Zaczęło się od zajrzenia do jednej z ulubionych ocenialni, potem zajrzałem na blogi i portale z recenzjami i zaczęło do mnie docierać że chyba po raz pierwszy pojawiła się książka, o której wszyscy uważają że jest zła.
Admiralette: Księga Pierwsza (
Tucholski Andrzej)
Na początek "Przyczajona logika, ukryty słownik" i obszerne cytaty, bardzo wyraźnie wskazujące na nieporadność autora i wydawnictwa:
http://przyczajona-logika.blogspot.com/2014/10/hello-boys-were-back-czyli-rejs-z.html
Rzecz wygląda tak - młody autor, blogowicz tworzący portal jestKultura, wydaje książkę z trzema opowiadaniami osadzonymi w realiach marynistycznych. Wydawnictwo Wydaje.pl promuję ją gdzie się da. Teksty publikowane na portalach jeszcze przed premierą zapowiadały literacki debiut roku. I rzeczywiście - z początku pojawia się kilka pozytywnych recenzji. W tym recenzja napisana przez jego dziewczynę i recenzje jego znajomych. Sam ich o to poprosił aby propagować książkę.
Niestety już dwa tygodnie po wydaniu, na blogach recenzenckich pojawiają się, delikatnie mówiąc, nieprzychylne opinie:
"powieść to wzorzec grafomanii"
http://arnoldbuzdygan.com/kompromitacja-blogera-kultury-czyli-znecam-sie-nad-admiralette-i-autorze-tegoz-arcydziela/
"Książka napisana jest topornym, ciężkim językiem. Pełno tu nienaturalnych, wyegzaltowanych i hipsterskich metafor i porównań, wciśniętych do zdań o wątpliwej poprawności językowej."
http://mroowa.com.pl/admiralette-recenzja/
Negatywne recenzje napisali nawet jego znajomi.
Autor zaczyna więc reagować na krytykę. Zrazu łagodnie, starając się tłumaczyć skąd wzięły się użyte dziwne określenia - że "miauczące mewy" pojawiają się dlatego, bo on miał na myśli pewien japoński gatunek nazywany "morskim kotem", że mierzenie czasu zaparzeniami herbaty a wysokości masztów liczbami marynarzy to inspiracja kulturą chińską
http://jestkultura.pl/2014/jezyk-polski-jest-piekny-bogaty-i-swietnie-sie-go-eksploruje-piaty-dzien-wp/
Przy okazji kasuje negatywne opinie z bloga, i profilu na FB, uznając krytykę za osobiste ataki.
Następny zwrot akcji nie jest tak zaskakujący - w związku z dużą liczbą negatywnych opinii, wydawnictwo publikuje kuriozalną odpowiedź, z jednej strony zrzucającą odpowiedzialność za książkę na autora (fakt, że autor miał wpływ na grafikę, układ i treść książki, oraz że mógł nie przyjmować propozycji zmian od redaktora poczytuje się nawet za zaletę), potem uznaje falę krytyki za niesprawiedliwy hejt, po czym zaczyna wypierać się udziału w kształcie książki. Oni tylko pomogli autorowi w składzie i w przygotowaniu okładki, oraz starali się nie zmieniać stylu autora. Na koniec jeszcze samoobrona przez przywołanie ilości już wydanych publikacji i na koniec pozostaje ogólne wrażenie "Krytyka powieści jest niesprawiedliwa, ale jeśli są jakieś zastrzeżenia, to myśmy ją tylko palcem po okładce musnęli a za wszystko odpowiada autor".
http://bookjob.pl/odpowiedz-wydaje-pl-na-komentarze-dotyczace-admiralette/
Książki nie czytałem, ale zamieszczone w blogach obszerne fragmenty przekonują, że recenzje raczej nie są przesadzone.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.