Joanna Rybak, "Klan nieśmiertelnych", Wydawnictwo Poligraf, 2009
No ja to jednak chyba jestem masochistka - mając gigantyczną górę książek do przeczytania łapię się za produkcje nastoletnich autorek i innych początkujących "pisarzy" :/ Cały czas mam nadzieję na kolejną Basię Kaczyńską, i co rusz się rozczarowuję...
"Klan nieśmiertelnych" ma całkiem atrakcyjną okładkę, sugerującą coś z romantycznego horroru. I to zdaje się najlepsze, co o tej książce można powiedzieć. Podejrzewam, że nie da się nawet jej należycie zmasakrować, bo musiałabym przepisać połowę tekstu... Błąd na błędzie - językowe, logiczne, gramatyczne, interpunkcyjne (przecinki stawiane od sasa do lasa, bez związku z treścią), no może tylko ortograficznych nie ma. A więc do roboty, kęsim będzie, czyli swoisty dziennik lektury :>
Bohaterka nazywa się Sophie Evans - mowa o niej raz jako o Sophie, a raz jako o Evans. Bez sensu - po nazwisku, jeżeli już, to mówi się konsekwentnie cały czas (np. do kolegi ze szkoły, albo z pracy, albo przyjaciela - "mój drogi Watsonie" - ale też np. służący niższego stopnia mają same nazwiska: pani Brown to pracodawczyni, albo ochmistrzyni, albo główna kucharka - pokojówka czy podkuchenna to po prostu Brown).
str. 5
"przeczesała długie, falowane włosy"
Dlaczego nie "falujące"?
"miała o sobie niską samoocenę"
Raz, że to terminologia rodem z analiz psychologicznych, dwa - że skundlone wyrażenia ("miała o sobie wysokie mniemanie" i "miała niską samoocenę").
"nie za sprawą wzrostu, a ogromnych piwnych oczu, małego noska i odrobiny dziecięcej buzi."
Miała odrobinę buzi - toż to horror jakiś, resztę jej urwało?...
"Sophie na jednej nodze wybiegła z domu"
W zasadzie poprawne, ale... "Tylko Chuck Norris potrafi biec na jednej nodze" :>
"przejechała taksówka, o mało co nie chlapiąc ją wodą z kałuży."
Ochlapując, dziewczyno! Chlapnąć to można sobie dla kurażu, ew. głupstwo, a w każdym razie tak jakoś... miejscowo, a nie po całości :/
O rany, a to tylko pierwsza (niepełna) strona pierwszego rozdziału! A mówiłam, że trzeba by przepisać połowę tekstu... No to dalej:
str. 8
"Nerwowo spoglądał na lusterko"
W dowolnym samochodzie patrzy się "w lusterko", zresztą w każde, nie tylko samochodowe - "na lusterko" to można popatrzeć w celu podziwiania jego ozdobności czy jakoś tak.
str. 9
O, to jest, kurczę, rodzynek:
"wprawdzie lekarz mówił jej wczoraj, że jest już zdrowa, ale biegnąc przez las w taki ziąb w przemoczonym ubraniu, choroba może szybko wrócić."
Już widzę tę chorobę biegającą po lesie i wracającą, uuu! :>
str. 10
"Jej oczy zalała czarna mgła."
Kojarzy mi się nieodparcie z rozmaitymi nawiedzeniami w horrorach filmowych, gdzie bohaterom oczy robią się czarne na skutek wniknięcia w człowieka siły nieczystej albo przybysza z kosmosu :> Autorce chodzi o zwyczajne omdlenie...
str. 11
"zaświecały się świeczniki"
i później
str. 20
"bylibyśmy wdzięczni, gdyby panienka to ubrała"
i str. 21
"Ja nie mogę tego ubrać..."
"Musisz to ubrać"
Miejsce regionalizmów jest w wypowiedziach ludzi mówiących gwarą, i o ile pokojówka mogłaby w zasadzie wyrażać się z wiejska, to romantycznej heroinie już nie uchodzi (nie wspominając o tym, że pokojówka raz mówi "niech panienka", a zaraz potem "musisz" - gafa okropna). A w ramach narracji to już w ogóle zgroza.
W ogóle opisy ze str. 11 to kicz na kiczu i kiczem pogania - wnętrze komnaty jak skrzyżowanie gotyckiego zamku z kosztownym burdelem, młodzieniec obowiązkowo arystokratycznej, delikatnej urody (Sophie jest nią oszołomiona) - jest "bladolicy", zamiast normalnie chodzić "kroczy" i odzywa się "miękkim, młodzieńczym głosem"... A, i droga Sophie odkrywa, że "ma na sobie długą białą, koronkową koszulę nocną bardzo przypominającą piżamę śpiącej królewny" - trochę się od tego zakrztusiłam :/ Różnica między koszulą a piżamą jest jakby... podstawowa :/
str. 12
"omal runęłaby na ziemię"
Wrrr.
str. 13 - siedzi sobie czterech tytułowych nieśmiertelnych, sami faceci. Mówi niejaki Lotres, chwilę później odzywa się "chłopak siedzący obok niego. Oboje wyglądali identycznie."
I na str. 23: "Wampir i demon przyłożyli ręce do ust, w końcu nie wytrzymali i oboje wybuchnęli."
Kiedy czytam o dwóch facetach (albo dwóch jednostkach damskich) "oboje", mam ochotę autorce/autorowi coś ukręcić. Nieodwracalnie! :<
str. 14
"A na imię jej Sophie Evans."
"Na imię", droga autorko, to ona ma Sophie. Nazywa się Sophie Evans, to owszem.
Na stronach 15-19 Lotres jąka się potwornie, usiłując wytłumaczyć Sophie co to jest wampir, a co wilkołak, a ona ma problemy z przyswojeniem informacji. Nie dziwię się jej, chłopak nie potrafi sklecić normalnego zdania i udaje mu się ją przekonać chyba tylko dlatego, że już miała do czynienia z wampirem (nawet próbowała go kopnąć) i omal jej nie zeżarł wilkołak - takie doznania powodują błyskawiczne poszerzenie poglądów na świat ;-) Poza tym zdumiewa ją, że demon może mieć brata anioła - jakieś braki w wykształceniu na poziomie szkółki niedzielnej, chyba ją uczono przecież, że demony to upadłe anioły?... Sądząc ze str. 23, gdzie Riskal (anioł) jest dla niej upadłym aniołem - autorka nie odróżnia upadłego anioła (czyli demona) od zwykłego anioła, nawet zesłanego za karę na Ziemię.
A na ścianie wisi portret nieboszczki "przemiłej" wampirzycy :>>
Sprawa Scotta, który jest "syreną". W ludzkiej postaci wygląda jak trzynasto-czternastoletni chłopak. A na str. 25: "To było naprawdę dziwne uczucie, widząc jak taki mały i uroczy chłopczyk przemawia jak dorosły mężczyzna." Kwintesencja stylu autorki. No i przez "mały chłopczyk" na ogół rozumiemy dziecko w wieku przedszkolnym, a nie nastolatka! A jak "przemawiał"? "Tylko ta su... zdążyła zabić twojego chłopaka." Litości! Czy rzeczywiście jesteśmy w przedszkolu, że wyraz "suka" trzeba wykropkowywać?...
Sophie, uratowana wcześniej przed atakiem złego wampira, zostaje przez czterech dzielnych zabrana do ich domostwa. Sęk w tym, że raz jest to "willa", raz "rezydencja", a raz "zamek". O ile zamek od biedy można nazwać rezydencją, to willi nijak się nie da zamkiem.
Autorka ma poza tym kłopoty z trzymaniem się właściwego czasu - w tym samym akapicie bywa raz przeszły, raz teraźniejszy, i chodzi przy tym o zdarzenia zachodzące jednocześnie lub jedno po drugiem, bez żadnych retrospekcji czy czegoś podobnego.
str. 40
"Dziewczyna wstała jak poparzona."
Z frazeologią też są problemy - "jak poparzona", a właściwie "jak oparzona", mogła się wyłącznie zerwać, czy poderwać, czy skoczyć - nic tak spokojnego i zwyczajnego jak "wstała"...
str. 45
"Spojrzała na ścianę, gdzie wisiał olbrzymi obraz wielkości furgonetki."
No, to niezbyt olbrzymi - chyba że dla autorki wszystko co powyżej, powiedzmy, metr na półtora, jest olbrzymie :> A w ogóle co to za porównanie? :/
Na str. 48 pojawia się włoski mechanik imieniem Paul... Paolo chyba, jak już włoski?... No i ten "włoski" mechanik nadał adoptowanemu chłopcu imię Scott - bardzo włoskie :>
Na str. 50 opisana jest ogromna, wspaniała biblioteka. Niestety, albo Sophie nie potrafi znaleźć katalogu, albo panuje tam nieziemski bałagan i książki poustawiane są niby alfabetycznie, ale poza tym jak popadnie. No i horror absolutny - ta biblioteka oświetlana jest lampami naftowymi i świecami! Toż wystarczy większy przeciąg, albo niech kto uzupełniając naftę w lampie rozleje trochę - i wszystko stanie w ogniu!
Z biblioteki (z której nie zdołała skorzystać, bo nie odnalazła książek angielskojęzycznych) nasza miła Sophie udaje się w towarzystwie anioła do stajni:
str. 52
"Riskal posiada dużą stajnię, gdzie trzyma sześć pięknych i zadbanych koni. Chłopak uwielbia zwierzęta, zawsze potrafi wyczuć ich uczucia i potrzeby. Dziewczyna nie za bardzo się zna na parzystokopytnych, jednak z wielką chęcią pomagała i uczyła się od anioła."
Ratunkuuu! Nie dość, że znów pomieszane czasy - to jeszcze te parzystokopytne! Konsekwentnie, w kilku miejscach parzystokopytne! Mutanty chyba jakieś, bo normalny koń należy do rzędu nieparzystokopytnych!
Dalej Riskal opowiada Sophie historię upadku Lucyfera - bo dziewczę jest najwyraźniej wychowane gdzieś w komórce pod schodami i nigdy o tym nie słyszało... Ani o demonach, jak wyglądają i czym się zajmują... O tym jest dalej na str. 52-53:
"- Mąceniem ludziom w głowach... Otóż demon może przybrać postać anioła. Ponieważ diabły pochodzą bezpośrednio od aniołów. No i każdy taki demon ma za zadanie namawiać ludzi do złego, mącić im w głowach albo... Tworzyć sekty. Im więcej taki demon złego uczyni, tym więcej pieniędzy dostanie. Tak, dokładnie tak. W piekle walutą są dolary albo euro, czyli jedna z najczęściej spotykanych walut na Ziemi. Zastanawiasz się, po co im te pieniądze? Pieniądz to zło... Jeżeli trafiają w nieodpowiednie ręce. Taki demon hula sobie w najlepsze po Ziemi, wydaje mnóstwo pieniędzy na alkohol, narkotyki, panienki... A że jest nieśmiertelny to może tak w nieskończoność. Jest to diabelska motywacja do czynienia na Ziemi zła."
Fascynująca teoria! :-))))
W rozdziale 7 pojawia się nowy przybysz, tak opisany na str. 70:
"Miał długie aż do pasa proste, czarne, lśniące włosy. Jego karnacja przypominała biel cery Chrisa. Na nogach miał długie, czarne zamszowe kozaki za kolana. A jego szata była ozdobiona w jakieś dziwne, a zarazem cudowne kształty. Na łokciach przybysz miał metalowe rękawice zakończone na końcu ostrymi czubkami. Jednak to co zdziwiło Sophie najbardziej, to były długie szpiczaste uszy sterczące w górę."
Aaaa! Kozaki (za kolana?...), i to zamszowe! Nic dziwnego, że w niektórych kręgach podśpiewuje się z lubością: "Elfy to pe...ły!" Bo oczywiście nie były to uszy Wolkanina ;-) No i te zadziwiające rękawice na łokcie - normalna istota nosi rękawice jednak na dłoniach, a nie na łokciach :>
Na dokładkę nowo przybyły elf jest cokolwiek poszkodowany na umyśle - bierze Sophie za ducha, wyjmuje krzyżyk i zaczyna rzucać w nią czosnkiem! Riskal "miał taką minę, jakby chciał wykręcić łeb przybyszowi". Wykręcić. Jak śrubę?... A potem zarządza: "No dobra. Zanieście go lepiej do jadalni." Nie bardzo wiem czemu, skoro wspomniany elf biegał sobie dość żwawo na własnych nogach :/
str. 78
"nigdy nie widziała chodź w połowie tak pięknej kobiety."
Nie wygląda mi to na literówkę, niestety, tylko na ordynarny błąd pisowni.
"Dziewczyna pokazała rząd równych i rażąco białych zębów."
Oślepiająco, kobieto! Rażące to są błędy w tym cudnym dziele...
str. 79
"wpatrywała się ze zdziwieniem na Chrisa."
str. 80
"Lotres [...] rozprószył czarne skrzydła [..]"
A cóż to za wyraz? Prószy śnieg, można naprószyć jakimś pyłem, SJP PWN podaje jeszcze, że można prószyć - w sensie rozpylać farbę. Ale skrzydła to można najwyżej rozpostrzeć, jeśli brać pod uwagę wyrazy na "roz" ;-) Dwie strony dalej "rozprószył" skrzydła anioł, tylko śnieżnobiałe.
str. 84
"Dziewczyna poczuła ogromny sentyment do tego oziębłego, a zarazem uroczego faceta."
Pomijając kiczowatość zacytowanego zdania - chodzi o wampira, i nie o oziębłość seksualną czy emocjonalną, tylko że wampiry są zimne, bo martwe ;-) Poza tym Chris jest trochę bardziej powściągliwy w porównaniu z resztą towarzystwa - ale chyba nie o to chodzi...
str. 89
"Sophie miała wielką ochotę wykręcić nogi blondynce, jednak wiedziała, ze jedyna osoba jaka byłaby tutaj w stanie komuś wykręcić nogi to właśnie Rose."
Nie spotkałam się dotąd z takim zastosowaniem czasownika "wykręcać", ani też z takim sposobem wyrażania antypatii :-))
Dalej pojawia się "nikczemny wampir", który porywa Sophie i pastwi się nad nią niemiłosiernie. Na str. 100 np. robi coś takiego:
"Długim palcem wskazującym posunął po nadgarstku. Wbił paznokcia z niezwykłą łatwością i przeciął nim długą ranę, niemalże do samych żył."
Pomijając niegramatyczność tych dwóch zdań - żyły w nadgarstku znajdują się tuż pod skórą, nie trzeba głęboko wbijać, żeby je przeciąć... Niebyt delikatny szpon wampira nie przeciąłby "nieomalże do samych żył", tylko przeciąłby żyły, a nawet tętnicę, i byłoby po naszej nieszczęsnej Sophie.
str. 102
Wampir George nadal znęca się nad Sophie oraz dobrym wampirem Chrisem i urąga mu straszliwie, a przy tym masakruje oboje.
"- Jesteś zerem, Christopherze Rise... ZEREM! Tak nisko upadłeś z powodu tej marnej ludzkiej kobiety.
- Może... - powiedział łagodnie chłopak ze smutnym uśmiechem na twarzy."
Bohaterowie na ogół krzyczą, a nawet wkurzają się, wielkimi literami, co samo w sobie jest potwornie irytujące. Tu jednak można dostać czkawki od zestawienia tortur i krwawej jatki z mówieniem "łagodnie" i "ze smutnym uśmiechem" ;-) Grafomani często tak mają - brakuje im wyczucia przy zestawianiu sytuacji z dialogiem i opisami.
Tak w ogóle ci nieśmiertelni, w przypadku anioła i demona żyjący ponad dwa tysiące lat - zachowują się i wyrażają jak niezrównoważone nastolatki (np. "nie rób wiochy"). Zero opanowania, zero refleksji, czysta rozbuchana żywiołowość.
Kolejna przygoda obejmuje częściową utratę pamięci przez Chrisa. Wampir budzi się i widzi obok siebie w łóżku anioła, który zasnął czuwając nad nim. Robi mu od razu awanturę, rycząc: "Ale od razu ci mówię, że nie jestem homoseksualista!" I wymyśla mu od zboczeńców ;-) Na str. 126 awanturuje się dalej: "- Co?! Czy wam wszystkim odbiło? Budzę się rano, a tu Riskal jak jakiś zboczony pedofil rzuca się na mnie!"
Panienka najwyraźniej nie odróżnia homoseksualisty od pedofila - mogłaby chociaż ten ostatni wyraz sprawdzić w słowniku. Ale czemu ja mam jej za złe - całkiem sporo internetowych półanalfabetów tak ma... Tylko że osoba aspirująca do bycia pisarką powinna jednak bardziej dbać o poprawne zastosowanie używanych słów, a nie wypisywać bzdury :/
Następnie pojawia się w tej historii mała dziewczynka, która nie jest dziewczynką, ale na taką wygląda i sepleni niemiłosiernie, tylko trochę niekonsekwentnie. Na str. 140 za to "Wpatrywała się bezdennie w drzwi salonu." A na str. 155 pyta: "Czi siościćka Alekś psiniesie ciastunio?" Nie słyszałam nigdy, żeby dziecko mówiło "ciastunio" - najwyżej "ciastećko" albo jakoś tak...
str. 166
"Złapał się za głowę, zaczął klnąć na samego siebie."
Nie ma, kurde, takiego wyrazu - "klnąć"!
Str. 167 to jest w całości dziwoląg niesłychany - panowie wsiadają do samolotu, i natychmiast "wszystkie młode kobiety oglądały się do tyłu, aby niby to przypadkiem zobaczyć pięknych młodzieńców. Jedna dziewczyna puściła Riskalowi oczko, a ten o mało co nie zwymiotował, gdy usłyszał jej «młodzieńcze fantazje»".
Po pierwsze - nie wiem, czemu tylko młode kobiety łypały na pięknisiów? Bo niby takie w średnim wieku i całkiem niemłode to już się nie interesują, czy jak? :>
A po drugie czemuż ten ponaddwutysiącletni nieśmiertelny jest aż tak aseksualny, że chce wymiotować z powodu damskich fantazji? Wydawałoby się, że przez ponad 2000 lat to nawet anioł zdążył się zorientować w życiu seksualnym śmiertelników (mając w końcu przegląd iluś kultur na przestrzeni wieków), i nic nie powinno go szczególnie dziwić ;-)
Dalej cała żeńska część pasażerów i obsługi samolotu skacze dookoła ślicznotów, usiłując poderwać któregoś. Żeby się pozbyć jednej, Lotres wymyśla na poczekaniu (str. 169), że leci do Londynu "zaręczyć się dziewczynie". O ile wiem, to można najwyżej zaręczyć się z dziewczyną... dziewczynie to tylko oświadczyć. Frazeologia, panie dziejku...
Na str. 180 okazuje się, że istotnie nie tylko młode kobiety lecą energicznie na cudnych nieśmiertelnych - do elfa przystawiają się "dwie starsze i wyjątkowo pulchne paniusie". Owe paniusie dalej nazywane są babciami, i przemawiają w stylu: "A może chcesz kanapkę z boczusiem i smaluszkiem? Nie będziesz miał pustego brzuszka." I chwilę później:
"- Łojojoj, kochanieńka, a cóż to za pyszności? - zapytała druga babcia.
- Spójrz. Ze swojskim smaluszkiem i boczkiem."
Kanapkę "z boczusiem i smaluszkiem"! Kto takie coś jada?! A szczególnie brytyjskie "babcie" (rozumiem, że pewnie kobieciny po czterdziestce?...) - które na ogół dbają o linię i formę, nawet te najpulchniejsze, i liczą kalorie - dla nich takie pożywienie to byłaby zgroza absolutna. Nawet tłuste Amerykanki nie wzięłyby czegoś takiego do pyska, bo one się tuczą raczej ilością, niż tłustościami.
No i dobrnęłam do końca, gdzie oczywiście następuje happy end, i przedostatnie zdanie brzmi:
str. 183
"Sophie przytuliła się mocniej do ukochanego, objęła dłońmi jego plecy, a głowę oparła o ramię, tym samym odsłaniając swoją cienką, kobiecą szyję."
O rany, takiej grafomanii dawno nie czytałam...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.