Dodany: 10.06.2016 22:01|Autor: zsiaduemleko

O tym, jak Kubuś z Justysią harcował


Wow. Chyba po raz pierwszy wkraczam w literaturę osiemnastego wieku. Trochę niepewnie i z obawami, bo nigdy nie wiadomo, gdzie leży moja granica przyswajalności, po której przekroczeniu przestarzałość dzieła spowoduje czytelniczą niestrawność. Przecież żaden ze mnie koneser literacki, żaden znawca i żaden twórca trendów – zazwyczaj podobają mi się dzieła bliższe współczesności, nie czuję specjalnych ciągot do badania korzeni literackich sięgających aż tak daleko wstecz i dalej niż w dziewiętnasty wiek się raczej nie zapuszczam. Z każdą dekadą w przeszłość rośnie ryzyko, że trafię na jakieś nieczytelne, manieryczne dzieło i z jego lektury nie będę potrafił czerpać przyjemności. Nie jestem wcale lepszy od współczesnych uczniów gimnazjum, dla których już powieść z okresu międzywojennego jest niezrozumiałą katorgą, wykopaliskiem dla archeologów literackich, a przedstawione tam dramaty w żaden sposób nie korespondują z problemami dzisiejszej młodzieży, jej mentalnością i umysłami. Powieściowe rupiecie po prostu wydają się nieciekawe, napisane nieprzystępnym językiem i trzeba odkryć w sobie nutkę pasji, by odpowiednio do nich podejść. Trochę rzecz całą i nieszczęsne położenie uczniów rozumiem, bo mam to samo, może tylko moje widełki tolerancji są nieco szersze, co nie znaczy, że przyjmą wszystko. No, ale mnie nikt nie zmusza do czytania odgórnie narzuconych lektur, bo będzie pała i kiblowanie przez następny rok. W sumie w tym względzie fajnie być mną.

"Kubuś: (…) Nigdy nie robi się tyle dzieci co w czasach nędzy.
Pan: Nic się tak nie mnoży jak biedacy.
Kubuś: Jedno dziecko więcej to nic dla takich ludzi; miłosierdzie boskie je wyżywi. A potem to jedyna przyjemność, która nic nie kosztuje, człowiek pociesza się tanim kosztem w nocy po utrapieniach dnia..."[1]

Jeśli spodziewaliście się gdzieś w okolicy skrótu fabularnego "Kubusia Fatalisty i jego pana", to muszę zaznaczyć, że go nie będzie. Ani tu, ani niżej. Nie dlatego, że mam taki kaprys albo mi się nie chce. Po prostu fabuły w dziele Diderota w zasadzie nie ma. Są jakieś szczątki, jakiś nieznaczny zarys i cel, ale nie nazywałbym tego od razu fabułą. Jest za to pan, jest jego sługa Kubuś i obaj jadą na koniach. Dokąd, tego do końca nie wiedzą, a sam autor również nie ułatwia sprawy i nie kwapi się do udzielania informacji. Niby zajmuje pozycję wszystkowiedzącego narratora, lecz z tej wiedzy nie korzysta. Za to chełpi się swoją władzą nad bohaterami, popisuje własnymi możliwościami w roli kreatora, puszy, że gdyby tylko zechciał, wpakowałby ich w poważne kłopoty. Mąci czytelnikowi w głowie, kluczy, swobodnie odbiega od wątków, porzuca je, gdy najdzie go taki kaprys. Zwracając się bezpośrednio do czytelnika niby pozuje na skromnego i usłużnego, ale w istocie – jak to się mówi – ostro wozi się po dzielni. Bo to jego dzielnia.

"Kubuś: Nie, panie, nie: mam serce, ale chowam je na lepszą okazję. Kto zbyt hojnie szafuje tym bogactwem, tyle go roztrwoni wówczas, gdy trzeba było oszczędzać, że mu go zabraknie w porze, gdy trzeba być rozrzutnym..."[2]

Rzecz w tym, że cel drogi bohaterów jest nieistotny, bo oni ruszyli w nią tylko dlatego, by móc w trasie sobie pofilozofować. Pan ze swoją tabakierą i nieodłącznym zegarkiem, na który stale zerka. Kubuś uzbrojony w wierny bukłaczek pełen trunku, rozpustny łobuz, który uparcie twierdzi, że wszystko, co nam się zdarza, jest zapisane w górze, na Wielkiej Wstędze Przeznaczenia. Dzieje jego podbojów miłosnych potrafią rozbawić czytelnika, choć to nie ten rodzaj humoru, przy którym wybucha się śmiechem. Jest przeważnie "dżentelmeńsko", jednak rozpasanie i chuć również zaznaczą swoją obecność (na tyle, na ile przystoi osiemnastowiecznej powiastce filozoficznej). Panowie dyskutują żywo, nierzadko dowcipnie, czasem w szerszym gronie i towarzystwie postaci drugiego planu, kłócą się, zwierzają z amorów, nocują w gospodach, upijają, rozrabiają, uciekają przed zbójami, dają się okradać, a różnica klasowa między nimi chwilami całkowicie się zaciera. Odjazdowe z nich chłopaki i niezła, dająca się lubić drużyna.

"Pan: Ty się modlisz?
Kubuś: Czasami.
Pan: I cóż mówisz?
Kubuś: Ty, któryś uczynił wielką wstęgę i którego palec nakreślił całe pismo wypisane w górze, wiedziałeś od wieków, czego mi trzeba; niech się wola twoja spełni. Amen.
Pan: Czy nie równie skutecznie byłoby siedzieć cicho?
Kubuś: Może tak, a może nie. Modlę się na wszelki wypadek"[3].

Nie będzie dla nikogo specjalnym zaskoczeniem, że wiele trafnych spostrzeżeń i zabawnych mądrości życiowych z dzieła Diderota nie straciło nic na aktualności nawet dzisiaj. Pewna ponadczasowość i uniwersalność tej powiastki powodują, że wciąż ukazują się kolejne jej wznowienia i nikt raczej nie zgrzyta zębami podczas lektury, złorzecząc na jej przestarzałość. Co prawda narrator nie zawsze popisuje się dobrym wyczuciem i parokrotnie z gracją nosorożca na parkiecie pcha się na afisz, przy okazji swoimi dygresjami rozbijając intrygująco zapowiadający się wątek, ale trudno – z tym da się żyć. Zresztą to jego cyrk. A ja z premedytacją przeplatam akapity cytatami, gdyż te najtrafniej obrazują styl i charakter "Kubusia Fatalisty i jego pana", zastępując jednocześnie tysiąc moich słów. Osobiście jestem umiarkowanie oczarowany całością, bo to nie do końca mój gatunek, lecz przyznaję, że kilka refleksyjnych pereł przed mój ryj wieprza rzucono. Przecież nie pogardzę.

"Kubuś: Pan ma szalone zamiłowanie do opowieści!
Pan: To prawda; uczą mnie i bawią. Człowiek z darem opowiadania to rzadki człowiek.
Kubuś: Dlatego też ja nie lubię opowiadań, chyba własne.
Pan: Wolisz licho mówić niż milczeć.
Kubuś: Przyznaję.
Pan: A ja wolę raczej słuchać lichego mówienia niż żadnego.
Kubuś: Bardzo szczęśliwie dla nas obu"[4].


---
[1] Denis Diderot, "Kubuś Fatalista i jego pan", przeł. Tadeusz Żeleński (Boy), Wydawnictwo MG, 2014, str. 23.
[2] Tamże, str. 190.
[3] Tamże, str. 153.
[4] Tamże, str. 148.


[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3105
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: misiak297 13.06.2016 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Wow. Chyba po raz pierwsz... | zsiaduemleko
Doskonała recenzja! I zasłużone wyróżnienie!
Użytkownik: zsiaduemleko 13.06.2016 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja! I zas... | misiak297
Chciałbym w jakiś dystyngowany i wyszukany sposób podziękować, ale nie będę się wygłupiał.
Dziękuję :)
Użytkownik: WBrzoskwinia 25.06.2016 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Wow. Chyba po raz pierwsz... | zsiaduemleko
Podzielam zdanie poprzednika; przyjmuj gratulacje.
Co prawda, o wstępie to bym dyskutował, boż stara literatura nieraz lepsza od dzisiejszej, nieraz ciekawsza, zwykle lepiej napisana, wielekroć aktualna, aż strach; a i bywa nadzwyczaj nowoczesna.
Tylko to amerykańskie "wow" mi zgrzyta okropnie, boć przecie to nie amerykańska recenzja ani amerykańska literatura...
Pozdrawiam i następnych miłych spotkań z XVIII-wieczną literaturą życzę. Sugeruję, jeśli można, tak nowocześnie postmodernistyczny i nowoczesnym absurdem tudzież fantastyką trącący kawałek, jak podróże Lemuela Guliwera, choć to sroga cegła; w istocie nie dla każdego, lecz zwłaszcza dla tych, którzy mają szalone zamiłowanie do opowieści.
Pozdrawiam!
WBrzoskwinia
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: