Dodany: 18.12.2021 00:40|Autor: ilia

Czytatnik: Life is brutal and full of zasadzkas ...

4 osoby polecają ten tekst.

Moje biblioteki


Od zawsze pożyczam książki w bibliotekach. Gdy mieszkałam w mniejszych miastach zazwyczaj korzystałam z jednej, gdy w większych miastach, to z kilku/kilkunastu filii miejskiej biblioteki. W przeważającej większości mieściły się one w nowych budynkach. Teraz, gdy mieszkam w Rudzie Śląskiej - niektóre są w starych, zabytkowych budowlach.

Kiedyś chodziłam do biblioteki z kartką, z zapisanymi tytułami książek, ale na miejscu i tak największą przyjemnością było przechadzanie się między półkami i trafianie na książki-skarby nieznane mi lub odkrywanie nowych autorów.
Obecnie to już jedynie odbieranie w bibliotece zamówionych przez internet książek.

Lubię wypożyczać książki. Gdy mam sprawę do załatwienia w jakiejś dzielnicy miasta, przeważnie zaglądam też do biblioteki. Ruda Śląska ma 11 dzielnic i 13 filii MBP. Jestem zapisana do dziewięciu, a mam zamiar zapisać się jeszcze do dwóch, bo tam są książki, które chcę przeczytać, a znajdują się tylko tam. Często, zwłaszcza gdy jest ciepło idę na piechotę (nawet ponad godzinę w jedną stronę) specjalnie do jakiejś biblioteki, aby przy okazji poznawać dzielnice mojego miasta. Są to bardzo ciekawe wycieczki. Gdy jest zimno też chodzę piechotą do bliższych dzielnic; do dalszych jadę już autobusem.

Kilka bibliotek znajduje się w bardzo interesujących budynkach.
- Stacja Biblioteka powstała niedawno, w wyremontowanym zabytkowym dworcu kolejowym Chebzie. Ludzie przyjeżdżający do Rudy Chebzia muszą przejść przez hol, z którego przez szklane ściany widać całą bibliotekę.
https://biblioteka.r-sl.pl/biblioteka/index.php/stacja_biblioteka.html

- Biblioteka Ficinus znajduje się w jednym z domów Koloni robotniczej Ficinus wybudowanej w latach 1860-67 (dzielnica Wirek). Kolonia ta jest wpisana do rejestru zabytków oraz znajduje się na trasie Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego (wraz m.in. z Nikiszowcem).
https://biblioteka.r-sl.pl/biblioteka/index.php/biblioteka_ficinus.html​

- Filia nr 18 w Halembie mieści się w pałacyku zbudowanym w połowie XVIII wieku przez ówczesnych właścicieli tych ziem, hrabiów von Donnersmarck.
https://biblioteka.r-sl.pl/biblioteka/index.php/filia_18.html

- Filia nr 4 w Nowym Bytomiu jest w Miejskim Centrum Kultury. Budynek powstał pod koniec XIX wieku jako Hüttengasthaus, czyli oberża hutnicza dla mieszkańców Rudy Śląskiej - ówczesnej Friedenshütte.
https://biblioteka.r-sl.pl/biblioteka/index.php/filia_4.html

- Filia CIS Stara Bykowina. Początkowo była tam szkoła, zbudowana w 1905 r., później prowizoryczny kościół.
https://www.wirtualnaruda.pl/0201.htm
https://biblioteka.r-sl.pl/biblioteka/index.php/filia_cis_stara_bykowin​a.html


A Wy? Jakie macie ciekawe biblioteki w swoim miejscu zamieszkania?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 693
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: fugare 18.12.2021 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Od zawsze pożyczam książk... | ilia
Bardzo ciekawa ta "Stacja Biblioteka".
W Bydgoszczy główna siedziba Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej mieści się również w starym budynku z XVIII wieku na Starym Rynku w centrum, ale ma wiele filii rozsianych po całym mieście.
https://visitbydgoszcz.pl/pl/miejsca/21-instytucje-kultury/409-wojewodzka-i-miejska-bibliotek
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 21.12.2021 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Od zawsze pożyczam książk... | ilia
Bardzo ciekawy temat, aż dziwne, że tu nie pisze gros BNetkowiczów !

Moja przygoda biblioteczna zaczęła się równocześnie ze szkołą podstawową - mama zapisała mnie do filii w centrum Otwocka, koło mieszkania babci (miałem tam meldunek). Do dziś pozostaje moją ulubioną wypożyczalnią, choć odkąd wyprowadziłem się z Otwocka, to już tam nie zaglądam. Spędziłem tam mnóstwo czasu, także w czytelni, pierwsze książkowe pożyczki w życiu miały tam moje starsze dzieciaki. Uwielbiam jej zapach. O budynku owej bbteki również można się ciekawych rzeczy dowiedzieć:

"Przedwojenny budynek mieszkalny zajęty został po wkroczeniu wojsk sowieckich 29 lipca 1944 roku na siedzibę NKWD. (…)
Po opuszczeniu Otwocka przez wojska sowieckie parter budynku stał się siedzibą Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej i Prokuratury. Na piętrze zakwaterowano pracowników resortu.
Od 1969 roku mieści się w nim Miejska Biblioteka Publiczna."

Po przeprowadzce do własnego mieszkania zapisałem się do innej bbteki, mieszczącej się w modernistycznym peerelowskim pawilonie - byłem dobrze znany paniom bibliotekarkom, to tam gdzieś w IV klasie wypożyczyłem Mity greckie (Graves Robert), w V-VI Limes inferior (Zajdel Janusz A. (Zajdel Janusz Andrzej)), a w VII W stronę Swanna (Proust Marcel). Piękne czasy, gdy przetrzymywało się książkę pół roku i nie było problemu ;)

Z bbteki szkolnej niechętnie korzystałem, mały wybór i niezbyt miła bibliotekarka… Lata później zapisałem się do bbteki przy klubie Smok, pod koniec mojej bytności w Otwocku to tam najczęściej wypożyczałem. Bywało się także w bbtece pedagogicznej, to także już raczej na studiach.

W okresie liceum mieszkałem w internacie na Wierzbnie - jedną z pierwszych aktywności moich było pójście do kierownika internatu z prośbą o podpisanie zgody na możliwość korzystania z bbteki w pobliżu, na Modzelewskiego. Tam wypożyczałem książki tonami, bywałem nawet 5-6 razy w miesiącu. W sumie cały Prattchet stamtąd był właśnie przeze mnie wypożyczany sukcesywnie. Tam też trafiłem na Goodkinda, półka nowości nigdy mnie nie zawiodła.

W liceum i na początku studiów chadzałem także do BN, ale w specyficznym celu: do czytelni dokumentów dźwiękowych, do której także wypożyczałem partytury: aby słuchać (z winyli) muzyki i śledzić jej zapis z partytur.

Wiele lat później, już na drugim kierunku studiów, zapisałem się do BUWu i to była prawdziwa rewolucja: nagle wiele pozycji, których nigdzie nie mogłem znaleźć, okazała się dostępna. Uwielbiałem chodzić między półkami i odkrywać prawdziwe rarytasy. Niestety szczęście nie trwało długo, bo po II roku przerwałem drugi kierunek, aby pójść do pracy.

Po pewnym czasie jednak okazało się, że zmieniono warunki dostępu do sieci bibliotek - już nie trzeba było być zameldowanym w okolicy, ba – nawet nie trzeba było płacić kaucji! A prócz tego zapisywało się od razu do całej sieci bibliotecznej!! Więc nagle z czytelnika kilku (może kilkunastu) bibliotek stałem się czytelnikiem kilkudziesięciu! Kiedyś wyliczałem, ile tego jest razem, ale w tej chwili nie pamiętam. Są to jednak sieci warszawskie: Śródmieście, Wola, Ochota, Żoliborz, Mokotów. No i Czytelnia M.St. Warszawy na Koszykowej - niestety, tutaj wiele pozycji dostępnych tylko na miejscu…

W końcu także po latach złamałem się i nawiedziłem bbtekę w moim obecnym mieście zamieszkania - i teraz bardzo sobie ją chwalę, szczególnie ze względu na duże ilości nowości, które w niej goszczą. Niestety, plagą są w niej przetrzymania (de facto kradzieże) książek…


Warto może niejako na marginesie dodać, że BNetkowy schowek (pozycje, które chcę przeczytać) mam przeniesiony do gsheeta, gdzie obok tytułów umieszczone są kolumny z sieciami bbtek, a w pola wpisane są numery filii, gdzie książkę można znaleźć. Dzięki temu mogę łatwo wyfiltrować, jakie mam "możliwości" wypożyczania, jeśli udaję się do konkretnej biblioteki - aby nie brać tylko jednej książki :)
Użytkownik: Artola 22.12.2021 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Od zawsze pożyczam książk... | ilia
Niedawno pisałam o moich bibliotecznych wspomnieniach ;) Ginący czar bibliotek?
Przygodę biblioteczną zaczynałam w szkole, od samego początku podstawówki. Do dziś pamiętam emocje towarzyszące mi podczas wypożyczenia a potem czytania Dzieci z Bullerbyn (Lindgren Astrid) bodajże w I lub II klasie :)
Potem była osiedlowa biblioteka w PRLowskim pawilonie, potem kolejna po przeprowadzce ;)
A potem...powstała sieć miejska i czas rewitalizacji łódzkich kamienic. Śmiejemy się w rodzinie, że jak nie wiadomo, co zrobić z rewitalizowaną kamienicą, to...otwiera się bibliotekę ;) Wyrastają jak grzyby po deszczu! W starych, pięknie odnowionych kamienicach, w dawnych mieszkaniach (są przejścia między pokojami, łazienka, część pokoi od ulicy, część już w oficynie z oknami na podwórze). W niektórych dobudowywane są nowoczesne szklane elementy, co nadaje uroku nowoczesności.
Filiom nadawane są nazwy: mamy bibliotekę Tuvim, Wolność, Rozgrywkę, Słówka, Bibliotekę z kotem czy Pod Babą Jagą i wiele innych:)
I mamy też wynalazek, nie wiem, czy znany w innych miastach? Szuflandię! Czyli "ścianę" podobną do paczkomatu ;) w której umieszczone są książki, można wypożyczać całodobowo :)
Z tego, co widzę na stronie Biblioteki Miejskiej, na chwilę obecną jest 80 filii :) Osobiście jestem zapisana do 10, ale najczęściej korzystam z 3-4 najbliższych pracy (odbieram książki po drodze). Reszta to jednorazowe wypożyczenia książek, na których bardzo zależało mnie lub mężowi ;)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 22.12.2021 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedawno pisałam o moich ... | Artola
U mnie jest książkomat, ale płatny - nie przypiliło mnie nigdy aż tak, by nie móc poczekać do otwarcia bbteki ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.12.2021 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Od zawsze pożyczam książk... | ilia
Najważniejszą z bibliotek, z których korzystałam w dzieciństwie, była gminna biblioteka w Nowym Korczynie, o której już tu w różnych miejscach wspominałam, ale nie pamiętam, w jakich wątkach. Mieściła się przy ulicy Piłsudskiego, między kościołem klasztornym a rynkiem, w parterowym drewnianym domku, i przez kilkadziesiąt lat prowadziła ją ta sama osoba, panna Maria Babiczówna. W połowie lat 60, gdy zaczęłam uczęszczać do biblioteki, nie była już młoda, a pracowała jeszcze przez kolejnych lat kilkanaście. Wyglądała jak stereotyp bibliotekarki: niska, szczupła, ze szpakowatymi włosami ściągniętymi w gładki koczek, w okrągłych okularach w solidnej oprawie, ubrana w prostą wełnianą suknię z kołnierzykiem albo w spódnicę za kolana, koszulową bluzkę i dziergany pulowerek. Nie była nawet tak serdeczna i wylewna, jak niektóre panie w mojej dzielnicowej filii dla dzieci, miała natomiast niesamowity dar, jakiś siódmy zmysł umożliwiający jej rozeznanie potrzeb czytelnika po zamienieniu z nim ledwie paru zdań. Pamiętała wszystkich swoich klientów – i tych regularnie co tydzień czy dwa wypożyczających po jednej książce, i takich, którzy brali coś dwa czy trzy razy w roku i przetrzymywali „do upadłego”, i sezonowych, którzy zachodzili po książki tylko w zimie, w okresie spokoju od prac polowych albo podczas wakacji. Książki wolałam zawsze wybierać sama, buszując między regałami, wyciągając jedną po drugiej i przeglądając w otwartych na chybił trafił miejscach, ale jeśli panna Babiczówna podsunęła mi jakiś tytuł, nie musiałam zaglądać do środka; czułam, że będzie dobry i nie pamiętam, bym kiedyś doznała zawodu. Nie byłam jedyną osobą, która odkryła wyjątkowość skromnej bibliotekarki. Musiał to zauważyć także ktoś, kto opowiedział o niej podróżującemu po Kielecczyźnie na przełomie lat 50 i 60 Marianowi Brandysowi. W ten oto sposób w zbiorze reportaży „O królach i kapuście” uwieczniona została rodzinna wieś mego ojca i jej najbardziej popularna mieszkanka. Jedyny egzemplarz tej książki, jaki znałam, stał przez jakiś czas w biblioteczce dziadków, lecz zniknął gdzieś w latach 80, gdy nie żyła już ani bohaterka reportażu, ani jego autor. Gdy zapragnęłam do niej powrócić, bezskutecznie przeszukiwałam wszystkie po kolei biblioteki w miastach, w których przyszło mi pomieszkiwać. Potem przyszła kolej na antykwariaty, ale i tu poszukiwania okazały się bezskuteczne. Krewni indagowani na okoliczność posiadania książki zaprzeczali, jakoby mieli z nią cokolwiek wspólnego. Kiedy po wielu latach dostałam do dyspozycji instrument zwiadowczy znacznie potężniejszy niż własne nogi i język, rzuciłam się w wir poszukiwań i po niejakim czasie trafiłam w jednym z internetowych antykwariatów na jej ślad. Niestety, za pierwszym razem nie byłam świadoma, że były jej dwa wydania i kupiłam pierwsze, z roku 1959, w którym jeszcze o mojej bibliotece nic nie było, więc potem musiałam nabyć drugie, z 1964, obszerniejsze o mniej więcej 60 stron, na których znajdował się tak poszukiwany przeze mnie tekst. Kiedy go czytałam ze wzruszeniem, nie było już na świecie panny Babiczówny, a biblioteka w Korczynie (tak mówili wszyscy mieszkańcy, bez dodawania „Nowy”) przeniosła się gdzie indziej.
Z wszystkich pozostałych bibliotek najlepiej wspominam jeszcze dwie:
- główny oddział biblioteki miejskiej w Zawierciu w tzw. „pałacyku” przy ul. Nowotki (dziś Szymańskiego, od nazwiska przedwojennego właściciela tej budowli) [ https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%82acyk_Szyma%C​5%84skiego ], gdzie w latach licealnych odkrywałam literaturę iberoamerykańską i poezję współczesną i gdzie zaczęłam przygodę z fantasy, najprawdopodobniej tylko dlatego, że „Władca Pierścieni” stał na półce ze współczesną literaturą angielską, a nie z tym, co wówczas uważałam za niepoważne bajeczki dla przerośniętych dzieci,
- i główny oddział biblioteki miejskiej w Bytomiu [
https://pl.wikipedia.org/wiki/Miejska_Biblioteka_P​ubliczna_w_Bytomiu#/media/Plik:Bytom_-_Library_01.jpg ], świetnie zaopatrzony i w dodatku po drodze z pracy do domu. Kiedy się przeprowadziłam, już po drodze nie było, więc zapisałam się do filii nr 4 (na Stroszku), którą miałam tuż pod blokiem i którą zapamiętałam głównie z dużej zawartości literatury dziecięcej oraz z tego, że była ulubionym obiektem działań wandali, mażących po ścianach sprejami.
Teraz uczęszczam tylko do jednej, ale za to duuużej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Biblioteka_%C5%9Al%C​4%85ska#/media/Plik:Budynek_Biblioteki_%C5%9Al%C4%​85skiej_noc%C4%85.JPG
gdzie znalazłam mniej więcej 90% tytułów figurujących w moim spisie książek potencjalnie wartych przeczytania. I jakie to wygodne! Mogę sobie w domu przez dwie godziny przeglądać katalog, wieczorem wysyłam zamówienie, rano idę i odbieram. Niestety niektóre tylko w zbiorach do korzystania na miejscu, a na razie mi się nie chce siedzieć w czytelni i w dodatku niekoniecznie w tych porach, w których mi najwygodniej. Miałam zamiar zapisać się jeszcze do jednej filii biblioteki miejskiej w Katowicach, mającej ponoć rozbudowany dział fantastyki, ale z powodu zarazy odwlekłam ten zamiar w czasie, a potem mi się znowu jakoś własne i pożyczone pozabibliotecznie książki porozmnażały…

Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: