Dodany: 28.03.2011 15:48|Autor: norge

Nie przyłączam się do zachwytów


Zachodzę w głowę skąd ta popularność, skąd liczne zachwyty nad tworczością Erica Emmanuela Schmitta. Czy wynika to z tego, że jego książki są króciutkie; mają po 60 – 90 stron więc nie trzeba się męczyć z wielogodzinnym czytaniem? Czy czytelników przyciąga i wzrusza ich religijny wydźwięk? Czy też są one naprawdę wartościowe i piękne, a ja nie umiem się na nich poznać?

Małe zbrodnie małżeńskie (Schmitt Éric-Emmanuel) zraziły mnie swoją formą dramatu rozpisanego na role. Dla mnie książka, to ma być książka, a utwór sceniczny najchętniej widzę w teatrze. Z przyjemnością bym się tam właśnie wybrała, aby „Małe zbrodnie małżeńskie” obejrzeć. Owszem, podczas czytania parę razy parsknęłam śmiechem, zwróciłam uwagę kilka celnych zdań i to wszystko. Przewrotna teoria, że „małżeństwo jest stowarzyszeniem zabójców, którzy napadają na innych, zanim rzucą się wzajem na siebie, długą wędrówką do śmierci, gdzie po drodze ściele się trup [s.49]” ani mnie nie przekonuje, ani nie bawi. Głębi też żadnej tu nie znajduję. Zadziwiające, że, książka uznawana jest przez tak wiele osób za niemal „arcydzieło”.

Następny był Oskar i pani Róża (Schmitt Éric-Emmanuel). Znowu nie przyłączę się do ogólnych zachwytów. Moim zdaniem, jest to przeciętna opowiastka, której główną zaletą jest to, ze porusza w prosty sposób trudną sprawę umierania i śmierci. Słusznie nam przypomina, że do szpitala przychodzi się nie tylko po to, żeby wyzdrowieć, ale „przychodzi się tutaj także po to, aby umrzeć [s.5]”. Jeden tylko fragment ujął mnie swoją prostotą: ten kiedy chłopiec się budzi i obserwuje, jak Bóg stwarza dzień. ”Niebo stawało się coraz bledsze. Nasycałeś powietrze bielą, szarością, błękitem, odpychałeś noc, wskrzeszałeś świat... [s. 33]”. I to wszystko. Drażnił mnie niespójny język, który robi wrażenie ”grochu z kapustą”. Niby pisze to 10-letni chłopiec, więc miejscami autor naśladuje sposób myślenia i mówienia dziecka, co jakiś czas pojawiają się wyrażenia młodzieżowe, najczęściej zaś słychać tony typowe dla dorosłego, dojrzałego człowieka.

Nie przemówiła do mnie (delikatnie mówiąc) scena w kaplicy, kiedy to pani Róża – jak się domyślam, wolontariuszka pracująca w szpitalu – tłumaczy choremu chłopcu, że śmierci nie trzeba się bać i pokazuje mu posąg Chrystusa, który jest „przykuty do krzyża, prawie goły, wychudzony, z ranami na ciele, twarzą , po której spływa krew od cierni i głową ledwie trzymającą się na szyi [s.21]”. Zamiast tego wolałabym, żeby w ciągu tych kilku ostatnich dni życia Oskara mieli coś do powiedzenia jego rodzice, dodajmy, że niewierzący i do tej pory wychowujący swojego synka w duchu ateizmu. Przy okazji nurtuje mnie pytanie, czy pani Róża ma prawo bez ich zgody nawracać dziecko, proponować pisanie listów do Pana Boga, zabierać na ”lekcje religii” do kaplicy itp? W każdym razie uważam, że takie pominięcie, wręcz zlekceważenie roli rodziców jest zabiegiem co najmniej dziwnym. Niesmak budzi we mnie zdanie, które o swojej mamie i tacie w liście do Pana Boga pisze Oskar: „Po tych dwojgu kretynach, którzy nie mają więcej rozumu niż worek na śmieci, można się było wszystkiego spodziewać, ale jednego mogłem być pewny: że spędzę beznadziejny dzień [s.26]”. Paskudne!

Przesłanie książki Schmitta jest następujące: jest Bóg, wszyscy musimy kiedyś umrzeć, najlepiej się śmierci nie bać i cieszyć z każdego darowanego nam dnia, z chorym dzieckiem należy rozmawiać. Zgadzam się z każdym z tych stwierdzeń, mimo to nie jestem w stanie tej książki polubić, ani się nią wzruszyć. Najbardziej rozczarowująca jest dla mnie końcówka, kiedy to pani Róża, dziękując Bogu za możliwosć poznania Oskara, ujawnia przy okazji, że wszystkie opowiadane mu legendy, wszystkie barwne historie opisujące ją jako świetną zapaśniczkę były nieprawdziwe, wysnute z fantazji. Jak rozmiem, zakładała, że mały chłopczyk uwierzy w każde jej słowo. Wiem, że miała dobre intencje i pragnęła sprawić mu radość. Mimo to jestem zwolenniczką niekłamania, nawet dziecku, nawet bardzo choremu, nawet w zbożnym celu... Na końcu pani Róża zwierza się Bogu: ”Dzięki niemu przeżywałam radość. Bardzo mi pomógł w Ciebie wierzyć”. Więc w sumie chodziło o NIĄ? Jakoś mi się mało to wszystko podoba…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17454
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 29
Użytkownik: niebieski ptak 28.03.2011 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
Diano zgadzam się z Tobą. W Oskarze jest z 5 sensownych zdań reszta to klisze, popłuczyny -dobry PR i nic poza tym. Czasem nawet kałuża sprawia wrażenie głębi.
Użytkownik: janmamut 28.03.2011 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
Nie jesteś jedyna, która nie może dostrzec wartości i piękna w tych straszydłach. Wypraktykowałem już, że jeśli coś ma tu ocenę powyżej 5 i ponad 5 tysięcy ocen, niemal na pewno będzie to dla mnie jakiś koszmar w rodzaju Schmitta, Whartona, Szymborskiej czy Larssona. [Oczywiście jest to cichym postulatem do Kreta, by w dalekiej przyszłości, gdy będzie miał czas, uwzględnił w polecankach wariant nieuwzględniania utworów, które mają więcej niż zadana liczba ocen. :-) ]

Przyznać muszę jednak, że Schmitt dobrze diagnozuje ten wyzbyty wartości świat, w którym na przykład rozpamiętywanym wydarzeniem jest to, że jakaś podrzędna aktorka kupiła w danym sklepie wodę mineralną. Tylko gdyby jeszcze umiał o tym pisać nie na sposób literatury kobiecej! (Zanim podniosą się gromy, wyjaśniam, że chodzi o to, co stoi zazwyczaj na półkach z tym napisem).
Użytkownik: ambarkanta 28.03.2011 23:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jesteś jedyna, która ... | janmamut
Że wtrącę się tak po mamuciemu. Jak możesz dorobek Szymborskiej zestawiać z Whartonem i tymi... nowościami (choć może to niezgorsze rzeczy)?
Użytkownik: janmamut 28.03.2011 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Że wtrącę się tak po mamu... | ambarkanta
Rzeczywiście, skala jest inna: od twórczości onych odrzuca mnie po dwudziestu stronach, a nie po jednej, najwyżej dwóch, jak w przypadku onej. Poza tym tylko odrzuca, a nie powoduje odruch wymiotny. No i z ich twórczości czegoś się jednak można dowiedzieć, a nie rozpatrywać istotę cebulowatości czy dumać za pomocą -- w terminologii współczesnej -- laptopa.
Użytkownik: ambarkanta 29.03.2011 00:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście, skala jest ... | janmamut
mamucie drogi, popadasz w rutynę w swoich odpowiedziach - lekarstwem na to: Szymborska!
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2011 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
Zgadzam się z Tobą.
Myślę, że popularność Schmitta bierze się z tych samych źródeł, co popularność Coelho. Myślę, że jesteśmy skonstruowani jako czytelnicy (czy też bardziej ogólnie -odbiorcy kultury) w taki sposób, że chcemy być przekonani o swojej wyjątkowości. Aspirujemy do miana "wyrobionego czytelnika", więc sięgamy po książki, które wydają nam się być ponad kulturą masową, stać wyżej od przeciętnego grocholskiego romansu czy kryminału. Lubimy dać sobie wmawiać, co jest dobrą, a co złą literaturą, i co ma nam się podobać. Krytykujesz "Alchemika"? Są osoby, które zarzuciłyby Ci, że go nie zrozumiałaś (albo, że Coelho należy czytać w oryginale ;-)). Nie podoba Ci się "Oskar i Pani Róża"? Oż Ty pozbawiona wrażliwości istoto!
Myślę, że wiele osób, traktując te wszystkie wspomniane książki jako literaturę wyższych lotów, podnosi swoją wartość we własnych oczach. Czy jest w tym coś złego? Nie sądzę - ilu czytelników, tyle zadań do spełnienia przed literaturą :).
Użytkownik: misiak297 28.03.2011 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą. Myśl... | Zbojnica
Jestem przeciwny stawianiu Schmitta w jednym rzędzie z Coelho. Dla mnie pierwszy to bardzo dobry pisarz, a drugi to napuszony grafoman, którego książki są napakowane zwietrzałymi frazesami, wydumane, pretensjonalne.

Chciałem Wam zwrócić uwagę, że Schmitt mówi o sprawach uniwersalnych, ale robi to pomysłowo, niebanalnie. Mało jest poza tym współczesnych twórców, którzy tak perfekcyjnie potrafią skonstruować opowiadanie. To nie jest łatwa sztuka - a u Schmitta każde słowo wydaje się na miejscu. Ktoś przyrównał "Oskara..." do "Małego Księcia" - nie było to moim zdaniem trafione. A jednak Oskar" prezentuje jakieś wartości - piękna, wzruszająca historia pełna czaru przemienianego z dramatyzmem. Pierwsze moje zetknięcie z tą książką było porażką - przypuszczam, że przez to, że wszyscy byli "na tak" i przez to felerne porównanie z "Małym Księciem". Wróciłem do tego po kilku latach - i się zachwyciłem.

O "Małych zbrodniach małżeńskich" pisałem w recenzji, więc o tym rozpisywać się nie będę.

Natomiast Schmitt jest moim zdaniem mistrzem krótkich form. To nie to, żeby czytelnik się nie przemęczał, ale w takich pojedynczych opowiadaniach potrafi on zamknąć całą kwintesencję problemu - a przy tym wzruszać (tak ja to odbieram). Opowiadania z "Odette i inne historie miłosne" to po prostu majstersztyki. Do tego dochodzi prawdziwość psychologiczna postaci i niebanalność tych historii.

Myślę, że porównanie Schmitta do Coelho może być dla tego pierwszego mocno krzywdzące.
Pozdrawiam zarówno wielbicieli Schmitta jak i tych, do których on nie przemawia.
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2011 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem przeciwny stawiani... | misiak297
Misiaku, żebyś miał jasność - ja też stawiam wyżej Schmitta niż Coelho, ale też trudniej już popełniać większe grafomańskie bzdury niż ten pisarz właśnie :).Po prostu chciałam zwrócić uwagę na pewien mechanizm :)
Co do opowiadań, to dla mnie mistrzem tych form jest Dino Buzatti :).
Użytkownik: Zbojnica 28.03.2011 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, żebyś miał jasno... | Zbojnica
Buzzati, pardon ;-)
Użytkownik: annmarie 28.03.2011 23:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem przeciwny stawiani... | misiak297
Zgadzam się całkowicie z Misiakiem. Dla mnie książki Schmitta opowiadają w prosty sposób o uniwersalnych sprawach. I naprawdę do mnie przejawiają.
Ale rozumiem, że do kogoś mogą nie trafiać. Nie ma książki, którą lubiłby każdy. Ktoś nie lubi Schmitta, a ja "Małego Księcia" czy Szymborskiej. Ale żeby od razu porównywać go do Coelho?
Użytkownik: agatatera 28.03.2011 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się całkowicie z ... | annmarie
I ja również się zgodzę z Misiakiem i Annmarie i nie będę powtarzać tego, co już napisaliście :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 29.03.2011 00:36 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja również się zgodzę z... | agatatera
Ja też stanę po stronie Schmitta.

Nie może być tak, że w dyskusjach o innym pisarzu, robi się z Coelho jakiś graniczny punkt porównawczy. Wszelkie takie teksty, że pisać od Coelho gorzej już nie można, używane jako argument, mający ośmieszyć, w tym przypadku Schmitta, budzą mój sprzeciw (nie bronię Coelho, ale i nie krytykuję, bo znam tylko jedną jego książkę, a to za mało aby wyrobić sobie o nim własne zdanie).

A Schmitta lubię, zwłaszcza za opowiadania „Odette i inne historie miłosne” czy „Dziecko Noego”. To jest taki literacki pop, ale taki szczery, dla mnie jak najbardziej do przyjęcia.
Użytkownik: misiak297 29.03.2011 01:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się całkowicie z ... | annmarie
"Ale rozumiem, że do kogoś mogą nie trafiać. Nie ma książki, którą lubiłby każdy. "

Bardzo trafna uwaga. Dodam jeszcze, że jeśli do kogoś nie trafia Schmitt/Coelho/Saint-Exupery/jakikolwiek inny autor nie znaczy, że ten ktoś najwyraźniej nie zrozumiał "Schmitta/Coelho/Saint-Exupery'ego/jakiegokolwiek innego autora"
Użytkownik: niebieski ptak 29.03.2011 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ale rozumiem, że do kogo... | misiak297
Ale dlaczego uważacie, że jeśli ktoś ma krytyczne zdanie o książce to musi ona nie trafiać? To pewne uproszczenie. Sugerowałoby, że ta "głębia" została nie odkryta nie z przyczyn, że dana książka była denna tylko z czytelnikiem coś nie tak. Nie poznał się biedak.
Użytkownik: misiak297 29.03.2011 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale dlaczego uważacie, że... | niebieski ptak
Tak, oczywiście to uproszczenie, chodziło mi o to, że temu komuś się książka nie podoba, nie zachwyca. Jestem jak najdalszy od tego, żeby mówić "Skoro Ci się to nie podobało to musiałeś tego nie zrozumieć". Pisałem o tym już gdzieś tu w wątku:)
Użytkownik: norge 30.03.2011 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, oczywiście to uprosz... | misiak297
Chciałam podziękować za wszystkie komentarze i zwrócić uwagę, że mimo mojego dość krytycznego nastawienia do tej książki, ani razu nie określiłam jej jako płytką, kiczowatą, bezwartościową, "Coehlo-podobną" itd. Ostatnio staram się w ogóle nie używać tego typu argumentów. Ci, co mnie trochę znają wiedzą, że nie stronię od tzw. literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej i nie jestem aż tak wybredna w doborze lektur. Uwielbiam romanse, kryminały, nie mam nic przeciwko "Alchemikowi" :) Mnie się "Oskar i pani Róża" po prostu nie podobała.

Z powodu szacunku dla tylu osób, które się tą książką zachwyciły, wzruszyły, w czymś im ona pomogła starałam się rzeczowo i merytorycznie wyjaśnić, dlaczego mam o niej inne zdanie.

Użytkownik: paren 30.03.2011 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam podziękować za w... | norge
A ja chciałabym Ci podziękować za ciekawą czytatkę. :-)
Użytkownik: misiak297 30.03.2011 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam podziękować za w... | norge
"Z powodu szacunku dla tylu osób, które się tą książką zachwyciły, wzruszyły, w czymś im ona pomogła starałam się rzeczowo i merytorycznie wyjaśnić, dlaczego mam o niej inne zdanie."

I to Ci się, Diano, świetnie udało - uważam, że wyraziłaś po prostu swoje zdanie, uzasadniając je, i chyba nikt tutaj do Schmitta nie chciał Cię przekonywać. Myślę, że o to właśnie chodzi - otwierajmy się na merytoryczną dyskusję, a jeśli mamy różne gusta - to tym lepiej.


PS. A o Coelho mówił kto inny:)
Użytkownik: norge 30.03.2011 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "Z powodu szacunku dla ty... | misiak297
Wiem, że kto inny o Coelho wspominał, ale ja tak bardziej ogólnie (podsumowująco) napisałam pod twoim komentarzem, Misiaku. Jeśli chodzi o książkę Schmitta, to chyba naprawdę jest to kwestia nie poziomu książki, a gustu właśnie.

Doskonale rozumiem też takie zjawisko, że jak człowiek czytając emocjonalnie się zaangażuje i totalnie wejdzie w opisywany świat, to nie zwraca najmniejszej uwagi na różne niedociągnięcia typu: rozbieżności między wiekim bohatera, a używanym językiem, czy ktoś powinnien zmyślać czy nie, jaką rolę odgrywają rodzice itd. itd. I odwrotnie, nieraz już, już mam ochotę "kupić" wykreowaną przez autora opowieść, a tu kartka za kartką odkrywam takie irytujące rzeczy, że mój entuzjazm słabnie aż do zupełnego wyczerpania... Tak było z "Oskarem i panią Różą".

Mimo długoletnich analiz i rozmyślań o tym, co sprawia, że podczas czytania działa mechanizm numer 1, a jakie czynniki powodują, że włącza się mechanizm numer 2, nie potrafię tego nijak odkryć :-)

Użytkownik: benten 29.03.2011 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
Oskar i pani Róża (Schmitt Éric-Emmanuel) czytałam dawno temu, widzę, że wystawiłam 6,0 ale jak się nad tym zastanawiam, to głównie dlatego, że poczułam się emocjonalnie zaszantażowana tą książką. Wiadomo, naiwny styl pisowni małego chłopca, i oczywiste wyjaśnienie na końcu.
Użytkownik: margines 29.03.2011 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Oskar i pani Róża czytała... | benten
A ja wręcz przeciwnie:)!
"Poczułem się emocjonalnie" TOTALNIE wciągnięty! w tę historię.

Ale nie będę kłócił się, wszak nie o to chodzi. Każdy odbiera literaturę na swój sposób:) Zgadzam się z misiakiem i Joyem:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 29.03.2011 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Oskar i pani Róża czytała... | benten
Już kilka razy spotkałam się z użyciem tego wyrażenia - "szantaż emocjonalny" - w odniesieniu do Schmitta. Ale co to właściwie znaczy? Że gra na emocjach? No, gra! Ale wcale nie słabsze emocje, niż przy lekturze "Oskara i pani Róży", odczuwałam także przy czytaniu "Procesu", "Zbrodni i kary", "Domu Augusty", "Owocu żywota twego", "Gron gniewu"... i długo mogłabym tak wyliczać. Chociaż w każdym z tych przypadków składowe tych emocji są nieco inne, to efekt jest ten sam{ człowiek przez pewien czas po lekturze nie może się pozbierać. Czy to znaczy, że Kafka, Dostojewski etc. też nas szantażują emocjonalnie? Czy też nie szantażują dlatego, że są uważani za autorów wyższego lotu i co tu dużo mówić, trudni w odbiorze (ja sama też długo nie mogłam dojrzeć do Dostojewskiego...), a Schmitt pisze tak, żeby go zrozumiał i gimnazjalista, i jego babcia?
To chyba nie całkiem tak...
Swoją drogą, też mnie trochę niemiło uderzył sposób, w jaki Oskar wyrażał się o swoich rodzicach (to, o czym pisze Diana powyżej), ale... chociaż jest to niemiłe, to nie jest nieprawdopodobne. Miałam przez jakiś czas kontakt zawodowy z dziećmi takimi jak Oskar i naprawdę, to nie są dzieci, do których można przykładać miarkę taką, jak do ich zdrowych rówieśników. Mogą być pełne gniewu - w różny sposób wyrażanego - albo rezygnacji; dziesięciolatek może chwilami rozumować i wyrażać się jak dorosły, a czasem może cofać się w swoich reakcjach do wieku przedszkolnego, czy nawet wcześniejszego. Ciężka choroba i lęk przed nieznanym to potężne bodźce dla psychiki... w tym wieku zwykle negatywne. Więc co do niewiarygodności postaci Oskara - nie zgadzam się.
Użytkownik: agatatera 29.03.2011 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Już kilka razy spotkałam ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nawet zdrowe dzieci potrafią się tak wyrażać o rodzicach i rodzinie... Przykre, lecz prawdziwe.
Użytkownik: niebieski ptak 29.03.2011 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nawet zdrowe dzieci potra... | agatatera
Dorośli w wielu przypadkach wcale nie są lepsi. Poza tym jest różnica - czasem coś chlapnąć a permanentnie tak określać kogoś etc.
Użytkownik: margines 29.03.2011 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
Też stanę nawet murem za tym, co napisali Misiak, Annmarie, enga, Joy... I nie chce mi się w sumie przepisywać:P wszystkiego tego, co stworzyli właśnie ci moi "przedpiszcy";]
Użytkownik: Lenia 30.03.2011 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachodzę w głowę skąd ta ... | norge
"Niby pisze to 10-letni chłopiec, więc miejscami autor naśladuje sposób myślenia i mówienia dziecka, a jednak co chwilę pojawiają się jakieś wyrażenia młodzieżowe"
Dziecko dziesięcioletnie to już takie dość duże, nieprawdaż? :) Chyba nie dziwne więc, jeśli czasem używa wyrażeń młodzieżowych, zwłaszcza, jeśli ma kontakt z nastolatkami, a Oskar z tego, co pamiętam, miał.
Użytkownik: norge 30.03.2011 14:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "Niby pisze to 10-letni c... | Lenia
Książka napisana jest w pierwszej osobie i narratorem jest Oskar. 10-letni chłopiec chwilami używa języka charaktarystycznego dla dziecka lub nastolatka - i tu wszystko w porządku, masz rację, że w tym wieku język może być taką mieszanką. Pewnie bym się do tego nie doczepiła, ale wrażenie, że coś mi "językowo" zgrzyta spowodował fakt, że większość tekstów jest w tym stylu:

"- Niech pan nie robi takiej miny, doktorze Dusseldorf. Będę z panem szczery, bo zawsze uczciwie brałem lekarstwa, a pan skrupulatnie próbował zwalczyć moją chorobę. Niech pan się nie zachowuje, jakby czuł się winny. To nie pana wina, że musi pan oznajmiać ludziom złe nowiny, choroby o łacińskich nazwach i to, że nie ma ratunku. Niech pan sobie odpuści. Niech pan się wyluzuje. Nie jest pan Panem Bogiem. To nie pan rozkazuje naturze. Pan tylko stara się naprawiać. Niech pan trochę wyhamuje, doktorze Dusseldorf, przestanie się tak przejmować, nabierze trochę pokory, bo inaczej nie będzie pan mógł długo wykonywać tego zawodu. Proszę spojrzeć, jak pan wygląda.
Słuchając mnie, doktor Dusseldorf miał usta otwarte, jakby połykał jajko. Potem uśmiechnął się, tak naprawdę, i pocałował mnie.
- Masz rację, Oskarze. Dziękuję, że mi to powiedziałeś."



Użytkownik: Lenia 31.03.2011 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka napisana jest w p... | norge
Fakt... to brzmi już trochę, jakby to mówił starzec z brodą. :)
Użytkownik: norge 30.03.2011 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "Niby pisze to 10-letni c... | Lenia
Leniu, ponieważ twoja uwaga była słuszna, pozwolę sobie zrobić małą poprawkę z czytatce. W tym zdaniu, które zacytowałaś.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: