Dodany: 12.03.2010 22:27|Autor: lirael

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Niech wieje dobry wiatr
Olsson Linda

1 osoba poleca ten tekst.

Tam, gdzie rosną poziomki


Boję się pisać o tej książce. Boję się, bo jest podobna do utworu pisanego przez jej bohaterkę: „Miała wrażenie, jakby jej opowieść stanowiła delikatną pajęczynę wymagającą najwyższej ostrożności”*. Boję się, że niezdarnie uszkodzę pastelową sieć, próbując nazywać słowami to, co jest po prostu zbyt ładne, by ubierać w wyrazy.

Punktem wyjścia „Niech wieje dobry wiatr” jest spotkanie dwóch kobiet. Veronika postanawia zamieszkać w szwedzkiej wiosce na odludziu, aby dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Chce także w ciszy i spokoju pracować nad kolejną powieścią. Przypadkowo nawiązuje kontakt z mieszkającą obok Astrid, samotną, ekscentryczną staruszką, nazywaną przez lokalną społeczność „wiedźmą”.

Wydawałoby się, że z tej znajomości nie wyniknie nic ciekawego. Na pierwszy rzut oka między kobietami zieje przepaść. Różny wiek, wykształcenie, zainteresowania. Jednakże są też podobieństwa, które sprawią, że powstanie między nimi silna więź. Astrid i Veronikę cechuje wielka wrażliwość, obydwie doświadczyły goryczy utraty, obydwie kryją w sobie psychiczne blizny. Rozmawiając ze sobą, wspólnie spędzając czas, oczyszczają się z tłumionych przez całe lata lęków i złych wspomnień. To bardzo znacząca, bezinteresowna przyjaźń, która zmieni je na zawsze. „Najkrótsze muśnięcie miłości może nas wzmocnić na całe życie”**.

Linda Olsson jest uważnym kronikarzem ludzkich uczuć, o których mówi z taktem i delikatnością. Nawet temat tak trudny jak przemoc seksualna wobec dziecka zostaje podjęty z ogromnym wyczuciem, za pomocą oszczędnych, przejmujących środków wyrazu. Jednocześnie na przykładzie losów Astrid autorka pokazuje, że konsekwencje determinują losy ofiary w sposób tragiczny.

Pisarka ukazuje bohaterów bez osądzania, nie potępiając ich uczynków. Wytwarza dziwną więź między Astrid i Veroniką a czytelnikiem, opartą na zrozumieniu i empatii. Nie jestem w stanie uznać Astrid za zbrodniarkę, choć rozumując racjonalnie, tak właśnie można odebrać jej postać.

Już dawno nie czytałam książki, w której przyroda odgrywałaby tak znaczącą rolę. Odmalowana niezwykle subtelnie, w konwencji poetycko-baśniowej, solidarnie współgra z przeżyciami bohaterów: „Brzozy, zaledwie w kilka dni, od czystego bladego fioletu poprzez nieśmiałą zieleń przeszły w letnią bujność, a delikatne dzwoneczki zasnuły łąki drżącą powłoką fioletu. Zakwitły drzewa czeremchy, przez kilka intensywnych dni napełniały zapachem powietrze, a potem ich płatki opadły jak śnieg”***. Linda Olsson jest mistrzynią w kreśleniu słowami lirycznych pejzaży. Odnosiłam wrażenie, że w tych opisach jest nie tylko zachwyt, ale też i nuta nostalgii za szwedzkim krajobrazem, gdyż pisarka obecnie mieszka w Nowej Zelandii.

Bardzo szczególną rolę w powieści odgrywają poziomki. Być może autorka nawiązuje do filmu Bergmana. Profesor Borg w „Tam, gdzie rosną poziomki" też dokonał rozrachunku z własnym życiem, też cierpiał z powodu samotności. Poziomki pojawiają się w książce Olsson wielokrotnie, towarzyszą Astrid w najważniejszych momentach jej życia.

Duże znaczenie autorka przypisuje także muzyce. Podobnie jak w „Cudzoziemce” Marii Kuncewiczowej, motywem przewodnim jest utwór Brahmsa, tym razem część druga trzeciej sonaty d-moll na skrzypce i fortepian. Piękno muzyki zostaje oddane w sposób bardzo sugestywny, a chwytająca za serce melodia współgra idealnie z nastrojem opowieści.

Autorka jest Szwedką, ale swoją debiutancką powieść napisała po angielsku. Strona językowa powieści, przesycony poezją i melancholią styl, jest jej sporym atutem. Tytuł książki sprawił tłumaczom kłopot. Nie znam języka szwedzkiego, ale już wizualnie „La meg synge deg stille sanger” prezentuje się melodyjnie. W wersji angielskiej („Let Me Sing You Gentle Songs”) nie wywołuje już mojego entuzjazmu. W Stanach Zjednoczonych powieść wydano pod nijakim tytułem „Astrid and Veronika”. Polska wersja „Niech wieje dobry wiatr” niemile mnie zaskoczyła. To też fragment wiersza, który wystąpił w powieści, ale wers o piosenkach pojawiał się znacznie częściej i wydaje się, że był dla autorki ważniejszy. Łatwy optymizm polskiego tytułu do mnie nie przemawia.

Poetycki nastrój książki podkreślają liczne fragmenty wierszy, które zawsze najpierw podane są po szwedzku, a dopiero potem w tłumaczeniu. Tajemniczo i poetycko brzmią szwedzkie słowa, wywołują zaciekawienie i zachwyt, nawet jeśli ich nie rozumiemy. Zaskoczyło mnie to, że język szwedzki jest taki muzyczny.

W roku 2008 Linda Olsson wydała kolejną powieść, „Sonata for Miriam”, jej akcja toczy się między innymi w Polsce. Kiedy ochłonę po emocjonalnym elektrowstrząsie, jakim była dla mnie lektura „Niech wieje dobry wiatr”, na pewno po nią sięgnę.



---
* Linda Olsson, "Niech wieje dobry wiatr", tłum. Urszula Szczepańska, wyd. G+J Gruner+Jahr, 2008, s. 21.
** Tamże, s. 204.
*** Tamże, s. 75.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30153
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 66
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.03.2010 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Od razu do schowka!
Użytkownik: lirael 13.03.2010 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Od razu do schowka! | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, jeśli masz ochotę przeczytać tę powieść, a uważam, że naprawdę warto, z przyjemnością Ci ją pożyczę. Proszę, daj znać, czy mam ją do Ciebie wyekspediować.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.03.2010 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, jeśli masz ochotę pr... | lirael
Chętnie, ale może następnym razem, bo ostatnio się nie mogę wyrobić z czytaniem. A przy okazji zapytam, czy aby przypominać sobie klimat skandynawski, chcesz "Baśnie fińskie"? Dostałam je z biblioteki za złotówkę, i nie zdążyłam jeszcze przeczytać, bo na razie heroicznie męczę całe sterty pożyczonych, ale nie spieszy mi się. Mogę Ci je podrzucić, oddając "Japoński wachlarz", za który zamierzam się zabrać w ciągu najbliższych tygodni.
Użytkownik: lirael 13.03.2010 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Chętnie, ale może następn... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Baśnie fińskie" to strzał w dziesiątkę i z wielką radością je od Ciebie wypożyczę. Tylko proszę, nie spiesz się z "Japońskim wachlarzem", on zasługuje na powolną konsumpcję :)
Użytkownik: cypek 13.03.2010 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, jeśli masz ochotę pr... | lirael
Znakomita recenzja.Książka do schowka.
Użytkownik: lirael 13.03.2010 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Znakomita recenzja.Książk... | cypek
Cypku, powieść bardzo polecam, tylko uprzedzam, że potem trudno wrócić do rzeczywistości.
Użytkownik: paren 13.03.2010 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Och,jak ładnie to napisałaś!
Przeczytałam Twoją recenzję i w pierwszym odruchu chciałam umieścić tytuł w schowku, zaraz potem jednak poszukałam w księgarniach i już zamówiłam. :-)
Użytkownik: lirael 13.03.2010 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Och,jak ładnie to napisał... | paren
Bardzo się cieszę, że Cię zachęciłam do lektury :) Moim zdaniem to książka wyjątkowa.
Użytkownik: bogna 13.03.2010 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Jest w mojej bibliotece, więc niedługo przeczytam :-)))
Użytkownik: lirael 13.03.2010 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest w mojej bibliotece, ... | bogna
Bogno, trzymam kciuki, żeby nie była wypożyczona i życzę Ci niezapomnianych wrażeń.
Użytkownik: bogna 15.03.2010 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Bogno, trzymam kciuki, że... | lirael
Byłam dzisiaj w bibliotece i książkę już mam :-))
Użytkownik: cypek 15.03.2010 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam dzisiaj w bibliotec... | bogna
Przed chwilą wypożyczyłem z biblioteki.
Użytkownik: lirael 15.03.2010 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przed chwilą wypożyczyłem... | cypek
Będę niecierpliwie wyglądać Twojej oceny lub recenzji.
Użytkownik: cypek 15.03.2010 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Będę niecierpliwie wygląd... | lirael
Pierwsze dwadzieścia stron i trudno się oderwać od czytania.
Użytkownik: lirael 16.03.2010 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze dwadzieścia stro... | cypek
Zajrzałam na dwudziestą stronę i już wiem, gdzie jesteś :)
Użytkownik: lirael 15.03.2010 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam dzisiaj w bibliotec... | bogna
Proszę, daj znać, czy było warto :)
Użytkownik: bogna 20.03.2010 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę, daj znać, czy był... | lirael
Dziękuję Ci lirael za polecenie tej książki. 5,5 dałam :-))
Użytkownik: paren 20.03.2010 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci lirael za pol... | bogna
A ja planuję przeczytanie w tym tygodniu. :-)
Użytkownik: lirael 20.03.2010 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja planuję przeczytanie... | paren
To szykuje się mocno poziomkowy tydzień :)
Zazdroszczę wzruszeń, które przed Tobą i życzę Ci pozytywnych wrażeń.
Użytkownik: paren 20.03.2010 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: To szykuje się mocno pozi... | lirael
Bardzo Ci dziękuję. :-)
Ucieszyłam się, gdy dostałam wiadomość z księgarni, że książka jest już do odbioru. Teraz kończę "Blondynkę na Czarnym Lądzie", a zaraz potem są poziomki... Napiszę po przeczytaniu. :-)
Użytkownik: lirael 20.03.2010 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Ci dziękuję. :-) ... | paren
Z Czarnego Lądu do Szwecji daleko, ale myślę, że warto wyruszyć w tę podróż :) Szczęśliwej drogi.
Użytkownik: paren 20.03.2010 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Czarnego Lądu do Szwecj... | lirael
Ja też tak myślę i już się na tę podróż cieszę! Dziękuję!
Użytkownik: lirael 20.03.2010 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci lirael za pol... | bogna
To byłaś nawet ocenowo hojniejsza niż ja :)
Cieszę się ogromnie, że się nie zawiodłaś.
Użytkownik: aleutka 13.03.2010 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Szwedzi w ogole nie mowia, tylko spiewaja:) Melodia szwedzkiego jest zupelnie unikalna. Czasem ogladam ich filmy po to zeby sluchac. Chocby w trailerze "Mezczyzn, ktorzy nienawidza kobiet" Lisbeth mowi po prostu "Mikael Blomkvist, znany jako Kalle Blomkvist" i to brzmi jak piosenka:)
Użytkownik: lirael 14.03.2010 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szwedzi w ogole nie mowia... | aleutka
Aleutko, w pełni się z Tobą zgadzam! Dotychczas mowę wróżek i elfów kojarzyłam z językiem irlandzkim, ale teraz muszę zreformować swoje poglądy.:) Skojarzenia są nieuniknione, już kiedy patrzę na szwedzkie wiersze w książce.
Ogromnie kusi mnie nauka języka szwedzkiego. Gdyby tylko doba miała więcej godzin...
Użytkownik: aleutka 14.03.2010 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko, w pełni się z To... | lirael
E, mowie elfow i wrozek to jest oczywiscie najblizszy jest irlandzki, bez dwoch zdan. Kiedy na przyklad Sinead O'Connor spiewa po irlandzku to przeciez od razu wiadomo:))
Ale szwedzki jest jedyny w swoim rodzaju.
Jezyki skandynawskie sa dosc proste w nauce, jesli znasz juz angielski albo niemiecki to wchodza bardzo latwo - moze wiec powinnas sie skusic:))
Użytkownik: lirael 15.03.2010 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: E, mowie elfow i wrozek t... | aleutka
Znam język angielski, ale co do łatwości szwedzkiego w moim przypadku mam pewne wątpliwości :)
Fragmenty szwedzkich wierszy w powieści Olsson brzmią jak czarodziejskie zaklęcia. Może odrobinę trollowate te wróżki i elfy, ale moim zdaniem jednak wróżki i elfy. :)
Użytkownik: aleutka 17.03.2010 06:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam język angielski, ale... | lirael
Jezyki skandynawskie (z wyjatkiem finskiego oczywiscie, bo finski to inna bajka)sa latwiejsze od angielskiego. Egzotycznosc wymowy moze sprawiac ze jezyk wydaje sie hermetyczny i trudny, ale to zludzenie.
A taka motywacja zachwytowa i niekoniecznie pragmatyczna moze paradoksalnie byc bardzo skuteczna.

No i bedziesz mogla przeczytac Muminki w oryginale - pomysl tylko:))
Użytkownik: lirael 19.03.2010 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jezyki skandynawskie (z w... | aleutka
Muminkowy argument to zdecydowanie kropka nad "i"! :)
Użytkownik: carmaniola 14.03.2010 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Nie oparłam się i zamówiłam już w bibliotece. Kusicielka! :-)
Użytkownik: lirael 14.03.2010 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie oparłam się i zamówił... | carmaniola
W razie problemów z egzemplarzem bibliotecznym, proszę daj znać!
A w ogóle to poziomki tak kuszą, nie ja. :)
Użytkownik: carmaniola 21.03.2010 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W razie problemów z egzem... | lirael
Dziękuję, już mam i zaczęłam. A bohater w poniedziałek wyruszy w drogę powrotną razem z Mozambijczykiem. ;-)
Użytkownik: lirael 21.03.2010 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, już mam i zaczę... | carmaniola
Mam nadzieję, że pomimo bariery językowej "Prawdziwy bohater" i Mozambijczyk sympatycznie spędzą podróż do Lublina. :)
Miłego popołudnia.
Użytkownik: Lutka 66 14.03.2010 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Gratuluję ciekawej recenzji - dzięki niej ta mało znana a wspaniała książka zyska większe grono wielbicieli :)
Książka naprawdę jest urokliwa i można całkowicie dać się ponieść jej nastrojowi. Jeśli mogę - to ja też ją bardzo polecam!
Użytkownik: lirael 14.03.2010 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję ciekawej recenz... | Lutka 66
Lutko, dziękuję za ciepłe słowa. Cieszę się, że Ty też zachwyciłaś się tą powieścią.
Użytkownik: misiabela 14.03.2010 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Lutko, dziękuję za ciepłe... | lirael
A ja mam książkę we własnej bibliotece i jak to z własnymi książkami bywa, stoi i czeeeeeka w kolejce do czytania. Po Twojej recenzji chyba zmieni miejsce w kolejce :-)
Użytkownik: lirael 15.03.2010 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam książkę we własn... | misiabela
U mnie ostatnio nie ma kolejki, są już tylko piętrzące się stosy :) Mam nadzieję, że kryją wiele rewelacyjnych niespodzianek.
Użytkownik: paren 15.03.2010 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie ostatnio nie ma ko... | lirael
To tak, jak u mnie. :-)
A do tego stosy te ciągle rosną, również dzięki Tobie. :-)
Użytkownik: lirael 15.03.2010 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: To tak, jak u mnie. :-) ... | paren
Jeśli pojawi się nowa dyscyplina olimpijska "slalom jamników pośród stert książek" to nasz sunia ma duże szanse na medal :)
Użytkownik: paren 15.03.2010 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli pojawi się nowa dys... | lirael
No, to będę popierać projekt takiej nowej olimpijskiej dyscypliny. :-)))
Ja też mieszkam z... przepychem. :-)
Użytkownik: misiabela 15.03.2010 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie ostatnio nie ma ko... | lirael
No nie, z tą kolejką to był taki eufemizm :-)
Paren coś wie na ten temat, u mnie nawet na kwietnikach są stosiki ozdobne :-) Ale przynajmniej nie trzeba podlewać :-))
Użytkownik: paren 15.03.2010 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: No nie, z tą kolejką to b... | misiabela
I zawsze są ładne. :-)
Użytkownik: lirael 16.03.2010 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No nie, z tą kolejką to b... | misiabela
No tak, ja miałam przeczucie, że te Wasze kolejki są takie... bardzo trójwymiarowe. ;)
Kwietniki to genialny pomysł!!! Będę musiała dokonać małej adaptacji. Więcej wolnej przestrzeni w dolnych partiach mieszkania dla naszej jamniczki! Trzeba ją stopniowo przyzwyczajać, w pierwszej chwili może mieć objawy agorafobii. :)
Użytkownik: misiabela 16.03.2010 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ja miałam przeczu... | lirael
Mając na względzie dobro pieska, proponuję: zamiast przekładać z dołu, dokładać na górze :-)
Użytkownik: paren 16.03.2010 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ja miałam przeczu... | lirael
Proponuję też dodatkowe zabezpieczenie takich kwietnikowych, stosikowych ozdób, bo rozochocony psotami piesek mógłby zrzucić na siebie taki książkowy kwiatek, lepiej nawet nie myśleć, co by było! :-(
Użytkownik: lirael 19.03.2010 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Proponuję też dodatkowe z... | paren
Chyba jednak kwietnik pozostanie prozaicznym kwietnikiem, aby nasza jamnisia nie znalazła się pod stosem książek, niczym Wokulski przywalony resztkami feudalizmu...
Użytkownik: paren 19.03.2010 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba jednak kwietnik poz... | lirael
:-)
Ale są jeszcze kwietniki podwieszane u sufitu, albo zawieszane na ścianie...; bo wiesz, takie książkowe kwiatki są naprawdę piękne i niekłopotliwe. :-)
Użytkownik: szulcer 14.03.2010 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Jestem pod wrażeniem, wielkim, Twojej recenzji. Jutro "dobieram" się do książki. Oglądałem i słuchałem Brahmsa na Twojej stronie, dziękuję, a strona piękna, jak tam wszedłem poczułem się zaszczycony, wyróżniony.
Użytkownik: lirael 15.03.2010 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem pod wrażeniem, wie... | szulcer
Z całego serca życzę Ci, żeby wkrótce ktoś sprawił Ci bezinteresownie tak ogromną radość, jak Ty mnie pięknymi, ciepłymi słowami pod moim adresem!
Użytkownik: narew92 16.03.2010 08:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Z całego serca życzę Ci, ... | lirael
Też byłam "w Twoich stronach". Pięknie tam, zgadzam się z Szusterem. Ale zdolna bestia jesteś no i wrażliwa. Nie ma łatwo Lirael- czekamy na Twoje recenzje- niecierpliwie.
Użytkownik: lirael 16.03.2010 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Też byłam "w Twoich stron... | narew92
Cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)
Dziękuję Ci za sympatyczny komentarz. Komplement bardzo miły, a jednocześnie mobilizujący. Mam nadzieję, że nie zawiodę pokładanych nadziei. :)
Użytkownik: Habina 17.03.2010 07:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Czytając TAKĄ recenzję nie można nie przeczytać tej książki.
Właśnie zaczęłam. Miałam to szczęście, że spoczywała na półeczce w bibliotece i czekała na mnie. Od wczorajszego wieczoru się z nią nie rozstaję.
PS. Od dawna zresztą była na mojej liście 'do przeczytania' :)
Użytkownik: lirael 19.03.2010 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając TAKĄ recenzję ni... | Habina
Bardzo Ci dziękuję! Sprawdziłam już Twoją ocenę tej powieści i widzę, że nie żałujesz przetasowania w kolejce. :)
Serdecznie Cie pozdrawiam.
Użytkownik: Habina 22.03.2010 07:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Ci dziękuję! Spraw... | lirael
Nie żałuję :)
Cudowna książka, dawno tak się nie spłakałam czytając... Ogromnie mnie wzruszyła.

Pozdrawiam również :)
Użytkownik: lirael 22.03.2010 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie żałuję :) Cudowna ks... | Habina
Wyznam, że moje oczy też intensywnie pociły się przy lekturze.
Użytkownik: aleutka 25.03.2010 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
No wiec bedzie beczka miodu z kropla dziegciu.

Przeczytalam wydanie amerykanskie - Astrid and Veronika - i mam uczucia mieszane. Oryginal wiec nie mozna winic tlumaczenia.

UWAGA - DUZO ZASADNICZYCH SPOILEROW. Osoby ktore nie znaja powiesci czytaja na wlasne ryzyko.

Na poczatek drobiazg - nawiazanie do filmu "Tam gdzie rosna poziomki" jest w ksiazce bardzo oczywiste - wszak bohaterka to Veronika Bergman :))

Ciesze sie ze wydawca zmienil tytul. Zawsze uwazalam ze taki zabieg literacki - powiesc konczy sie zasiadaniem bohatera do pisania wlasnie tej powiesci - jest dosc tani i ... hmmm.... glupi.
Zwlaszcza w tym przypadku. Cala ta historia ilustruje (miedzy innymi:) proces wewnetrznego dojrzewania Veroniki do nowej, innej niz oczekiwala powiesci. Ten proces jest w duzej mierze ukryty przed sama Veronika niemal do konca - choc Linda Olsson subtelnie a zarazem symbolicznie pokazuje kolejne etapy i czytelnik je odbiera niemal podswiadomie. Ale ten proces to nie jej powiesc - jej powiesc to wlasnie - cos innego, nowego, do czego doprowadzil ten proces. Tu bylaby dla mnie falszywa nuta, gdyby tytul byl taki sam. Owszem Astrid and Veronika brzmi dosyc nijako ale i tak to lepsza opcja. Zastanawialam sie nad tlumaczeniem na polski - i naprawde nie wiem. "Zaspiewam ci po cichutku" - czyli (prawie) doslowne tlumaczenie tytulu ma troche dziwna melodie...

Rzeczywiscie ksiazka bardzo intensywna i liryczna. Jedna z pierwszych w ktorych opis utraty kogos i zaloby jest dla mnie tak przejmujacy i realny.
Opisy sa majstersztykami, czytalam wielokrotnie o smazeniu dzemu z poziomek, czyszczeniu grzybow, spacerze na cmentarz w dzien Wszystkich Swietych... To wszystko co Astrid mowi o jesieni trafia mi bardzo do serca bo jesien to moja ukochana pora roku. Powiesc rzeczywiscie jest wypelniona nostalgia po brzegi i przez to wlasnie bardzo intensywnie zmyslowa.

ALE.... Naprawde nie potrafie zrozumiec tego co zrobila Astrid. Wiem ze sa kobiety ktore to robia - przeraza mnie sama mysl o tym - ale ta ksiazka nie budzi we mnie wspolczucia dla Astrid, raczej gniew - i jest to - moim zdaniem - wlasnie niedostatek warsztatowy autorki. Bardzo trudno jest przekonujaco pokazac motywacje takiej postaci i w przypadku Astrid jej motywy sa kompletnie niezrozumiale. Mozliwe ze rzeczywiscie - nie jej milosc byla za slaba, tylko nienawisc za silna. Wiadomo ze najgorsze rzeczy robimy ze strachu. Tylko.. no wlasnie.. jakos trudno mi to zrozumiec. Myslalam czytajac jak to sie moze rozwinac - ze Astrid raczej przylgnie do Sary zbyt rozpaczliwie, ze corka ja znienawidzi; ze Sara bedzie ciezko chora i Astrid utraci takze ja. To co zrobila spadlo jak grom z jasnego nieba i bylo zupelnie niezrozumiale, niewystarczajaco umotywowane.
Staram sie stosowac w zyciu te zlota zasade "Nie sadzcie, abyscie nie byli sadzeni, bo jaka miara wy mierzycie taka wam odmierza". Tylko i wylacznie dlatego staram sie nie potepiac Astrid.
Ale przeciez nie mozna nawet powiedziec ze w dobrych intencjach uczynila rzecz niewybaczalna - ona kierowala sie strachem i nienawiscia, przynajmniej tak wynika z ksiazki. To nie jest tak, ze ja nie rozumiem tego strachu.Rozumiem go bardzo dobrze. Wiem, jaki potrafi byc paralizujacy. A ja nie jestem sama z tym strachem, i on nie zdominowal mojego zycia, wiec jest mi latwiej. Ale....
Uderzylo mnie to w kontekscie tego co Linda Olsson pisze na blogu. Czytala mianowicie jakis artykul o etyce, o tym generalnie, jak byc porzadna osoba. I ostatnie zdanie uniewaznialo to wszystko bo mowilo, ze jezeli jest trudno, to mozemy sobie te zasady odpuscic.Oburzylo ja to. Pisala ze nasze przetrwanie, przetrwanie ludzkosci zalezy od tego, zebysmy sobie nie odpuszczali. Wiec to co Astrid zrobila jest tym bardziej niezrozumiale. To powazna wada tej ksiazki, ktora bardzo wplynela na obnizenie mojej oceny.
Użytkownik: lirael 26.03.2010 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No wiec bedzie beczka mio... | aleutka
Ja też uprzedzam, mimo usilnych starań w mojej wypowiedzi będą SPOILERY! Osobom, które jeszcze nie czytały powieści, odradzam lekturę tego komentarza.

Aleutko, bardzo Ci dziękuje za obszerną i ciekawą wypowiedź.
Ogromnie przeżyłam to co zrobiła Astrid, a wręcz odchorowałam. Drzazga tkwi we mnie do dziś.
Autorka przełamała tabu, a to nie budzi entuzjazmu. Zauważ, że żadna z nas nie jest w stanie nazwać po imieniu tego, co się wydarzyło na poziomkowej polanie.
Zrozumieć Astrid też nie potrafię, ale takie emocjonalne trzęsienie ziemi po lekturze powieści uważam za jej plus.
Wydaje mi się, że kluczem do zagadki jest scena bezpośrednio poprzedzająca dramatyczne wydarzenie: kiedy bohaterka znalazła męża pochylonego nad łóżeczkiem dziecka. Jego niechęć do córki akcentowana była już wcześniej. Nie wiemy, co ujrzała Astrid, ale musiało to być coś, co ogromnie ją wzburzyło. Czy to była bezpośrednia przemoc? Czy w oczach, zachowaniu męża zobaczyła zapowiedź czegoś, co kompletnie wytrąciło ją z równowagi? Scena nakreślona została bardzo skrótowo i daje możliwość wielu interpretacji. Zauważ, że już sędziwa Astrid wyraża ogromną niechęć wobec męża. To nie jest zwykła irytacja czy znużenie drugim człowiekiem, to jest coś znacznie głębszego.
Jej czyn odbieram w sposób następujący: chciała uchronić córkę przed okrucieństwem świata, którego sama zaznała.
Może też autorka pragnęła pokazać, jak bardzo zaraźliwe jest zło? Że ofiary przemocy potem niczym wampiry "kąsają" innych ludzi?
Dziś tuż przed wyjściem do pracy, ok. 7 rano, wysłuchałam fragmentu audycji radiowej o dzieciach, które są ofiarami przemocy seksualnej w rodzinie. Podkreślano, że tego typu doświadczenia rzucają fatalny cień na ich całe życie. Sytuacja tych maluchów jest gorsza niż innych ofiar agresji: muszą się uporać nie tylko z doświadczeniem przemocy, ale też z faktem, że krzywdę wyrządził im ktoś najbliższy. Mówiono też o tym, że trzeba natychmiast odizolować ofiarę od kata, a dziecku należy zapewnić spokój i troskliwą opiekę psychologa. Rzeczy oczywiste. W przypadku kilkunastoletniej Astrid były to warunki niemożliwe do spełnienia.
Autorka podkreśla też przeraźliwą samotność bohaterki. Samobójcza śmierć matki, brak jakiejkolwiek czułej więzi z osobą dorosłą. Do tego niezdrowe skłonności ojca plus niemożność opowiedzenia o tym komukolwiek. W scenie odmalowanej przez autorkę ojciec nawet nie dotknął Astrid, ale na samo jej wspomnienie dostaję gęsiej skórki. Nie wiemy, czy to był epizod, czy sytuacja się powtarzała, czy nastąpiła eskalacja przemocy. Możemy się tylko domyślać.
Są różne progi wrażliwości. Astrid psychicznie umarła, kiedy ojciec postąpił wobec niej obleśnie. Ja u niej nie widziałam strachu, tylko przerażającą apatię.
Autor jest suwerennym twórcą powieściowego świata i nawet jeśli coś nas mierzi, nie pozostaje nam nic innego, jak jego wybór zaakceptować i próbować dociec dlaczego.
Ogromnie się cieszę, bo za kilka dni powinna do mnie dotrzeć zamówiona "Sonata for Miriam". Jestem ciekawa tej powieści. Szczególnie intrygują mnie wątki polskie.
Użytkownik: koczowniczka 27.03.2010 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też uprzedzam, mimo us... | lirael
A ja nie zrozumiałam, o co chodzi w tej scenie: mąż Astrid zauważywszy noworodka komentuje: "Rude włosy. Ona ma rude włosy!" Czy to znaczy, że podejrzewał, iż to nie jego dziecko?

Użytkownik: lirael 27.03.2010 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja nie zrozumiałam, o c... | koczowniczka
Ta scena jest w ogóle bardzo enigmatyczna. Wydaje mi się, że Astrid wyczuła/zobaczyła nienawiść męża wobec dziecka, która ją przeraziła.
Nie pomyślałam o temacie ojcostwa, ale może to jest właśnie klucz do zagadki?
Użytkownik: aleutka 29.03.2010 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też uprzedzam, mimo us... | lirael
Ja nie pisalam wprost co sie stalo na polanie, bo to juz bylby spoiler zbyt gruby. Ktos moglby trafic przypadkiem wzrokiem i sprawa zalatwiona. Do dzis pamietam moja bezsilna furie, kiedy czytalam pewna ksiazke i przypadkiem przeczytalam na forum "Ale dlaczego X? On zamordowal zone..." Myslalam ze wyskocze ze skory.

Ja tez potrafie doszukac sie roznych powodow i motywow postepowania Astrid. Strach, nienawisc wobec meza, kompletnie zwichrowana chec chronienia corki. Przerazajaca apatia Astrid jest moim zdaniem wlasnie wynikiem paralizujacego strachu i samotnosci. Czlowiek zyje jak zombie - i moze tak zyc bardzo dlugo. Ona jest wlasnie w takiej sytuacji. Jak mowie - staram sie nie osadzac.
Rude wlosy - moim zdaniem ta uwaga meza Astrid moze byc spowodowana czesta, przesadna (od przesadu, czasami brak ogonkow jest dopustem:)), irracjonalna niechecia czy wrecz nienawiscia wobec rudzielcow. Moze byc tak, ze maz Astrid pamieta jej matke, ktora tez miala przeciez rude wlosy, poza tym byla - o zgrozo - malarka. Musiala doswiadczac pewnego ostracyzmu w zamknietej spolecznosci, a wsparcia znikad. Wiec on nie chce corki ktora by ja przypominala.

Autor moze tworzyc dowolny swiat, ale powinien to czynic spojnie i przekonujaco. Wlasnie tutaj Olsson zawodzi moim zdaniem.

Ach, Sonata dla Miriam. Na razie mozna tylko sluchac Adagio tejze na stronie internetowej autorki. Cieszy mnie mysl, ze napisal je muzyk o polskich korzeniach. Dziwnie sie to wszystko uklada.
Użytkownik: koczowniczka 27.04.2010 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie pisalam wprost co ... | aleutka
W moim komentarzu również są SPOILERY. Ale o tej książce trudno pisać bez ujawniania treści.

Szczerze mówiąc ja też nie rozumiem zachowania Astrid. Jeśli zabiła dziecko z litości, to dlaczego i na siebie ręki nie podniosła? Jaki sens miało dla niej dalsze życie bez tej jedynej kochanej istoty? Tego nie pojmuję. I czy ona naprawdę kochała to dziecko? Może po przeżytych traumach (gwałt i chyba jeszcze bardziej zabójcze dla psychiki samobóstwo matki) ona już nie umiała nikogo kochać? Bo czy ktoś martwy emocjonalnie i pogrążony w depresji umie kochać?

Nienawiść wobec męża Astrid czuła już w dniu ślubu, mówi o tym tak: "Wyczekiwałam tej śmierci od dnia, w którym wyszłam za mąż. Sześćdziesiąt lat. Teraz, kiedy już tu jest, rozumiem, że to nie ma znaczenia. Że wcale nie chodziło o niego. To, co myślałam, że zaczęło się w dniu ślubu, tak naprawdę zaczęło się dużo wcześniej". Więc niekoniecznie on musiał zrobić coś strasznego nad tym łóżeczkiem, może nic nie zrobił, tylko się pochylał i patrzył? Ona nienawidziła go od początku. A potem... może wmówiła sobie, że mąż był wielkim zagrożeniem dla córki? Przecież świadomość, że zabiło się własne dziecko, musi być czymś potwornym. Może było jej lżej żyć, kiedy to jego, a nie siebie obciążyła winą za ten czyn?

To tylko luźne myśli, nie jestem jednak w stanie wczuć się w tę postać i zrozumieć, dlaczego ona to zrobiła. Zdziwiło mnie też, że Veronika tak dobrze przyjęła to niezwykłe wyznanie.
Użytkownik: lirael 27.04.2010 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W moim komentarzu również... | koczowniczka
Wiele ciekawych tropów! Niestety, na większość tych pytań mogłaby odpowiedzieć nam tylko sama autorka. Podobno bardzo życzliwie reaguje na maile od czytelników, więc może kiedyś do niej napiszę. Adres podała na swoim blogu.
Użytkownik: misiak297 16.10.2010 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiele ciekawych tropów! N... | lirael
Lirael - gratuluję świetnej recenzji. A książka jest zachwycająca. Uwielbiam takie powieści - niby nic się nie dzieje, ciągłe retrospekcje, a aż kipi od emocji. Dodatkowym walorem jest piękny, urzekający język. I ta cudowna przyjaźń.
A ślinka mi ciekła przy opisach tych wszystkich łososi i raków, którymi "raczyły się" bohaterki:)

PS. Nawiązując do dyskusji powyżej - trudno mi zrozumieć motywację Astrid.
Użytkownik: lirael 19.10.2010 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Lirael - gratuluję świetn... | misiak297
Misiaku, ogromnie mnie ucieszyły Twoje słowa. Bardzo Ci dziękuję.
Jestem ciekawa, jak odbierzesz "Sonatę dla Miriam" - dla mnie to było gorzkie rozczarowanie, bynajmniej nie o smaku poziomek :)
Użytkownik: norge 17.04.2013 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ogromnie mnie uc... | lirael
Książka mi się bardzo podobała. Jest taka "skandynawska" w swoim klimacie :) Bardzo charakterystyczne wydało mi się zdanie "To była ziemia, która darzy skąpo i tylko za cenę wielkiego trudu".

Mam jednak to samo zastrzeżenie, co Aleutka. Uważam wątek dziecka Astrid za lekko niedopracowany. Owszem, w dobrej powieści nie wszystko musi być tak do końca dopowiedziane czy łopatologicznie wyjaśnione, jednak tutaj mi czegoś zabrakło.

Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na końcowe "Słowo od autorki". Otóż wyznaje ona tam, że książka powstała w rezultacie podyplomowego kursu pisania powieści, który nomen omen odbywał się w Auckland. Niezły musiał być ten kurs, hi, hi...

Niestety, druga powieść Lindy Olsson "Sonata dla Miriam" (podobnie jak u ciebie lirael) była dla mnie lekkim rozczarowaniem.
Użytkownik: Agis 19.06.2013 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Boję się pisać o tej ksią... | lirael
Ja nie podzielam powszechnego zachwytu nad tą książką. Cała powieść wydała mi się jakaś taka nieprawdziwa i pełna banałów. To ciągłe powtarzanie zdań typu: "Miłość jest w nas. Nie daj jej umrzeć"... Rozczarowanie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: