Dodany: 16.05.2018 22:34|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

4 osoby polecają ten tekst.

Skąd się biorą łajdacy, którzy zdobywają serca księżniczek - część 1


Ponieważ zdecydowanie wolę najpierw czytać, a potem oglądać (nieważne, jak luźno oparte “na motywach” ) ekranizacje, uznałam, że to już ostatni dzwonek, by sięgnąć po tych kilka powieści ze świata Gwiezdnych Wojen, które opowiadają o wcześniejszych losach Hana Solo. Wcześniejszych, to znaczy, poprzedzających ten moment, gdy na pokład „Sokoła Milenium” wsiadają po raz pierwszy Luke, Obi-Wan i dwa roboty.
[uwaga! Po drodze zdradzam kilka szczegółów akcji, choć nie tych najważniejszych!]]

Gdy zaczyna się Rajska pułapka (Crispin Ann C.), Han dopiero dobiega dwudziestki i właśnie ma zamiar zbiec z pokładu statku „Farciarz”, na którym mieszka od wczesnego dzieciństwa. Kapitan statku i zarazem herszt przestępczej szajki, Garris Shrike, zabrał chłopca z ulicy któregoś z koreliańskich miast, gdy ten miał koło trzech lat, ale doprawdy nie z dobroci serca; wszyscy podopieczni Shrike’a albo żebrzą, albo kradną, z czego są drobiazgowo rozliczani. Han zdołał się także podszkolić w pilotażu, dzięki czemu, wystawiany przez patrona do wyścigów, zarabia dlań dodatkowe sumy. Ale ma już dość niewolnictwa, marzy o ukończeniu Imperialnej Akademii i legalnym zatrudnieniu. Dowiedziawszy się, że władze kolonii religijnej na Ilezji poszukują pilotów, planuje zakraść się na bezzałogowy transportowiec, właśnie mający odlecieć na tę planetę, a potem, gdy już się urządzi, ściągnąć tam kucharkę Dewlannę, która przez kilka ostatnich lat zastępowała mu matkę. Niestety, plan ucieczki ma pewne słabe strony, na skutek czego nie obywa się bez ofiar, a sama podróż też omal nie kończy się katastrofą. Dotarłszy na Ilezję, Han (oficjalnie Vykk Draygo, a to zresztą nie jedyna jego fałszywa tożsamość) wkrótce orientuje się, że przedstawiana w mediach wizja tej planety jako azylu dla pielgrzymów z różnych stron Galaktyki jest równie fałszywa, jak obietnice Shrike’a, zaś opuszczenie jej – nieporównanie trudniejsze niż „Farciarza”, zważywszy, że tu kandydata na pilota strzeże togoriański ochroniarz trzymetrowego wzrostu, o budowie i aparycji tygrysa chodzącego na tylnych łapach, od którego różni się jedynie kolorem sierści i tym, że potrafi mówić we wspólnym języku. Niebawem plany Hana jeszcze bardziej się skomplikują, bo zaczną obejmować nie tylko przygotowanie własnej ucieczki, ale także zdobycie środków na dalszą egzystencję oraz uwolnienie z łap ilezjańskich kapłanów jednej uroczej Korelianki i jednej wdzięcznej Togorianki. Los tej ostatniej okazuje się skutecznym argumentem, dla którego Muuurgh, zamiast powstrzymać Hana przed nierozsądnym krokiem, sam dopomaga mu w tym przedsięwzięciu. Ale od odlotu z Ilezji do wpisu w rejestr kadetów droga jeszcze daleka, i doprawdy nie usłana różami…

Trochę mnie znudziły długie i liczne sceny bójek, ale cóż, taka konwencja gatunku. Za to opis działania sekty religijnej – wyborny, i choć do zniewalania umysłów pielgrzymów wykorzystuje ona metody typowe dla światów fantastycznych, trudno oprzeć się analogiom do podobnych ziemskich organizacji…

Skoro się powiedziało A, trzeba powiedzieć B i C, ergo: przeczytać drugą i trzecią część “Trylogii Hana Solo”. Że tytułowy bohater nie pozostał w imperialnej marynarce i że kiedy zaangażował się dla zarobku (żeby móc zwrócić dług Jabbie) w pomoc rebeliantom, nie miał żony ani dzieci, wie każdy, kto oglądał lub czytał „Nową nadzieję”. Ale pozostaje jeszcze dociec, skąd się wziął u jego boku nieodłączny Chewbacca, jak wszedł w posiadanie „Sokoła Milenium”, czemu zadawał się z obmierzłym Huttem i o co właściwie miał na pieńku z Landem Calrissianem? O tym wszystkim opowiada kolejno Gambit Huttów (Crispin Ann C.) i Świt Rebelii (Crispin Ann C.)
.
Wyleciawszy z floty imperium za znieważenie wyższego oficera, znęcającego się nad niewolnikiem Wookie, Han stracił tym samym szanse na legalne zatrudnienie w charakterze pilota. Gdy, doświadczając typowych udręk świeżo bezrobotnego, przepija resztki gotówki, odnajduje go uratowany Wookie - którym, jak się łatwo domyślić, jest Chewie - oznajmiając, iż ma wobec niego dług honorowy, wobec czego zobowiązany jest towarzyszyć wybawcy do końca życia. Obaj udają się na Księżyc Przemytników, gdzie Han ma nadzieję uzyskać jakąś pracę – czy to z polecenia Hutta Tagty, dla którego właśnie wykonywał drobne zadanie, czy za pośrednictwem Mako Spince’a, dawnego kolegi z Akademii. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Niezależnie od tego czeka go jeszcze sporo burzliwych przeżyć, zarówno w życiu osobistym (do chwili poznania Lei spotka parę kobiet, z którymi stworzy krótsze lub dłuższe związki, ale... "w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz" czegoś więcej, niż tylko miłego spędzania wolnego czasu), jak i zawodowym (cóż, żywot przemytnika nie jest łatwy: raz się trafi na taki Alderaan, gdzie nie sposób nic nielegalnie sprzedać ani kupić, innym razem na imperialny patrol, który zechce statek przetrzepać z góry na dół w poszukiwaniu kontrabandy...). Tymczasem w gwiezdnych światach, coraz mocniej dotkniętych uciskiem imperialnej machiny władzy, zaczyna się rodzić ruch oporu. Jedno z ognisk powstaje na rodzinnej planecie Hana (przy wydatnym udziale Brii, której udało się pokonać uzależnienie od Uniesienia), inne na Kashyyyku (gdzie Han, dowożąc części uzbrojenia, pozna bliskich Chewiego). Z kolei na Ilezji i Nal Hutta - w regionie słabiej strzeżonym przez imperialnych funkcjonariuszy - walczą o władzę klany Huttów, które, pomijając niehumanoidalne cechy biologiczne swoich członków, całkiem przypominają ziemskie mafijne rodziny; w ich porachunki, chcąc nie chcąc, włączają się tak pracujący dla nich przemytnicy, jak i podlegli lordom Huttów kapłani z ludu t'landa Til, a dowództwo ruchu oporu także pragnie na tym coś zyskać... Słusznie podejrzewamy, że drogi Hana i Brii znów się przetną, lecz nie złączą na zawsze, bo przecież wiemy, że, gdy spotka Leię, będzie całkiem wolny i dość cynicznie usposobiony do kobiet (a zwłaszcza rebelianckich aktywistek) - ale co się w takim razie wydarzy? To duża niespodzianka dla czytelnika, nawet takiego, który już się dobrze orientuje w sprawach Galaktyki! Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Oczywiście, kiedy spojrzymy na wydarzenia z perspektywy czytelnika, zrozumiemy, że nie mogło być inaczej - Han musiał doświadczyć określonych przykrości, żeby być takim, jakim go poznaliśmy w "Nowej nadziei". Przedstawienie tej sytuacji wyszło autorce całkiem wiarygodnie, podobnie jak nakreślenie relacji pomiędzy Hanem i Huttami. Nieźle udała się jej też kreacja Boby Fetta, choć doszło przy tym do istotnej niezgodności fabularnej: wszyscy, którzy znają Epizody I-III, wiedzą, że Boba był synem (a w sensie biologicznym klonem) Jango Fetta, wychowanym na Geonosis - tymczasem ze "Świtu Rebelii" dowiadujemy się, że "kiedyś nazywał się Jaster Mareel i był Wędrownym Protektorem, a potem przemienił się w Bobę Fetta"; ale to nie wina pani Crispin, bo jej trylogia ukazała się na kilka lat przed powstaniem scenariusza "Wojen klonów" i jego późniejszej wersji książkowej. Samej autorce można jedynie zarzucić lekką dysproporcję pomiędzy stałymi elementami fabuły (bitwy niekoniecznie muszą być opisane aż tak dokładnie, jak w scenariuszu filmowym, włącznie ze wszystkimi komunikatami podawanymi przez jedną z walczących stron), dwie drobne niekonsekwencje przy podawaniu wieku postaci drugoplanowych (w "Gambicie Huttów" Mako Spince pojawia się na scenie jako "podstarzały przemytnik", choć będąc o dziesięć lat starszy od Hana, nie ma w tym momencie jeszcze czterdziestki; tamże dowiadujemy się, że ojciec Chewiego jest „bardzo starym Wookiem", który już pięćdziesiąt lat wcześniej wymagał pomocy opiekunki, zaś parę lat później, w "Świcie Rebelii", określony zostaje jako "nie starzec, ale starszawy" i porusza się na własnych nogach) i skłonność do nadużycia podmiotów zastępczych, osiągającą apogeum w części trzeciej. Oczywiście, określenia narodowości czy zawodów same w sobie nie są niczym złym, zwłaszcza gdy dotyczą bohaterów nowo wprowadzani i/lub trafiających między istoty o innych cechach demograficznych, ale już na przykład w scenach, w których występują tylko dwie znane już czytelnikowi postaci tej samej rasy, płci, obywatelstwa etc., ich przydatność wydaje się ograniczona: w dialogu dwojga Korelian frazy typu "Oczy Korelianki rozszerzyły się ze zdumienia", "odpowiedział Korelianin" brzmią co najmniej niezręcznie, żeby nie powiedzieć: idiotycznie.

Osobne uwagi krytyczne należą się zespołowi przygotowującemu polskie wydania wszystkich trzech tomów trylogii. Jeśli przekład każdego tomu powierza się innej osobie, najpewniej po to, by zyskać na czasie i móc wydać całość w tym samym roku, należałoby jednak dopilnować, by cała trójka tłumaczy zastosowała identyczne nazewnictwo, w miarę możności korelujące z tym, którego użyto w tłumaczeniach wcześniejszych tomików czy dialogów filmowych. Ponieważ w tym przypadku nikt o to nie zadbał, mamy masę drobnych wprawdzie, lecz irytujących różnic (poszczególne tomy oznaczam cyframi rzymskimi):
- I - Cysjanin, II i III - Zisianin
- I - stym-herbata, II - stymherbata, III - stymoherbata
- I, II – Duros, III - Durosjanin
- I i III - Jiliac, II - Jiliak
- I, II - żaby z drzewa nala, III - naladrzewne żaby
- I - flimplast, III - flimsiplast
- I - andrys, karsuna [nazwy "przypraw"], III - andris, carsunum
- II - statuetka paladora, III - paladorowy posążek
- I - "»Nal Hutta« oznacza po huttańsku »Klejnot chwały«, III - "»Nal Hutta« oznaczało po huttańsku »Wspaniały Klejnot«" (oryg. "Glorious Jewel")
- I - wspólny [język galaktyki], III - basic
- I - "perła krajtońskiego smoka", II - "smocze perły z Krayt"
- I - "młodszego kapłana zwanego tu hierarchą", III - "sacredoci, czyli niżsi stopniem kapłani" [oryg. sacredot]
- zbiorowisko czarnych dziur po drodze na Kessel, w oryg. "Maw", jest raz Paszczą (II), raz Otchłanią (III).
Hutt Durga ma na twarzy brzydkie znamię, w tomie III uporczywie określane jako "znamię porodowe", co jest dosłowną - a niepoprawną - kalką angielskiego "birthmark"; tłumaczowi tej części zdarzają się też niezręczności stylistyczne, na przykład:
- "Młodą samicę od stóp do głów okrywał srebrzystoszary woal. Tkanina była tak delikatna i zwiewna, że prawie przezroczysta. Zdawało się, że Mallatobuck jest otoczona roziskrzonym siłowym polem. Woal wykonano z tkaniny o tak cienkich, przezroczystych włóknach, że przypominała mgiełkę" [dla porównania oryginał: "She was covered from head to foot in a sheer veil of silvery gray. The veil was so light, so translucent, it almost appeared that she was clothed in some glimmering energy field. But as she came up beside Chewie, Han could tell that the veil was actually some kind of knit or woven fabric, almost completely transparent].
- "Przyglądał się, jak do rannej Togorianki podchodzi dwóch sanitariuszy z antygrawitacyjnymi noszami. Ostrożnie przełożyli na nie ranną istotę" ["The medics approached with an anti-grav pallet, and loaded the wounded Togorian femme onto it"].

Tłumacze poszczególnych tomów nie mieli niestety możliwości skorzystać z Wookieepedii (powstała ona kilka lat po wydaniu „Trylogii”), a szkoda, bo pozwoliłoby to im uniknąć lapsusów wynikających z nieznajomości neologizmów oznaczających specyficzne pojęcia, np. nazwy zwierząt. Hodowany na niektórych systemach (m. in. na Korelii) traladon dostarczał mięsa i mleka, zatem bohaterowie powinni jadać np. żeberka traladona, a nie "treladońskie żeberka" (I), i "ser z mleka traladona", a nie "ser o smaku traladona"(II), co jest tak samo bez sensu, jak "ser o smaku owcy". Xendor to legendarna postać sprzed wieków, reprezentująca Ciemną Stronę Mocy, tak więc "Minions of Xendor"/ "Xendor Minions" to "sługusi Xendora", a nie „demony Xendoru” (II).

Tak więc "Trylogii Hana Solo" trochę brakuje do najlepszych tomików ze świata Gwiezdnych Wojen, ale prawdziwym fanom jej lektura wciąż może dostarczyć nieco przyjemności.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 725
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: hburdon 17.05.2018 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponieważ zdecydowanie wol... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ser o smaku owcy :D

(Zdublował ci się kawałek tekstu, po słowach "O tym wszystkim opowiada kolejno".)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.05.2018 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ser o smaku owcy :D (Z... | hburdon
Już poprawiłam :-).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: