Dodany: 20.06.2009 14:15|Autor: oyumi
Kto pod kim dołki kopie, ten jest na topie
Ostatni raz byłam archeologiem dwadzieścia lat temu. Przeczytałyśmy z siostrą w książce, że choć do jądra Ziemi jest za daleko - to od płaszcza oddziela nas kilkanaście kilometrów. A najwyżej kilkadziesiąt. Kilkanaście kilometrów! To mniej niż do cioci na wsi! Jeśli mamy szczęście i skorupa na naszym podwórku jest cienka, to damy sobie radę do obiadu. Zaczęłyśmy kopać. Niestety, skorupa za domem akurat musiała być z tych grubszych, bo po obiedzie zaczęłyśmy przeczuwać klęskę. Spuściłyśmy z tonu i postanowiłyśmy się zadowolić odkryciem śladów starożytnych cywilizacji. Wieczorem i tu skapitulowałyśmy. Rozgoryczone, umieściłyśmy w dziurze szkatułkę z informacjami o Naszych Czasach. Może ułatwimy życie jakimś większym szczęściarzom z przyszłych cywilizacji.
To było rozsądne. Realnie oceniłyśmy swoje możliwości, nauczyłyśmy się, że czasem musisz się poddać. Tej nocy, zmywając błoto ze zmęczonych rączek, trochę zbliżyłyśmy się do dorosłości. Poczułyśmy, że nie wszystko można. Że na tym polega dojrzewanie – godzisz się, że pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Takie właśnie jest życie.
I to było strasznie głupie. Trzeba było kopać!
„Bogowie, groby i uczeni” to fascynujące portrety ludzi, którzy nigdy nie dorośli. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, do końca trzymali się swoich bajek i swoich łopat. A kto długo kopał, ten się wszystkiego dokopał. Troi, grobów faraonów, zapomnianych amerykańskich cywilizacji. Kto wystarczająco długo siedział nad dziwnymi ślimaczkami, na które nie było sposobu – ten znalazł sposób na dziwne ślimaczki. Kto nie pozwolił się przekonać dorosłym, że legenda jest tylko legendą, ten udowodnił, że legendą nie jest. A ci wszyscy chłopcy, którzy nie dali sobie wydrzeć dziecinnych marzeń o zakopanym skarbie - dostali swój skarb. Góry złota, klejnoty, ruiny pałaców. Czasem jest sprawiedliwie. Czasem jest jak w bajce.
Książka Cerama to także świetna, choć częściowo już nieaktualna wycieczka po dawnych cywilizacjach. Obcych, martwych światach, które autor potrafi ożywić jak mało kto. Sprawią, że wchodzisz w te stare historie. Przez chwilę jesteś tą przerażoną dziewczyną, którą zaraz wrzucą do studni, żeby przebłagać bogów. Może to ty pociągnęłaś za sobą na dno kapłana? Uśmiechasz się nad książką, i po kilkuset latach zemsta nie traci smaku.
Ale najlepsze są opowieści o tych nieuleczalnych świrach, którzy kopali, kopali, kopali. W ziemi, słownikach, starych książkach. Rozbitkowie bez grosza dorabiają się fortun tylko po to, by spełnić dziecięcy kaprys. Nastoletni chłopcy wkuwają kilkanaście języków (w tym starochiński!), bo wierzą, że rozwiążą nierozwiązywalną zagadkę. A w przerwie między koptyjskim i chaldejskim, gdzieś tak w okolicy trzynastych urodzin, uszczęśliwiają jeszcze ludzkość „Historią sławnych psów”. Mężczyzni kupują zaginione miasta po okazyjnych cenach.
W tej książce jest tyle pasji i entuzjazmu, że masz ochotę znowu chwycić za łopatę. Może to nie jest zły pomysł. Powinnam zacząć od zniszczenia tej starej szkatułki ze świadectwem dla potomności. Bo potomkowie dokopują się najdziwniejszych rzeczy. Potomkowie za 5 tysięcy lat mogą nas jeszcze opisywać jako cywilizację, której szczytowymi osiągnięciami były: Patrick Swayze, hamburger, serial „Północ – Południe”, antybiotyki, coca-cola, odrzutowce i zespół New Kids on the Block. Tak, chyba w tej kolejności.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.