Dodany: 24.06.2009 17:57|Autor: misiak297

Co komu pisane, temu w wodę kamień...


Rzadko mi się zdarza czytać książkę tak przemyślaną, jak "Piaskowa Góra" Joanny Bator. Ma się po prostu wrażenie, że w tym prozatorskim świecie, niemal odartym z akapitów i z warstwą dialogiczną wpuszczoną w ciągły tekst, każde słowo jest niezbędne. Gdybyśmy wyjęli choć jedno z nich, cała konstrukcja by runęła niczym mityczna Wieża Babel, gdyż przez pomieszanie języków nie sposób znaleźć porozumienia.

Zacznijmy od czasu akcji: możemy go właściwie rozciągnąć na cały ubiegły wiek - z przewagą lat PRL-owskich. Fabuła w tym kontekście jest jak ciasto, które można urabiać (porównanie często używane w tekście) w zależności od czasów. Bo "Piaskowa Góra" jest swoistą sagą rodzinną, a to pociąga za sobą historię pewnego rodzaju społecznych transformacji. Młynarzowa Jadwiga Strąk będzie chowała kolejne swoje ledwo narodzone dzieci, modląc się, aby następna ciąża doczekała szczęśliwego końca. Jej wnuczka zaś będzie bezlitośnie wydzierać z siebie raz za razem dopiero co poczęte istnienia.

Książka Joanny Bator doskonale wpisuje się w ostatnio popularny tak zwany nurt małych ojczyzn. I jak Kuczok nieodmiennie kojarzony jest ze Śląskiem, Wiesław Myśliwski to piewca wsi, a Małgorzata Musierowicz na zawsze wrosła w Poznań, tak Joanna Bator wystawia pomnik swojej dziecięcej krainie - Wałbrzychowi. Oczywiście mamy bogatą topografię i odpowiednie realia, a jednak czasem można odnieść wrażenie, że oto trafiliśmy do jakiejś rodzimej odmiany Macondo. Wałbrzych spod pióra Joanny Bator to nie tylko kraina pełna boleśnie szarych, obszczanych murów z dachem samobójców u szczytu. To pisarstwo nie tylko oddaje miasto, ale również w pewnym sensie je sakralizuje. I choć akcja rozgrywa się przeważnie na osiedlu usytuowanym na Piaskowej Górze, w bloku nie bez kozery nazwanym "Babel" - mamy wrażenie, że oto w tym osiedlowym mikroświecie odbija się cała rzeczywistość.

Bohaterami są ludzie prości, pozornie szarzy, a nade wszystko boleśnie prawdziwi. Nie sposób pominąć faktu, że autorka, konstruując kolejne postaci, skupia się przeważnie na kobietach. Nie sposób również nie zauważyć krzewienia licznych poglądów feministycznych i przebłysków teorii gender. W każdym razie w tej sadze rodziny Chmurów, ich krewnych, sąsiadów i znajomych, na plan pierwszy wybijają się kobiety - niby zwyczajne, nieszczególne, a jednak nietuzinkowe! Zofia Maślak, Halina Chmura, Jadzia Chmura i jej córka Dominika to pewnego rodzaju wałbrzyskie kariatydy podtrzymujące całą literacką rzeczywistość. Mężczyźni nie są tak bogato nakreśleni - jakby tylko stanowili dopełnienie dla płci piękniejszej.

"Piaskowa Góra" wydaje się współczesną odmianą średniowiecznego dzieła "Legenda aurea" Jakuba de Voragine. To przede wszystkim historia ludzi, spisanie ich żywotów, spełnienie porzekadła starej Maślakowej i jej matki, Jadwigi Strąk: "Co komu pisane, temu w wodę kamień". Otwiera się przed nami cała galeria portretów. Każdy znajdzie tu swoje miejsce. I Stefan Chmura, który śni o Gierku, i Halina zwana babcią Kołomotywą, wypuszczająca kłęby papierosowego dymu pod sam sufit, Kazimierz Maślak - daleki potomek pana Homaisa (aptekarza znanego z "Pani Bovary") - dorabiający się chytrze majątku na hadlu krasnalami ogrodowymi, i masturbujący się nałogowo ksiądz z gitarą, Grażynka Ropuch o otwartym dla wszystkich panów sercu - i łózku, młody Grek Dimitri mający w głowie arkadyjskie wyobrażenie utraconej ojczyzny, partyzant z piekącą blizną na policzku, młody Żyd cudem ocalały z otchłani Holocaustu, Jagna Pasiak, która ma od życia wszystko, czego zapragnie, i tajemniczy Homoniewiadomo oglądający swoje odbicie we wszystkich witrynach sklepowych.

Życiorysy nie mogłyby się komponować bez codzienności, a ta została opisana niezwykle szczegółowo i przekonująco. "Piaskowa Góra" nie jest li tylko zbiorem uwiecznionych ludzkich podobizn, ale żywą historią rozgrywającą się w konkretnych realiach. Widzicie, oto Stefan, siedzący w swoim fotelu (który długo po jego śmierci zajmie małżonka), czekający na wyniki totolotka; oto Jadzia owładnięta obsesją higieny, przemywająca octem każdą szparę; oto Dominika powożona przez ojca, jakby jechała na koniu. Oto kobieta spadająca z dworcowych schodów przy akompaniamencie tłuczonych jajek prosto w ramiona swego przyszłego męża. Oto pokolenie matek, które wyśniło dla swych córek niemieckich zięciów. Oto pokolenie kobiet kopiujących suknie z zagranicznych katalogów. Oto pokolenie górników, którzy mają świadomość własnej ważności. Oto pokolenie ludzi, którzy nie będą mogli się nadziwić, że można ot, tak dostać mieszkanie - i to z toaletą w środku! Oto album zostawiony, porzucony kiedyś przez pewną podróżującą parę, który Halina lubi sobie czasem przeglądać. Oto skręt, którym zaciąga się Szczurek. Oto buty Maślaka, stojące na progu, od kiedy poszedł na wojnę. Widzicie, w lewym uwiły już sobie gniazdo myszy. Oto suknia ślubna Jadzi uszyta z poniemieckiej firany. Oto kryształy nadsztygara Grzebielucha, które tak podziwia Stefan. Oto gitara wikarego Adasia, na której akompianiuje sobie i ukochanej młodzieży do piosenek Jacka Kaczmarskiego. Oto telewizor, w którym pokazują dzieje ukochanej przez wszystkich niewolnicy Isaury, a potem perypetie Marii Celesty. Na tym telewizorze siedzi piękna lalka imitująca zmarłą siostrzyczkę. Oto życie utkane z pojedynczych, barwnych skrawków.

Język "Piaskowej Góry" jest bardzo niejednorodny i to wychodzi powieści na dobre. Obok codziennej gadaniny obecna jest istna poezja narracyjna, maestria metafor, wyszukanie porównań. Na uwagę zasługuje też wspomniana przeze mnie maniera pisarska Joanny Bator - pisanie dialogów w ciągu, co jednak nie przeszkadza w lekturze, a nawet nieco ją wzbogaca. Oto przykład:

"Gdy Jadzia zostaje sama, zamyka skarbiec lodówki, opuszcza królestwo kuchni i może wrócić do łóżka by pomarzyć. Nie maż się moja romantyczko, mówi do niej Stefan, i uważa, że to bardzo udany żart, dobry do używania w większym towarzystwie, nawet przy inżynierze Waciaku, gdy będzie okazja. Zanim Jadzia wstanie drugi raz, by zacząć dzień może pomarzyć sobie, a nawet pomazać się troszkę - to jedyna okazja. O tych chwilach pomarzonego półsnu mówi Jadzia przyjaciółce z biura, Madzi, to mój mały romantyczny luksus. Życie, co Jadzia już zaczyna widzieć wyraźnie, nie dało jej zbyt wielu możliwości i tylko patrzeć jak przejdzie obok, zostawiając ją z pustymi rękoma (w tym jedną upośledzoną, też z wyny życia)"*.

Można szukać literackich konotacji nie tylko wśród żywotów świętych. "Piaskowa Góra" przypomina nieco "Julitę i huśtawki" Kowalewskiej - to również zbiór różnorakich szkiełek, układających się w piękny witraż. Ze swoim uwielbieniem dla marginesu i szarości nasuwa też na myśl opowiadania Marka Nowakowskiego. Ma również w sobie coś z barwnych, "gadanych" powieści Myśliwskiego. No i nutę lokalną, charakterystyczną na przykład dla prozy Kuczoka czy Konwickiego. Na tym nie kończą się literackie odwołania. Młynarzowa Jadwiga Strąk na kształt jakiejś współczesnej Penelopy haftuje piękny obrus z podobiznami zmarłych dzieci. Blok nazwany "Babel" to miejsce, gdzie w gruncie rzeczy ludzie nie umieją się porozumieć. To także miejsce pełne rozczarowań - wymarzona szóstka w totolotku nie pada, niemiecki zięć, albo chociaż wyśniony cudzoziemiec, nie chce się pojawić, ogrzewanie wysiada, kochankowie porzucają swoje kobiety, kolejne dziecko dostaje wyrok "skrobanka", ludzie umierają nagle i nieoczekiwanie. A kryształy - jak pokazuje ostatnia scena powieści - wciąż budzą podziw.

Niemniej zamykając po raz ostatni "Piaskową Górę" można czuć pewien niedosyt. Dziwne, zważywszy, że to 450 stron czystej prozy - a jednak chciałoby się nie rozstawać jeszcze z mieszkańcami tego osiedla. Choć cała historia zdaje się zamknięta, chciałoby się poznać jakieś brakujące karty wałbrzyskiej sagi. Jednak, jak możemy przeczytać na okładce, Joanna Bator pracuje nad kontynuacją. Oby była tak dobra jak pierwsza część!



---
* Joanna Bator, "Piaskowa Góra", wyd, WAB, Warszawa 2009, s. 143.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8827
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.06.2009 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko mi się zdarza czyt... | misiak297
Świetna recenzja! Nie oprę się pokusie - muszę to przeczytać, prędzej czy później.
Użytkownik: verdiana 26.06.2009 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja! Nie opr... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, tak, też mam to w planach, i to dość bliskich, ale najpierw "Kobieta". :-)
Użytkownik: niebieski ptak 26.06.2009 15:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, też mam to w pl... | verdiana
Ha też mam to w schowku, książka ma db recenzje nie tylko od misiaka zaliczyła +, wpisałam ją na listę do zakupu w swej bibliotece.
Użytkownik: joanna.syrenka 26.06.2009 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko mi się zdarza czyt... | misiak297
Po prostu muszę to przeczytać!
Misiak - ostatnio po Twoich recenzjach niebezpiecznie rozrasta mi się schowek! ;>
Użytkownik: niebieski ptak 26.06.2009 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Po prostu muszę to przecz... | joanna.syrenka
Misiak będzie fundował wszystkim liposukcję schowków! Chłopie puścimy Cię z torbami...przemyśl to jeszcze!!!
Użytkownik: joanna.syrenka 26.06.2009 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiak będzie fundował ws... | niebieski ptak
Raczej on nas puści z torbami :D Wyprawa do księgarni to męczarnia:
- Lepiej kupić to, czy to? A może to i to...
Użytkownik: niebieski ptak 26.06.2009 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Raczej on nas puści z tor... | joanna.syrenka
Ja bym chciała nabrać i nie zapłacić tak mi się marzy czasem.... Oczywiście łudzę się - myślę, że i tir by nie podołał ale faktem jest, że szansa ucieczki "bryką" jest większa niż gdybym leciała z górą książek na piechotę nie daj bóg na obcasikach.
Użytkownik: verdiana 26.06.2009 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja bym chciała nabrać i n... | niebieski ptak
Nabrać, nie zapłacić i nie ponieść konsekwencji... ;)
Użytkownik: niebieski ptak 26.06.2009 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Nabrać, nie zapłacić i ni... | verdiana
Bajka niestety może pojawić się niebieski wilk!
Użytkownik: niebieski ptak 26.06.2009 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Bajka niestety może pojaw... | niebieski ptak
Obawiam się,że przed konsekwencjami nie uciekłabym, chlip, chlip.
Użytkownik: scrabble 12.09.2009 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko mi się zdarza czyt... | misiak297
Książka napisana tak niezwykle, że, wierzę w to, kiedyś jeszcze będę chciała do niej wrócić. Uzasadniony wydaje mi się zachwyt Misiaka, uzasadnione porównanie zwłaszcza do Myśliwskiego, słowa o poetyczności tej prozy i wysoka średnia w BiblioNETce.

A jednak muszę napisać, co mi się w tej książce zdecydowanie nie podoba.

Nie podoba mi się jej reportażowość. Historia trzech pokoleń kobiet fantastycznie wpisuje się w historię Polski, organicznie jest z nią związana... i to żaden zarzut z mojej strony. Za wadę uważam jednak tak kurczowe chwytanie się realiów, że powieść zaczyna trącać reportażem. Jest tu Musierowicz, są państwo Gucwińscy... Pytanie: po co? Dobry reportaż i dobra powieść nie idą ze sobą w parze, a przynajmniej nie w tym przypadku.

Nie podoba mi się także manifestacyjność tej książki. Manifestacyjny feminizm, manifestacyjny antyklerykalizm... Te szowinistyczne teksty rodem z elementarza, te opowieści o aborcjach dokonywanych w kolejnych dziesięcioleciach ubiegłego wieku, to naigrywanie się z moherów... To wszystko prawda, ale znana tak dobrze, tylekroć opisywana, że tu, w ”Piaskowej Górze”, drażni, bo spłyca bogatą opowieść.

Nie podoba mi się także mróz, jaki wieje od każdej prawie strony tej powieści. Nie licząc pojedynczych scen i postaci, o których nie będę pisać dokładniej, by nikomu nie psuć niewątpliwej przyjemności lektury, tyle jest tutaj negatywnych uczuć, chamstwa, prostawctwa, okrucieństwa, brzydoty, że aż się robi przykro. Nie zrozumcie mnie źle, nie żądam od dobrej książki happy endów ani łatwych rozwiązań. Jednak przykro mi jakoś, gdy wyczuwam w pisarzu kompletny brak empatii i ustawiczne poczucie wyższości nad wszystkimi bohaterami.

Recenzja pisana na gorąco, świeżo po lekturze, dlatego pewnie chaotyczna i mało klarowna. Ale mam nadzieję, że na cokolwiek się przyda i może wzbudzi dyskusję. Bo to książka, o której na pewno warto dyskutować – jest o czym.
Użytkownik: mamzelka 12.01.2010 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka napisana tak niez... | scrabble
Droga Scrabble, oczywiście, że Twoja recenzja się do czegoś przydała. Antyklerykalizm, feminizm, pesymizm - dzieki Tobie mam przeczucie, że to książka dla mnie! Ląduje w schowku :)
Użytkownik: misiabela 26.05.2010 13:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko mi się zdarza czyt... | misiak297
Świetna książka! Dot odnajduje w tej prozie podobieństwa do prozy Jelinek, Ty do prozy Myśliwskiego. Niestety, nie czytałam jeszcze żadnego z dzieł tych pisarzy, więc nie mogę się odnieść, ale dla mnie był to ewidentnie literacki Duda-Gracz (o czym też pisze Dot). Wspaniała galeria postaci, może trochę przerysowanych a może po prostu rzeczywistych; wspaniale opisane realia Polski powojennej i PRL-owskiej. Prawdziwie aż do bólu. No i bardzo dobrze się czyta, mimo iż brak dialogów początkowo mnie przeraził. Z pewnością będę chciała przeczytać kontynuację.
Użytkownik: ka.ja 12.01.2011 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna książka! Dot odna... | misiabela
Jelinek, Myśliwski... Dla mnie "Piaskowa Góra" cudnie pachnie Marquezem. Dlatego tak trafne wydało mi się misiakowe porównanie Wałbrzycha do Macondo. Jest taka scena w obu książkach - kiedy roślinność obejmuje dom we władanie, wkrada się, przebija przez ściany, niespodziewanie wykwita wśród prześcieradeł. To znaczy - jestem pewna, że to scena także ze "Stu lat samotności", bo kiedy ją przeczytałam w "Piaskowej Górze", od razu pomyślałam, że już raz ktoś tak podziałał na moją wyobraźnię. Ale może się mylę? Może ten aromat Marqueza jest tak silny, że zawrócił mi w głowie i spowodował małe literackie deja vu?

Zostało mi jeszcze kilkadziesiąt stron do końca lektury, a już się boję, co to będzie, kiedy przyjdzie się rozstać z Jadzią Chmurą. Dobrze, że powstała już "Chmurdalia" i przynajmniej Dominika zamieszka ze mną na dłużej.
Użytkownik: lutek01 28.12.2013 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko mi się zdarza czyt... | misiak297
Ciekawe, że w trakcie lektury "Piaskowej" zrodziły mi się w głowie takie same skojarzenia literackie - Kowalewska i Myśliwski. Zgadzam się, że to powieść gadano-ironizująca, czyli tak jakby połączenie stylów i Kowalewskiej, i Myśliwskiego.
W sumie sam jestem trochę zaskoczony, że mi się tak bardzo podobało, bo dość nieufnie podchodzę do wszelkich eksperymentów językowych. Ale prześmiewczy styl Bator mnie bardzo, bardzo przekonał. Wypunktowała dokładnie wszystko to, co określa się brzydkim słowem polactwo. Fakt, że szarość, marazm i beznadzieja wylewają się prawie z każdej strony, ale mnie to nie przeszkadza. I wielki plus za bardzo wyraziste rysy psychologiczne bohaterów, nawet tych drugoplanowych. Cacuszko.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: