Dodany: 13.02.2015 22:52|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

4 osoby polecają ten tekst.

Emma Bovary i Leon Dupuis o książkach


Witajcie,

właśnie po raz trzeci czytam "Panią Bovary" Flauberta - tym razem w tłumaczeniu Ryszarda Engelkinga. Muszę przyznać, że jest równie udane jak tłumaczenie Anieli Micińskiej (choć czasem tłumaczowi wymknie się słowo, które nie do końca pasuje do tej opowieści). I oczywiście po raz kolejny zachwycam się książką Flauberta. Wydaje mi się, że to jedna z najlepszych dziewiętnastowiecznych powieści, jakie powstały.

Literatura jest ważnym elementem "Pani Bovary", Emma dużo czyta. Chciałem Wam przedstawić fragment, w którym tytułowa bohaterka rozmawia z Leonem Dupuis o czytaniu. Oczywiście ten nieco napuszony fragment ma wydźwięk ironiczny (Flaubert po prostu się nabija z tej pary), ale nie traci przez to swego czaru. Spójrzcie:

"- Bo czy może być coś milszego nad wieczór spędzony z książką przy ciepłym kominku, gdy wiatr bije w szyby, lampa płonie...
- Nieprawdaż? - podchwyciła [Emma], wbijając weń wielkie, czarne, szeroko otwarte oczy.
- Zapominamy o wszystkim - ciągnął [Leon] - i godziny mijają. Bez ruchu wędrujemy wśród pejzaży, które wydają się rzeczywiste; myśl, splatając się z opowieścią igra szczegółami lub śledzi tok przygód. Jednoczy się z myślą bohaterów, a pod ich strojem jakby biło nasze serce.
- Tak właśnie jest! Tak jest! - powtarzała.
- Czy zdarzyło się pani kiedyś - podjął Leon - odnaleźć w książce na pół przeczuwaną prawdę, obraz jakby widziany już wcześniej, wierny opis swoich duchowych przeżyć?
- Znam to, znam - odparła.
- Właśnie dlatego najbardziej lubię poetów. Wiersze są tkliwsze od prozy i łatwiej wyciskają łzy.
- Ale szybciej nużą - stwierdziła Emma. - Ja, na odwrót, kocham teraz wartkie opowieści, zapierające dech i budzące lęk. Nienawidzę przeciętnych postaci, letnich namiętności, tego, co mamy w życiu.
- Bo książki o tym - zauważył dependent - nie poruszają serc, lekceważąc, mym zdaniem, prawdziwy cel Sztuki. Cóż to za rozkosz, uciekając od życiowych rozczarowań, znaleźć się duchem wśród szlachetnych charakterów, czystych uczuć, ludzi naprawdę szczęśliwych! Ja tutaj, z dala od świata, nie mam innych rozrywek". (s. 103-4, tłumaczenie Engelkinga).

I jak Wam się podoba?

Pani Bovary (Flaubert Gustave (Flaubert Gustaw))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3861
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 18.02.2015 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Witajcie, właśnie po ... | misiak297
Egzaltacja to chyba constans (odbioru) kultury - w różnym stopniu wszyscy i od zawsze chcą się wzruszać albo wzburzać bez rzeczywistych zagrożeń. Oczywiście wiadomo, że u Emmy Bovary nabrało to chorobliwych rozmiarów, i wiadomo, że ostatecznie upodobanie do nakręcania się i mylenia literatury z życiem doprowadziło do katastrofy.

W mojej opinii dwójka bohaterów w tym dialogu delektuje się brzmieniem słów i jest jak osoby, które są "zakochane w miłości", tzn. rozczula je sama myśl o takich uniesieniach i porywają je własne przeżycia wewnętrzne, a druga strona nie jest tu tak istotna - jedynie może jako punkt odniesienia, obrany przypadkowo.

Oczywiście ten fragment przypomina mi słynną ocenę Hugo "Nie czyta się bezkarnie bzdur." Natomiast uważam, że ciekawie współgrają z tym poniższe fragmenty:

(akurat czytam Wyznania (Augustyn św. (Augustyn z Hippony)) )
"To nieprawda, że takie niegodziwe brednie ułatwiają poznawanie nowych słów. To raczej dzięki takim, jakie tam się pojawiają, słowom mniej się ludzie wahają przed popełnianiem niegodziwości." [I.16] (tu św. Augustyn uprzedza współczesne badania psychologiczne, potwierdzające, że ludzie będą skłonni to naśladownictwa, jeżeli usłyszą o jakimś rzeczywiście podejmowanym działaniu, np. fale samobójstw, aktów przemocy wobec dzieci czy strzelanin w szkołach)

"Trudno się dziwić, że tak się pogrążyłem w marności i odchodziłem daleko od Ciebie, skoro jako wzory do naśladowania przedstawiano mi ludzi, którzy wstydzili się jak hańby tego, że opowiadając o dobrych swoich czynach popełnili błąd gramatyczny albo użyli wyrażeń prowincjonalnych, a dumnie kroczyli w obłoku pochwał, jeśli o swoich niegodziwych pasjach mówili zdaniami zaokrąglonymi, błyszczącymi obfitą ornamentyką." [I.18] (trzeba przyznać, że Emma i Leon powyżej dbają o ornamentykę zdań i wpędzają się w egzaltację)

Dalej jeszcze św. Augustyn pisze o swojej fascynacji sztukami wystawianymi w Kartaginie, i przywodzi to na myśl dzisiejsze upodobanie do wartkich filmów akcji czy ckliwych romansideł.

Ale zawsze mnie intrygowało, co wobec tego miał Flaubert na myśli, mówiąc "Pani Bovary to ja!"?? Że też zepsuły go "książki zbójeckie"? Czy, że to jego opus magnum, w którym najpełniej dał wyraz swym poglądom i umiejętnościom? A może co innego? Zachęciła mnie onegdaj dyskusja w PR II do przeczytania Korespondencja (Flaubert Gustave (Flaubert Gustaw), Sand George (właśc. Dudevant Amandine Aurore Lucile Dupin de)) - może tam będzie odpowiedź...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: