Dodany: 26.01.2009 22:08|Autor: Szeba

Książki i okolice> Książki w ogóle

Książeczki dla dzieci o umieraniu


Ostatnio trafiła mi w ręce książka Gęś, śmierć i tulipan (Erlbruch Wolf), chwilę potem piękna Siedem sowich piór: Pamiętnik mojej choroby (Ryrych Katarzyna (Dziki-Ryrych Katarzyna, Dziki Katarzyna, Ryrych-Korczyńska Katarzyna)). Są to książeczki dla dzieci, a ich głównym tematem jest śmierć. Pod wpływem lektury zaczęłam się zastanawiać jak czytać takie książki dziecku, z dzieckiem? Bo że dziecko samo mogłoby czytać coś takiego raczej nie sądzę. Jestem w kropce. Może przesadzam, ale sama czytałam Braci Lwie Serce i Małego Księcia już jako nastolatka. Inne książki o umieraniu - W zwierciadle, niejasno (Gaarder Jostein), Oskar i pani Róża (Schmitt Éric-Emmanuel) i przepiękna Wszystko jest możliwe (Papuzińska Magda) - to już moje dorosłe lektury i książki nie dla maluchów zresztą.

Dwie pierwsze książki są adresowane do kilkulatków, a Gęś nawet do zupełnych maluchów właśnie. Nie mam pojęcia jak czytać to dziecku. I czy zdrowemu? Choremu? Jak rozmawiać?.. Nie pytam, bo akurat potrzebuję zastosowania w praktyce. Ale te książki powstały, zostały wydane, są - żeby je czytać. Czy macie jakieś doświadczenia związane z tymi lub podobnymi tytułami? W jaki sposób czytacie je dziecku?..
Wyświetleń: 7904
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: hburdon 26.01.2009 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Jest jeszcze Książka o smutku (Rosen Michael).

Taka ogólna uwaga - my, dorośli, często z góry wyobrażamy sobie problemy, których nie ma. Rozumiemy śmierć i chorobę na swój dorosły sposób, na swój dorosły sposób się ich boimy. Tymczasem dzieci pojmują te sprawy zupełnie inaczej. Jak rozmawiać? To zależy od tego, jak będzie chciało rozmawiać dziecko, o co zapyta. Ja tego nigdy nie potrafię przewidzieć, dzieci zawsze mnie zaskakują. Staram się odpowiedzieć jak najprościej i jak najbardziej zgodnie z prawdą.

Poza tym, taka dygresja trochę nie na temat, ale akurat dzisiaj się nad tym zastanawiałam. W naszej kulturze śmierć jest dla większości ludzi tematem tabu, szczególnie w rozmowach z dziećmi. Ukrywa się przed dziećmi, że kiedyś umrą i ich rodzice, i one same. Tymczasem kiedyś śmierć była tak wszechobecna, że nikomu nie przyszłoby to do głowy. W bajce o Kopciuszku tragedia nie polega na tym, że dziecku umarła mama, tylko na tym, że ma bardzo niedobrą macochę. W bajce o sierotce Marysi tragedia nie polega na tym, że dziecku umarli rodzice, tylko na tym, że sierotka pozbawiona gąsek nie ma możliwości utrzymania się przy życiu. To jest zupełnie inna skala problemów. I wydaje mi się, że kokon, którym otaczamy dzieci w naszych czasach, nie jest zdrowy. Wcześniej czy później zetkną się przecież ze śmiercią i chyba naszą rolą jest przygotowanie ich na taką możliwość.
Użytkownik: krzyniu 27.01.2009 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest jeszcze Książka o sm... | hburdon
Dokładnie tak! Śmierć jest TABU. Dla dorosłych tylko. Dla dzieci, nastolatków - takie tabu nie istnieje. Przeciwnie, jest to temat często fascynujący. Szczególnie, jeśli sami nie mieli z nią kontaktu.
Czyżby z wiekiem przychodził po prostu strach przed zbliżającym się nieuchronnie? Może z wiekiem mamy coraz więcej do stracenia?
Użytkownik: Szeba 05.02.2009 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie tak! Śmierć jes... | krzyniu
Dziękuję za podpowiedzi. Doszłam do wniosku, że chyba lepiej, że mamy takie książeczki i możemy się nimi wspomagać, niż gdybyśmy ich nie mieli, a rozmawiać na poważne tematy musieli. Oczywiście nie wyzbyłam się wątpliwości tak zupełnie, ale myślę, że gdybym miała kiedyś czytać z dzieckiem podobną książkę, to mimo zdenerwowania zrobię to i po prostu... zobaczę co dalej.

Tabu, owszem, ale czy w świecie dzieci rzeczywiście takie tabu nie istnieje? Pamiętam, że gdy ja byłam mała to myślałam o śmierci i bardzo się jej bałam, choć nie znałam jej "z autopsji". Nie bałam się tak bardzo, że to ja umrę, bałam się przeogromnie, że umrą rodzice, babcia, chomik... Jakaś wojna się toczyła na innym kontynencie i też bardzo przeżywałam, że tam umierają ludzie. Nawet filmy radzieckie wojenne przeżywałam, mimo że rozmawiano ze mną o tym. Nie wiem, czy teraz jest inaczej - pewnie zależy od dziecka. Czyli za każdym czytaniem stres od nowa...
Użytkownik: krzyniu 06.02.2009 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za podpowiedzi. ... | Szeba
Jedno drugiego nie wyklucza, myślę, że w naturalnych warunkach (patrząc np. na plemiona indiańskie lub afrykańskie) śmierć nie jest dla dziecka czymś strasznym, ale raczej "niezrozumiałym", natomiast strach w dzieciach zasiany jest przez rodziców, często zupełnie nieświadomie.
Ile razy rodzice przedstawiają dziecku wizję tego, że będzie samo? Że je zostawią, jak będzie niegrzeczne, albo po prostu, mówiąc że kiedyś, jakby ich "zabrakło"... To budzi przerażenie, szczególnie jeśli nie zostanie wyjaśnione do końca. Z resztą nie tylko w stosunku do śmierci. Dzieci tak samo histeryzują zostawione w przedszkolu, czy wysłane na kolonie (oczywiście, nie wszystkie) - strach rodziców przekazany dzieciom, mści się na dzieciach i na samych rodzicach... Tak mi się wydaje.
Użytkownik: Szeba 08.02.2009 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Jedno drugiego nie wykluc... | krzyniu
Zgoda. Ale czy nie boimy się m.in. właśnie tego, czego nie rozumiemy (nie znamy?) i właśnie dlatego, że tego nie rozumiemy?.. A to co piszesz o rodzicach - to prawda i również pewnie część moich obaw, taki strach przed strachem. Że moje lęki zostaną jak fale odebrane przez jakiegoś dziecięcego wrażliwca i to odebrane jako coś niezrozumiałego, dziwnego, niepokojącego. O ile z wrażliwym dorosłym można coś takiego "przerobić", bo przeżywa świat świadomie, o tyle dziecko jest mało świadome i myślę, że może coś przeżywać wcale tego nie zauważając, a już ja tego na pewno nie zauważę, na czas. Ale jak już powiedziałam - postaram się dać radę:)
Użytkownik: Valaya 27.01.2009 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Jesień liścia Jasia: Opowieść o życiu dla małych i dużych (Buscaglia Leo F.). Osobiście nie mam doświadczenia, ale ta książeczka napisana jest przez psychologa i znajomy, który chciał z dzieckiem porozmawiać na temat umierania ją polecał.
Użytkownik: kropki-trzy 29.01.2009 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Sama jestem jeszcze na wpół dzieckiem, mam sporo młodszego kuzynostwa i nie wydaje mi się, żeby śmierć była dla nich szczególnie przerażająca. "Oskara i pani Róży" może by nie zrozumieli, ale z pewnością zainteresowałaby ich przemiła pani Róża i postać chłopca. A czy dzieci w ogóle pytają o śmierć? Kiedyś (bardzo "kiedyś") spytałam i usłyszałam o ślicznych aniołkach i chmurkach. Polecam takie rozwiązanie. Dzięki temu umieranie nie kojarzy się tak źle:)
Użytkownik: JoannazKociewia 03.04.2009 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Sama jestem jeszcze na wp... | kropki-trzy
Parę dni temu w radiu był wywiad z norweskim pisarzem. Gaute Heivoll opowiadał trochę o swojej książce "Niebo za domem", poświęconej właśnie problemowi zetknięcia się dziecka ze śmiercią bliskiej osoby. Jeszcze tej książki nigdzie nie widziałam, bo to nowość. Autor i dziennikarka mówili między innymi o tym, że dzieci przyjmują śmierć naturalnie, spokojniej niż rodzice. Co do tego, co piszesz o kuzynostwie, to też zauważyłam, że starsze kuzynki (więcej niż 10 lat) bały się na pogrzebie podejść do trumny, ale maluchy wcale. A niektóre ich komentarze były po prostu rozbrajające.
Użytkownik: scandal 13.02.2009 01:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Złodziejka książek?
Użytkownik: koko 22.02.2009 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Pamiętam, jak podchodził do "Braci Lwie Serce" mój młodszy syn. Kupiłam mu tą książkę na urodziny, kiedy jeszcze nie umiał czytać, może miał wtedy 5-6 lat, i byłam zupełnie nieświadoma jej treści. Książkę najpierw czytała mu babcia a on wtedy prawie nie oddychał, taki był przejęty. Widziałam, że ją przeżywał, ale o umieranie nie pytał. Potem czytałam mu ją drugi raz i dopiero wtedy poznałam treść. Nie raz musiałam odczekać chwilę lub zakaszleć, żeby dać sobie czas na to, żeby głos mi nie drżał, bo skoro mój syn nie płakał, to ja nie chciałam mu pokazywać, że odczuwam takie właśnie emocje.
Do tej pory to jego ulubiona książka. Oglądałam też z nim film nakręcony na jej motywach. Ale o umieranie Janek mnie nie zapytał.
Wydaje mi się, że to dla nas problem śmierci, odchodzenia, jest większy, niż dla dzieci. Że one, dorastając, przejmują nasz sposób myślenia. Że we wczesnych latach jest to dla nich tak samo normalne, proste i naturalne, jak wszystko inne. Myślę też, że jeżeli będą od dzieciństwa oswojone z taką treścią, to łatwiej im będzie kiedyś zmierzyć się z nieuchronnym przecież odchodzeniem tych, których kochają. A na pewno będzie im łatwiej o tym porozmawiać. I im, i nam. Gdybym jednak widziała, że wrażliwe dziecko ta tematyka przerasta - odpuściłabym.
Użytkownik: Szeba 25.02.2009 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Pamiętam, jak podchodził ... | koko
Oswajanie, właśnie. Dużo o tym myślałam i też powoli doszłam-dochodzę do takiego wniosku - lepiej oswajać dziecko z tematem śmierci w sposób przemyślany i spokojnie, łagodnie, niż czekać aż samo będzie musiało sobie z tym kiedyś poradzić, kiedy być może czas nie będzie ku temu najszczęśliwszy.

Dziękuję:)
Użytkownik: Agis 26.02.2009 08:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio trafiła mi w ręc... | Szeba
Dorzucę tylko świetne tytuły, postaram się podjąć temat jak znajdę czas, bo akurat mnie bardzo interesuje:
Esben i duch dziadka (Eriksson Eva, Aakeson Kim Fupz)
Czy umiesz gwizdać, Joanno? (Stark Ulf)

Jest też: "Żegnaj Panie Muffinie!" ale tego nie miałam w ręku.
Użytkownik: Szeba 30.03.2009 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Dorzucę tylko świetne tyt... | Agis
Zgodzę się - "Czy umiesz gwizdać, Joanno?" to piękna książeczka i taka... nie na czasie. Jest tu starość, jest przyjaźń chłopca ze starym człowiekiem, jest wreszcie dom starców i jest śmierć. Myślę, że nawet bardziej chodzi tutaj o uwrażliwienie młodego czytelnika w temacie starzenia się i starości, niż umierania. Scena opisująca wchodzenie "dziadka" na drzewo czereśni skojarzyła mi się z moim własnym zaskoczeniem, kiedy jako dziecko usłyszałam od babci, że też kiedyś skakała na skakance, i że zaraz mi pokaże jak to było, i z uczuciem, kiedy mi pokazała:)

Dopiszę tu jeszcze jedną książkę - Czy tata płacze? (Kommedal Hilde Ringen) To książeczka i dla dzieci, i dla dorosłych, opowiada o chorobie i odchodzeniu ojca małego chłopca, który nie rozumie co się dzieje i nie chce się pogodzić z tym, co się dzieje. Oczywiście nie dowiemy się "dlaczego" i co mamy robić w takiej sytuacji, ale poznamy etapy, przez które dziecko może wtedy przechodzić, czego możemy się spodziewać, jakich zachowań - np. tekstów - mama jest głupia, bo płacze, nie cierpię jej! albo - wcale mi nie brakuje taty, nie lubiłem go nawet, nie pamiętam, żebyśmy się kiedykolwiek bawili. Najpierw wydawało mi się, że książka jest trochę oschła, zdystansowana, usztywniona w narracji, teraz myślę, że jest bardzo bardzo smutna i dosłowna. Poza tym to świetny szkic, który dodaje jednak trochę otuchy, bo też wiedzy, co może być - wiadomą wśród niewiadomych.
Użytkownik: Agis 31.03.2009 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgodzę się - "Czy um... | Szeba
Tę akurat książkę ("Czy tata płacze?") tylko przeglądałam, nie miałam okazji nad nią posiedzieć.
Ja, swoimi refleksjami odnośnie "Czy umiesz gwizdać, Joanno?" oraz "Gęsi, śmierci i tulipana" dzieliłam się w serwisie www.bromba.pl. Jeśli masz ochotę to zapraszam do wyszukania odpowiednich tytułów w dziale "Poczytaj".
Użytkownik: Szeba 21.04.2009 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę akurat książkę ("... | Agis
Wracam z Bromby. Bardzo mi się podoba to, co tam napisałaś, zwłaszcza Twoje przemyślenia na temat "Gęsi". Chcę teraz przeczytać, obejrzeć tę książeczkę jeszcze raz, bo chyba nie podeszłam do niej tak, jak na to zasługuje, jakbym mogła, a po Brombie i innych, podobnych książkach - jakbym chciała. Mnie ta opowieść zasmuciła, ale przede wszystkim przestraszyła.
Teraz myślę, że to, co Ciebie przekonało - o czym piszesz na Brombie - mnie też przekonuje. Wcześniej skupiłam się i na książeczce, i na dziecku, ale chyba odzielnie, "oderwało" mi się dziecko od lektury, a od dziecka i od lektury dorosły. Bardzo dziękuję za podzielenie się refleksjami i za przypomnienie strony - dawno tam już nie zaglądałam, tak samo do Małego pokoju z książkami, który również lubię.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: