Na zimowe wieczory...
Nie tak dawno jeszcze o Karen Blixen słyszałam tylko jako o autorce "Pożegnania z Afryką", rozsławionego dzięki ekranizacji z Meryl Streep w roli głównej. Przywykłam więc myśleć o niej jako o pisarce dobrej, ale nie wyróżniającej się szczególnie, ot, twórczyni niezłych etnicznych romansów, przerabianych na hollywoodzkie produkcje. Jednak kiedy zapoznałam się z jej twórczością, zmuszona byłam całkowicie zmienić zdanie.
"Zimowe opowieści" zostały napisane wkrótce po powrocie autorki z Afryki. Co wtedy czuła Karen Blixen? Opowiadania, które stworzyła w tamtym okresie, są tak przepojone nostalgią, że choć pisarka jak zwykle nie mówi o sobie niczego wprost, między wierszami można ujrzeć jej portret. Nie jako artystki, ale jako człowieka i jako kobiety.
A kobietą była Karen Blixen niebanalną. Odważną, szczerą, tolerancyjną. Zdawać by się mogło, że nietuzinkowi powinni być też bohaterowie jej opowieści. I tak jest - ale tylko na pierwszy rzut oka. Kiedy jednak zagłębimy się w lekturę, okazuje się, że są to ludzie jak każdy z nas. Sytuacje, w których się znaleźli, czasem wydają się trochę baśniowe, ale nigdy niemożliwe. Na czym opiera się więc dziwna magia i siła przyciągania duńskiej pisarki?
Opowieści Blixen przypominają fotografie artysty: krótkie chwile skradzione z czyjegoś życia i utrwalone - niedoskonale może, bo życia nie da się zatrzymać na papierze, pisarka z Danii znalazła się jednak bardzo blisko tego ideału.
Opisuje ona nieuchwytne, zdawałoby się, uczucia i psychikę bohaterów z podziwu godną finezją. Nie wdziera się, jak spora część pisarzy, do czyjegoś umysłu, nie rozpracowuje mechanizmu ludzkiej duszy. A jednak jej opowieści pozwalają poznać człowieczą "psyche" od nowej strony.
Najlepsi pisarze nie są wolni od pewnej maniery: oceniania swoich bohaterów. Niemniej, czytając "Zimowe opowieści", po pewnym czasie ze zdumieniem stwierdziłam, że tym razem zdanie autora nie pomoże mi w wyrobieniu sobie sądu o postaciach przewijających się przez karty książki. Blixen jako pisarka jest niesamowicie wręcz skromna (czyżby skandynawska dyskrecja?), swoje zdanie zachowuje wyłącznie dla siebie. Co ważniejsze, odczułam, że kiedy pisze, zapomina o sobie jako kobiecie - istnieje tylko gawędziarka doskonała.
Duńską pisarkę nazywano Szecherezadą Północy. Jej opowieści, jak baśnie królewny arabskiej, są pełne poetyckości i głębokiej mądrości. Istnieje jednak między nimi różnica. Opowiadania Dunki nie mają zakończenia jednoznacznie szczęśliwego lub smutnego - co więcej, odniosłam wrażenie, że nie mogłyby się "kończyć". Toczą się dalej, ale już poza zasięgiem wzroku czytelnika.
Wiara w życie. Tęsknota. Bunt. Ale nade wszystko miłość do tego życia, nawet jeśli nie zawsze okazuje się ono sprawiedliwe. To motywy wyzierające z każdej kartki dzieła Karen Blixen, wabiące i intrygujące czytelnika.
Pozwolę sobie przytoczyć fragment powieści, ktory szczególnie mnie zafrapował.
"- To była dobra opowieść - powiedział Charlie i zaraz dodał: - Pójdę teraz do domu. Czuję, że tej nocy będę dobrze spał. - Nie wstał jednak po wypaleniu papierosa, lecz wciąż siedział pogrążony w myślach. - Nie - powiedział w końcu. - To nie była naprawdę dobra historia. Ale było w niej coś, nad czym warto by popracować. Można by z tego zrobić dobrą opowieść"*.
Przypuszczalnie i z opowiadań Karen Blixen można by zrobić takie, które byłyby może bliższe części współczesnych czytelników. Jednak wtedy straciłyby one cały swój urok. Magię, która (w moim przypadku) najlepiej uwidacznia się w długie zimowe wieczory, kiedy z kubkiem czarnej jak szatan i potwornie niezdrowej kawy zagłębiam się po raz kolejny w nostalgiczny świat duńskiej pisarki. Taki mój mały rytuał, jedyne grudniowe rozpasanie, na które sobie pozwałam. Miłą staroświecczyzną to trąci - kawa, ciemność i te niezmiennie czarujące opowiadania.
Tych, którzy zdecydują się zapoznać z "Zimowymi opowieściami", przestrzegam - to nie jest odpowiednia książka na wakacje. Karen Blixen lepiej jest dawkować powoli, czytać, gdy wieczory się dłużą, a pogoda kaprysi. Wtedy przez chwilę można poczuć niezwykły nastrój, w jakim musiała znajdować się autorka podczas pisania tej książki.
---
* Karen Blixen, "Zimowe opowieści", tłum. Franciszek Jaszuński, wyd. Rebis, Poznań 1995, s. 326.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.