Dodany: 15.03.2015 23:02|Autor: olina

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Powiedzcie Zsófice...
Szabó Magda

„Jaktodobrzeżerozumiesz”[1]


Zsófika nie przepada za mięsem, nie umie kłamać, nie lubi zaczynać rozmowy z nieznajomymi, woli milczeć, choćby za cenę nieprzyjemności, niż mówić o kimś źle. W szkole wszystko ją interesuje, lecz nie potrafi się skupić na lekcji. Mamusia czasami wypytuje ją o różne rzeczy i obserwuje podczas zabawy, ale gdy już kończy pisać kolejną książkę o wychowaniu i edukacji, jej zainteresowanie dzieckiem powoli wygasa. Mamusia pracuje w Instytucie Pedagogicznym i jest trochę nerwowa, ale kto by się nie denerwował, że jego córka jest niezdarna? Zsófi, zamiast szybko uporać się z zakupami, sprzątaniem i przygotowaniem obiadu, włóczy się po mieście. Biedna mamusia nie musi wiedzieć, że Zsófika szuka pana Istvána, pacjenta cierpiącego na newralgię, który był przy śmierci swojego lekarza, doktora Nagy’ego. Tatusia. Dziewczynka chce się tylko dowiedzieć, co tatuś wyszeptał po słowach „Powiedzcie Zsófice…”. Tatuś rozpoznawał po zmarszczeniu nosa, o czym myślała. W jej jaśniejącym uśmiechu potrafił wyczytać ulgę, że ją rozumie. Tatuś ją kochał.

István Pongrácz nie rozumie małych dziewczynek. „Licho wie, dlaczego się pobeczała, każdy dźwiga na plecach jakiś tłumok, nie wiadomo, co ją mogło zaboleć”[2]. Z nim jasna sprawa: złamał nogę, leży w swoim mieszkaniu w szkolnej suterenie i zdany jest na łaskę tej smarkatej. Ciekawe, czemu przysłali mu do pomocy takie cielę malowane. I czemu cały czas milczy, u Boga Ojca?! Erzsi, jego wnuczka, ciągle paplała i była taka wesoła... Trudno. Dzieci ponoszą konsekwencje błędów, które popełniają dorośli. Niedojda przyjaźniła się z Dórą, dopóki im tego nie zakazano. Dóra to „dziecko, które ma wszystkich najbliższych, a mimo to jest sierotą (…)”[3]. Z jej plecaka wystają uszy pluszowego zajączka. Skończyła piątą klasę; po jaką cholerę go spakowała?

Judit dopiero co straciła Gábora. Ma dość Kató wiecznie utyskującej na męża, bo szwagierka i tak nie słucha jej rad. Osacza Kálmána i nie przyjmuje do wiadomości, że „jedynie wolny człowiek może być drugiemu wierny”[4]. Och, gdybyż była taka mądra w sprawach dotyczących nieszczęsnej Zsófiki! Ma też wyżej uszu złośliwości Marty Szabó! Doprawdy mogłaby sobie darować. Wielka pani pedagog!

Jeszcze rok temu nie znałam żadnej książki Magdy Szabó, a przed chwilą skończyłam czytać ostatnią, jaką udało mi się zdobyć. „Powiedzcie Zsófice…” otwiera rozdział pt. „Koniec powieści”, zawierający tylko kilka pism urzędowych dotyczących Marty Szabó, Judit Nagy, Dóry Gergely i Istvána Pongrácza. Dalej następuje „Początek powieści” i tu zatrzymam się pokornie na wycieraczce. Nie da się streścić uczuć. Narracja idzie tropem myśli bohaterów; strumieniem świadomości towarzyszymy opuszczonej dziewczynce, zgorzkniałemu dozorcy, pogwizdującemu nie wiedzieć czemu wesoło murarzowi. Wpadamy w sieć qui pro quo, śledzimy zagubionych i samotnych, dźwigających brzemię rodzinnych tragedii, słuchamy nieuzasadnionych pretensji, niesprawiedliwych osądów, taplamy się w braku zrozumienia. I przeżywamy każde zdanie.

Co zrobić, by pomóc dziewczynce, która nikogo nie obchodzi? Kto może odnaleźć się w pracy nauczyciela? Czy osoba, która dostrzega tylko własne cierpienie, potrafi obdarzyć kogokolwiek miłością? Jak nadać sens ludzkiemu istnieniu i odszukać cel, kiedy straciło się wszystko? Czy każdy, kto nosi w sobie bolesną tajemnicę, może zacząć życie od nowa?

Z reguły czytam szybko, lecz dla Szabó robię wyjątek - przestrzegam zasady, że przyjemne rzeczy powinno się robić powoli. Węgierska pisarka czaruje, wciąga nas w świat pełen wielowymiarowych postaci - i tych szlachetnych, dotrzymujących słowa, chcących pomagać innym, i kanalii pozbawionych skrupułów, pełnych pogardy lub zwyczajnie głupich. Nie marnuje żadnej szansy, by wzbudzić emocje. A wzrusza po wielokroć, zaskakuje (także poczuciem humoru), zmusza do myślenia i docenia inteligencję czytelnika. Żadnych zbędnych wyjaśnień - wyciska tyle refleksji, na ile jesteśmy gotowi. I pisze pięknie i mądrze, logicznie i artystycznie, tak, że trudno się oderwać.

Mówić o koronkowo skonstruowanej akcji, dopracowanej fabule i bogactwie psychologicznym bohaterów? Nie ośmielę się. Nie chcę popsuć nikomu niezwykłej przygody, jaka czeka podczas lektury. Smucić się, że nie ma już więcej książek Magdy Szabó? Hmm… Usłyszałam, że wystarczy nauczyć się węgierskiego, żeby poczytać jeszcze trochę Mistrzyni w oryginale. Nnno, to chyba się jednak trochę posmucę…


---
[1] Magda Szabó, „Powiedzcie Zsófice…”, przeł. Andrzej Sieroszewski, wyd. Czytelnik, 1964, s. 99.
[2] Tamże, s. 145.
[3] Tamże, s. 139.
[4] Tamże, s. 332.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3487
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 43
Użytkownik: carmaniola 16.03.2015 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zsófika nie przepada za m... | olina
Obawiam się, że dzięki Twojej recenzji mam szansę [albo nieszczęście - spuchnięty schowek] na kolejnego węgierskiego autora, do którego zapałam uwielbieniem. :)
Użytkownik: olina 17.03.2015 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się, że dzięki Tw... | carmaniola
Oj, też mam problemy z puchnięciem schowka! Mam nadzieję, że zapałasz :) Książka wspaniała, to i z przyjemnością mi się o niej pisało.
Użytkownik: nika7423 16.03.2015 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zsófika nie przepada za m... | olina
Po takiej recenzji koniecznie muszę książkę położyc na samą górę stosiku do pilnego przeczytania.....
Użytkownik: margines 16.03.2015 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Zsófika nie przepada za m... | olina
Gratuluję recenzji!:)
Ledwo napisana, a już... z „Pulitzerami” i takimi innymi.
Użytkownik: olina 17.03.2015 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję recenzji!:) Le... | margines
Dziękuję :)
Użytkownik: Losice 20.02.2024 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zsófika nie przepada za m... | olina
Świetnie napisana recenzja :)
Użytkownik: Losice 20.02.2024 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zsófika nie przepada za m... | olina
Świetnie napisana recenzja :)
Użytkownik: olina 28.02.2024 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie napisana recenzj... | Losice
Dziękuję :) Im głębiej "wchodzę" w temat dzieci i ich problemów, tym większe wrażenie robi na mnie wrażliwość i spostrzegawczość Magdy Szabó.
Użytkownik: Losice 29.02.2024 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję :) Im głębiej "w... | olina
Mam wrażenie, że Szabó Magda, absolutnie zasłużenie, uzyskała w Biblionetce bardzo wysoki status literacki.
Czytałem dotychczas tylko Piłat (Szabó Magda), gdzie głębia psychologiczna bohaterów jest po mistrzowsku oddana, a zmysł obserwacyjny (spostrzegawczość) autorki zauważalny od pierwszej do ostatniej strony powieści.

PS. Napisałaś, że "wchodzisz" głębiej w tematykę dzieci i ich problemów - przyszło mi do głowy, że byłoby ciekawe zestawienie takiej listy "dobrych" powieści mówiących o tych sprawach.
Co jeszcze byś mogła polecić :)

Pozdrawiam

Użytkownik: Raptusiewicz 29.02.2024 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że Szabó Ma... | Losice
Co prawda nie do mnie było pytanie, ale też sobie myślałam kiedyś o podobnej liście, powieści dla dorosłych, napisanych z perspektywy dzieci. Też chętnie przyjmę polecenia, bo je lubię. Ja bym dodała:
Zabić drozda (Lee Harper)
Pochowajcie mnie pod podłogą (Sanajew Paweł)
Teraźniejszość i przeszłość (Compton-Burnett Ivy)
Orkan na Jamajce (Hughes Richard)
Użytkownik: Losice 02.03.2024 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Co prawda nie do mnie był... | Raptusiewicz
Ja bym dodał:
Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem))

Na półce, obok mojego biurka, już od dawna stoi i czeka na swoją kolejkę Orkan na Jamajce (Hughes Richard) - przesuwam do przodu :)
Użytkownik: margines 03.03.2024 00:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym dodał: Malowany p... | Losice
O!

Tak mi się skojarzyło.
Tym czymś w stylu klimatu.
No i tym ptakiem w tytule.

Zbiegiem okoliczności!

Akurat… już wczoraj, bo w sobotę popołudniu, „byłem u” Beksińskiego.
W przedostatnim dniu wystawy.
Użytkownik: Raptusiewicz 03.03.2024 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym dodał: Malowany p... | Losice
Kiedyś koleżanka streściła mi mniej więcej "Malowanego ptaka", i powiedziała, że ma traumę po przeczytaniu go, więc postanowiłam nie czytać, może pochopnie. A "Orkan…" na pewno warto :)
Użytkownik: Losice 04.03.2024 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś koleżanka streścił... | Raptusiewicz
Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) z pewnością zostawia szczególne "znamię" w świadomości chyba wielu czytelników (sądząc po ocenach).

Koleżanka zna Ciebie lepiej niż kryjący się pod nickami użytkownicy tego portalu, więc może Twoje decyzja nie jest pochopna (może zmienisz ją z upływem czasu).

Ja mam traumę po przeczytaniu pierwszego tomu pozycji naukowej pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego. Nie spodziewałem się po sobie takiej reakcji, drugi tom byłem w stanie już tylko przekartkować i zatrzymać się na fragmentach - w pewnym momencie miałem poczucie "nierzeczywistości" i niemożliwości objęcia swoim wyobrażeniem opisywanych sytuacji.
Oczywiście Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) jest fikcją, ale definicje zjawisk i sytuacji są kopią rzeczywistości .... a rzeczywistość, ona istnieje, chociażby u Engelking i Grabowskiego ...
Użytkownik: Raptusiewicz 04.03.2024 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Malowany ptak z pewnością... | Losice
Wiem oczywiście, że ta rzeczywistość istnieje, wystarczy w sumie być na bieżąco z wydarzeniami ze świata, żeby sobie zdawać sprawę, bardziej brałam pod uwagę drastyczne opisy, szczególnie że wspomniana koleżanka powiedziała dosłownie, że żałuje jej przeczytania. Ale biorę pod uwagę inne opinie, więc mi trochę zmieniłeś nastawienie do Kosińskiego, może jednak warto.

A taka tematyka, jak holokaust, czy inne, zwiazane z dyskryminacją, mnie interesuje, chociaż wolę bardziej próby analizy, a po niektóre nie sięgam ze względu na właśnie ich ciężar emocjonalny (zwłaszcza dotyczące wojny).
Użytkownik: Marylek 05.03.2024 11:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem oczywiście, że ta rz... | Raptusiewicz
Moim zdaniem, Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) to grafomania epatująca okrucieństwem i ohydą. W dodatku nieprawdziwa, autor koloryzował dla lepszej sprzedaży. Bo co się najlepiej sprzedaje?
Użytkownik: fugare 05.03.2024 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem, Malowany pt... | Marylek
Podzielam tę opinię, zwłaszcza w świetle późniejszych doniesień na temat życiorysu autora, który nie dementował, gdy pisano i mówiono o książce, że zawiera autobiograficzne elementy. Podobnie nieprzyjemne w odbiorze są Kroki (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) - odradzam.
Z twórczości autora dobrze czyta się Wystarczy być (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) - to zupełnie inna historia, choć w tym przypadku doszukiwano się nadmiernego podobieństwa do Kariera Nikodema Dyzmy (Dołęga-Mostowicz Tadeusz (pseud. Dęboróg W. M.)).
Użytkownik: Marylek 05.03.2024 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Podzielam tę opinię, zwła... | fugare
Tak, tez uważam Wystarczy być (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) za jedyną godną zainteresowania.
Kosiński kreował sam siebie, swój wizerunek publiczny, tak, aby budzić jak największe zainteresowanie. W latach 60. ubiegłego wieku wojna była wciąż żywa w pamięci wielu osób, a jednocześnie jej obraz w krajach za Żelazną kurtyną wydawał się czymś trochę egzotycznym, a trochę ekscytującym. Kosiński świetnie wstrzelił się w to zapotrzebowanie, w Stanach pomogło mu to zrobić karierę.

Co do plotek, mówiło się też o pomocy w cyzelowaniu angielszczyzny autora, dla którego nie był to język rodzimy. Może to jednak tylko plotki.
Użytkownik: Raptusiewicz 05.03.2024 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Podzielam tę opinię, zwła... | fugare
Zanotuję sobie to "Wystarczy być", dzięki za polecajkę :)
Użytkownik: Raptusiewicz 05.03.2024 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem, Malowany pt... | Marylek
Dzięki za tę opinię, muszę jeszcze tego Kosińskiego przemyśleć :) Niejasno mi się kojarzy, że coś czytałam na jego temat w ten deseń, ale to było dawno, więc już nie pamiętam za bardzo.
Użytkownik: Losice 05.03.2024 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem, Malowany pt... | Marylek
Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) to fikcja literacka, podobnie jak Na Zachodzie bez zmian (Remarque Erich Maria (właśc. Remark Erich Paul)), czy Wybór Zofii (Styron William). Z założenia nie jest to literatura faktu, wiec trudno raczej oceniać ją z punktu widzenia prawdziwości i koloryzowania - to książka o istocie zła, oczywiscie umieszczona w optyce autora, obciążonego bagażem własnych doświadczeń życiowych - taka jest optyka autora i ma do niej prawo, tak jak każdy z nas, i tyle .... czy to się musi nam podobać, oczywiście, że nie ....
Ale w optyce czytelników Biblionetki, gdzie powieść ma aż 2581 ocen, ich rozkład jest "przygniatajacy" na korzyść autora:
6.0 - 402
5.5 - 219
5.0 - 925 (najwięcej)
Razem stanowi to 60% ocen
Po doliczeniu:
4.5 - 241
4.0 - 465
Jest to 87% ocen
Oczywiście również wnioski, każdy z nas może wyciągnąć swoje ...

Użytkownik: Marylek 05.03.2024 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Malowany ptak to fikcja l... | Losice
Tak, to fikcja literacka. Aczkolwiek Kosiński jako dziecko rzeczywiście ukrywał się w czasie wojny między innymi w kilku wsiach na Podkarpaciu. Nie ukrywał tego, a mieszkając już w Stanach, jeszcze przed wydaniem "Malowanego ptaka" zabawiał przyjaciół makabrycznymi opowiastkami z dziecięcych przeżyć na głębokiej prowincji. Po wydaniu książki, gdy sugerowano obecność w niej wątków autobiograficznych, nie zaprzeczał. Przynajmniej początkowo nie zaprzeczał.

Sporo konfabulował. Umiał wymyślać fabuły. Do Stanów wyjechał dzięki własnoręcznie sfałszowanym papierom, sam się tym chwalił mieszkając już w Stanach; założył fikcyjną fundację i napisał sobie fikcyjne listy polecające i zapewniające o jego powrocie do kraju. W latach 50. taki wyjazd to nie była łatwa sprawa, szczególnie, że chodziło o człowieka wykształconego, pracownika naukowego.

O tym, że "Malowanego ptaka" napisał po polsku, a jakiś ghost writer mu go przetłumaczył rozmawialiśmy jeszcze na studiach. Nikt się już nigdy nie dowie, jak było naprawdę. To, o czym pisała Fugare powyżej - że "Wystarczy być" jest podobne do "Kariery Nikodema Dyzmy" - też było podnoszone, szczególnie, że w Stanach Dołęga-Mostowicz nie był szczególnie popularnym autorem.

"Książka o istocie zła" - powiadasz. Ale osadzona w konkretnym czasie i realiach, co daje asumpt do różnych podejrzeń i tropów. Żydowska rodzina autora przeżyła wojnę dzięki pomocy różnych ludzi, a jak bezpiecznie było podówczas ukrywać Żydów czy wyrabiać im fałszywe papiery - wiadomo. Nie wiem, czy ktoś im podziękował. "Optyka dziecka" pozwoliła natomiast Kosińskiemu pokazać to, co pokazał: kwintesencję zła, prymitywizmu, głupoty. Jasne, autor ma prawo pisać, co chce, ale prawdopodobieństwo psychologiczne przedstawianych postaci jest słabe. Postacie są jednowymiarowe. Czy jest możliwe, żeby istniały całe wsie zaludnione psychopatami Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Opisy natomiast są barwne, a jakże, pełne szczegółów.

Co do przytoczonej przez Ciebie statystyki ocen - de gustibus non disputandum est.

Pozdrawiam!
Użytkownik: Losice 05.03.2024 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, to fikcja literacka.... | Marylek
Poruszyłaś wiele tematów w większości dotyczących życia osobistego Jerzego Kosińskiego, a nie jego książki.

Wiele z tych teorii to tylko domysły - ktoś coś słyszał o ghost-writerze, ale on sam się nie ujawnił, a raczej nie udowodnił, że rzeczywiscie tak było - pojawiła się nawet jeszcze bardziej skandaliczna teoria, podkreślająca przebiegłość i perfidię Kosińskiego - że ghost-writerów było kilku, bo podejrzliwy Kosiński nie ryzykował pokazania całej powieści jednemu i kontrolował cały proces pisarski, a powieść zestawił z fragmentów tłumaczonych przez różne osoby. OK. Zostawmy "Malowanego ptaka".

Nagrodę National Book Award, którą dostał za swoją drugą powieść Kroki (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)), też napisał po angielsku - tutaj nie ujawnił się jeszcze żaden ghost writer (a prawdziwa ich powódź nastąpiła po śmierci pisarza - jeden zgłosił się chyba nawet kilka lat temu - czyli 50 lat po wydaniu "Malowanego ptaka"). Podziwiam Kosińskiego, że tak szybko "podszkolił się w angielskim" .... chyba, że angielski jest ten sam, co w "Malowanym ptaku", a obiektem ataku jest personalnie sam pisarz...
Napisałaś "sporo konfabulował" - to mogłoby być zarzutem w literaturze faktu. Ale tutaj jest fikcja - a, co jest takiego obrazoburczego w tym, że opowiadał przyjaciołom makabryczne historie z dzieciństwa, może tak je odbierał i takie miał obrazy, chociaż nie wszystko się wydarzyło. Może konfabulował, ale była to rozmowa z przyjaciółmi, a w końcu był pisarzem. Umiejętność barwnego opowiadania to pozytywna cecha pisarza - u wielu z nich określamy ją jako kreatywność - ale u jednego Kosińskiego to odrażające kłamanie i przebiegłość ...

Chciałbym uniknąć dyskutowania innych faktów z życia osobistego Kosińskiego, bo nie jest to związane z "Malowanym ptakiem" ....

Z literackich tematów pozostaje jeszcze "plagiat" powieści Kariera Nikodema Dyzmy (Dołęga-Mostowicz Tadeusz (pseud. Dęboróg W. M.)), którym jakoby jest Wystarczy być (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)).
Tutaj również każdy może mieć swoje własne zdanie - moje jest podobne do opinii mojej koleżanki z pracy, która nie lubi współczesnych kryminałów - każdy naśladuje (plagiatuje) Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary), zawsze szukają mordercy ...
Użytkownik: fugare 06.03.2024 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Poruszyłaś wiele tematów ... | Losice
Problem z Kosińskim polega na tym, że użył kłamstwa do zbudowania swojej kariery i popularyzacji książki, która za jego przyzwoleniem przez długi czas funkcjonowała w świadomości czytelników i krytyków literackich jako relacja świadka. To tutaj została przekroczona granica przyzwoitości.
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 06.03.2024 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem z Kosińskim poleg... | fugare
Ja to myślałem, że to bardziej jak z Borowskim było, że to tylko była taka zbieżność fikcji z wątkami z biografii, ale przyznam, że nie śledziłem za bardzo losów tej książki ani Kosińskiego.
Użytkownik: Losice 06.03.2024 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem z Kosińskim poleg... | fugare
Pierwsze wydanie "Malowanego ptaka" w USA było wyraźnie oznaczone przez wydawcę, jako fikcja. Na tylnej okładce był krótki życiorys pisarza, informacja o tym, że urodził się w Polsce i przybył do USA w 1957 roku, z podkreśleniem, że jego dwie poprzednie publikacje osiągnęły popularność w Niemczech (opublikował je pod psudonimem Joseph Novak). Nic na temat pochodzenia i nic na temat dzieciństwa.

Książka okazała się niebywałym sukcesem wydawniczym, a przez wielu czytelników, jej główny bohater zaczął być utożsamiany z autorem.

I dopiero na bazie tego sukcesu wydawniczego Kosiński stał się gwiazdą i zaczął udzielać licznych wywiadów - w których rzeczywiscie nie zaprzeczał wystarczająco stanowczo tym przypuszczeniom i przyzwalał na budowanie w sferze publicznej teorii, które nie miały potwierdzenia w faktach, a w wielu miejscach były kłamstwami (m.in. również przez jakiść czas ukrywał i zaprzeczał swoim żydowskim korzeniom). Zdecydowanie nie wytrzymał presji sławy, która zaczęła go otaczać.

Gdyby rzeczywiście od początku chciał budować swoją karierę na kłamstwie - powinien już na okładce książki zasugerować, że jest pierwowzorem bohatera (bohatera , który w powieści nie jest nawet wprost określany, jako dziecko żydowskie, a jedynie dziecko o innym odcieniu skóry).

W historii literatury jest wiele wspaniałych dzieł, napisanych przez autorów, którzy nie okazali się tak wspaniałymi ludźmi, jak ich dzieła - chociaż osobiście nie zaliczam do tej grupy Kosińskiego, być może tłumaczę go tym, że był żydowskim dzieckiem i nigdy nie dowiem się, jakie były traumy i odczucia takiego dziecka, bez względu na to, w jaki sposób ocalało i przeżyło czas Holokaustu. Oczywiście jest to moje subiektywne i całkowicie prywatne odczucie. Jedna z biografii Kosińskiego definiuje jego zachowania (nie tylko dotyczące "Malowanego ptaka"), jako typowe dla jednostek o osobowości "borderline".

Pozostaje zasadnicze pytanie - w czym ta cała historia dotycząca życia pisarza zmienia wymowę powieści i jej wydźwięk. Absolutnie w niczym, bo słowa pozostały takie same, jak w pierwszym wydaniu.
Co się więc zmieniło - na pewno wykreowany przez dużą grupę czytelników obraz "jedności" postaci bohatera i autora. Ale o tym nie ma w książce, ani jednego słowa.
Po 50 latach od wydania powieści jeden z krytyków zauważył, że książka po okresie "recesji" z powrotem odzyskuje swoją sławę i popularność - jaki był jego wniosek końcowy - (moje streszczenie) "wraz z upływem lat coraz bardziej nie lubię Kosińskiego i jednocześnie coraz mocniej utwierdzam się w tym, że jest to jednak książka o Holokauście i to jedna z najgłośniej wybrzmiewających".


PS. Tygodnik Time w 2005 roku umieścił powieść na liście 100 najlepszych anglojęzycznych powieści od 1923 do 2005 roku.
Użytkownik: fugare 07.03.2024 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze wydanie "Malowan... | Losice
„Kto sedna opowieści doszukuje się w przestrzeni pomiędzy utworem a tym, kto go napisał – ten błądzi. Szukać należy nie między dziełem a autorem, lecz raczej pomiędzy tekstem a jego odbiorcą.”
Wydaje mi się, że ten cytat z Opowieść o miłości i mroku (Oz Amos) , mógłby z powodzeniem stać się mottem do tej dyskusji i jednocześnie jest pewną reprezentacją Twojego stanowiska. Trudno nie zgodzić się z tak postawioną tezą, zwłaszcza w kontekście Amosa Oza i jego bardzo osobistego, niewątpliwie biograficznego dzieła (bo to „dzieło” z pewnością, u mnie "6"). Nie jestem aż tak altruistyczna, aby wręczać adwersarzom argumenty, ale mam zamiar zwrócić uwagę na poszukiwania „pomiędzy tekstem a jego odbiorcą”. W tym wypadku („Malowanego ptaka”) odbiorca posiadający pewne informacje o twórcy, zaczyna powątpiewać, czy jego (twórcy) celem była wyłącznie chęć zwrócenia uwagi na koszmar Holocaustu. Czy ta projekcja zła w różnych postaciach to cel, czy raczej środek do osiągnięcia innego celu? Czy przejaskrawiona, jednostronna wizja świata ociekająca perwersją i okrucieństwem jest tym, co miałoby czytelnika uwrażliwić, zwrócić jego uwagę? Przeczytałam „Malowanego ptaka”, „Kroki”, „Wystarczy być” bo w latach dziewięćdziesiątych były to książki głośne, rozmawiało się o nich, wypadało znać. Dzisiaj porzuciłabym je z pewnością i nie męczyłabym się, bo jedyny ślad jaki po sobie zostawiły to poczucie obcowania z czymś, od czego lepiej trzymać się z daleka. Przeciwieństwem są choćby wspomniane przez wwwojtusOpiekun BiblioNETki książki Tadeusza Borowskiego np. Kamienny świat: Opowiadanie w dwudziestu obrazach (Borowski Tadeusz) , czy przeczytane całkiem niedawno Oświęcim: Pamiętnik więźnia (Krahelska Halina), Rotmistrz Pilecki - raporty z Auschwitz (Pilecki Witold, Michalkiewicz Stanisław (ur. 1947), Żebrowski Leszek, Płużański Tadeusz) i jeszcze wiele innych z tematyki obozowej, dotykającej tematu zagłady, które jednak tak nieprzyjemnych wrażeń jak "Malowany ptak" (wrażeń nie mających nic wspólnego z empatią, czy współczuciem) po sobie nie pozostawiły. I chociaż zgadzam się z ogólną wymową przytoczonego przeze mnie cytatu to uważam, że postaci twórcy od jego dzieła oddzielić się nie da, zwłaszcza, kiedy twórca nie usuwa się w cień, jeśli staje się osobą publiczną, prezentuje swoje poglądy opinie (tak jak to było w przypadku Jerzego Kosińskiego).


Użytkownik: Losice 09.03.2024 22:52 napisał(a):
Odpowiedź na: „Kto sedna opowieści dosz... | fugare
W 1954 roku, prawie dziesięć lat wcześniej, niż wydanie powieści Jerzego Kosińskiego, William Golding (przyszły noblista) opublikował swoją najsłynniejszą powieść Władca much (Golding William).
Jest to dystopia, tocząca w bliżej nieokreślonej przyszłości w trakcie konfliktu nuklearnego. Grupa brytyjskich chłopców w wieku szkolnym, w wyniku katastrofy lotniczej, zostaje uwięziona na bezludnej, tropikalnej wyspie. Chłopcy próbują organizować się lecz ich działania prowadzą do pogrążania się w przemocy i degenerującym, krwawym barbarzyństwie. Powieść ma wyraźne pesymistyczne przesłanie i wyraża całkowity brak wiary w samoistne doskonalenie się ludzkości. Golding, który uczestniczył jako żołnierz w II Wojnie Światowej i był świadom zbrodni i okrucieństw, których ludzkość się dopuściła (w tym Holokaustu) zwalcza mit o tym, że natura ludzka jest dobra ze swojej istoty.
Treść powieści jest powszechnie znana (w BiblioNetce 5415 ocen), mniej znany jest fakt, że z uwagi (cytuję za Wikipedią) "na kontrowersyjny pogląd autora w kwestii natury ludzkiej powieść znajduje się na liście stu tytułów, których usunięcia z amerykańskich bibliotek najczęściej domagają się czytelnicy".

Zaliczam się do przeciwnej grupy czytelników. William Golding ma głębokie przekonanie, że natura świata, a co za tym idzie, również natura ludzka ze swojej istoty jest zła.... ja, mam takie "niepewne" podejrzenie, podejrzenie, że w chwili zagrożenia, w chwili gdy będziesz oczekiwał pomocy to świat okaże się wrogi lub obojętny, bo taki jest ze swojej istoty, a dobro jest wyjątkiem, jest błędem natury jak zmutowana komórka. .... Jurek Kosiński w Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) wie o tym, że tak jest.
Jego bohater, mały chłopiec, sądził, że (streszczam z pamięci) szczęśliwi są tylko chłopcy o jasnej skórze, niebieskich oczach i jasnych włosach - nie rozumiał mechanizmów rządzących światem, kierował się zwierzęcym instynktem ... ale zrozumiał, że świat jest zły ze swojej natury. I w tym fragmencie powieść jest na pewno autobiograficzna.
To pragnienia bycia kimś innym, bycia jasnowłosym chłopcem, bycia po drugiej stronie, jest nie tylko przynależne małemu bohaterowi powieści .... to pragnienie towarzyszy przez całe życie Kosińskiemu .... zmiany miejsc pobytu, imion, nazwisk, partnerek życiowych, konfabulacje, kłamstwa, zaprzeczenia, ucieczki, upadki, blichtr sławy i .... nocne "podróże" przez świat perwersji i patologii Nowego Jorku ... i stale towarzysząca mu pewność, że świat jest zły ze swojej natury.
I finał, tak częsty w przypadku tych, co przeżyli Holokaust - samobójcza śmierć 3 maja 1991 roku w Nowym Jorku.

Tak to odbieram i tak to widzę ......

Użytkownik: Marylek 10.03.2024 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W 1954 roku, prawie dzies... | Losice
O naturze ludzkiej możemy rozmawiać praktycznie w nieskończoność.

Jeśli chodzi o książki natomiast, to "Władcy much" nie lubię, ale doceniam to, że książka jest dobrze napisana. Abstrahując od przesłania i fabuły, po prostu da się ją czytać. Postacie chłopców są zindywizualizowane, nawet ich język jest różny (wiek, środowisko - Golding potrafi oddać różnicę).

A "Malowany ptak" jest napisany źle. Pomijając - to co wyżej - po kilku rozdziałach ta powtarzalność akcji (chłopiec wędruje ze wsi do wsi, z gospodarstwa do gospodarstwa i wszędzie natrafia z grubsza na to samo), jednostajność i płaskość postaci, te same chwyty retoryczne - nie jest to dobra książka.

Nie wróciłabym do Goldinga, ale nie mam poczucia straconego czasu po przeczytaniu "Władcy much". W przeciwieństwie do książki Kosińskiego.

Dziś uważniej dobieram lektury. Dziś bym jej nie przeczytała. Ważna jest i treść, i sposób jej podania, i multum dodatkowych, pozaksiążkowych czynników. Tak jak nie przeczytałam proponowanych mi Dziewczyna z sąsiedztwa (Ketchum Jack (właśc. Mayr Dallas William)) (średnia ocen w Biblionetce 4,78 z 548) czy Zło (Guillou Jan) (średnia 5,12 z 847) i jeszcze paru. Nie znaczy to, oczywiście, że nie mogą się podobać. Każdy odbiera świat inaczej, czego innego szuka w książkach. Jednak rzeczonego "Malowanego ptaka" odbieram jako jedną z najgorszych.
Użytkownik: Monika.W 10.03.2024 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: O naturze ludzkiej możemy... | Marylek
W pełni się zgadzam - u mnie ma 1. A to jednak rzadkość, abym taką ocenę wystawiła. Fakt, że przeczytałam ją lata temu, jeszcze w liceum chyba. Ale do dziś pamiętam, że jedynym odczuciem był ... niesmak. I nic poza niesmakiem.
Użytkownik: Losice 11.03.2024 00:51 napisał(a):
Odpowiedź na: O naturze ludzkiej możemy... | Marylek
Ja, jak zwykle, podążę za "głównym nurtem", z wiarą, że myli się on bardzo rzadko.
Również Władca much (Golding William), podobnie jak Malowany ptak (Kosiński Jerzy (właśc. Lewintopf Jerzy Nikodem)) znajduje się na liście Tygodnik Time z 2005 roku "100 najlepszych anglojęzycznych powieści od 1923 do 2005 roku".
Użytkownik: fugare 11.03.2024 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja, jak zwykle, podążę za... | Losice
W przypadku tego rodzaju list nie mamy zwykle do czynienia ani z wyrazem opinii tzw. większości, ani z wynikiem badań jakościowych. Są to najczęściej subiektywne wskazania redakcji, recenzentów lub krytyków.
Użytkownik: Losice 11.03.2024 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: W przypadku tego rodzaju ... | fugare
W pełni się zgadzam - ale uważam, że te subiektywne opinie recenzentów, krytyków i redakcji, jako "całość", mylą się bardzo rzadko.
Absolutnie nie namawiam nikogo, aby podzielał mój pogląd :)
Użytkownik: ilia 11.03.2024 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W 1954 roku, prawie dzies... | Losice
Piszesz, że "William Golding ma głębokie przekonanie, że natura świata, a co za tym idzie, również natura ludzka ze swojej istoty jest zła... ja, mam takie "niepewne" podejrzenie, podejrzenie, że w chwili zagrożenia, w chwili gdy będziesz oczekiwał pomocy to świat okaże się wrogi lub obojętny, bo taki jest ze swojej istoty, a dobro jest wyjątkiem, jest błędem natury jak zmutowana komórka".

Zupełnie się z tym nie zgadzam, mam inny pogląd na tę sprawę. Natura świata nie jest ani dobra ani zła, jeśli już to obojętna. Świat po prostu jest. To my stwarzamy świat; naszymi wyborami, myślami, czynami, uczuciami. My - ty, ja, wszyscy ludzie - kształtujemy naszą rzeczywistość. I świat jest taki jakim go ukształtujemy. Raz lepszy raz gorszy, czasem makabryczny. Ale za wszystko są odpowiedzialni ludzie. Nie bogowie, nie wszechświat, tylko MY.

Zupełnie nieprawdziwy jest pogląd, że natura ludzka ze swojej istoty jest zła. Nie jest dobra ani zła - jeśli już - jest pustą kartą, którą każdy z nas zapisuje w trakcie swojego życia. Wszystko zależy od ciebie, od twojej Istoty/Duszy. To co wybiera, będzie się działo. Wybierze zło, będziesz podążać ścieżką ku złu; wybierze dobro, będziesz urzeczywistniać dobro w swoim życiu.

I wcale nie zależy to od genów, czy środowiska w którym żyje dany człowiek. Bo dlaczego jedno z dzieci z rodzin patologicznych, rodzin naprawdę złych, wychodzi na dobrą drogę, samemu się podnosi bez pomocy innych, a drugie dziecko idzie drogą ku złu, jeszcze bardziej się stacza? Mają przecież prawie to samo dziedzictwo genetyczne i żyją w tym samym środowisku.
Odwrotna sytuacja - są dzieci, które mają bardzo dobre geny, żyją jak "pączek w maśle", ale wybierają zło.

Piszesz - "dobro jest wyjątkiem, jest błędem natury jak zmutowana komórka". Smutne, że wyznajesz taki pogląd. Dobro nie jest wyjątkiem, jest naturalnym stanem człowieka. Na świecie jest zdecydowanie więcej ludzi dobrych niż złych. Jest więcej dobra na świecie niż zła.
Użytkownik: Losice 11.03.2024 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz, że "William Gold... | ilia
Nic na to nie poradzę, że mam podobne odczucie jak Golding .... każdy ma zapewne jakieś swoje odczucie.... nie zamierzam nikogo przekonywać, że "czerwony jest ładniejszy od niebieskiego", i że moje odczucie jest "prawdziwe" ... nie napisałem, że tak jest, napisałem, że mam "niepewne" podejrzenie, że tak jest i są osoby, które mają podobne wrażenie, a dodatkowo piszą powieści (szczególnie dotyczy to wielu dystopii) ...
Użytkownik: Marylek 11.03.2024 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz, że "William Gold... | ilia
Jak w tej bajce, o dwóch wilkach, które masz w sobie - dobrym i złym - i które nieustannie walczą między sobą. A zwycięża ten, którego lepiej karmisz.

Tak, tak, to z pewnością naiwne i dziecinne, mam jednak przeświadczenie, że i lektury do tej "karmy" należą.
Użytkownik: jolekp 11.03.2024 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak w tej bajce, o dwóch ... | Marylek
Mój ukochany pisarz napisał gdzieś kiedyś (i w dużej mierze zgadzam się z tym poglądem), że bardzo niewielu jest ludzi, którzy z premedytacją czynią zło, mając świadomość, że czynią zło. Bardzo często ludzie robią złe rzeczy, będąc przekonanymi, że to co robią jest słuszne i właściwe.
Użytkownik: Marylek 06.03.2024 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Poruszyłaś wiele tematów ... | Losice
O książce napisałam, że jest kiepska, bo jednowymiarowa jeśli chodzi o postacie wieśniaków. Wszystkie są prymitywne, bezrefleksyjne. Płaskie fabularnie. I jest pisana pod tezę, a to nigdy dobrze nie rokuje. Samo zło może sprawdzić się w bajce, ale nie w realistycznej powieści.

Wzmiankując opowieści dla przyjaciół miałam na myśli to, że zebranie podobnych historii w książce mogło być dla nich potwierdzeniem ich prawdziwości, szczególnie, że autor długo nie dementował pogłosek o jej autobiograficznym charakterze.

Jest taka dziedzina literaturoznawstwa jak komparatystyka, w jej ramach prowadzi się też porównywanie stylów pisarskich. Stąd pewnie mnogość teorii o ghost writerach, bo Kosiński wdzięcznym podmiotem takich badań jest.
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 06.03.2024 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Poruszyłaś wiele tematów ... | Losice
Mnie się strasznie ta książka nie podobała. Jeżeli autor realnie przeżył coś podobnego, to należy mu całym sercem współczuć, choć jest wątpliwe aby tak było. Jeżeli to fikcja literacka, powiem tak: nawet jeśli jest to bujanie na wyżynach chorej wyobraźni autora, cytując Cat-Mackiewicza - "tylko prawda jest ciekawa". Mimo wszystko.
Użytkownik: Monika.W 10.03.2024 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się strasznie ta ksi... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Tylko prawda jest ciekawa...
Bardzo lubię tę paremię, bo cytat stał się już chyba symbolem.

Mała poprawka - Mackiewicz tak, ale Mackiewicz Józef (pseud. Lutosławski Roman lub Romanowska Felicja), a nie Cat-Mackiewicz (właśc. Mackiewicz Stanisław, pseud. Romanowska Felicja).
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 11.03.2024 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko prawda jest ciekawa... | Monika.W
Dzięki. Mylą mi się obaj nieustanie i niezmiennie :D
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 06.03.2024 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, to fikcja literacka.... | Marylek
Całkowicie zgadzam się z Twoją Marylku opinią o tej książce, a i o sanym Kosińskim także. Tego się po prostu nie da czytać! Mając na względzie inne liczne powieści czy relacje z czasów wojny i związanych z nimi okrucieństw, ta pozycja jest po prostu ohydna. Sztucznie wykreowany obraz, wymyślony moim zdaniem w, być może psychopatycznym umyśle autora. Zła nie trzeba wyolbrzymiać, zło samo się objawia wystarczająco mocno, aby musiano go jeszcze demaskować. Szczególnie zło tamtej wojny.
Użytkownik: olina 12.03.2024 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że Szabó Ma... | Losice
Oj, powieści o tej tematyce to już niestety dawno nie czytałam. Musiałabym zawzięcie pogrzebać w ocenach, żeby wydłubać coś godnego polecenia. Przedzieram się aktualnie przez literaturę specjalistyczną i poradniki.

Z beletrystyki moim zdaniem warto przeczytać Moje drzewko pomarańczowe (Vasconcelos José Mauro de)

Mistrzynią perspektywy dziecka była według mnie Astrid Lindgren, choć to nieco inne spojrzenie niż Magdy Szabó.
"Malowany ptak" - zawiodłam się srodze.
Tyle na szybko i pozdrawiam serdecznie :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: