Dodany: 25.08.2022 13:42|Autor: fugare

Czytatnik: Zapisane na marginesach

3 osoby polecają ten tekst.

Węgierski zbieg okoliczności


Od myślenia magicznego lub życzeniowego, już tylko krok dzieli nas do wiary w gusła i zabobony, więc chyba lepiej z niego nie korzystać, a już na pewno nie chwalić się nim publicznie. Cóż jednak robić, kiedy książki w jakiś tajemniczy sposób przychodzą parami, same wchodzą w ręce w księgarni, zerkają z okienka bookcrossingowej gablotki – przypadek? Oczywiście, ale miło jest myśleć, że sprawiają to jakieś nieznane, a sprzyjające okoliczności dobrego losu, które mają dla mnie jeszcze dużo takich zdarzeń w zanadrzu. Najpierw, wpadł mi w ręce Dziennik z piwnicy (Nagy Lajos), prosto z półki w parku, a zaraz za nim Zamknięte drzwi (Szabó Magda), w bardzo symbolicznej cenie, w stacjonarnej księgarni należącej do ogólnopolskiej sieci z przyjaznym zielonym logo.

O wolnych książkach i punktach ich wymiany, pisałam już rok temu w czytatce Wolne książki i wolny wybór , a ponieważ mój urlop przypada co roku w mniej więcej podobnym terminie, to zupełnie przypadkowe (rzecz jasna!) spacery w kierunku tych miejsc odbywam również w podobnym czasie. Znaleziony w stacji bookcrossingowej „Dziennik z piwnicy” trochę odstraszał mnie z początku informacją, że wydany został w latach 70. w serii „Biblioteka Zwycięstwa”, tuż obok innych „prawomyślnych” pozycji literackich. Biogram pisarza pasował zresztą jak ulał do ówczesnych wymagań – Lajos Nagy, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej miał lewicowe przekonania i był członkiem działającej na Węgrzech partii komunistycznej. Postanowiłam jednak dać szansę autorowi i „Dziennikowi z piwnicy”. To zapiski z okresu ponad dwóch tygodni (od 2 do 18 stycznia) przeżytych w czasie oblężenia i bombardowania Budapesztu przez wojska radzieckie w 1945 roku. Razem z żoną, mieszkał wówczas Lajos Nagy w jednej z budapesztańskich kamienic. Podczas pierwszych nalotów oboje, tak jak inni lokatorzy, próbowali chronić się w piwnicy tylko w czasie ogłaszanych alarmów, jednak wraz z nasileniem bombardowań i coraz większymi zniszczeniami, zmuszeni zostali do przeniesienia się tam na stałe. Wrażenia z tej trudnej do przetrwania egzystencji autor notował każdego dnia na kartkach, przy świeczce w piwnicy i podczas krótkich wyjść na zewnątrz. Sytuację małżeństwa o antyfaszystowskich poglądach komplikował fakt żydowskiego pochodzenia żony pisarza i proniemieckich sympatii większości sąsiadów. Jak wiadomo, Węgry były jednym z drugorzędnych, ale jednak członków Osi, czyli państw wspierających Niemcy hitlerowskie, i chociaż, jak podaje wielu historyków Węgry w stosunku do Polski i Polaków zachowywały się w sposób nieomal honorowy m.in. pomagając uchodźcom, to Lajos Nagy w swoim Dzienniku pokazuje obraz społeczeństwa wspierającego niemieckich żołnierzy w obronie Budapesztu. Zresztą i ci oczekujący Armii Radzieckiej, jak autor znajdujący się w mniejszości, jak i zwolennicy Niemiec dzielili ten sam straszny los ludności cywilnej uwięzionej w bombardowanym mieście. Książka jest dokumentalnym zapisem wydarzeń, emocji i przeżyć z tamtego okresu, chociaż trudno mi było pozbyć się gorzkiej refleksji, że czytając ją po ponad siedemdziesięciu latach, takie same opisy i relacje mogę znaleźć w aktualnej prasie i mogłabym podpisać się pod wyznaniem autora: ”A więc to też jest możliwe? Tak! Po odwiecznej kulturze, po dziełach tylu pisarzy, uczonych i socjologów. Po Chrystusie, Petöfim i Freudzie. Boże wielki! Jestem pisarzem. Jak po tym wszystkim będę mógł pisać o człowieku. Przecież sam widzę, że człowiek nie zdał tu egzaminu. Nieodwracalnie, na wieki”[1]. Lajos Nagy przeżył bombardowanie Budapesztu, doczekał też zwycięstwa idei, którą wspierał, choć może nie doświadczył jej pełnego „rozkwitu” – zmarł w stolicy Węgier w 1954 roku.

Niewiele, poza narodowością, łączy autorkę „Zamkniętych drzwi” Magdę Szabó z Lajosem Nagy. W latach powojennych, aż do końca lat 50., niejako w konsekwencji wyróżnienia nagrodą Baumgartena, ukarana przez władze swojego kraju zwolnieniem z pracy, miała również zakaz publikowania. Ten trudny dla pisarki czas, został - jak można się domyślać -ujęty jako jeden z licznych wątków autobiograficznych w powieści. Pisarkę-bohaterkę poznajemy właśnie w momencie, kiedy (nie zostaje to dokładnie nazwane, ale przypuszczam, że w wyniku zdjęcia wspomnianego zakazu) jej kariera literacka zaczyna nabierać tempa. Jest zapraszana na spotkania, pisze, publikuje i ma coraz mniej czasu na życie osobiste, a ponieważ „zdolność tworzenia to stan łaski, i musi zaistnieć tyle różnych czynników, żeby coś wyszło z pisaniny, podniecenie i spokój, wewnętrzna cisza i rozpierający poryw, który jest zarazem i słodki, i gorzki” [2] postanawia zatrudnić osobę do prowadzenia domu. Po różnych konsultacjach ze znajomymi, udaje jej się uzyskać informację, o właśnie takiej - godnej zaufania i spełniającej wszelkiej kryteria - starszej kobiecie. Okazuje się jednak, że to nie Emerenc, bo tak ma na imię przyszła służąca, potrzebuje referencji. To ona zadecyduje, czy zaakceptuje kandydaturę domu i jego mieszkańców i podyktuje warunki. Obserwujemy zmieniającą się na przestrzeni lat relację dwóch kobiet: młodej, wykształconej, inteligentnej, empatycznej, otwartej pisarki i surowej, zamkniętej w sobie, bardzo ekscentrycznej i korzystającej wyłącznie z własnej interpretacji świata i ludzi, Emerenc. Więź i wzajemna zależność, jaka połączy kobiety nie jest łatwa. Jest jak czytanie instrukcji obsługi napisanej w obcym języku, a w tym wypadku jest to instrukcja obsługi drugiego człowieka i nauka zasad według których działa jego świat. Nauka na błędach. Co z tego wyniknie, czyje drzwi były zamknięte i dlaczego – tego można dowiedzieć się z już tylko z tej fascynującej książki. Książki, która dla mnie, spełnia wszystkie warunki lektury idealnej. Takiej, od której nie można się oderwać, chociaż prawie wszystko dzieje się na płaszczyźnie relacji między bohaterkami. Otrzymujemy dwa psychologiczne portrety i zagadkę, lub raczej filozoficzny dylemat do rozwikłania. Sama autorka zdaje się dokonywać krytycznej analizy postaci swojego powieściowego alter ego, ale to czytelnikowi stawia pytanie o granice ingerencji w życie drugiego człowieka, o zaufanie, o dotrzymywanie słowa, honor.
Do końca roku pozostało jeszcze dużo czasu, ale myślę, że pierwsza pozycja „Zamkniętych drzwi” na mojej liście książek i to nie tylko tego roku, nie jest zagrożona. Obie lektury uzupełniają się w ciekawy sposób i dają, poza czysto literacką rozrywką, widziany z różnych perspektyw obraz Węgier w okresie drugiej wojny światowej i w latach powojennych.

[1] „Dziennik z piwnicy”, Lajos Nagy, przełożyła Krystyna Pisarska, Wydawnictwo Czytelnik, 1976, seria Biblioteka Zwycięstwa.
[2] „Zamknięte drzwi”, Magda Szabó, przełożyła Krystyna Pisarska, Wydawnictwo Bona, 2013.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 640
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Losice 19.09.2022 02:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Od myślenia magicznego lu... | fugare
Twój węgierski "trop" w literaturze światowej, a szczególnie pierwsza pozycja powieści Zamknięte drzwi (Szabó Magda) na liście książek roku 2022, skojarzył mi się z moją książką roku 2018.

Była nią również węgierska powieść, Petera Nadasa Pamięć (Nádas Péter), której główny wątek dotyczy rewolucji 1956 roku w Budapeszcie - pokusiłem się nawet o krótką impresję z tej lektury Między Marcelem Proustem, a Virginią Woolf.

Literatura węgierska jest zaskakująco bogato reprezentowana na stronach biblioNetki - wystarczy wspomnieć kultowy Żar (Márai Sándor) (591 ocen) - w tym miejscu muszę zrobić małą dygresję; gdy wypożyczyłem tę książkę z biblioteki, skusiła się ją przeczytać również moja żona, a potem jej koleżanka i mąż koleżanki, a na koniec moja synowa (w efekcie zapłaciłem karę za przetrzymanie książki - pocieszam się, że literatura węgierska zaciągnęła u mnie dług wdzięczności i jakoś to przeżyję).

Bardzo wysoko oceniane są również Dziennik (Márai Sándor) (mam je na mojej długiej "krótkiej liście").
Należałoby jeszcze powrócić do noblisty Kertész Imre i kolejnego węgierskiego kandydata do Nobla Krasznahorkai László, a i to listy nie zamyka.
Tylko pogratulować węgierskim czytelnikom bogactwa dobrych pozycji do czytania ....
Użytkownik: fugare 19.09.2022 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Twój węgierski "trop" w l... | Losice
Przeczytałam Twoją czytatkę i dziękuję za polecenie tej powieści. Myślę, że to może być bardzo interesująca pozycja również dla mnie. Szabó Magda zachwyciła mnie. To bardzo piękna, a jednocześnie intrygująca i wciągająca lektura, co jak wiadomo nie zawsze idzie w parze, a przynajmniej mnie, czasem zdarza się docenić dopiero po fakcie książkę, która mnie strasznie męczyła podczas czytania. W tym przypadku o żadnej "męce" mowy nie ma - od "Zamkniętych drzwi" nie mogłam się oderwać. Oczywiście czuję się adresatką gratulacji, bo już umieściłam się na liście potencjalnych czytelników kolejnych pozycji z literatury węgierskiej.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: