Dodany: 08.12.2018 02:49|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Bene nati
Orzeszkowa Eliza

Zaręczyny-pajęczyny, mezalians


„Bene nati” – kolejna z zapomnianych już dziś powieści Elizy Orzeszkowej – stanowi swoiste pogłębienie pewnego aspektu poruszonego kilka lat wcześniej przez autorkę w „Nad Niemnem”. Oto pochodząca z rodziny szlacheckiej Salomea Osipowiczówna planuje ślub z chłopem - nadleśnym Jerzym Chutką. Jest on młody, ceniony, ma przed sobą obiecujące perspektywy, w pewnym sensie wyemancypował się ze swojej warstwy społecznej (gdy poznajemy Jerzego, można by go wziąć za „prawe dziecko cywilizacji”[1]). Cóż jednak z tego, skoro jest chłopem, na dodatek pozbawionym własnej ziemi? Gdzie takiemu do Osipowiczów, wszak – jak mówi jedna z drugoplanowych postaci, Teofila Kuleszyna: „co szlachcianka, to szlachcianka, a co chłop, to chłop”[2]. Jednak Salusia kierowana miłością, nie wyobraża sobie innego męża. Za to całkiem innego męża wyobrażają sobie dla niej krewni.

Ta powieść w znacznej mierze opisuje pojedynek – jednostki z tłamszącą zbiorowością (tu: brat-opiekun Salusi, Konstanty, zwany Kostantym, rentownie zamężne starsze siostry), pojedynek serca i umysłu, pojedynek pięknych marzeń i twardej rzeczywistości. Scena, w której Salusia musi się skonfrontować z zagniewaną rodziną jest jedną z najciekawszych w „Bene nati” – to ukazanie mistrzowskiej manipulacji. Kostanty, Kazimiera Pancewiczowa i Maryla Zaniewska wbijają młodszą siostrę w poczucie winy, poniżają, próbują ją przekonać racjonalnymi argumentami, przekupstwem i szantażem. Sprawa na gruncie powieściowym – tak jak i życiowym – nie jest taka oczywista. Osipowiczowie kierują się troską, popełniając mezalians Salusia ryzykuje społeczny ostracyzm, życie w niepewności jutra, biedzie, codzienność inną niż ta, do której przywykła jako reprezentantka swojej sfery. Tymczasem sama chce zrobić z siebie panią Chamową jak ją nazywają.

To, co w „Bene nati” najlepsze to zdecydowanie portret młodej dziewczyny, pełnej zapału, ale też dość naiwnej, rozdartej między uczuciem a rozsądkiem, między pewnością a strachem. Tu nic nie jest czarne lub białe. Sama Salusia zaczyna sobie zdawać sprawę, że Jerzy to jednak bezrolny chłop, a przyszłość z nim nie będzie niczym pewnym. Za to na horyzoncie pojawia się bardzo dobra partia – Władysław Cydzik, „kawaler tak zaletny”[3] - i perspektywa imponującego posagu (Konstanty jest gotów korzystnie „sprzedać” swoją siostrę w tym targu matrymonialnym). Cóż, „dobre przy lepszym tanieje”[4]. Jak postąpi Salusia?

Zdumiewająco ciekawa to powieść. Przebieg fabuły nie jest tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać - i to do ostatnich stron. Mamy tu do czynienia z niewydumanym konfliktem (dość powiedzieć, że w punkcie wyjścia „Bene nati” zostało oparte na autentycznych zdarzeniach). Ma się wrażenie, że którąkolwiek ścieżkę wybierze bohaterka, będzie źle. Czyta się to w emocjach, z prawdziwym zaangażowaniem. Warto też zwrócić uwagę na tło – w tej książce Orzeszkowa plastycznie przedstawiła swaty, przygotowania do ślubu, wesele. Dla ludzi żyjących pod koniec XIX wieku pewien porządek był oczywisty – dziś dla nas jest to przede wszystkim kopalnia wiedzy o dawnych obrzędach i procedurach. No i ten język! Kto dziś wie, co to jest traktament czy świronek? Gdzie w domu znajdziemy przeciwek, a gdzie bokówkę? Co to znaczy „zaskalić się”? Zapomniane w XXI wieku słowa dodają tej historii uroku.

Literatura polska pełna jest zagubionych pereł – „Bene nati” Elizy Orzeszkowej to jedna z nich. Warto ją „odkurzyć”.

[1] Eliza Orzeszkowa, „Bene nati”, Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, 1955, s. 19.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 68
[4] Tamże, s. 71.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2699
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: obserwatorka 28.03.2021 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: „Bene nati” – kolejna z z... | misiak297
Świetna recenzja Misiaku. Przyłączam się do apelu, że warto sięgać po zapomniane książki, autorów, których się kojarzy (niesłusznie!) z nudnymi lekturami szkolnymi. "Bene nati" czytałam jednym tchem, choć podchodziłam do tej książki nieufnie. Czasami warto się przełamać. I nie warto zniechęcać się archaicznym językiem, który już po paru stronach przestaje przeszkadzać. Tak samo polecam "Martę" Orzeszkowej. Całkiem inna tematyka, ale równie wciągająca. Tak czytajmy Orzeszkową! Jest tego warta. I to mówię ja- czytająca głownie literaturę współczesną.
Użytkownik: jolekp 28.03.2021 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja Misiaku.... | obserwatorka
Gorąco polecam sięgnąć jeszcze po "Chama", gdyż jest mniej więcej rewelacyjny:)
Użytkownik: obserwatorka 28.03.2021 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Gorąco polecam sięgnąć je... | jolekp
Mam w planie :) ale najpierw czekają "Pierwotni" na półce z pożyczankami.
Użytkownik: Urszulla 28.03.2021 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: „Bene nati” – kolejna z z... | misiak297
Bardzo zachęcająca recenzja. Dziękuję. Mam już małą misiakową kolejkę. Pierwszą książką jest Samotnia (Dickens Charles (Dickens Karol)). A oto i druga.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: