyślenia, żeby samemu gotować i prać. Biedny Balzak, chyba to było też jego marzenie, bo przecież zapisywał się na śmierć, żeby spłacić długi. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: