Raz na jakiś czas warto przeczytać popularną książkę psychologiczną. Nawet, jeśli nie wzbogaci to wyobraźni jak powieść (choć powinno) ani nie wprasuje w głowę zestawu faktów jak dokumenty, to pozwala na chwilę się zastanowić nad sobą i bliźnimi. Przynajmniej ja uważam, że takie zastanowienie jest ważne, a przy okazji - bardzo ciekawe.
Cóż jednak zrobić, gdy tytuł "Chcę być kochana tak jak chcę" mnie odstrasza? Nasuwa mi na myśl poradnik dla osób, które o ludzkiej psychologii wiedzą tyle tylko, że świat się sprzysiągł przeciw nim i teraz one mu pokażą. Ale czasem tytuły mylą. Na szczęście ten też jest tylko nieco wyzywającym opakowaniem dla bardzo dobrej treści.
Książka jest zapisem cyklu rozmów psycholożki Katarzyny Miller z dziennikarką Ewą Konarowską. To bardzo fajna formuła - w ten sposób powstały na przykład dwie genialne pozycje:
Żyć w rodzinie i przetrwać (
Skynner Robin,
Cleese John)
oraz
Żyć w tym świecie i przetrwać (
Skynner Robin,
Cleese John)
. Plusem tej konwencji jest to, że atrakcyjność książki zależy od rozmówców, więc się nie nudzi tylko z powodu prostego schematu. Znakomicie się też czyta, gdy ludzie rozmawiają normalnym językiem, tak jak w życiu.
W "Chcę być kochana tak jak chcę" wypaliła zarówno obsada, lekkość konstrukcji, jak i problemy - bo jednak jest to poważna rzecz. Pod koniec okazuje się, że to zapis rocznych spotkań, w czasie której zadzierzgnęło się piękne porozumienie między obiema paniami, właściwie zaprzyjaźniły się. Ale widać już od początku, że nie jest to bajka o żelaznym wilku: rozmówczynie odsłaniają się naprawdę wydatnie i mówią o swoich doświadczeniach, wiedzę psychologiczną wykorzystując właściwie jako ramę, czyli tak, jak być powinno, żeby autentycznie poruszało i uczyło.
Gratulacje dla autorek za takie uczciwe podejście! W żadnym momencie nie czułem się zażenowany tymi wyznaniami, a poznałem dzięki temu odczucia, nad którymi warto się zastanowić. Znakiem jakości tego dzieła jest osobista przemiana pani Ewy - zresztą obie określiły to jako "paraterapię". I mnie to cieszy, a przy okazji potwierdza moje wewnętrzne przekonanie, że granica między przyjaźnią a terapią jest dość umowna. Siła szczerości podpartej ogólniejszą wiedzą o mechanizmach zachowania ludzkiego (bo psychologia jest w sumie bliższa algorytmice niż metafizyce!) to coś trudnego do przecenienia. Czytelnik może też poczuć jaką ścieżką przebiega taka przemiana, pewnie więc mniej będzie się bać, że psychoterapia to jakieś tajemnicze pranie mózgu. Warto to chyba policzyć jako bardzo specjalny plusik książki.
Ale - czytelnik czy raczej czytelniczka? Zapowiada się przecież o babach i o tym, jak być kochaną. I jest, owszem. Taka jest rozbiegówka, punkt wyjścia - skądinąd także bardzo ważna w ogóle dla zrozumienia niektórych trudnych lub wręcz nieudanych związków, a nie tylko potrzeb kobiet. Miło było jednak odkryć, że wraz z postępami w odplątywaniu się "pacjentki" tematy rozmów stawały się szersze i bardziej uniwersalne. Nierzadko także "terapeutka" popadała w silne emocje, których autorki dzielnie - i słusznie - nie ocenzurowały przed drukiem.
Jak zwykle przysłuchując się męskim uchem kobiecej rozmowie nieco się obawiałem jak będą mówić o mężczyznach. Okazało się, że stosunkowo niewiele, ale to dobrze. Przez cały tekst nie czułem się atakowany, oskarżany ani oczerniany jako facet - stereotypy męskie nie zastępowały rozmowy o meritum.
Książkę pożarłem nadzwyczaj ochoczo i polecam wszystkim. Teraz czas na refleksje własne, bo jako się rzekło są to jednak pozycje użytkowe - w dobrym sensie tego słowa.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.