Dodany: 05.05.2015 23:39|Autor: Rbit

Czytatnik: Odpryski, wyimki i wprawki

1 osoba poleca ten tekst.

Zostawcie Kevina w spokoju


UWAGA!
W czytatce odnoszę się do szczegółów treści.

Dziś skończyłem lekturę Musimy porozmawiać o Kevinie (Shriver Lionel) Czytam różne recenzje, komentarze i czytatki. Myślę sobie, że autorce udała się ważna rzecz. Konstruując fabułę pozostawiła tyle "wolnego miejsca", aby czytelnicy mogli wypełnić je własnymi domysłami i interpretacjami wynikającymi z własnych doświadczeń życiowych i czytelniczych. Podobnie z detalami. Jest ich tyle różnych, że każdy zwróci uwagę na te, które szczególnie go interesują. Jedni pójdą tropem medycznym, inni politycznym, a większość sentymentalno-uczuciowym. W sumie to dobrze. Jeśli powieść daje możliwość wielu różnych interpretacji, zazwyczaj podnosi to jej wartość.

Mam wrażenie, że Lionel Shriver bestseller "wyszedł" niejako przy okazji i sama zapewne zdziwiła się aż takim sukcesem. Z tego, co się zdążyłem zorientować, pisała przed "Kevinem" i po nim książki z wyraźnym antyamerykańskim przesłaniem. Z Londynu, gdzie obecnie mieszka, krytykuje amerykański styl życia, amerykańskie instytucje i kulturę. W "Musimy porozmawiać o Kevinie" dostało się najbardziej systemowi prawnemu, edukacyjnemu oraz wszechobecnemu, płytkiemu psychologizowaniu. Jednak tematyka masakr szkolnych w kontekście rodzin ich sprawców i ofiar była (i jest ze względu na dzieci, których dramat jest zawsze nośny medialnie) na tyle poruszająca, że "Kevin" znalazł i znajduje nadal wielu czytelników na całym świecie. Bardziej pomimo antyamerykańskiego tła, niż dzięki nim. (Przy okazji, co ciekawe w kontekście książki - Lionel Shriver daje się w swej pozaliterackiej działalności poznać, jako skrajny zwolennik kontroli urodzeń).

Mimo wszystko i ja złapałem bakcyla i wciągnąłem się w lekturę. Pokuszę się też o własną interpretację. Przede wszystkim zwracam uwagę, że listy Evy pisane są prawie dwa lata po "Czwartku" i są pewną forma autoterapii. Są skrajnie subiektywne i nie oddają (nie mogą oddać!) wiernie tego, co tak naprawdę miało miejsce; ani wydarzeń, ani zachowań. Jest w powieści taki fragment: "Tak wiele razy przypominałam sobie moment, w którym odkładałam Liquid-Plumr, że wspomnienie stało się tak niewyraźne, iż nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć. Analizowałam moje podejrzenia i czasami nie były... cóż, nic już nie było oczywiste. Czy na pewno odstawiłam tę butelkę?". No właśnie nic nie jest oczywiste poza tym, że "przypominając" sobie życie Kevina Eva zawsze będzie przetwarzać wspomnienia antycypując "Czwartek". Dla siebie będzie bardziej ostra, nawet jeśli bezwiednie, przytaczać będzie przykłady, które wskazują na jej brak miłości dla syna. Podobnie z Franklinem. Jego "tatusiostwo" zapewne również jest przesadzone. [Nawiasem mówiąc, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że przez przesadę Lionel Shriver chciała pokazać dwie skrajne postawy wychowawcze, skrajnie "antystresową", gdzie dziecko nie musi się starać o uwagę rodzica oraz skrajnie obojętną, gdzie, cokolwiek by nie robiło, uwagi tej nie może zdobyć]. Nawet "wybryki" Kevina domniemane lub rzeczywiste (i tutaj mamy sporo niedomówień) zapewne są przez Evę wyolbrzymiane.

Po uwzględnieniu powyższego subiektywizmu i zniekształceń prawdy, sytuacja w rodzinie Khatchadourian - Plaskett wydaje się być normalna. Tak! Nie odbiegająca zbytnio od tego, co codziennie dzieje się w milionach domów w Ameryce i gdzie indziej. Zapewne tylko nieco zbyt oschła i zasadnicza matka, zbyt wyrozumiały i narzucający się ojciec. Sprzeczki, które zdarzają się każdej, nawet bardzo kochającej się parze. Spory na tle wychowawczym, czy w sprawach zawodowych. przecież to normalne. To dzieję się wszędzie, ale nie w każdym przypadku kończy się przecież tak tragicznie. Syn, który jak każdy nastolatek stara się zwrócić na siebie uwagę, a w swych zachowaniach destrukcyjnych bada jak daleko może się posunąć. Pamiętajmy, że nie wiemy wszystkiego. Jakże łatwo ferować nam wyroki, przypisywać winę matce, czy ojcu, nie wiedząc tak naprawdę co się działo w głowie Kevina. Jakie miał codzienne, podkreślam, codzienne, relacje w gronie rówieśniczym, w szkole. Wspomina się kilkukrotnie o "kilku bezbarwnych kolegach" ale bliżej poznajemy tylko jednego. Dlaczego przyjmujemy, że rodzina miała decydujący wpływ na wychowanie młodego mordercy? Czy to, że matka twierdzi iż w czasie wolnym Kevin nic nie robił odpowiada prawdzie? Innym razem twierdzi, że zdobywał wiedze w ukryciu. Cóż takiego robił jeszcze, czego nie wiemy? Dlaczego wreszcie szukamy winnych? Jasne, że w ostatecznym rozrachunku odpowiedzialny jest sprawca. I tyle! Wystarczy. Autorka wyraźnie, słowami Kevina (zapożyczonymi zresztą od matki), podkreśla że w Ameryce wszyscy szukają winy w innych, nigdy w sobie. Nikt nie przyjmuje na siebie odpowiedzialności. Cytat: " (...) niezwykła aureola niewinności nie świeci na głowach tych, którzy zawsze uważają, że są zewsząd otoczeni agentami niegodziwości i nikczemności. W dodatku wygląda na to, że są to ci sami ludzie, skłonni pozywać budowniczych za to, że w niewystarczającym stopniu chronią ich przed skutkami trzęsień ziemi i jako pierwsi będą twierdzić, że ich syn oblał test z matematyki tylko z powodu ADHD, a nie dlatego, że cały poprzedni wieczór spędził w salonie gier komputerowych, zamiast siedzieć nad ułamkami".

Podsumowując - apel. Nie dajmy się wciągnąć w pułapkę analizowania. Nie idźmy drogą Evy, która zadręczając się będzie wielokroć odtwarzać sobie całe życie z pytaniem "dlaczego"? Nie szukajmy wyjaśnień tam, gdzie ich nie znajdziemy. Jest Kevin, który zrobił rzecz straszną, tragiczną i głupią. Możemy tylko odsłonić rąbek tajemnicy podejrzewając wiele czynników, na czele z próbą wcielenia w czyn tego, o czym matka Kevina tylko mówiła, krytykując amerykańskość. Z próbą zwrócenia na siebie uwagi, by zasłużyć na miłość. Pamiętajmy, że Kevin sam jest odpowiedzialny, sam zdecydował i wreszcie sam (choć późno) zdał sobie (prawdopodobnie) sprawę z prawdziwego zła, jakie uczynił. Zostawmy go w spokoju wraz z jego sumieniem, które budzi się i oby obudziło się do końca.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1033
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 06.05.2015 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! W czytatce odnosz... | Rbit
Eh, nie mogę zgodzić się na nieanalizowanie, bo:

1. to siedzi chyba w ludziach, że chcą roztrząsać - nawet jakieś badania były, które stwierdzały, że duży procent naszej aktywności umysłowej zużywamy na rozważanie alternatywnych scenariuszy przeszłych wydarzeń - dzięki temu chyba chcemy zabezpieczyć się na przyszłość na takie sytuacje, by mieć gotowe przemyślane strategie;

2. jak sam napisałeś - Shriver pozostawia miejsce do interpretacji i moim zdaniem zrobiła to nieprzypadkowo;

Ale pewnie będziemy mieli tu spór, bo ja idę za tytułem np. ze swoją interpretacją "Wszyscy powinniśmy porozmawiać o Kevinie!", a Ty każesz go zostawić w spokoju ;) Niestety, zdaje mi się, że Twoje stanowisko jest o tyle z góry przegrane, że nadal pod książką pojawiają się czytatki i dyskusje ;p

Natomiast Twoje spostrzeżenia dot. listów jako autoterapii Evy oraz autorskiej dezyderaty nieszukania winy Kevina poza nim uważam za celne.
Użytkownik: Rbit 06.05.2015 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Eh, nie mogę zgodzić się ... | LouriOpiekun BiblioNETki
Myślę, że znajdziemy pole do zgody. Najpierw wyjaśnię, o jakie analizowanie mi chodzi.

Po pierwsze jest autoanaliza Evy. Bardzo inteligentna kobieta nadmiernie i z każdej strony rozkłada na czynniki pierwsze przeszłe wydarzenia na dodatek je zniekształcając. Toż to droga do dawania zarobku psychoanalitykom, a nie do dojścia do prawdy. Jasne, można gdybać, ale nie powinno się tego gdybania absolutyzować, bo zamieni się w obwinianie innych lub siebie. Mam wrażenie, że na przykładzie narratorki Shriver chciała pokazać kolejną cechę amerykańskiej inteligencji, która nadaje się do skrytykowania. Jeszcze jedno. W powieści występują teściowie Evy, którzy z przypadłości analizowania są uwolnieni. Eva krytykuje ich za materializm i bezrefleksyjność. Ale czy czyni to ich życie bezwartościowym? Mniej szczęśliwym? Po prostu nie dzielą włosa na czworo i stają naprzeciw wyzwaniom życiowym na swój sposób. Przynajmniej równouprawniony.

Po drugie - analiza tekstu przez czytelników. Ta jest zalecana, a nawet konieczna. Od tego są w końcu powieści. Ale tytuł czytatki bierze się z braku mojej zgody na bezcelowe szukanie winnych. Powinniśmy spostrzegać i analizować problemy, czy postawy, ale, co starałem się wykazać, brak nam podstaw do kategorycznego obwiniania kogokolwiek poza Kevinem.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 11.05.2015 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że znajdziemy pole... | Rbit
Zgadzam się, Ameryka psychoanalizą stoi - a najlepiej udowodnić ludziom, że mają problem. U nas zaczyna się dziać to samo - do każdego wypadku najpierw wysyła się psychologów, do psychiatryków trafia coraz więcej dzieci i ludziom wmawia się, że sami sobie nie poradzą ze swoją psychiką. A z drugiej strony przekonuje się ich, że w owej psychice muszą grzebać, zamiast po prostu żyć i skupić się na rozwiązaniu a nie problemie - to chyba casus owych teściów. Eh, niestety nie pamiętam ich wątku za dobrze - muszę sobie powtórzyć czytanie ;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: