Dodany: 05.07.2016 11:06|Autor: Louri
Kościół Pana Kosmosu
Odczytywanie literalne wszelkich tekstów kultury, ze szczególnym uwzględnieniem ksiąg objawionych, potrafi wprawić w konsternację. Weźmy do ręki Księgę Wyjścia i prześledźmy niemetaforycznie historię Noego. Budowa arki, czyli schronienia umożliwiającego ucieczkę przed kataklizmem, już za jego czasów musiała powodować mnóstwo problemów[1]. A to do XXI wieku nie udało się z samego drewna zbudować okrętu przekraczającego 2/3 jej długości (czyli 450 stóp). A to pewne gatunki zwierząt nie przeżyłyby w ogóle poza swoim środowiskiem (jaskiniami o wilgotności powietrza bliskimi 100%). A to różnorodność genetyczna współczesnych gatunków, gdyby pochodziły od jednej pary, nie byłaby możliwa do osiągnięcia przez te (domniemane) parę tysięcy lat. A to znowu same kopytne produkowałyby codziennie tony nawozu, zmieniając korab w Arkę Augiasza.
Dlatego też nie ma co się dziwić, że kosmiczny statek-arka z powieści „Przechowalnia” nie jest wolny od niedoskonałości. W literaturze SF oczekujemy ściśle dopracowanych szczegółów technicznych. Tu zaś znajdujemy luki lub zwykłe wciskanie kitu dotyczące genetyki, zagadnień detekcji oddziaływań sił pola czy fizycznej strony podróży międzygwiezdnej. Pamiętajmy jednak, że autor – Stefan Otceten – z wykształcenia był polonistą. I podobnie jak w przypadku biblijnej przypowieści o Potopie sensowniej jest skupić się na odczytaniu alegorycznym, także „Przechowalnię” warto odczytać mniej dosłownie. Można wiele zyskać, skupiając się na problemach filozoficznych i psychologicznych tej powieści należącej do nurtu fantastyki socjologicznej.
Nieomal 15 wieków temu Pan Kosmosu stworzył kosmiczną arkę i wysłał ją w podróż pod niezbyt wymyślną nazwą Arka. Wykazał się za to poczuciem humoru, gdyż wszyscy bohaterowie noszą imiona postaci znanych z XX-wiecznej literatury SF: z powieści Dicka, Asimova, Strugackich, Zajdla i Lema, a nawet Vonneguta. Główny bohater, policjant Lije Baley (ten z „Robota” Asimova), dostaje zadanie infiltrowania grona osób głoszących rzekomo wywrotowe idee kosmologiczne, mogące zagrozić egzystencji pasażerów Arki. Idee te ocierają się także o herezję, co budzi zaniepokojenie urzędników Kościoła Pana Kosmosu – będącego mniej wspólnotą wiernych, a bardziej instytucją na prawach urzędu państwowego. Rosnące w społeczeństwie niepokoje kosmologiczne wzmagają się przez kłopoty z aprowizacją i płodozmianem. Krytycznym zaś momentem staje się uderzenie w statek obiektu, który budzi podejrzenia, iż pasażerowie Arki nie są jedynymi żywymi (i inteligentnymi) istotami umieszczonymi przez Pana Kosmosu we Wszechświecie.
Tyle zarysu fabuły – co jednak rzeczywiście zajmuje centralne miejsce w „Przechowalni”? Moim zdaniem, pytanie egzystencjalne o sens istnienia ludzkości, a jako pochodna tego dylematu – o funkcję zorganizowanej religii w społeczeństwie. Otceten z jednej strony skupia się na roli, jaką organizacja Kościoła Pana Kosmosu pełni na Arce: wyjaśnianie zagadnień kosmologicznych, teozoficznych, moralnych. Z drugiej jednak – krytykuje wynaturzenia tej instytucji: żądzę władzy, hamowanie rozwoju nauki, zatajanie niewygodnych faktów i zasłanianie się doktryną dla utrzymania status quo. Jak się dowiadujemy, „Pisma Objawione funkcjonowały w powszechnej świadomości jako rodzaj porozumienia miedzy Panem Kosmosu i ludźmi, ale raczej w kontekście historycznym niż współczesnym. Tłumaczyły stworzenie Arki, wytyczały cel podróży, stanowiły zbiór nakazów i zakazów zarówno etyczno-moralnych, jak i formalno-prawnych, stanowiły rodzaj fundamentu, na którym opierało się życie społeczności. Tyle tylko, że społeczność nie odczuwała potrzeby codziennego umacniania wiary poprzez studia nad nimi. Wystarczał jej sam fakt ich istnienia”[2]. I – jakkolwiek można zauważyć pewne analogie z Kościołami współczesnej Ziemi (a nawet odczytać je jako aluzje) – wizja ta niestety jest dość słaba i jednostronna. Kościół to tylko instytucja, brak mu siły płynącej ze wspólnoty. Rola jego ogranicza się do sterowania tłumaczeniem funkcjonowania świata oraz antropozofii. Efekt krytyki Otcetena jest nieprzekonujący, raczej pokazuje, „jak mały Jaś (Stefcio?) wyobraża sobie religię”. Mimo że stanowi centrum powieściowych dywagacji, wizja ta jest bardzo słaba – twórcy Arki nie próbowaliby powoływać czegoś tak ułomnego i o tak słabych założeniach. A może to aluzja do realnego socjalizmu, obecna także w powieściach Zajdla, czołowego twórcy polskiej SF socjologicznej? Społeczeństwo Arki z definicji miało być idealne, jego instytucje (także Kościół) – dzięki opracowaniu teoretycznie doskonałych założeń i mechanizmów – podobnie. I może autor czyni tu aluzję do innych utopijnych idei, nieporównanie bardziej rzeczywistych, lecz analogicznie mających na sztandarach dobro ludzkości – do tego, jak rakowaciały, stawały się ostentacyjnie zbrodnicze i wyradzały w koszmar?
Nasuwa się także kilka innych spostrzeżeń: bohaterami są praktycznie sami mężczyźni. Zastanawia, czy to niedopatrzenie, czy też może dyskretne, przewrotne wskazanie, że literatura SF (przynajmniej do czasu napisania „Przechowalni”) była ściśle zmaskulinizowana? Że starając się dobrać dla postaci miana z powieści owego nurtu, czerpać można jedynie z nazwisk męskich? Uderza także małe zróżnicowanie psychiczne społeczeństwa Arki: ponieważ wymiana pokoleniowa jest konieczna, nie ma miejsca nie tylko na bezżenność, ale też na przykład na homoseksualizm – nie mówiąc już o dewiacjach i chorobach umysłowych. Jakżeż to różne od współczesnej SF, jak choćby „Accelerando” Strossa!
Powyższe spostrzeżenia dają mi asumpt do stwierdzenia, iż „Przechowalnia” nie jest pozycją banalną. Istnieją tu drugie dna, sugestywne tropy, szerokie pole do dyskusji i zaskakujących wniosków. Niestety, literacko zaprezentowana w niej wizja kuleje. Niektórym ideom (czasem centralnym, np. pomysłowi na Kościół Pana Kosmosu) brakuje trochę głębszego przemyślenia. Być może gdyby autorowi dane było dokonać korekty tekstu – powieść ta stałaby się majstersztykiem. Dlatego jest swoistym podwójnym dramatem, iż autor zaginął, jeszcze nim ktokolwiek po nim miał okazję ujrzeć manuskrypt „Przechowalni”. Pozostaje tylko liczyć na to, iż Otceten sam także znajduje się w jakimś azylu, z którego kiedyś powróci, aby podjąć dyskusję z czytelnikami swego jedynego dzieła.
---
[1] Patrz: Mark Issak, „Problems with a Global Flood”; tekst dostępny na stronie internetowej The TalkOrigins Archive.
[2] Stefan Otceten, „Przechowalnia”, wyd. Solaris, 2000, ss. 191-192.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.