„Jestem egzaltowaną lentilką”
Istnieją książki, podczas czytania których człowiek ma tak mieszane uczucia, że czasami stuka się w łeb i z politowaniem patrzy na to, co naskrobał autor, a kilka stron dalej zastanawia się, czy to nie geniusz.
Miałam całkiem niezłą sinusoidę emocji podczas czytania publikacji polecanej przez Mariusza Szczygła – „Jestem egzaltowaną lentilką”. Autorem niewielkiego zbioru opowiadań jest czeski pisarz Petr Měrka. I nie wiem, czy ta książka to wygłup niezrównoważonego nastolatka, czy dzieło bardziej przemyślane. Z pewnością nie jest przeznaczona dla każdego. Seks, wulgaryzmy, sperma, cycki, pedofilia – z tym spotykamy się w utworach Měrki praktycznie w każdym akapicie. Na początku to lekko szokuje, ale po odrzuceniu tej swoistej pornografii można trafić na naprawdę genialne spostrzeżenia. Tylko po czterech, pięciu opowiadaniach ma się dość. Zdecydowanie nie nadaje się do połknięcia w jeden wieczór, ponieważ grozi niestrawnością.
Zresztą jeżeli ktoś czyta, by na chwilę znaleźć się w lepszym świecie, absolutnie nie powinien sięgać po tę pozycję. Już na okładce znajdujemy ostrzeżenie, że „Książka może obrażać uczucia religijne. Każdy czytelnik otwiera ją na własną odpowiedzialność”[1]. Rzeczywistość Měrki jest straszna. Człowiek dosłownie i w przenośni staje się w niej gównem.
„Gównem jesteś i w gówno się obrócisz. Bóg przez sześć dni cierpiał na zaparcie, a tego siódmego udało mu się wysrać świat. No i dlatego też to wszystko na tym świecie tak wygląda. Sraczka i rozwolnienie, gdzie tylko spojrzysz. Ludzie zachowują się wobec siebie jak krwiożercze bestie”[2].
Zresztą śmiało można powiedzieć, że w świecie czeskiego pisarza „Bóg umarł” [3], co niewątpliwie przywołuje w pamięci Fryderyka Nietzschego. Podczas lektury miałam wrażenie, że jest tu cała rzesza podludzi w postaci chociażby bezdomnych. I, przewrotnie, warto zacytować:
„Były to rozkładające się zwłoki menela. Wtedy jeszcze nie było obozów koncentracyjnych dla bezdomnych, jakie pojawiły się dopiero w naszych czasach, kiedy nastała era prawicowego humanitaryzmu, który z założenia nie ma nic wspólnego z faszyzmem”[4].
Język i styl opowiadań jest bardzo prosty, żeby nie rzec prymitywny. Autor epatuje brzydotą i seksem. Jednak jego spostrzeżenia na temat świata wydają się bardzo celne. W tekście „Krosta w kutasie” bohater jedzie do ośrodka zdrowia. Zieje on pustką, bo „już garstka milionerów mogła sobie pozwolić na odwiedzanie takich przybytków”[5].
Niewątpliwym atutem książki jest jej strona edytorska. Ponadto w środku można znaleźć „fiszki” (niebieskie kartoniki) z tekstami Szczygła uzupełniającymi informacje na temat autora i nurtu surrealistycznego w literaturze czeskiej.
Zalew i ogólna dostępność pornografii zostały tu podniesione do granic absurdu. Jednak można w tym absurdzie dostrzec sens. Tylko czy starczy czytelnikowi siły i wytrwałości, by przebrnąć przez świat wykreowany przez czeskiego pisarza? Ja po kilku opowiadaniach miałam dość. Nie jest to z pewnością lektura na dobranoc na poprawę nastroju. Zdecydowanie nie. Myślę jednak, że miłośnicy czeskiego humoru powinni do książki zajrzeć. Z pewnością jest oryginalna. Może to dzieło wariata, a może geniusza?
---
[1] Peter Měrka, „Jestem egzaltowaną lentilką”, przeł. Elżbieta Zimna, wyd. Dowody na Istnienie, 2015; tekst z okładki.
[2] Tamże, s. 34.
[3] Tamże, s. 44.
[4] Tamże, s. 47.
[5] Tamże, s. 60.
[tekst został również opublikowany na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.