Dodany: 01.09.2006 14:49|Autor: bratek
"Czcij ojca swego..."
Tak wiele książek napisano o II wojnie światowej. Są relacje z walk na lądzie, morzu i w powietrzu. Są wspomnienia ludzi z różnych grup wiekowych, przedstawicieli różnych religii i narodowości. Ale po raz pierwszy wpadła mi w ręce książka zawierająca rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy. Na jej kartach mamy rozmowy z Gudrun Himmler, Eddą Göring, Wolfem-Rüdigerem Hessem, Niklasem Frankiem - czy to naprawdę możliwe, że żyją gdzieś ludzie noszący takie nazwiska?
Różne są słowa rozmówców. Jedne niosą nadzieję, inne wywołują zdziwienie, przerażenie, strach, a nawet ból. Chociaż okazuje się, że ból był udziałem obu stron. Bo przecież w tej wojnie, jak w każdej innej, nie było wygranych i przegranych. Przegraliśmy wszyscy.
Jest rok 1952, Gudrun Himmler szuka (kolejnej) pracy.
"(...) już prawie dogadała się z szefową (...), kiedy ta nagle zapytała:
- Drogie dziecko, nie masz chyba nic wspólnego z tym strasznym Himmlerem, prawda?
- Jestem jego córką - odparła Gudrun i straciła także tę pracę"(1).
Lata powojenne, Edda Göring jedzie na wakacje do Hiszpanii.
"Pewnego razu poszła do sklepu, żeby kupić słoneczne okulary; właściciel, który przypadkiem usłyszał jej nazwisko, zapytał łamaną niemczyzną:
- Jest pani córką... prawdziwego Göringa?
- Tak.
- W takim razie okulary nic nie kosztują"(2).
Ponieważ zawodowo i prywatnie często mam do czynienia z Niemcami, wielokrotnie, szczególnie w czasie prywatnych kontaktów, patrząc na nich zastanawiałam się, jakie to uczucie - przynależeć do narodu odpowiedzialnego za tyle krzywd. Oczywiście nigdy nie odważyłam się o to zapytać. I w książce znalazłam odpowiedź na to pytanie. Ale na wiele innych, zarówno tych stawianych przez autora, jak i tych nasuwających mi się w trakcie lektury, nie znalazłam odpowiedzi. Może po prostu ich nie ma...?
Himmler, Göring, Hess, Frank - nazwiska budowniczych Tysiącletniej Rzeszy budzą w nas, pokoleniu urodzonym wiele lat po wojnie, dreszcz przerażenia. Różne były ich losy po wojnie. Niektórzy zostali skazani przez Trybunał Norymberski na karę śmierci, inni na więzienie. Mną najbardziej wstrząsnął fragment mówiący o Hansie Franku. Ten generalny gubernator Polski, w czasie wojny rezydujący na Wawelu, "dzięki któremu stał się możliwy Oświęcim"(3), oczekując na wyrok nawrócił się na katolicyzm. Po wykonanym wyroku śmierci jego rodzina dostała list od irlandzkiego franciszkanina, który opisał ostatnie godziny życia Hansa Franka. "Tuż po 24.00 przyjął Komunię świętą (...), udzieliłem mu ostatniego błogosławieństwa Kościoła i całkowitego odpustu. (...) Jestem przekonany, że poszedł prosto do nieba i że został sprawiedliwie osądzony na sądzie bożym. Znalazł tam na pewno odpoczynek, spokój i miłość, jakich ten świat dać nie może"(4).
"...i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"...
Jak trudno jest umieć przebaczać.
---
(1) Norbert Lebert, Stephan Lebert: "Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy", tłum. Maria Przybyłowska, Janina Szymańska-Kumaniecka, wyd. Świat Książki, Warszawa 2004, str. 111.
(2) Tamże, str. 125.
(3) Tamże, str. 92.
(4) Tamże, str. 79-80.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.