Dodany: 26.08.2006 21:19|Autor: mazalova

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Iwona czy Agnieszka?
Katner Grażyna

4 osoby polecają ten tekst.

Książka, przez którą odbiłam sobie nerkę o szafę


Zastanawiałam się, jak to napisać, żeby nie bolało. A boli, bo uwielbiam książki, połykam książki i żyję książkami. Niszczenie, zaginanie rogów, brudzenie stron i wyczynianie jakiejkolwiek książkowej perwersji jest dla mnie zbrodnią podpadającą pod trybunał stanu i wszelkie ONZ-y i zasługuje na przymusową depilację pleców. To tyle tytułem wstępu.

Pierwszy raz spotkałam się z recenzją w/w książki w upadłej dzisiaj "Filipince". Pomyślałam: OK. Przeczytałam w recenzji: mądra, wzruszająca powieść.

Drugi raz spotkałam się już z samą książką, którą sprezentował mi niczego niepodejrzewający Tata. "Nie pozwól, by Twoja przyjaciółka przeczytała ją pierwsza"[1] - głosiło hasło na okładce. Dobre hasło, mocne. Wyobrażam sobie, że musiała nad nim siedzieć cała rodzina, pewnie herbaty i sałatki ziemniaczanej poszło przy tym co niemiara.

Książka porządnie wydana, zdjęcie autorki, interesująca notka biograficzna. Jak na debiutantkę, kampania reklamowa godna pozazdroszczenia i pochwały.

No, ale tyle dobrego, bo w końcu miało być o treści książki.

Czegoś - to właściwe słowo - CZEGOŚ tak marnego i żenującego literacko nie widziałam dawno. Właściwie nie wiem, czy widziałam kiedykolwiek wcześniej. Czytałam książkę czerwona ze wstydu i zastanawiałam się, ile osób piszących pochwalne recenzje, z którymi się wcześniej zetknęłam (z recenzjami, nie osobami), raczyło się z wydawcami i autorką herbatą i sałatką ziemniaczaną przy jednym stole.

Lektura przypominała mi natrętnie wszystkie katusze, których doświadczyłam w szkole na lekcjach języka polskiego. I nie znaczy to wcale, że jest podobna do "Chłopów" czy "Nad Niemnem", choć one także katuszy dostarczają - wiadomo. Znaczy to mniej więcej, że przypomniała mi wszystkie te chwile, gdy nauczycielka wypominała mi używanie na tej samej stronie tego samego słowa i nakazywała wymyślanie innych, sztucznych substytutów w takim natężeniu, że pod koniec wypracowania nie wiadomo było, o kim się pisze. Zamiast "chłopiec" trzeba było pisać "młodzieniec", potem zamiast "młodzieniec" - "młokos" i wychodziły obrzydliwie poprawne, obrzydliwie sztuczne teksty.

Tyle gwoli dygresji autora recenzji co do ciężkiego jego dzieciństwa.

Zanim przejdę do działu "najbardziej żenujące cytaty" i dokładniej skrytykuję zawartość dziełka, wypunktuję kilka rzeczy, które mnie drażniły niesamowicie w "stylu pisania".

- Przedawkowanie "?", "!" i "..."... Tego ostatniego ("...") w zbyt dużych ilościach nie cierpię maniakalnie i najchętniej powyrywałabym wykropkowane fragmenty, czyli w tym wypadku połowę książki... Żeby to jeszcze wykropkowano jakieś brzydkie słowo - OK, można to zrozumieć, bo przekleństwo w polskiej powieści jest zawsze na miejscu... :P Ale nie, wielokropek ma tutaj... odgrywać rolę czegoś, co podtrzymuje napięcie i potęguje... wieloznaczność - czyli ma maskować... ogromne braki warsztatowe...

Właściwie trudno znaleźć jakąkolwiek wypowiedź, która nie kończyłaby się wielokropkiem, że już o strumieniu świadomości bohaterki nie wspomnę, bo ten najwyraźniej jest dziurawy jak rajstopy przeciętnej dziwki...

- No właśnie, strumień świadomości-podświadomości bohaterki. Po przeczytaniu "Iwony czy Agnieszki" James Joyce kazałby się ukamienować "Ulissesem". Oto w naszej powiastce mamy do czynienia z brawurowym zastosowaniem kursywy, coby się głupiemu czytelnikowi nie pomyliło, kiedy bohaterka mówi, a kiedy myśli, bo wiadomo, że w dzisiejszych czasach ludzie jacyś tacy bardziej ciemni, i nie czytają, i dłubią w nosie częściej niż zwykle.

Kursywa wprowadza nas w mroczny świat myśli bohaterki, towarzyszymy jej, gdy zastanawia się, czy jej zachowanie jest spowodowane zbliżającym się okresem, i gdy przeprowadza filozoficzne wywody na poziomie dziecka przystępującego do pierwszej komunii. Ostatnio takiej bliskości z nierealnym człowiekiem można było zaznać grając w "The Sims". No cóż, przynajmniej w grze od czasu do czasu człowieka porywali kosmici albo można było zadzwonić po straż pożarną, a potem udawać, że czeka się na pizzę. Że o seksownych pokojówkach nie wspomnę. W książce takich atrakcji człowiek nie ma. No, jeśli nie liczyć brawurowo zastosowanej kursywy.

- Przy lekturze dialogów nieustannie przypominał mi się Grzegorz Rasiak, pseudonim "Drewnialdinho". Nie chodzi o to, że bohaterowie przerzucali się dowcipasami, o które Grzesiu obecnie się obraża na internautów, nie chodzi też o to, że piłka nożna odgrywa w powieści ważną rolę, bo nie odgrywa, niestety. Po prostu myślę, że gdyby Rasiak miał napisać kiedykolwiek dialogi do jakiejś żenującej książki, to zrobiłby to dokładnie w taki sposób - analogiczny do swojej gry.

Ale do rzeczy: połowa dialogów jest niepotrzebna, a połowa jest bzdurna. Oprócz niesłychanie ciekawych i mających wielkie znaczenie dla akcji dialogów bohaterów, którzy zamawiają steki i kolorowe wina, zdarzy się też, że ktoś opowie dowcip z serii Żenujące Dowcipy Prowadzącego, co ma na celu wzbogacenie treści książki i dodanie do niej nutki humoru. Sądzę, że tak właśnie ma być, bo bohaterowie zarykują się po każdym dowcipie śmiechem i poprawia im się humor. Im.

- Opisy przyrody i świata zastanego (tak przez bohatera, jak i czytelnika) to coś, co lubimy najbardziej. Zwłaszcza gdy opisuje się restauracje, wygląd każdej sukienki bohaterki, jej cerę, jej uszy, jej skórę na dłoniach, jej rondle w szafce, zawartość jej lodówki, jej piersi przed stosunkiem, jej piersi po stosunku, jej samochód... Wydawnictwo GREG, specjalizujące się w lekturach z tzw. opracowaniem, wpadło któregoś dnia na niegłupi pomysł i zaczęło adnotować na marginesach, gdzie są opisy, gdzie dialogi, gdzie ważne cytaty. Z tymi opisami na przykład, to dla mnie - człowieka, który cztery razy zabierał się do "Potopu" i nigdy nie dokończył "Krzyżaków" - błogosławieństwo. Coś jak znak "objazd do Opola" przy nieprzejezdnej drodze na Wrocław.

- Suplement? wariacja? próbka pamiętnika? Po co w środku książki autorka umieściła sprawozdanie z podróży bohaterki do Hiszpanii? Rozumiem, że autorka sama odbyła taką podróż, rozumiem, że jej się podobało - w końcu Hiszpania, olé - ale na kiego grzyba marnować 20 stron na "notatki z podróży", gdzie raczy się nas opisami Costa Brava i jedzenia melona? Można by od biedy przyjąć, że ten niesamowicie wciągający fragment ma na celu pokazanie relacji bohaterki i jej nowego gacha, ale po co opisywać relacje, w których najbardziej podniecające jest krojenie sera i to, że gach nie posuwał się za daleko?

- I na koniec mój ulubiony, najbardziej mnie cieszący zarzut - sceny erotyczne. Mało który autor umie poprowadzić swoich bohaterów przez sceny erotyczne tak, aby się oni specjalnie nie spocili i nie popsuli kompozycji książki, ale to, co się wyczynia w tej książce, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia :P. Nie będę poszczególnych fragmentów przytaczać, bo wiadomo, czytać mogą też dzieci, ale do licha ciężkiego, wrzućcie wszystkie w/w zarzuty do jednego worka i wyobraźcie sobie, CO mogło powstać przy takim warsztacie i talencie autorki. Nooo właśnie.

Przejdźmy teraz do galerii Najbardziej Żenujących Cytatów. Właściwie dział ten nie ma tu sensu, bo musiałabym przepisać całą książkę (hehe, dobre, wiem :P :P), ale jednak Wam coś wynajdę ;D.

- UWAGA, BOHATERKA MYŚLI IDĄC PRZEZ KRAKOWSKI RYNEK (oszczędzę Wam kursywy, bo, niestety, tak brawurowo jak autorka się nią nie posługuję):

"(...) lato, to chyba najpiękniejsza pora roku. Chociaż... Kiedyś, gdy byłam młodsza, bardziej lubiłam wiosnę. Rozkwitałam z kwiatami forsycji. Czasami tak jak one z dnia na dzień. Lubię słońce. Niesamowite jak jego promienie mają na mnie leczniczy wpływ. Tak... (...)"[2].
Stirlitz, kurde.

Nieco więcej stron dalej bohaterka zasiada w fotelu (nie chcę Wam dokładniej zdradzać akcji, bo byście sporo przyjemności stracili :P):

"Niepotrzebnie się martwiłam... wszystko skończyło się dobrze... Jak miło, jak przyjemnie czuje się człowiek, któremu hossa zagląda w oczy... Oby trwała jak najdłużej... Boże, dziękuję Ci... Dziękuje, że nade mną czuwasz... Tak sprawnie dzisiaj wszystko poszło... To nawet dobrze, że Janusz ze mną został. Jest dobrym managerem. Pewnie by tego nie sprzedał, gdyby nie choroba żony. Tak mi dobrze... Tak dobrze..."[3].
No mówiłam, Stirlitz w spódnicy.

"Dziwnie się czuję... Nie lubię takiego stanu. Nie wiem nawet jak go określić. Podniecenie...? Strach...? Ciekawość czy niepewność? Noo, nie wiem. Może wszystko razem, zmiksowane"[4].
No Stirlitz.

"- Dzień dobry - przywitała go radośnie.
- Witaj, cieszę się, że cię widzę, Agnieszko. Jak zawsze wyglądasz przepięknie.
- Dzięki. Tobie też niczego nie brakuje - odpowiedziała ze śmiechem.
- Jesteś miła, ale w moim wieku...
- Nie bądź taki skromny (...) [tu następuje strumień świadomości bohaterki, ktorego Wam oszczędzę - przyp. mój - autorka rec.]. - Jak Ci się tu podoba? - zapytała.
- Jest naprawdę ciekawie. Czego się napijesz? - zwrócił się z pytaniem do Agnieszki.
- Martini bianco. Poproszę z lodem, plasterkiem cytryny i pomarańczy.
Kelner z uśmiechem pokiwał głową.
- A co potem? Co pijemy do kolacji...? Wino?
- Może być wino!
- Czerwone? Czy białe?
- Czerwone.
- Francuskie, hiszpańskie, chilijskie...? - pytał Janusz spoglądając do karty.
- Niech będzie francuskie.
- W porządku!... Widzisz, jak zgadzamy się ze sobą? - zażartował.
Przekomarzając się i śmiejąc dokonali wyboru dania. Agnieszka wybrała polędwicę z prawdziwkami, Janusz sandacza z owocami morza. Popijając ulubione martini, Agnieszka opowiadała o zakupie mieszkania, planach z nim związanych, pracach remontowych... Janusz z przyjemnością jej słuchał"[5].

Kusi mnie strasznie, żeby dodać jakiś mały fragmencik erotyczny, bo one w pełni ilustrują pisarską niemoc autorki, ale się powstrzymam.

Reasumując: historia była dobra. Założenie było dobre. Któregoś dnia autorka, szczęśliwa żona i matka dwojga uroczych dzieci, zasiadła do komputera, by napisać powieść. Powieść miała być pouczająca, z przesłaniem i miała pełnić rolę hymnu pochwalnego dla wszystkich dziewczyn, które miały nieciekawe dzieciństwo, a umiały się wydostać z piekła i osiągnąć w życiu sukces. Cel szczytny i brakuje tylko na okładce linka do strony Nakarm Pajacyka.

Jak wszyscy jednak wiemy z innych pouczających historii, czasem pomysł nie wystarczy, żeby pociągnąć całą książkę. Jedna rzecz, która może pociągnąć słabą książkę, to dobrze napisany bohater. Tutaj mamy miotającą się blond dziewuszkę, która czegoś tam chce, czegoś tam się boi, ale nie robi większego wrażenia niż tekturowy radiowóz umieszczany nieraz przy drogach ku przestrodze kierowców. Właściwie, pomimo całego współczucia, które się dla niej czuje, większość czasu ma się właściwie ochotę walnąć ją deską, co specjalnym wyrazem litości nie jest.

Podsumowując: ubawiłam się przednio i wcale się tego nie wstydzę. Dawno żadna książka nie dała mi tyle radości i nie napełniła mnie takim zadowoleniem z samej siebie (to nieustanne poczucie, że NAWET JA napisałabym to lepiej :P). Są kawałki, przy których turlałam się po ziemi, wstawałam, czytałam je jeszcze raz i turlałam się znowu, aż do odbicia nerki o szafę.

A teraz trochę o paradoksach:
- do "Iwony czy Agnieszki" wracam częściej niż do jakiejkolwiek innej książki;
- myślę, że połowa osób, która dobrnie do końca recenzji, miała, ma lub będzie miała ochotę książkę tę przeczytać ;D.


---
[1] Grażyna Katner, "Iwona czy Agnieszka", wyd. KAF, 2003; tekst z okładki.
[2] Tamże, str. 35.
[3] Tamże, str. 51.
[4] Tamże, str. 73.
[5] Tamże, str. 46.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 37591
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 46
Użytkownik: verdiana 27.08.2006 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Masz rację - ja mam ochotę to przeczytać, uwielbiam literaturę humorystyczną. Dziękuję za recenzję, poprawienie humoru i nowy trop. :D
Użytkownik: jakozak 28.08.2006 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację - ja mam ochot... | verdiana
Podobnie, jak Verdianę - korci mnie, żeby to przeczytać i ocenić.
Recenzję napisałaś ciekawie. :-)
Użytkownik: jakozak 28.08.2006 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobnie, jak Verdianę - ... | jakozak
Nie dałaś oceny?
Użytkownik: mazalova 28.08.2006 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie dałaś oceny? | jakozak
Aj, o ocenie zapomniałam. Myślę za to, że recenzja mówi sama przez się jak oceniam książkę :P
Użytkownik: exilvia 27.08.2006 16:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Przezabawna recenzja, chociaż...nie palę się do przeczytania książki, wystarczą mi te fragmenty, które umieściłas w tekście.
Użytkownik: iko 27.08.2006 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
O! czytałam kiedyś tą książkę. Niestety zaginęła mi bezpowrotnie. Są osoby, którym ksiżek się nie pożycza :(
Użytkownik: --- 27.08.2006 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
komentarz usunięty
Użytkownik: misiak297 27.08.2006 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Świetna recenzja!:) Ale po książkę raczej nie sięgnę:)
Użytkownik: olala 28.08.2006 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Czytając Twoją recenzję uśmiałam się do łez ;). Nie powiem nic nowego dodając, że tym razem książka NIE powędruje do schowka :).
Użytkownik: emkawu 28.08.2006 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
fajnie piszesz :-)
Użytkownik: 00761 28.08.2006 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Podobnie jak inni czytać książki nie zamierzam, ale z przyjemnością przeczytam Twoją kolejną recenzję;)
Użytkownik: ella 28.08.2006 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobnie jak inni czytać ... | 00761
Chetnie przeczytam.....Twoja kolejna recenzje ;-)))
Przypomniala mi sie poprawka promotora w mojej pracy mgr.:
zamiast powtarzajacej sie ilosci samochodow mialam napisac - populacja samochodow. Nie poprawilam.
Użytkownik: --- 28.08.2006 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Chetnie przeczytam.....Tw... | ella
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 28.08.2006 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Dzieki za recenzje. Usmialam sie serdecznie.

To zabawne, bo przypomniala mi sie Courts Mahler i Mniszkowna - jak ten kicz sentymentalny jest do siebie podobny. Zmieniaja sie warunki, ba swiat caly sie zmienia, a piersi bohaterek faluja wzburzeniem nieziemskim na mysl o goracym spojrzeniu ordynata/Janusza/Rodriga czy innej jeszcze cholery. Mnie to naprawde nieziemsko smieszy. Ania Shirley i jej klub powiesciowy - Geraldina o purpurowych (przekrwionych?:) oczach i zawistna przyjaciolka, ktora wpycha ja do rzeki, aby amant mogl zginac w probie ratowniczej. Ech, wzruszylam sie:)))

A wiec jest jeszcze ktos, kogo irytuja wielokropki w zbyt wielkim natezeniu. Hurra!

Eco to ujal najlepiej

"Manifest komunistyczny zaczyna sie od slow "Widmo krazy po Europie, widmo komunizmu" - i kazdy przyzna ze to jest bardzo dobry incipit. Wyobrazmy sobie ze Marks z Engelsem pisza "Widmo krazy po Europie, widmo... komunizmu". Albo inne warianty "Byc albo... nie byc oto jest... pytanie." To zalosne asekuranctwo, to proba dokonania rewolucji z pozwoleniem w kieszeni" (Cytat z pamieci).



Użytkownik: sowa 28.08.2006 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieki za recenzje. Usmia... | aleutka
Aleutko - podpisuję się pod Twoimi (i przez Ciebie zacytowanymi) spostrzeżeniami całą sową:-))). (Ach... tylko nie mówmy już o wielokropkach... brrr!!! Dostaję od nich szczękościsku, rzadka rzecz u ptaków;-/).
Użytkownik: Gusia_78 28.08.2006 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Dowcipna i dobra recenzja. Ja przebrnęłam przez 20 stron tego "dzieła" i dopiero wtedy poddałam się. Naprawdę czytając takie grafomańskie cuda można się dowartościować myśląc, że bez trudu napisze sie coś znacznie lepszego.
Użytkownik: eliot 22.09.2006 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Cieszę się, że Joyce nie żyje, bo nie życzyłabym mu ukamienowania "Ulissesem", a tym bardziej poznania opisanego "dzieła".
Recenzja jest znakomita. A najbardziej podoba mi się jej tytuł.
Użytkownik: archijoa 10.07.2007 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
świetnie piszesz, bardzo sprawny styl :)
po książkę może sięgnę, gdy ją przypadkiem upoluję podczas wizyty w bibliotece
Użytkownik: mazalova 10.07.2007 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Mam nadzieję, że nie ma jej już w bibliotekach ani księgarniach ;-)
Użytkownik: indiansummer 10.07.2007 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie ma j... | mazalova
Może ukaże się w drugim obiegu? :)
Użytkownik: indiansummer 10.07.2007 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Może ukaże się w drugim o... | indiansummer
Ojej! To arcydzieło ma 400 stron!
Użytkownik: mazalova 11.07.2007 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej! To arcydzieło ma 40... | indiansummer
A jednak udało Ci się upolować ;-D
Użytkownik: ahna 25.12.2007 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A jednak udało Ci się upo... | mazalova
Chyba się wybieram na polowanie. Haha, osiągasz efekt odwrotny niż typowa niepochlebna recenzja.

Zastanawiam się tylko, czy pochlebna recenzja w Twoim wykonaniu może być równie rozrywkowa (przeczytałam wszystkie 5 za jednym zamachem)? Czekam i na taką :)
Użytkownik: katarzynastangr 07.04.2009 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
[Ciach] - Komentarz usunięto z powodu złamania Regulaminu BiblioNETki. Admin.
Użytkownik: woy 07.04.2009 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ciach] - Komentarz usuni... | katarzynastangr
Łał, perełka. I rady na przyszłość, i adpersony jakie śliczne. Wzorzec, można powiedzieć, merytorycznego głosu w dyskusji. Aż sie prosi o linka w regulaminie :)
Użytkownik: hburdon 08.04.2009 00:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Łał, perełka. I rady na p... | woy
Omatko, znów mnie coś ominęło, jaki ten Admin szybki. Ale za to przeczytałam sobie powtórnie Mazalovej recenzję i jest równie dobra jak kiedyś. :)
Użytkownik: woy 08.04.2009 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, znów mnie coś omi... | hburdon
Powinno powstać archiwum wyciętych perełek, ku uciesze spóźnialskich. Czemu mają być pokrzywdzeni? ;)
Użytkownik: hburdon 08.04.2009 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Powinno powstać archiwum ... | woy
Nie zasejwowałeś sobie gdzieś na dysku przypadkiem? :)
Użytkownik: janmamut 08.04.2009 18:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zasejwowałeś sobie gd... | hburdon
...bo jeśli tak, to ja też bym się uśmiechnął o jakąś kopię.
Użytkownik: woy 09.04.2009 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zasejwowałeś sobie gd... | hburdon
Niestety, do głowy mi nie przyszło. Ale nie ma czego aż tak bardzo żałować, może tylko okazji to poznęcania się nad kolejnym wyznawcą Jedynej Słusznej Czyli Mojej Linii. :)
Użytkownik: Sluchainaya 09.04.2009 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Świetna recenzja :) Czyta się przyjemnie, a cytaty miód na... moje czytelnicze oczy :D

Chciałam jeszcze nawiązać do Twojej wypowiedzi na temat książek i różnych perwersji z nimi wyczynianych. Wiesz, że odkąd studiuję bibliotekoznawstwo, to coraz mniej przejmuję się książkami? To tylko rzecz, rzecz która ma cieszyć. Nie lubię pozaginanych rogów, powyrywanych kartek i pomiętych okładek. Ale notatki na marginesie książki, którą uwielbiam, z którą pragnę "podyskutować" - to jest to! Czasem żałuję, że te książki mają tak wąskie marginesy...
Użytkownik: mazalova 10.04.2009 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja :) Czyta... | Sluchainaya
Studiujesz bibliotekoznawstwo? Why?
Użytkownik: Sluchainaya 10.04.2009 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Studiujesz bibliotekoznaw... | mazalova
Why not?
A co konkretnie chcesz wiedzieć?:)
Użytkownik: mazalova 11.04.2009 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Why not? A co konkretnie... | Sluchainaya
Interesuje mnie co myśli sobie człowiek, który zdaje na bibliotekoznawstwo. "Super, spędzę życie w bibliotece" czy "motyla noga, nareszcie dowiem się o co chodzi z wypełnianiem tych fiszek i kart bibliotecznych"?
Interesuje mnie motywacja i jakie dla przykładu macie zajęcia na tym kierunku, czego konkretnie się uczycie, z czego macie egzaminy itd.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 11.04.2009 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Interesuje mnie co myśli ... | mazalova
http://ibin.us.edu.pl/wazne_info/rygory.html
Na informacje naukową i bibliotekoznawstwo zdawałam głównie dlatego, ponieważ uwielbiam czytać, ale nie mam zacięcia do rozkładania na części składowe wierszy (jak na filologii polskiej).
Użytkownik: mazalova 11.04.2009 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ibin.us.edu.pl/waz... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
No, taką motywację rozumiem, ale nie lepiej byłoby złożyć na jakaś ciekawa filologia obca? Bo tak sobie, widzisz, oglądam te rygory i trochę dla mnie to wszystko i śmieszne i straszne. Wyszukiwanie informacji w internecie: siedzicie 1,5 godziny na google? Albo: jak może wyglądać nauka o bibliotece? Żeby nie wspomnieć o ekscytującej Historii piśmiennictwa polskiego? A nauka o informacji?
Ok, są jakieś tam ciekawe sprawy typu historia kultury czy książki czy dzieje literatury powszechnej, ale większość wygląda jak typowe zapychacze czasu i etatu dla profesorów. Nie czepiam się Ciebie, mnie Twoja motywacja wystarcza; pytam i dociekam z ciekawości, bo akurat sensowność czy praktyczność tego kierunku od lat pozostaje dla mnie tajemnicą.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 11.04.2009 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No, taką motywację rozumi... | mazalova
Faktycznie niektóre przedmioty są zapychaczami czasu i wcale temu nie zaprzeczam. Ale np. wyszukiwanie informacji- to nie siedzenie na googlach, to zajęcia na których poznaje się różne: wyszukiwarki, metawyszukiwarki, serwisy informacyjne, bazy danych i ich możliwości (jakie informacje możemy znaleźć, jakie klucze zastosować). Nauki o bibliotece nie miałam, ani nauki o informacji- więc się nie wypowiem. Historia piśmiennictwa polskiego to nic innego jak poznawanie (jak na filologii polskiej) tekstów staropolskich, może nie brzmi ciekawie, ale jakąś wiedzę, chociaż minimalną przyszli bibliotekarze, pracownicy księgarń i antykwariatów powinni posiadać.
Użytkownik: Sluchainaya 11.04.2009 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Interesuje mnie co myśli ... | mazalova
Wiesz dlaczego studiuje ten kierunek? Bo książki są moją pasją, więc mam nadzieję, że moja przyszła praca będzie z nimi związana. Nie mam nic przeciwko pracy w bibliotece, bo np. praktyki miałam w bibliotece PWST, gdzie była świetna atmosfera i pracowało się przyjemnie. Praca na etacie tam, nie była wcale źle opłacana, a do tego masz wolne weekendy, cały sierpień wakacje... Żyć nie umierać :) Nie dość, że pracujesz z ciekawymi ludźmi i książkami, to jeszcze masz dużo czasu dla siebie.

Uczymy się różnych rzeczy - od wyszukiwania informacji różnego rodzaju, po historię literatury, książki, filozofię, dydaktykę itd. Może i owszem - połowa z nich do zapychacze czasu, które mnie strasznie irytują, ale są też przedmioty interesujące i ułatwiające życie człowiekowi, który ma jakiś tam pęd do wiedzy. Teraz przynajmniej nie mam problemu z korzystaniem z jakiejkolwiek biblioteki, nieraz wyszukuję książki dla moich znajomych, którzy tego nie potrafią zrobić.

Widzisz - moim marzeniem największym, jest założenie własnej księgarni. Może udało by mi się to bez studiów, ale dzięki tym studiom wiem także jak to zrobić, od strony teoretycznej, mam okazję poznać osoby, które mają w tym jakieś doświadczenie. Ale mimo wszystko w dzisiejszych czasach liczy się wyższe wykształcenie. A wyższe wykształcenie w kierunku, który umożliwia Ci realizację swojej pasji, to chyba duże szczęście w życiu człowieka.
Użytkownik: mazalova 11.04.2009 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz dlaczego studiuje t... | Sluchainaya
Taka odpowiedź mi wystarczy, dziękuję i życzę Ci wszystkiego dobrego :)
Użytkownik: Sluchainaya 12.04.2009 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Taka odpowiedź mi wystarc... | mazalova
Wzajemnie :)
I nie podchodź na przyszłość tak sceptycznie do bibliotekarzy :) Po co dawać się tak łatwo stereotypom ;)
Użytkownik: mazalova 12.04.2009 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wzajemnie :) I nie podc... | Sluchainaya
Nie do bibliotekarzy podchodzę sceptycznie, a do studiów pod tytułem bibliotekoznawstwo :)
Użytkownik: Aquilla 11.04.2009 00:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Bardzo dobra recenzja, mam tylko jedno ale - ja na powtarzanie co zdanie tego samego słowa (patrz 7 akapit) jestem uczulona tak samo jak Ty na... wielokropki. Więc z tą jedną sentencją się... nie zgadzam ;)

A książki do schowka nie wrzucam - za duży mam dobrych lektur do przeczytania.
Użytkownik: mazalova 11.04.2009 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dobra recenzja, ma... | Aquilla
wiem o co Ci chodzi, ale moj zamysł był tutaj trochu inny: powtarzanie tego samego słowa (bez uzasadnienia stylistycznego) jest równie pociągające jak odgłos tłuczenia młotkiem o 6 rano w niedzielę. Zaraz kojarzą się wypracowania debili, którzy opowiadania 'moje wakacje' trzaskają: dziadek wsiadł na rower. on wiedział, że rower jest zepsuty, a mimo to dziadek pojechal na jabłka. dziadek chciał je zjeść".
nie wycofuję się jednak z moich zastrzeżeń co do przekombinowanej różnorodności podmiotu (hoho!), bo to wszystko sprawia, że tekst wygląda cudacznie: "dziadek wsiadł na rower, starszy człowiek wiedział, że urządzenie dwukołowe jest zepsute, a mimo to mężczyzna posunięty w latach pojechał na jabłka. staruszek chciał je zjeść."
and the point in this story is... produkować zdania tak, żeby podmiot nie występował w zbliżonych do siebie sekwencjach. o.
Użytkownik: rastanja 22.06.2009 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Uśmiałam się przy Twojej recenzji. Jest doprawdy rewelacyjna. Te nieszczęsną książkę dostałam kiedyś od mamy na urodziny. Przeczytanie było dla mnie traumą :)
Użytkownik: jakozak 14.01.2016 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Uśmiałam się przy Twojej ... | rastanja
Nie warto się męczyć. Po 60 stronach odłożyłam ją. Szkoda czasu.
Użytkownik: xexaa 17.11.2010 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiałam się, jak to... | mazalova
Niewiele brakowało i spadłabym z krzesła!
Twoja recenzja jest boska! <hahaha>
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: